Rozdział VIII
Peter nie oszczędzał się. Gdy tylko wciągnął mnie do pokoju rzucił mnie o podłogę i przygniótł swoim cielskiem. Chciałam zwymiotować, moje rany jeszcze się nie zagoiły a on jest otworzył i czułam jak pierwsze krople krwi wsiąkają w materiał. Wcześniej ciągnięte łańcuchy zostały owinięte wokół mojej szyi z każda chwila lekko podduszając.
-Co ty na to by ponownie pobawić się?- zaśmiał się i polizał mnie od wystającego obojczyka do ust.
Krzyczałam i piszczałam na zmianę wierzgające co siła nogami. Mężczyzna wyjął zza pasa mały nóż i przeciął materiał koszuli. Opadałam z sił, czułam jego ręce na moim biuście i jak zjeżdża nimi coraz niżej.
-POMOCY!!!
Krzyczałam bez przerwy modląc się by ktokolwiek mógł mnie usłyszeć. Nie chciałam ,ponownie, być przez niego zgwałcona.
——————-——————
Muszkieterowie nadjeżdżali do opuszczonego zamczyska. Schodząc ze swoich koni usłyszeli przeraźliwy pisk. D'Artagnan jako pierwszy wystrzelił do najbliższego wejścia do ruin i na oślep brał zakręty będąc przy nadziei, że z rządzeniem losu uda mu się ocalić (jeszcze żywą) Marię.
-POMOCY!!!
Młodzieńca przeszły ciarki, jeszcze nigdy nie usłyszał tak zrozpaczonego i desperackiego krzyku. Nie wiele myśląc pokonał podupadające schody i dostał się na piętro wyżej.
Biegnąc korytarzem miał przeczucie, iż był niedaleko. Skręcił w jedyny możliwy zakręt biegnąc, jakby był ścigany przez stado rozwścieczonych koni.
-Przecież wiesz jak to jest ze mną, dlaczego się boisz?
Usłyszą brunet za drzwiami przy końcu korytarza. Będąc wtedy w transie wyważył z zawiasów drewnianą powłokę a obraz jaki zobaczył przed sobą przysiągł nigdy w życiu nie zobaczyć powtórnie.
Nastolatka była w rozszarpanych ubraniach w kałuży krwi, domyślił się młody mężczyzna od czego była rana. Maria była na plecach, podduszana grubymi stalowymi łańcuchami a jej twarz była czerwona i cała we łzach. Dufon, gruba, zdradziecka świnia, byłcalutki czerwony z opuszczonymi spodniami do kolan i w nożem w ręku.
D'Artagnan wbił swoją szpadę głęboko w udo zdrajcy. Grubas krzyknął z bólu i próbował stanąć, gdy mniej więcej mu się udało został kopnięty w przyrodzenie przez Marie. Wtedy do pokoju wpadła reszta muszkieterów. Atos podbiegł do Marii i okrył ja swoją peleryną, podczas gdy Atos i Aramis przyłożyli blisko szyi Dufona szpady a D'Artagnan schował swoją i podszedł do dziewczyny.
-Maria!- Chwycił ją w swoje objęcia młody muszkieter.
-D'Artagnan- wyszeptała i objęła go mocno za szyję.
Szatyn zaczął ją uspokajać, nastolatka cały czas szlochał- coraz to bełkocząc coś pod nosem niezrozumiałego ani dla mężczyzn ani dla niej.
__________________________________________________
Kolejna część to będzie epilog podzielony na 2 części
do zobaczenia,
weird_phone <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top