ROZDZIAŁ 1
ELENA
Nie mogę się obudzić. Moje powieki są za ciężkie a ciało jakby nieświadome ruchów. Chciałabym się podnieść, ale nie mam na to siły. Z trudem przewracam się na bok i wysuwam lewą nogę spod kołdry. Przez moje ciało przechodzi nieprzyjemny prąd, ale kilka sekund później, nareszcie otwieram oczy.
Mój pokój. Te same niebieskie ściany i biała szafa naprzeciwko łóżka. Przenoszę wzrok na podłogę i przyglądam się plecakowi, który leży na niej jakby ktoś nim rzucił. Jest zapięty i całkowicie napakowany książkami. Dlaczego tu leży?
Nie pamiętam jak tu trafiłam. Nie wiem która jest godzina i jak długo próbowałam się obudzić. Jedyne co pamiętam, to...
Nie. Nie chcę tego pamiętać.
- Słonko, wreszcie wstałaś.
Wzdrygam się na donośny głos mamy, wchodzącej dopiero do mojej sypialni. Trzyma w dni metalową tacę z rogalikiem i szklanką soku pomarańczowego. Zbliża się szybko do łóżka i kładzie tacę na stoliku obok. Unosi dłoń do mojej twarzy i dotyka delikatnie czoła.
- Jesteś strasznie rozpalona – mówi cicho. – Zaraz przyniosę Ci aspirynę.
Odchodzi ode mnie, prawie wybiegając z pokoju. Patrzę jeszcze przez chwilę na puste miejsce w którym dopiero co była, po czym decyduję się na ruch. Podnoszę głowę, tak bardzo ciężką jakbym miała w środku kamienie. Syczę cicho, gdy ból rozchodzi się po skroniach. Dotykam lekko tego miejsca i siadam w końcu na łóżku. Stawiam bose stopy na podłodze i po dwóch głębokich wdechach, unoszę się do góry. Wstaję na trzęsących się nogach i chwieję się jakbym była pijana. Prawie upadam, próbując wykonać pierwszy krok, ale wtedy pojawia się mama.
- Co się...
- Jesteś osłabiona – przerywa mi zmartwiona. – To pewnie przez gorączkę.
Gorączkę? To kiedy zachorowałam?
Pulsowanie w głowie powoli mija. Bardzo powoli, ale nareszcie daje odrobinę ulgi. Dotykam ramienia mamy i sama próbuję pójść do łazienki. Ruszam niepewnie z obawy o upadek. Jednak udaje mi się dotrzeć do umywalki bez przeszkód. Podpieram ręce na zimnym blacie, po czym odkręcam lodowatą wodę. Przemywam nią twarz i wreszcie wypuszczam z ust wstrzymywane powietrze. Unoszę spojrzenie na swoje odbicie w lustrze, zauważając bladą skórę i podkrążone oczy.
Czuję lekkie mrowienie w nogach a chwilę później, trochę więcej siły. Odpycham się w końcu od umywalki i wracam do sypialni. Mama siedzi na łóżku, czekając na mnie cierpliwie. Jej oczy wyglądają na zmęczone.
- Ile spałam? – pytam cicho.
- Niewiele – odpowiada od razu. – Zaraz po tym jak Malcom cię przywiózł, zasnęłaś i...
Mój ojczym mnie przywiózł?
- ... już nie chciałam Cię męczyć, bo wyglądałaś na wyczerpaną. Nie chcę wyjść na złą matkę, ale masz szlaban na takie imprezy.
Imprezy? Przecież ja nie byłam na żadnej imprezie!
- Ale ja...
Nie jestem w stanie dokończyć zdania, bo tępy ból w skroniach znów się pojawia. Upadam na podłogę i zamykam oczy, czując jak odpływam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top