Prolog

Dawid rozgląda się wokół siebie. Jest ciemno. Jest tak bardzo ciemno. Patrzy w dół- pod jego stopami też jest ciemność. Jest w stanie zobaczyć tylko siebie. 

To jest kurewsko pojebane.- myśli, robiąc krok do przodu.

Jeszcze przed chwilą był w szpitalu. Jego życie układało się. Przyszli jego przyjaciele, wszyscy- Jason, Julia, Zero, Puppeteer, Bartek i Karolina... Karolina nawet go pocałowała... nie sądził, iż można być tak szczęśliwym... dopóki nie spróbował uruchomić swojego telefonu, który oddał mu Puppet. Musiał się z nim trochę o to posprzeczać, lecz w końcu duch oddał własność chłopaka.

Gdy go uruchomił, zaczął spadać. Wszystko wokół niego, rozpadło się na miliony pikseli. Spadając, myślał tylko: "Za jakie grzechy?". No bo chyba, ocalił świat, Bóg powinien być bardziej łaskawy dla niego? Powinien dać mu, chociaż, ulgi dla niepełnosprawnych.

Całkiem nie ogarnia, gdzie jest. Czuje się jak w "Siema Sąsiad!", kiedy wyjdziesz poza mapę i zaczynasz spadać. Albo jak ukończysz jakąś mapkę w Garry's Mod. Szkoda tylko, iż kurde nie można tu wybrać sobie broni. Nie, żeby to jakoś pomogło, jednak Dawid mógłby się nieźle pobawić.

Zaczyna iść... właściwie nie wie, czy idzie w jakikolwiek kierunek. Tu nic nie ma. Czy to są zaświaty, jakie dostał za swoje czyny? Jak złym człowiekiem był, iż zdecydowano, że będzie włóczył się z nudą przez jakieś pierdolone ciemności. Ale czy serio zmarł? Może to pomyłka, jak z Vader'em? Może teraz odratowują go i robią mu sztuczne części... czegoś tam?

Nope, aż tak cię nikt nie kocha.- myśli i idzie, bo co innego ma zrobić?

Nie wie, ile idzie. Wie, że nudzi mu się strasznie. I martwi, co się dzieje z jego przyjaciółmi. Co robią? Czy wszystko z nimi okej? Czy Karolina wypłakuje się teraz na czyimś ramieniu? Byłoby rodem z jakiejś hiszpańskiej telenoweli, gdyby on sobie umarł, a ona była z Puppeteerem, na przykład.

Dostrzega coś. Jakiś rozmyty kształt. Biegnie w jego stronę. Cokolwiek to jest, musi dojść do tego. Nie chce już mu się chodzić po tej chujni.

To... to są drzwi. Zwykłe, brązowe drzwi. Dokąd mogą prowadzić...? Chłopak otwiera je i wchodzi. Unosi jedną brew do góry, z nierozumieniem na twarzy.

Jest w eleganckiej pracowni malarskiej. Przed nim jest puste płótno na sztaludze. Wokół są półki z farbami, pędzlami i innymi malarskimi pierdołami. Coś mu się przypomina...

- Kurwa... czy ja jestem w "Layers of Fear"?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top