First Date
Jeszcze w piątek było 6K wyświetleń, a teraz jest 7.5K, do tego ponad tysiąc gwiazdek!!! TFTL jest na #9 miejscu w kategorii Losowo, dzięki wam! Dziekuję, kocham was moje księżniczki!!!♥
Kiedy zajechaliśmy do sklepu, kazał mi zostać w samochodzie. Kiedy wyjechaliśmy poza granice miasta, nie powiedział mi, gdzie dokładnie jedziemy. Kiedy zapytałam, czy po prostu mnie gdzieś wywiezie, zaśmiał się tylko. Innymi słowy nie wiedziałam nic.
Teraz znajdowaliśmy się chyba na Long Beach, a może i nie bo przegapiłam znak. W każdym bądź razie szłam po piaszczystym brzegu, w jednej z dłoni trzymając buty, drugą trzymając dłoń Luke'a, który mnie prowadził, a przez jego ramię była przewieszona torba z naszymi rzeczami, którą przepakował w samochodzie chowając do niej kilka moich rzeczy i zakupy. Chwilę wcześniej blondyn przebrał się w kąpielówki, ja wciąż miałam na sobie sukienkę.
Zatrzymaliśmy się w końcu, a on puścił moją dłoń. Rozejrzałam się dookoła wychwytując wzrokiem ludzi, by po chwili skupić się na lazurowym kolorze wody. Cudowne miejsce. Spojrzałam na niego, kiedy rozkładał koc.
- Powiesz mi wreszcie, gdzie jesteśmy?- zapytałam. Przeniósł na mnie wzrok uśmiechając się.
- Na Jones Beach Island.- odpowiedział.
- I to było taką wielką tajemnicą?- zachichotałam.
- Chciałem Cię potrzymać trochę w niepewności.- puścił koc i pochylił się w moja stronę, po czym cmoknął mnie w nos.- Pomóc Ci z sukienką?
- Nie.- cofnęłam się o krok, co wywołało u niego śmiech. Odłożyłam buty i sięgnęłam po końce materiału, by po chwili ściągnąć go przez głowę. Usiadłam dość niepewnie na kocu, przytrzymując materiał przy sobie.
- Pamiętasz, że wiem jak wyglądasz bez stroju..?- zapytał rozbawiony. Usiadł naprzeciwko mnie.
- Taak.- burknęłam odwracając od niego wzrok.- Po prostu nie jestem przyzwyczajona do odsłaniania swojego ciała przed innymi. Ostatni raz na plaży byłam trzy lata temu, do tego nie umiem pływać.
- A chciałem Cię wrzucić do wody.
- Co?- spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Nie zrobię tego.- powiedział.
- I dobrze. Mój tatuaż jeszcze nie może się za bardzo moczyć.
- Do wody i tak wejdziemy, więc się nie wykręcisz.
- Chcesz żebym zginęła, świetnie.-wypuściłam głośniej powietrze z ust.
- Będę Cię pilnować.- zaśmiał się.- Wzroku z Ciebie nie spuszczę.- puścił mi oczko. Sięgnął do torby, by po chwili wyjąć z niej mrożoną herbatę i truskawki. Podparłam się na ręce i sięgnęłam do bocznej kieszeni, gdzie schowałam wcześniej swój telefon.- O cholera...- podniosłam wzrok na niego.- Zapomniałem telefonu. Poczekasz tu? Zaraz wrócę.
- Jasne, idź.- uśmiechnęłam się lekko. Wstał i odszedł, a ja przez chwilę odprowadzałam go wzrokiem. Spojrzałam na urządzenie, gdzie miałam wiadomość od Maddy. Chciała się spotkać w poniedziałek więc odpisałam jej, że z chęcią. Odłożyłam telefon i sięgnęłam po butelkę, którą odkręciłam i upiłam łyka. Odwróciłam się obym mogła mieć widok na wodę. Kilka dziewczyn, na oko starszych ode mnie patrzyło w moim kierunku i coś szeptało między sobą. Okay, to było dziwne. Starałam się je zignorować, więc sięgnęłam po plastikowe pudełeczko, w którym były truskawki. Pozbyłam się folii i sięgnęłam po jedną. Oderwałam szypułkę i wsadziłam owoc do ust. Był bardzo słodki. Sięgnęłam po kolejny i powtórzyłam czynność z listkami.
- Hej.- zaskoczona podniosłam wzrok. Dwie dziewczyny, z grupki przyglądającej mi się przed chwilą, stały obok.
- Hej.- odpowiedziałam niepewnie. Dziwnie się czułam, kiedy tak mi się przyglądały.
- Mamy pytanie, ale nie gniewaj się okay?- przytaknęłam na słowa brunetki.
- ten blondyn, który z tobą jest... jak ma na imię?
- Luke.- odpowiedziałam. Wiedziałam, że o niego chodzi. Innego powodu zainteresowania moją osobą nie widziałam.- Dlaczego pytacie?- przystawiłam truskawkę do ust.
- To twój chłopak?- zapytała druga. Okay, jak mam odpowiedzieć na to pytanie? Mam ochotę powiedzieć tak, to mój chłopak, możecie sobie na niego tylko popatrzeć, ale to kłamstwo i nawet jeśli, więcej ich nie zobaczę, to chyba byłoby dziwne...
- Przepraszam, że musiałaś czekać.- usłyszałam. Odwróciłam głowę w bok przytrzymując owoc ustami. Usiadł obok mnie, ignorując dziewczyny stojące obok i uśmiechnął się. Pochylił się w moją stronę i chwilę później zabrał truskawkę przy okazji muskając moje usta swoimi.- Mmm słodkie.- czułam jak się rumienię.- To truskawka czy ty?
- Luke...- mruknęłam zażenowana unikając kontaktu wzrokowego z nim.- Coś się stało?- chyba spojrzał na nie.
- Nie nic. Nie przeszkadzamy już.- odeszły.
- Czego chciały?
- Pytały o Ciebie.
- O mnie?
- Twoje imię i to, czy jesteś moim chłopakiem.- spojrzałam na niego.- Twoje zachowanie raczej dało im jednoznaczną odpowiedź.
- Niech myślą, co chcą.- wzruszył ramionami. Sięgnęłam po raz kolejny po owoc.- Aaa.- zerknęłam na blondyna, który miał otwarte usta. Szybko wsadziłam truskawkę do swoich ust. Spojrzał na mnie z oburzeniem.- O nie, tak się nie bawimy.- chwilę później leżałam na kocu, a Luke zawisł nade mną siedząc po mojej prawej stronie i podpierając się na dłoni po mojej lewej tak, że nasze nosy prawie się stykały.- I co teraz?- zacisnęłam usta w wąską linie.- Idziemy do wody.
- Co? Nie!- ignorując mnie wstał podnosząc mnie ze sobą i niosąc mnie na rękach skierował się w kierunku wody. Objęłam ramionami jego szyję.- Luke... nie.- poczułam krople wody na udach.- Nie Luke... proszę...- przyczepiłam się do niego jeszcze bardziej. Zatrzymał się. Serce waliło mi jak opętane, a w oczach zbierały się łzy. Zabrał ramię spad moich kolan, a ja pisnęłam przerażona.
- Ej... co się dzieje?- złapał mnie z powrotem.- Tiny princess? Czy ty się trzęsiesz?
- Tak.- powiedziałam cicho opieraj czoło o jego szyję.- To, że na plaży byłam trzy lata temu, nie znaczy, że weszłam do wody. Jak miałam siedem lat poślizgnęłam się na basenie... Przez chwilę nie mogłam oddychać, dopóki mnie nie wyciągnięto. To okropne uczucie, kiedy nie możesz zaczerpnąć powietrza, a wciąż jesteś świadom tego co się z tobą dzieje.
- Powinnaś była mi powiedzieć.- westchnął.- Nie chciałem Cię przestraszyć.
- Nic się nie stało...
- Boisz się i cała się trzęsiesz, więc nie wmówisz mi, że wszystko jest w porządku.
Siedzieliśmy na kocu, a ja śmiałam się z kolejnej historii opowiedzianej przez Luke'a. Tym razem o kawale, który zrobił razem z kolegami na koniec drugiej klasy swojemu wychowawcy. Zdecydowanie nie należał do grzecznych i spokojnych uczniów. Najlepsze jest w tym wszystkim to, że do tej pory nie wydało się kto to zrobił.
Na plaży byliśmy już ponad dwie godziny i pomimo tego incydentu z wodą, było świetnie. Żeby nie było weszłam do wody, trochę zmuszona przez Luke'a, ale zdecydowanie na mniejszej głębokości i powoli. Pomińmy fakt, że cały czas się go trzymałam, co go bawiło. Musiałam trzymać go chociaż za dłoń, ale pomimo tego, że to go bawiło, zdecydowanie mu to nie przeszkadzało. Cały czas trzymał moją dłoń i gdzieś tam w środku, coś pozwalało mi myśleć, że może jednak nie jestem mu tak całkiem obojętna.
- A ty?- zapytał.
- Ja co?- wyrwałam się z rozmyślań.
- Zrobiłaś kiedyś coś... złego? Albo chociaż nieodpowiedniego.
- Nauczycielom nie.
- A nie nauczycielom?
- Cóż... kiedyś stłukłam wazon i zrzuciłam winę na kuzyna, ale to nijak ma się do tego co ty robiłeś.- odpowiedziałam, a ten zaczął się śmiać.
- Jednak drzemie w tobie mała bestyjka.- pochylił się w moją stronę.- I to nie tylko kiedy się wkurzysz.- musnął moje usta, a ja oddałam pocałunek.
- Luke!- odsunął się ode mnie, a ja spojrzałam na niego zaskoczona, po czym tak jak on spojrzałam w bok.- Wiedziałem, że to ty gnojku.- usłyszałam zirytowane westchnięcie, a chłopak bardzo podobny do blondyna podszedł w naszą stronę. Chyba był starszy.- Co ty tu robisz?
- Siedzę.- burknął. Okay, chyba nie był za bardzo zadowolony. Chłopak przykucną, a swoją uwagę bardziej skupił na mnie.
- Hej, jestem bratem tego głąba. Jack.
- Lea.- przedstawiłam się.
- Czego chcesz?- przeniósł wzrok na młodszego brata.
- Tak miło witasz się z bratem, z którym nie widziałeś się od świąt. Chciałem się przywitać.
- I?
- I dzisiaj jest zjazd rodzinny, więc powinieneś przyjechać chociaż na kolację.
- Nie dzięki.
- Jak myślisz, co powie matka, kiedy się dowie, że byłeś dwadzieścia minut od domu i nie przyjechałeś chociaż się przywitać? Na pewno byłaby bardzo zadowolona.
- Rozmawiałem z nią ostatni.- starszy westchnął.
- Choć no młody na słówko. Porwę go na chwilę.- niepewnie przytaknęłam. Odeszli kawałek. Jak tak stali obok siebie zdecydowanie było widać, że są rodzeństwem. Luke był nieznacznie wyższy od brata, ale szczuplejszy. No i chyba nie był zbytnio zadowolony z tego spotkania. Wiedziałam, że się wyprowadził, że rzadko bywał w domu, ale nie sądziłam, że tak reaguje na rodzinę. Widziałam jak przewraca oczami, a później przytakuje na coś od niechcenia, co u drugiego wywołało zwycięski uśmiech. Skierował się w moją stronę.- I zabierz swoją dziewczynę!- usłyszałam. To o mnie? Spojrzał na mnie. O mnie. Jack odszedł, a Luke usiadł obok mnie i oparł czoło o moje ramię.
- Lea proszę...- wyprostował się przyglądając mi się.- Jesteś skazana na kolację z moją rodziną.
- Oh... okay. Może będzie lepsza niż obiad u mnie.- zaśmiał się.
Zatrzymał samochód pod jednym z domów w Bellmore. Przyjrzałam mu się dokładnie. Piętrowy, przyjaźnie wyglądający budynek z jasną elewacją i ciemną dachówką. Wysiadłam z samochodu i od razu poprawiłam sukienkę. Jego starszy brat już na nas czekał opierając się o swój samochód zaparkowany na podjeździe. Podeszłam do Luke'a. Nie był zadowolony z tego, że tu jest, to było po nim widać. Chwycił moją dłoń i skierowaliśmy się w stronę wejścia. Jack wszedł pierwszy, ja za nim.
- Przyprowadziłem gości!- krzyknął starszy.
- Przestań się wydzierać.- usłyszałam za sobą.
- Gości?- kobieta wyszła z salonu.- Luke.- uśmiechnęła się podchodząc bliżej i od razu przytuliła syna.- Przestań rosnąć.- powiedziała rozbawiona.
- Już dawno przestałem.- odpowiedział uśmiechając się lekko. Odsunęła się od niego i zadarła brodę do góry.
- Dobrze się odżywiasz?
- Mamo...- przewrócił oczami.
- Oh daj spokój, zawsze będziesz moim małym synkiem. A kim jest ta urocza, młoda dama?- spojrzała na mnie.
- Nazywam się Lea.- przedstawiłam się uśmiechając delikatnie.
- Jego dziewczyna!- usłyszałam z salonu. Nawet nie zauważyłam, kiedy zostaliśmy we trójkę.
- Oh miło mi Cię poznać słońce. Mam nadzieję, że mój syn nie sprawia Ci kłopotów.
- Same.- powiedział chłopak, na co ja zachichotałam.
- Co to za zamieszanie?- usłyszałam, a po schodach zaczął schodzić jego drugi brat, tak sądzę.- A to ty.- mruknął.- Wiele hałasu o nic.- zatrzymał się obok mnie i spojrzał na mnie lustrując wzrokiem, co było dość krępujące i nieprzyjemne. Był trochę niższy od swoich braci.- Jestem Ben, a ty zdecydowanie nie masz gustu.
- Ej.- burknął Luke łapiąc go za koszulkę.- Możesz mieć problem ze mną, ale jej się nie czepiaj.
- Uspokójcie się.- oboje oberwali po głowach od matki.- Z wami są ciągle problemu. No już, do salonu. Rozgośćcie się, przywitajcie się z resztą. Kobieta odeszła, tak samo jak jej starszy syn. Spojrzałam na blondyna lekko zdezorientowana całą tą sytuacją.
- Stara sprzeczka.- powiedział.- Nie przejmuj się tym.
- Skoro tak.
Kolacja trwała już dobrych kilkanaście minut i pomimo spięć wyczuwalnych między Luke'iem, a Benem i jego ojcem, atmosfera była bardzo przyjazna i zdecydowanie różniła się od tego, co było u mnie w domu kiedy to wszyscy w ciszy spożywaliśmy posiłek. Tu było inaczej, ciągłe rozmowy, śmiechy. Nie mogło być cicho przy takiej ilości osób, a pomijając jego rodziców, braci i ich dziewczyn byli tu jeszcze jego wujek z ciotką, córką i jej narzeczonym.
- Właściwie, długo się znacie?- zapytała dziewczyna Bena patrząc to na mnie to na Luke'a. Jak na złość siedziała naprzeciwko mnie. Poczułam na sobie wzrok chłopaka, więc zadarłam brodę aby również na niego spojrzeć. Po minie wnioskowałam, że nie ma pojęcia.
- Niecały miesiąc.- odpowiedziałam.
- Luke, dlaczego masz taką minę? Powinieneś o tym pamiętać.
- Nie mogę. Pojawiła się tak nagle i zakręciła mi w głowie.- puścił mi oczko, a ja czułam jak nabieram kolorów. Nie mówił tego poważnie, wiem to, ale i tak oczywiście musiałam się zawstydzić.
- Przestań.- szepnęłam.
- Urocza, prawda?- objął mnie.
- Będziecie na naszym weselu, prawa? Musicie być.
- O ile jej nie zdradzi.- mruknął Ben. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Czy ty choć raz potrafisz się zamknąć?- warknął Luke.- To było trzy lata temu, a ty nadal to przeżywasz. Wiedziałem, że przyjazd tutaj był beznadziejnym pomysłem.- wstał od stołu i odszedł. Spojrzałam na niego i wróciłam wzrokiem do innych.
- Czy ty w ogóle wiesz, co on zrobił? Zostaw go za nim się na nim zawiedziesz.
- Wiem co zrobił.- skłamałam.- Ale nie obchodzi mnie jego przeszłość i zachowanie z wtedy, obchodzi mnie to jaki jest teraz.- wstałam i poszłam za nim. Zobaczyłam jak drzwi wejściowe się zamykając, więc szybko założyłam buty i wyszłam. Siedział na progu podpalając papierosa. Usiadłam obok niego i oparłam głowę o jego ramię. Rozejrzałam się, było już dość ciemno, a w okolicy było cicho.
- Przepraszam za to.
- Nie ma za co i tak było lepiej niż u mnie.- zaśmiał się krótko.- Powiesz mi o co chodzi między tobą, a Benem?- zapytałam.- Nie musisz jeśli nie...
- Przespałem się z jego byłą, za nim zaczęła nią być.- spojrzałam na niego z niedowierzaniem.- To długa historia. Byłem pijany, ona mniej. Znaleźliśmy się na jednej imprezie i tak jakoś wyszło. Jak się później okazało chciała z nim zerwać i wykorzystała do tego mnie tyle, że najbardziej oberwało się mi. Pomińmy fakt, że praktycznie tego nie pamiętam.
- Żałujesz?
- Oczywiście, że tak. Gdybym był bardziej świadom tego co robię, do niczego by nie doszło. W sumie to był dodatkowy powód, przez który się stąd wyniosłem. Nigdy nie byłem wzorowym synem, z ojcem miałem na pieńku, a kiedy stwierdził, że czegoś takiego mógłby się po mnie spodziewać to tylko dolało oliwy do ognia. Wyprowadziłem się dokładnie tydzień po tym incydencie, wdając się w jeszcze większą kłótnię z ojcem.- wstałam i stanęłam naprzeciwko niego wyciągając w jego kierunku dłoń.
- Wracajmy.- powiedziałam.- Chyba dość wrażeń jak na jedną randkę.- zaśmiał się. Wstał szybko, ignorując moją rękę i wpił się w moje usta. Pocałunek był inny niż te do tej pory. Z początku agresywny zmieniał się w bardziej leniwy i namiętny. Objęłam ramionami jego szyję, a ten objął mnie w talii i podniósł, prostując się. Zachichotałam, tym samym przerywając nasz pocałunek. To musiało wyglądać dość zabawnie. Odstawił mnie.
- To była beznadziejna randka.
- Nie przesadzaj, mi się podobało. Na pewno jej nie zapomnę.
- Naprawimy to.
- Co?
- Zabieram Cię w jeszcze jedno miejsce.
- Teraz.
- Raczej do domu Ci się nie spieszy.- prychnął z rozbawieniem.- Wsiadaj.- wyciągnął kluczyki od samochodu, otwierając go od razu.
- Nie powinniśmy się pożegnać, czy coś?
- Innym razem tiny princess.
19. Pójść na randkę ✓
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top