ROZDZIAŁ 2
NATHAN
Zaraz coś rozjebię i niech zaczynają się modlić, by nie były to ich mordy.
- Co jej kurwa dałeś?! – drę się, sprawiając, że echo odbija się w całym magazynie.
- Stary, wyluzuj – odpowiada Maxim, szczerząc się jak debil. – To dla rozluźnienia i nie sądziłem, że...
Uderzam pięścią w betonowy mur, zostawiając czerwoną plamę. Nie czuję bólu a krew spływająca z mojego nadgarstka, nie robi na mnie wrażenia. Zamykam oczy, próbując uspokoić adrenalinę płynącą w moich żyłach, ale to jest praktycznie niemożliwe. Odwracam się w stronę tych idiotów i dopadam gardło Maxima. W tym momencie zapominam o przyjaźni.
- Ona kurwa leży w szpitalu, bo jej serce było za słabe na przyjęcie chujostwa, które jej podałeś – warczę przez zaciśnięte zęby, patrząc jak przyjaciel sinieje na twarzy. – Rozumiesz, kurwa?
Wróciłem za późno.
Wystarczyły minuty, by zrobili to co zawsze. Obiecałem ją chronić a zamiast tego, pozwoliłem...
Ja pierdole.
Puszczam szyję przyjaciela i opieram się plecami o ścianę. Odchylam głowę do tyłu, po czym wypuszczam z ust głośny krzyk. Tutaj nikt nas nie usłyszy. Jesteśmy na pierdolonym odludziu, gdzie mógłbym zajebać każdego z nich i nikt by tego nie zauważył.
- Powiedziałeś, że jej nie znasz – mówi Aaron, zwracając moją uwagę.
Żałuję tego momentu, gdy postanowiłem odwrócić się od niej i uciec jak tchórz. Dobrze wiedziałem co się stanie, jeśli zostanę. Nie mogłem uwolnić ich od niej, bo szybko zwęszyliby smród. Wyjaśnienia są teraz ostatnim czego potrzebuję.
- Jeśli ona nie wyjdzie z tego jebanego szpitala, to was zapierdolę.
Odpycham się od ściany i ruszam w stronę wyjścia. Przechodzę przez pusty korytarz z wybitymi szybami w oknach i wychodzę na zewnątrz. Otwieram drzwi swojego samochodu i wciskam się na siedzenie kierowcy. Odpalam silnik, nie patrząc czy oni idą za mną.
Muszę oderwać się od tego co teraz rozpierdala mnie od środka.
- Kurwa, czekaj!
Wzdycham, gdy do moich uszu dochodzi głos Jasona. Podbiega do auta i schyla się niżej, by zaglądnąć do środka.
- Spierdalaj teraz – oznajmiam krótko.
Nie mam ochoty z nimi gadać. Samo patrzenie mnie wkurwia a co dopiero rozmowa. Zrobili coś przez co mógłbym rozjebać całe miasto. Dotknęli jej a ja na to pozwoliłem, pomimo, że nie powinienem. Przez ułamek sekundy zobaczyłem w jej oczach prośbę. Chciała bym to zatrzymał. Zareagowałem za późno, przez co to też moja wina.
Nie myślałem wtedy o konsekwencjach, bo jedyne co przychodziło mi do głowy, to nienawiść, która jest silniejsza od czegokolwiek na tym zjebanym świecie.
Ona jest dla mnie śmieciem a w jakiś popieprzony sposób, czuję, że muszę ją chronić.
- To kim ona jest?
Odjeżdżam, nie odpowiadając na pytanie. Nie wiem nawet jak miałabym na nie odpowiedzieć. Nie znam odpowiednich słów, by nazwać to co czuję w jej obecności.
Odkąd się pojawiła, robi za duże zamieszanie. Kazałem jej trzymać się z daleka a i tak nie posłuchała. Miała unikać nas, bo doskonale wiem co chodzi po pojebanych głowach Aarona i Maxima. Ona stała się dla nich nową zabawką i dłużej nie zdołam ukrywać faktu naszego powiązania.
- Kurwa! – krzyczę, przyspieszając na autostradzie.
Zaciskam dłoń na kierownicy. Opuszczam wzrok na nią, zauważając ślady krwi i odłamki betonu. Dopiero teraz zaczyna mnie boleć. Zmieniam rękę, sycząc cicho pod nosem. Zwalniam, wjeżdżając w naszą ulicę. Podjeżdżam pod posiadłość i wychodzę szybko z auta. Wbiegam po schodach, nie zwracając uwagi na to czy ktoś tu jest. Nie chcę z nikim rozmawiać, więc lepiej by nie stanęli na mojej drodze.
- Nathan!
Kurwa.
Wzdycham głośno i zatrzymuję się w połowie drogi. Zerkam w stronę ojca, spotykając równie wkurwione spojrzenie co moje.
- Co? – pytam głośno.
- Nawet nie zapytasz czy się obudziła?
Poręcz w mojej dłoni zaczyna drżeć.
- Jeśli oddycha, to dobrze – odpowiadam beznamiętnie.
Ojciec prycha głośno, po czym unosi dłoń w moją stronę.
- To jest ostatnie ostrzeżenie – mówi, wskazując mnie palcem. – Masz trzymać tych kutasów od niej z daleka, bo jako twoja siostra...
- Nie jest moją siostrą – przerywam mu warknięciem.
Wbiegam szybko po schodach, nie przejmując się już jego krzykami. Wchodzę do swojego pokoju i od razu kieruję się do łazienki. Ściągam z siebie kurtkę i rzucam ją na podłogę, po czym podchodzę do umywalki. Odkręcam zimny strumień wody i wsadzam pod niego zakrwawioną dłoń.
Ja pierdole.
Muszę spierdalać stąd szybciej niż przypuszczałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top