First Ditch School

Poczułam jak z mojej talii coś się zsuwa, a po chwili materac obok mnie się ugiął. Poczułam lekki chłód przez chwilę, kiedy pościel została uniesiona, ale starałam się to wszystko ignorować i bardziej wtuliłam w poduszkę. Chciałam spać, budzika jeszcze nie słyszałam, więc nie zamierzałam się podnosić.

Do moich uszu doszły jakieś szmery, głośne tupnięcie i ciche przekleństwo. Czuję się tak bardzo nie wyspana, prawie jakby ktoś po mnie przejechał czy coś. Przewróciłam się z boku na plecy i podniosłam się do pozycji siedzącej, po czym otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu zaspanym wzrokiem.

- Śpij dalej.- usłyszałam. Przekręciłam głowę lekko w bok i skupiłam na męskiej sylwetce. Przetarłam lekko oczy. Był już w spodniach.

- Luke? Która godzina?- sięgnął po jakąś koszulkę i odwrócił się w moją stronę naciągając ją szybko na siebie, po czym podszedł do mnie i pochylił się opierając jedną dłoń o pościel.

- Po szóstej. Muszę iść do pracy, wrócę przed dwunastą. Śpij tiny princess.- poczułam pocałunek na czole.

- Yhym.- mruknęłam po czym z powrotem się położyłam naciągając kołdrę prawie po sam czubek głowy. Na moich ustach gościł lekki uśmiech. Usłyszałam chichot i kroki, a później zamykające się drzwi. Szybko ponownie zmorzył mnie sen.

Przewróciłam się na plecy i przeciągnęłam, po czym usiadłam i rozejrzałam się po pokoju. Luke'a nie było obok. Wspomnienia z nocy zaczęły do mnie powracać. Czułam jak robi mi się cieplej na samo wspomnienie o naszym pocałunku i o tym, że po nim specjalnie przytrzymywał mnie na sobie, co tylko mnie zawstydziło. Jak stwierdził, to chyba naprawdę jego nowe hobby. Dostrzegłam swój telefon na poduszce obok, więc sięgnęłam po niego. Miałam wiadomość od blondyna.

Nie wiem czy pamiętasz pobudkę z szóstej rano, ale jestem w pracy. Poczekaj aż wrócę

Zaśmiałam się. Pamiętam.

Mój wzrok powędrował na zegarek w rogu ekranu. 10:18. O cholera, powinnam być w szkole! Niemal czułam jak robi mi się słabo, a tętno przyśpiesza. Nie mam ani mundurka, ani książek, a za nim wróciłabym do domu byłaby jedenasta. Rodzice mnie zabiją. Mają ku temu kolejny powód. Najpierw nie wróciłam do domu na noc, a teraz wagary. Świetnie. Przerwa wakacyjna zaczyna się za dwa tygodnie, a ja spędzę ją zapewne zamknięta w domu. Westchnęłam głośno dając upust swojej irytacji. Cóż... skoro i tak mam dostać kazanie i szlaban za nie bycie w domu, mogę nie być w nim trochę dłużej.

Wstałam i od razu lekko zadrżałam. Było tu dość chłodno. Podeszłam do szafy i zdjęłam szarą bluzę, która wisiała na rączce. Wydawała się być ciepła, więc pozbyłam się koszulki i szybko ją założyłam aby bardziej nie marznąć. Od razu lepiej. Zabrałam swoje zakolanówki, które leżały na równo poskładanych moich ubraniach i naciągnęłam je na nogi. Poprawiłam kucyka, zabrałam telefon i niepewnie wyszłam z pokoju. W mieszkaniu panowała cisza. Skierowałam się do kuchni.

Włączyłam cicho grające radio, włączyłam czajnik elektryczny, w którym było wystarczająco wody. Przysunęłam do siebie czysty kubek, a nawet wyjęłam mleko. Teraz muszę znaleźć kawę. Rozejrzałam się, ale nie stała na widoku. Otworzyłam jedną szafkę, dostrzegając słoik z kawą na środkowej półce. Świetnie, te szafki i tak były już wysoko same w sobie. Stanęłam na palcach wyciągając rękę, ale marnie to widziałam. Pisnęłam zaskoczona dostrzegając męskie ramię sięgające po potrzebną mi rzecz, za sobą czułam czyjąś klatkę piersiową.

- Trzymaj.- usłyszałam zaspany i zachrypnięty głos. Odwróciłam się zadzierając brodę go góry. Czy w tym mieszkaniu nikt nie wie co to koszulki?- Przestraszyłem Cię?

- Tak trochę.- odpowiedziałam cicho zabierając od niego słoik i starając się na niego nie patrzeć. Podstawił mi kubek. Zasypałam oba czując na sobie jego wzrok.

- Jak się czujesz?

- Poza świadomością, że zostanę uziemiona na długi czas po powrocie do domu, jest okay.- zaśmiał się. Zalałam kawę wrzątkiem i dodałam mleka.

- Nie oto mi chodzi.- powiedział zabierając swój kubek i usiadł przy stole. Posprzątałam i usiadłam naprzeciwko niego. Aby uniknąć z nim kontaktu wzrokowego wyjrzałam za okno.- Mam na myśli Luke'a i...

- Do niczego między nami nie doszło.- powiedziałam od razu czując jak się czerwienię.

- Dziwnie mi to mówić, ale zdaję sobie z tego sprawę. Dziewczyny, które były tu przed tobą bywały dość głośne, może go to nakręca...- zrobił zastanawiając minę. Czy chciałam to wiedzieć? Zdecydowanie nie.- Mniejsza z tym. Chodziło mi oto, że Luke potrafi bardzo naciskać i to w nie dosłowny sposób, aby dostać to czego chce, a ty jesteś zdecydowanie inna od panienek, jakie sprowadzał tu do tej pory i to, że Cię zrani jest stu procentowe, więc radzę Ci się w nim nie zakochać i trzymać go na dystans.

- Nie rozumiem, dlaczego miałby mnie zranić?

- Luke nie bawi się w związki, jego powiązania z dziewczynami opierają się głównie na cielesności.- moja twarz płonęła. Przysłoniłam ją dłonią, która była zakryta bluzą.

- Chcesz mi powiedzieć, że Luke nie jest zdolny do bycia z kimś?- zapytałam niepewnie. Zaśmiał się krótko.

- Do tej pory był w dwóch czy trzech poważnych związkach, więc to chyba jest odpowiedzią samą w sobie. Po prostu lubi się zabawić i zdecydowanie nie jest facetem dla Ciebie. Mogę się mylić, jeśli chodzi o jego zamiary wobec Ciebie, nie mówię, że nie. Widocznie masz coś w sobie przez co tu jesteś, a on Cię jeszcze nie tknął. Więc po prostu bądź ostrożna, okay?- przytaknęłam.- Lubisz go?

- Tak. I zdaję sobie sprawę z tego, że jest bardziej doświadczony ode mnie w tych sprawach, o wiele bardziej, ale ja czuje się niepewnie i dopóki to się nie zmieni nic się nie wydarzy, a on o tym wie.- w jego oczach dostrzegłam zaskoczenie, ale nic nie powiedział.- Czuję się niepewnie nawet jeśli niczego mi nie sugeruje...- dodałam cicho.

- Jeśli sprawisz, że się zakocha, będę Cię wielbić.- zaśmiałam się.- To nie jest niemożliwe, ale z nim nigdy nic nie wiadomo. Mało która jest do tego zdolna.

- Jakoś tak trochę mi lepiej po tej rozmowie. Dziękuję Mikey.

- Mikey?

- Oh jeśli Ci się nie podoba to...

- Luke'owi też wymyśliłaś jakieś zdrobnienie?

- Nie.- odpowiedziałam z ostrożnością w głosie.

- Więc jestem pierwszy.- uśmiechnął się.- Podoba mi się.

- Nie powinieneś być w pracy?

- Chcesz się mnie pozbyć?

- Co? Nie.- zaśmiał się.

- Żartowałem. Zaczynam popołudniu, pracuje w barze.- przytaknęłam.

Stałam przy kuchence od dobrych kilku minut smażąc jajecznicę od czasu do czasu odpychając rękę Michaela od patelni, który chciał spróbować, co było całkiem zabawne. Polubiłam rozmowy z nim, czułam się swobodnie, jakbym mogła powiedzieć mu wszystko. Uderzyłam jego dłoń swoją po raz kolejny.

- Przestań no.

- Zła kobieta, już się zrządzić zaczyna.- mruknął.- Jestem głodny.- zachichotałam. W tej chwili zachowywał się jak dziecko.

- Wyjmij talerze.- powiedziałam. Chwilę później z powrotem siedzieliśmy już przy stole.

- Cholera... wyjdź za mnie. Możesz mi smażyć jajecznice całe życie, nie obrażę się.

- To poważna decyzja, muszę się nad tym zastanowić.- odpowiedziałam żartobliwe, tak samo zresztą jak i on. Usłyszałam telefon, więc sięgnęłam po niego.- Aly?- zdziwiłam się.

- Gdzie ty jesteś? Bo na pewno nie w szkole.- oh teraz trwa długa przerwa.

- Um.. tak coś mi wypadło.- powiedziałam.- Coś przegapiłam?- uśmiechnęłam się delikatnie do chłopaka, który mi się przypatrywał.

- Oprócz tego, że Miller przypomniała o balu letnim na porannym apelu to nic.

- Bal letni? Kompletnie o tym zapomniałam.- westchnęłam.- To za dwa tygodnie prawda?

- Tak? Idziesz z Luke'iem?

- Luke'iem? Prędzej zejdę na zawał niż go oto zapytam. Co on miałby robić wśród małolatów?- Mikey powstrzymywał chichot.- Zresztą ja się tam nie wybieram.

- Pójść z tobą?- prychnęła.- Skoro jesteście razem to chyba może...

- Czekaj, chwila, co? Razem? My nie...

- Oh daj spokój. Dokończymy tę rozmowę jutro. Muszę kończyć pa.- rozłączyła się.

- Bal letni?- powtórzył.

- Taka tradycja szkoły. Inne mają bale wiosenne czy zimowe, a my akurat letni. Do tej pory uniknęłam dwóch wcześniejszych. To tylko okazja dla dziewczyn do pochwalenia się swoimi chłopakami. Ja nie mam chłopaka.- wzruszyłam ramionami.

- A faceci to co?

- To żeńska szkoła. Jedyni mężczyźni tam to woźny i kilku nauczycieli. Ten bal to jak wyścig szczurów, każda chce być lepsza od następnej, nawet jeśli to twoja przyjaciółka. Z obserwacji na podstawie ostatnich dwóch lat mogę śmiało stwierdzić, że jeśli przyjdziesz w najdroższej sukience i z przystojnym chłopakiem, a jak byłby starszy to już w ogóle, od razu stajesz się popularna, jakby to było wyznacznikiem twojej wartości.

- Przecież Cię tam nie było.

- Mnie nie, ale moje przyjaciółki zdały mi pełną relację. One w porównaniu do niektórych, są normalne. Chociaż pewnie też teraz zaczną gadać tylko o tym...- westchnęłam.

- Zapytasz Luke'a?

- W życiu.- odpowiedziałam od razu.

- Dlaczego?- był rozbawiony.- Nie chcesz z nim iść?

- Chciałabym, ale i tak się nie zgodzi. To do niego nie pasuje. Luke w prywatnej szkółce wśród dzieciaków co najmniej trzy lata młodszych, co on miałby tam robić?

- Uwierz mi, że znalazłby sobie zajęcie. Fakt faktem nie jego towarzystwo, ale...

- Czyje?- usłyszałam. Spojrzałam od razu w kierunku wejścia do kuchni, w którym dostrzegłam blondyna. Przygadał się nam uważnie, po czym wszedł do środka, podłączył wodę i zaczął robić sobie kawę.- Więc?

- Lea chce Ci coś powiedzieć, albo raczej o coś zapytać.- spojrzałam z niedowierzaniem na fioletowowłosego. Zrobił to specjalnie. Miałam ochotę czymś w niego rzucić.

- Wcale nie.- mruknęłam.

- Wcale tak.- zaśmiał się.

- Mikey!- oburzyłam się, wstał chichocząc. Obserwowałam go.

- Porozmawiajcie sobie.- opuścił pomieszczenie.

- Co jest?- zapytał, a ja przeniosłam na niego wzrok. Opierał się biodrami o szafki trzymając kubek w dłoni i przyglądał mi się z lekko zmarszczonymi brwiami.

- Nic, nie ważne.

- Okay.- wzruszył ramionami i skierował się do wyjścia. Chyba się wkurzył. Podniosłam się z miejsca, wstawiłam naczynia do zlewu, zabrałam telefon i poszłam za nim. Nie było go w salonie, więc pewnie był w swoim pokoju. Weszłam do środka, akurat szukał czegoś w szafie.

- Luke?

- Teraz chcesz ze mną rozmawiać? Z Mike'iem chyba lepiej się dogadujesz, więc idź do niego...

- Luke.

- Co?

- Noboumniewszkolejestbalichciałabymżebyśzemnąposzedł.- powiedziałam na jednym wdechu zaciskając dłonie na bluzie.

- Bal? To bałaś się mi powiedzieć?- prychnął.

- Bo odmówisz? Na pewno z chęcią spędzisz kilka godzin wśród małolatów, już to widzę.- odwróciłam od niego wzrok.

- Tak masz racje, niezbyt przekonująca wizja spędzania czasu.- westchnęłam. Wiedziałam no. Po co Michael w ogóle się odzywał... Podszedł do mnie i objął, a ja spojrzałam na niego.- Ale myślę, że z tobą jakoś wytrzymam.

- Co?

- Pójdę z tobą.- powiedział.- Nie musisz tak błagać.- zaśmiałam się. Pocałował mnie, a ja od razu oddałam pocałunek. Chyba powoli się do tego przyzwyczajam. I naprawdę lubię to uczucie jego ust na swoich, towarzyszące temu motylki w brzuchu i dreszcze rozchodzące się po całym moim ciele.- Jak twoje pierwsze wagary?

- Coraz bardziej mi się podobają.- powiedziałam cicho, a na jego ustach pojawił się kąśliwy uśmieszek.

- Tiny princess?

- Tak, Lu?- widziałam rozbawienie w jego oczach, przez to jak go nazwałam.

- Wyglądasz uroczo w mojej bluzie.

- Wiem, chyba ją sobie przywłaszczę.- wzruszyłam ramionami udając że jego słowa nie robią na mnie wrażenia.


Przekroczyłam próg domu kilka minut po szóstej popołudniu gotowa na największą awanturę świata. Zdecydowanie zaskoczyło mnie to, że matka od razu się przy mnie nie znalazła. Okay... Ściągnęłam buty i weszłam w głąb domu. Ojciec siedział w salonie nad jakimiś papierami, a słysząc kroki podniósł wzrok.

- Hej?- powiedziałam niepewnie.

- Dobrze, że już jesteś. Usiądź.- polecił. Podeszłam bliżej i zajęłam miejsce na sofie.- Wszystko w porządku?- zapytał, co trochę zbiło mnie z tropu.

- Tak, jest okay. Byłam u Luke'a i naprawdę bardzo prze...

- Lea, nie musisz się tłumaczyć. Chociaż to co zrobiłaś było głupie. Rozumiem, że zależy ci na tym chłopaku, ale uciekanie za nim i nie danie żadnego znaku życia przez ten czas to przesada. Rozumiem, że byłaś zła, ale w twoim wieku chyba wiesz co to odpowiedzialność.

- Tak, przepraszam.- powiedziałam cicho spuszczając wzrok na dłonie.

- Okay, skoro wiesz, że głupio zrobiłaś, przejdźmy do kolejnej rzeczy.- podniosłam na niego wzrok. Jest coś jeszcze?

- Wczoraj po tym jak poszłaś odbyliśmy z twoją matką dość burzliwą rozmowę. Przez kilka dni zatrzyma się u swojej siostry.- powiedział.- Musimy sobie przemyśleć kilka spraw na spokojnie, więc się nie martw oto dobrze?- przytaknęłam. Świetnie, jeszcze się przeze mnie pokłócili.- Nie zmienia to faktu, że do piątku masz szlaban na wychodzenie z domu. Chodzisz do szkoły i z niej od razu wracasz, zrozumiano?

- Tak.

- A teraz na górę, dowiedz się co masz zadane i się poucz. I żadnych wagarów więcej, zaraz i tak będziesz miała przerwę wakacyjną.



12. Pójść na wagary ✓


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top