#.3

Julia, podskakując, idzie po piłę szefa. Często słyszała od Karoliny, nie świrowała ze swoimi Senpai'ami. Jednak nie może przestać. Wie, że zachowuje się trochę jak Toko w stosunku do Byakuya, lecz nie obchodzi jej to.

Jak się patrzył na nią tymi żółtymi oczami... był tak blisko niej... zupełnie jak w jakimś romansie!

Opanuj się. Doprowadziłabyś Karolinę do wymiotów.- uspokaja się blondynka i idzie dalej korytarzem.

Myśli o Jasonie są w stanie nieco przysłonić strach, spowodowanym takim wyglądem miejsca. Pamięta jak kiedyś poszła do domu Strachów ze swoim braciszkiem. Pewnie teraz, też przytulali by się do siebie, bojąc się jak cholera. 

Biedny Marcin... musi się zamartwiać na śmierć z rodzicami...- spogląda na zegar, który ma na prawej ręce.- Zawsze o tej godzinie wspólnie zajmujemy się ogródkiem. I czyścimy klatki Puszka, Kicka, Kluska, Ibuki, Celestii i Ronalda Knox'a.

Jak bardzo chciałaby teraz robić to, aniżeli łazić po tym budynku. Jednak, przynajmniej jest z Jasonem. Ale mogą zginąć. Albo zostać bardzo poturbowani. Albo sam Jason może ją zabić... Nie, on by tego nie zrobił... tak, nie zrobiłby...

Zauważa tę piłę mechaniczną. Jej kochany Grell ją zostawił. Bierze ją. Jest strasznie ciężka i dziewczyna ledwie ją unosi. Zabawkarz musi być naprawdę silny, skoro bez problemów potrafi nią walczyć. Nie to, co ona. Ona ma tylko szczęście. Jak Makoto.

Ciągnie ze sobą narzędzie. Ręce ją zaczynają od tego boleć, ale dociągnie. Karolina dałaby radę. Karolina nie narzekałaby. Co najwyżej, dużo przeklinała. A to już jest nieładne.

***

Jason siedzi w gabinecie pielęgniarki. Spogląda przez okno.

Świat za nim jest spowity mgłą. Ledwie widać drzewa. Jak w jakimś pierdolonym horrorze klasy B. Szkoda tylko, iż to nie on jest tu zabójcą. Szybko by to zakończył, nie pierdoliłby się w tańcu.

Julia jeszcze nie wróciła. Nie spodziewa się, aby w ogóle powróciła. Była taka zdenerwowana, kiedy wychodziła... planuje morderstwo? Może ona stoi za tym wszystkim...? Brzmi nieprawdopodobnie, jednak nie jest niemożliwe. Trzeba brać pod uwagę każdą możliwość.

Na parapecie jest pająk. Jason od razu go zabija. Nie znoi tych stworzeń. Czy Matka Natura nie mogła postarać się o bardziej pożyteczne zwierzę? Dostrzega kolejnego. Też zabija. Nie mija kilka sekund jak pojawiają się kolejne. Jest ich coraz więcej. I są coraz większe. Rudzielec depcze je i uderza, lecz nadchodzi na niego, chyba, cała armia.

- Więcej was matka nie miała?!- krzyczy, wyciągając z kieszeni parę nożyczek. Rzuca też na podłogę zabawkowe myszy. Mysz bez problemu załatwiają mniejsze pająki, dając Jasonowi skupić się na tych większych skurwysynów. 

Skacze na niego pająk, wielkości jego twarzy. Nabija go na nożyce i od razu leci na niego kolejny.

Kurwa, co tu się dzieje? Czyżby ten dziwak serio mówił, że bez partnera się zginie?- myśli, dalej się broniąc. Cofa się w stronę drzwi. Odwraca się i prawie upada. Na drzwiach jest pająk, wielki jak same drzwi. Jak on się tu znalazł, to rudzielec nie ma pojęcia jak. Nożyczki niewiele mu pomogą. Też nie ma ochoty użyć swoich pazurów do ataku na to coś. 

Sam pajęczak wygląda, jakby on zamierzał wpierdolić Jasonowi i nakarmić nim swoje dzieci. Zabawkarz nie taki planował koniec. To gorsze od wjechania w kartony przez Hankę.

- Jason? Co się tam dzieje? Czemu nie mogę otworzyć drzwi!?- dochodzi do niego spanikowany głos Julii.

- Nie wiem! Ale wiem, że tu nie jest bezpiecznie!- woła, stając w pozycji obronnej.

Słyszy dźwięk własnej piły. Nim zdąży policzyć do trzech, drzwi i ten chuj zostają przebite przez jego piłę. Pająk wydaje z siebie skrzeczący dźwięki i zsuwa się z piły. Reszta pająk ucieka w popłochu, wystraszona śmiercią bossa. Julia próbuje wyciągnąć piłę. Zamiast tego, rozwala drzwi, wyrywające z zawiasów. Upuszcza oba przedmioty na podłogę i wchodzi do pokoju.

- W p-porządku...? W-wybacz mi to...- mówi blondynka, unikając spojrzenia swojego Senpai'a. Boi się, że mogła go wystraszyć lub zniechęcić do siebie.

- Julia... to było niesamowite...- stwierdza Jason, zgodnie z prawdą. Nie spodziewał się, iż dziewczyna mu pomoże. Spodziewał się, że nastolatka ucieknie, czy coś w tym stylu, ale zaskoczyła go. I to mocno.

Nie... przecież... jeśli miałaby wobec mnie złe zamiary, to by mnie zostawiła, prawda...? Może ma jakiś inny plan...?- zastanawia się Jason. Do jego głowy wpada nagła myśl.- A może ona uważa mnie za przyjaciela i nie ma złych zamiarów...?

- N-naprawdę...?- upewnia się Julia, lekko się czerwieniąc.

Czuje ciepło na twarzy i na uszach. Oczekiwała, iż Jason powie jej coś niemiłego. A on ją pochwalił. Ma ochotę skakać i krzyczeć z radości. Jej Senpai ją pochwalił!

Nie rób teraz Yuno i Ayano style.- zgania samą siebie w myślach. Chce zrobić jak Karolina- zachować stan obojętności, mówiący: "To nic wielkiego", jednak nie jest Karoliną i cieszy się z tego. Woli być pomidorkiem.

- Tak. Ocaliłaś mnie- oświadcza Jason, wychodząc z pokoju. Wyciąga piłę ze drzwi.- Jeszcze kilka sekund i to bydle, które było na drzwiach, by zrobiło ze mnie swój obiad.

- Rany... jak wielki musiał... być...- dziewczyna cofa się, widząc jak odnóża ogromnego pajęczaka jeszcze się poruszają. Wychodzi z pokoju i przypadkiem się przewraca. Wylądowałaby na podłodze, gdyby Jason jej nie złapał. Dziewczyna od razu czuje słabość i motylki w brzuchu. Jej Senpai... trzyma ją... są tak blisko...

- Źle wyglądasz- rudzielec pomaga jej wstać i przypatruje się jej.- Źle się czujesz? Mogę poszukać jakiegoś miejsca dla ciebie, byś odpoczęła...

- O-odpoczęła...?- w głowie Julii pojawiają się bardzo zbereźne myśli o niej i Jasonie. Jednak szybko się ogarnia, wiedząc, iż nie o to chodzi Zabawkarzowi.- N-nie potrzebuję... ale dziękuje...

- Na pewno...?

- N-na pewno!- zapewnia Julia, czując coraz więcej fantazji pojawiających się w jej umyśle.- C-chodźmy... poszukać... reszty...

Patrzy się na nos Jasona, aby dać mu wrażenie, iż patrzy mu w oczy. Nie ma pojęcia, że Jason też tak robi. Rudzielec coraz bardziej jest zagubiony. Dobroć i pomocniczość Julii dezorientują go, a jego umysł głośno mówi, by od razu się wycofać i zostawić Julię. Najgorsze jest to, że chce z nią iść dalej- jak jakiś pieprzony Apostoł za Jezusem.

- Dobra... nie ma co czekać.- odpowiada rudzielec, idąc korytarzem. Julia podąża za nim, zbyt zawstydzona, by coś powiedzieć. Jej Senpai troszczy się o nią! To raczej nic dziwnego... ocaliła mu życie... to normalne, że chce się teraz odwdzięczyć. Sama nie wie, jak jej się udało tego dokonać. Po prostu, zrozumiała, iż Jason ma kłopoty i bez namysłu wbiła ostrze piły w drzwi. 

Skąd miała siłę? Nigdy jej nie miała. To Karolina była tą silniejszą. Zawsze wyszczekana, gotowa na bójki. Julia nigdy nie pakowała się w kłopoty, była grzeczną dziewczynką. 

Karolina... co się z nią dzieje? Oraz Bartkiem? I Dawidem? O Dawid, o dziwo, martwi się najbardziej. Jeśli coś go opętało... Julia nie ogląda, za często, horrorów, lecz widziała ich wystarczająco, by wiedzieć, że to nie kończy się dobrze. Karolina musi sobie radzić... taką ma nadzieje Julia.

Czuje coś przy swojej kostce. Staje i patrzy w dół. Przez kilka sekund ma zdziwiona spojrzenie, widząc jak jej kostkę oplotła pajęczyna. Dopóki nie zostaje pociągnięta do tyłu. Upada na brzuch i sunie pod podłodze.

- Jason! Pomóż mi!- woła do rudzielca.

Jason biegnie za nią, lecz jest zbyt wolny, szczególnie z ciężką piłą mechaniczną. Zabawkarz staje w pewnym momencie. Nie ma szans dogonić Julii. Ale musi ją uratować. Jeśli ona pomogła mu, trzeba by było też jej pomóc. 

Po to wyjechałeś ze Stanów. By stać się inną osobą.- przypomina sobie i wznawia pościg za dziewczyną.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top