#.32

Sonic.exe odkłada pozytywkę na bok. Trochę się namęczył, by wsadzić tam tego klauna, Roześmianego Jacka. Chujowi udało się wydostać spod jego wpływu i próbował zabić. Głupi klaun. Sonic musiał zużyć swój i tak skąpy, zasób mocy, aby go tam przymknąć. A teraz, jest piekielnie słaby.

Musiał opuścić ciało Dawida, nie miał wyjścia. Jego moce za bardzo zniszczyły młody organizm, chociaż chłopak to bardzo silne medium. A teraz, potrzebuje nowej formy. Mógłby spróbować stworzyć sobie nowe ciało, lecz popełnił ten błąd, iż włamał się do domu tego przebrzydłego dzieciaka, Wyjątku. Udało mu się jedynie zepchnąć Karoliną, ale magiczna ochrona domu wyrzuciła go stamtąd i to jeszcze raniąc.

Obecnie, Exe nie ma wystarczająco siły, aby przybrać fizyczną formę, a jak szybko nie znajdzie sobie nowego ciała, to koniec. Już nie będzie miał szans. Jego misterny plan przejęcia władzy nad światem spali się na panewce.

W starej fabryce wciąż są jego niewolnicy. I kiedy zniknie, oni uwolnią się spod wpływu jeża. A są całkiem przydatni i fajnie się ich doprowadzało do szaleństwa. Dowiedział się, między innymi, iż pierwsze morderstwo Jasona było z przypadku, Bartek zjadł mysz, Julia jest pieprzoną stalkerką, a w domu Karoliny trwała patologia. To i wiele innych, sprawia, że każdy z czwórki jest wyjątkowy, na swój sposób.

Dosłuchuje się czyjś kroków. Wyczuwa, iż ktoś zbliża się. I to na pewno nie jest nikt z jego niewolnik, ani wrogów. Chociaż... poznaje tę słabą energię. Tę delikatną moc, którą ma niewielu ludzi. I to o bardzo charakterystycznym przyciąganiu...

***

Kuba rozgląda się po starej fabryce. Wspomnienia tego, jak kiedyś bawił się tu jako mały chłopiec, przyprawiają go o dreszcze. To miejsce, choć stare, rozpadające i, z nieznanych powodów, śmierdzące krwią, jest dla niego strasznie nostalgicznie.

Czemu tu przyjechał? Sam nie ma pojęcia. Po tym, jak Dawid i Bartek wyjechali na Mazury, dalej szukał swojej młodszej siostry. Niestety, nie odnalazł jej, a jego kuzyn oraz znajomy nie wracali już od dwóch tygodni. Z tego, co mu powiedzieli, mieli wrócić już następnego dnia. A tu, gówno.

Postanowił tu przyjechać. Coś go ciągnęło tutaj- do miejsca, w którym spędził swoje wczesne dzieciństwo. Nie wspomina go najlepiej. Wieczne kłótnie rodziców, łażenie samemu oraz opieka nad Karoliną, która wciąż jeszcze tego nie rozumiała. Kuba sam też nie ogarniał, co się dzieje z rodzicami. Rozumiał tylko tyle, iż rodzice nie interesują się nimi, o ile czegoś nie zbroją. Jako dziecko, często dokuczał młodszej siostrze i zmuszał ją do usługiwania mu- obcinał bez pozwolenia włosy, wyzywał, nawet kilka raz kazał jej siedzieć w całkowitym mroku, chociaż ta śmiertelnie bała się ciemności.

Tak, jako dziecko, był dupkiem.

W końcu, matka wzięła rozwód z ojcem i przeprowadziła się z nimi na prawie drugi koniec kraju. Wtedy, to się skończyło i mogli żyć normalnie. Kuba uważał, iż z jego siostrą wszystko okej. Niedawno dopiero zdał sobie sprawę, jak skrzywdził ją, razem z rodzicami, którzy w czasie rozwodzenia się, nie mieli dla nich litości.

Może nie została porwana...? Może uciekła...?- zastanawia się brązowowłosy, chodząc po korytarzach opuszczonego budynku.

Książki o demonach, magii i innym takim nieźle go przeraziły. A to miejsce wygląda na idealne, do odprawienia jakiś rytuałów. Niby to brzmi absurdalnie, żeby Karolina uciekła specjalnie po to, aby uprawiać czarną magię, ale nie można go wykluczyć.

A po co Dawid i Bartek mieliby być na Mazurach? U Bartka też trwały niezłe kłopoty przez ostatni rok, a Dawid... to Kuba już nie wie. Raczej swojego ojca, którego nigdy nie poznał, nie poszukuje.

Dosłuchuje się jakiegoś dźwięku. Jakby syczenia. Odwraca się do źródła odgłosu. Pamięta, jak raz prawie go kobra ugryzła. Od tego czasu, węże wzbudzają w nim przerażenie. Od razu zmierza w stronę przeciwną syczeniu. Jak w Minecraft. Kuba, osobiście, woli grać w LOL-a.

- Och... myślałem, że jesteś Karoliną...

Podskakuje, prawie piszcząc z szoku. Przekręca głowę na bok. 

- Dobry Boże...- szepce, widząc fioletową mgłę, w której są takie czerwone oczy...

To... to musi być od tego dziwnego zapachu...- stara się to sobie wytłumaczyć siedemnastolatek.- Coś takiego nie może istnieć...

- W sumie... nadajesz się...- stwierdza głos z dymu i leci w stronę chłopaka.

Kuba natychmiast ucieka przed... przed tym czymś. Za cholerę nie wie, czy to rzeczywistość, czy nie, ale nie chce tego sprawdzać. Chce jeszcze żyć.

Sapie, kiedy dostrzega drzwi wyjściowe. Skupia całą swoją siłę, aby wybiec stąd. Drzwi się zamykają przed nim i nastolatek staje. Próbuje je otworzyć. Nic z tego. Kopie, szarpie, lecz na nic.

Odwraca się, stając twarzą w twarz z fioletową mgłą. Serce mu bije tak mocno, że aż boli. Rozgląda się za inną drogą ucieczki. Nie ma jej, ten dym ją zagrodził.

- Czego... czego ode mnie chcesz...?- pyta się tego czegoś, prawie płacząc ze strachu.

Głos z dymu się śmieje.

- Twojego ciała.- odpowiada i dym otacza Kubę, krzyczącego ze strachu.

***

- Kuba!- woła Karolina, budząc się.

Oddycha szybko, zauważając, iż nie jest na schodach. Leży w salce szpitalnej. Pamięta jak spadła ze schodów... i tyle. Jest już noc, jednak okularnica widzi, jako tako, wszystko. Na łóżku obok niej śpi ktoś... to Dawid.

Karolina uśmiecha się, zapominając na chwilę o swoim śnie. Spogląda na drugą stronę. Na innym łóżku, leży Puppeteer. Dziewczyna wzdycha z ulgą. Wyjątkowi się naprawdę udało. Cheater, jak on to, do cholery, robi? Musi namówić Doktorka, by wspólnie zbadali tego blondyna. Karolina mogłaby to zrobić sama, ale nie widzi jej się badanie prostaty i innych takich.

Ma ochotę rzucić się na Dawida i przytulić go z całej siły, jednak powstrzymuje się. Nie chce mu przeszkadzać w odpoczywaniu. Przeżył mnóstwo chorego gówna w świecie Exe, zatem zasłużył na odpoczynek. Choć, Karolina bardzo chce z nim pogadać. Zwłaszcza, o tym śnie. Niepokoi on ją. Przecież coś takiego nie mogło wydarzyć się w realu...

Z moim zjebanym bratem wszystko możliwe.- myśli nastolatka. Postanawia przejść się do Wyjątku... lecz przypomina sobie, że nie może chodzić. Przeklęty jeż. Nie dość, iż zabrał jej chłopaka, to teraz pozbawił ją możliwości chodu. Przynajmniej nie jest całkiem sparaliżowana. Wtedy, byłaby chujnia.

Kładzie się ponownie na łóżku, spoglądając na sufit. Ile minęło czasu od opętania Dawida? Tydzień? Dwa? Straciła poczucie czasu.

Zamyka oczy. Nie pozostało jej nic innego, jak iść spać.

Chociaż ma cholernie złe przeczucia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top