#.28

Matrix spogląda na brązowowłosą dziewczynę. Rany na jej ustach już nie są widoczne, a blizna pod okiem wyraźnie zbladła. Wyjątek odwalił niesamowitą robotę.

Jak zawsze.- stwierdza w myślach i patrzy na inne osoby zebrane w pokoju.

Są w salonie. Karolina, już mogąca się wysłowić w sposób spokojny, siedzi na wózku inwalidzkim. Niestety, wciąż nie jest do końca zdrowa, pod względem fizycznym. Zero i Alice siedzą obok siebie. Szkielet czyści swój nowy młot, a lisica czesze ogon. Wyjątek, jedyny mężczyzna w towarzystwie, rozmyśla nad ostatnimi wydarzeniami.

A dużo się wydarzyło.

***

Alice przekrada się na tyły fabryki, z Zero. Powinno tam być jakieś "tajemne wejście", czy coś w ten deseń. Plan, który ustaliły z Wyjątkiem jest wyjątkowo prosty- on poszedł zająć czymś Sonic'a i jego strażników, a one idą wyciągnąć Ally. Po wszystkim, powinni mieć uwolnieni kilka osób oraz szykować się na pomoc Puppeteerowi i Dawid, a na koniec skopać dupsko Exe.

Plan banalnie prosty w teorii, ale piekielnie trudny w praktyce.

Jak sam Wyjątek stwierdził, mnóstwo rzeczy może się nie udać. Sonic.exe może ich przejrzeć. Strażnicy nie przyjdą na pomoc swemu panu. Wyjątek może okazać się niewystarczająco silny, by bronić się przed mocami jeża. 

Lecz muszą być dobrej myśli. Sonic jest osłabiony i z pewnością nie włączy się w walkę. Jacka może uda się namówić na pokój, przypominając mu o Jill. A z resztą strażników, tak źle nie będzie.

Docierają do tego przejścia. Schylają się i wchodzą przez nie. Zero uśmiecha się z nostalgią.

- Pamiętam, jak pierwszy raz tu przyszłam... przybyliśmy, by uratować Robina!- mówi, a Alice nie rozumie:

- Co takiego?

- Kiedyś ci opowiem.- obiecuje panda i idzie przez miejsce. Tu zaczynają się schody. Zero zna tylko drogę do głównej sali, gdzie odbywała się epicka walka pomiędzy Team Dawida, a Sonic'iem.

Lisica wyczuwa zapach Matrix. I także niebezpieczeństwo. Bardzo blisko. Jej zwierzęcy instynkt podpowiada, aby uciec jak najszybciej. Nie zamierza tego robić. Ally jej potrzebuje jak najszybciej. I ona jej nie zawiedzie. 

Podąża za zapachem. Białowłosa idzie za nią, dzierżąc czarny młot, gotowa, by na wszelki wypadek komuś nim przywalić. Zbliżają się do piwnicy, o której istnieniu Zero nawet nie wiedziała. Nim tam idą, chowają się za rogiem. Z piwnicy wybiegają dwie osoby- ta przeklęta blondynka oraz jakiś niski chłopak. Czekają minutę, dwie. Nikt inny nie idzie. Wchodzą do miejsca, skąd  przybiegli tamci.

Są tu cele. A w nich ludzie, którzy mieli nieszczęście z bliska przyjrzeć się zdolnościom Exe.

- Ally...?- woła Alice, podchodząc do celi, w której najlepiej czuć dwunastolatkę.

Z ciemnego kąta, wychodzi Matrix. Obejmuje się, trzęsącymi dłońmi. Strach w jej oczach, wywołuje u demonicy coraz większą chęć zabicia tego jeża.

- Alice! Jak mnie znalazłyście...?- odpytuje się dziewczynka, lekko drżącym głosem. Podchodzi do krat.

- Wyjątek aktualnie poszedł wpierdolić jeżowi, a my ratujemy ciebie- oznajmia Alice. Wciąga dłoń między kraty i miętoli delikatnie włosy Matrix. Ta się uśmiecha.- A jak będzie po wszystkim, to poczeszesz ze mną ogon, co ty na to?

- Tak! Będzie świetnie!- zgadza się Ally.

- Eee... dziewczyny...- Zero cofa się w tył, mocno trzymając swój młot.- Mamy towarzystwo...

Czarnowłosa i kasztanowłosa kierują wzrok tam, gdzie patrzy Zero. Ogonek i uszy Alice jeżą się, a Ally czuje gulę w gardle. 

W przejściu stoi Jason, a raczej teraz jeden ze strażników Exe. Jego obojętny wyraz twarzy jest przerażający. W dłoniach ściska piłę mechaniczną, z absurdalnymi naklejkami z uśmiechniętą buźką.

- JJ...? Co ci się stało...?- pyta się przerażona Zero Jasona.

Ten nie odpowiada. Tylko patrzy na nie z takim: "Mam to gdzieś". To dość niepokojące.

- A ten co...? Będzie się stał i gapił...?- kpi Alice, grzebiąc przy zamku celi Matrix.

Wtedy Jason się porusza. Naciera na Alice, a lisica za wolno się w tym orientuje. Zostałaby pocięta na pół, gdyby Zero nie zareagowała pierwsza.

Blokuje swoim młotem atak Jasona. Zaczyna się przepychanka, kto silniejszy. Na razie, jest równo. Zero delikatnie odwraca się do demonicy. Zostaje trochę popchnięta w tył.

- Zajmij się... Ally... ja... zajmę się... tym pachołkiem!- rozkazuje szkielet, przegrywając. Rudzielec jest zbyt silny na nią i powoli zmusza ją do odpuszczenia.

Alice grzebie dalej przy zamku Matrix. Dziewczynka, tymczasem, przygląda się walce Zabawkarza i pandy.

Zero odpycha od siebie Jasona. Ten ponownie na nią naciera. Próbuje pociąć szopa w pół, jednak dziewczyna robi skok w bok. Uderza Jasona z dołu, lecz on kontruje atak piłą i tnie pionowo. Uciął Zero kawałek grzywki. Tańczą dalej, ten taniec śmierci, a demonica wreszcie otwiera celę. Matrix wychodzi i ogląda walczących. Nie zna za bardzo Jasona, ale nie może pozwolić, by zrobił krzywdę komuś.

Skupia całą energię w dłoni, jak najwięcej jej i szykuje się do strzału. Musi dobrze wyczekać moment. Może jeszcze trafić Zero.

Udaje jej się wreszcie trafić młotem w niego. Mężczyzna cofa się do tyłu, a Ally widzi swoją szansę. Strzela do rudzielca. Trafia prosto w klatę. Jason wręcz leci do tyłu i pada na glebę. Nie rusza się więcej.

Zero i Matrix oddychają ciężko. Kasztanowłosa zużyła za dużo mocy jak na jeden raz. Prawie się przewraca, ale Alice ją łapie i bierze na plecy.

- Pora stąd spadać.

- A co z JJ?- białowłosa wskazuje na rudzielca.

- Poradzi sobie, jeśli dalej żyje.- stwierdza lisica i wychodzi z piwnicy, nosząc Matrix na plecach. Za nimi idzie Zero, sprawdzając, czy ktoś nie chce zajść je od tyłu.

Jedna część planu udała się.

***

Wyjątek wchodzi głównym wejściem do fabryki. Czuje prąd w swoim ciele. Porządnie się nim naładował. Teraz tylko czekać, aż będzie mógł tego użyć.

Powoli idzie do głównej sali, według wskazówek Zero. Powinien wkrótce się tam znaleźć. Rozmyśla nad możliwymi zdarzeniami, które mogą się stać, gdy stanie oko w oko z Sonic'iem. Nie zna za dobrze tego jeża. Tak naprawdę, jego wiedza ogranicza się do tej z internetu oraz z informacji od dziewczyn. Niby zna większość jego sztuczek, ale bardziej go niepokoją jego "strażnicy". Obawia się, iż będzie musiał im zrobić krzywdę, a nie lubi tego. Może znajdzie się mniej ekstremalne rozwiązanie niż rażenie prądem?

Ty zawsze znajdziesz jakieś rozwiązanie!- tak powiedziałaby Matrix. Dziewczynka powinna teraz być uwalniana przez Alice oraz Zero. Nawet nie chce myśleć, co ten jeż mógł jej zrobić. Już zrobił dla niej mnóstwo kurczaka na ostro.

Wchodzi na luzie do głównej sali. Sonic.exe siedzi na tronie. Wygląda tak jak opisywała go Zero- granatowe, rozczochrane włosy, blada, wręcz biała, skóra i czarne oczy, z czerwonymi tęczówkami. Z wpół otwartych ust widać ostre kły, a z zamiast palców ma pazury. Gdyby nie te elementy jego wyglądu, mógłby przypominać zwykłego, nastoletniego chłopaka.

Siedzi na swoim tronie, ledwie oddychając. Przy jego tronie stoją "strażnicy"- Bartek, Julia i Roześmiany. Klaun rzuca mu pokrzepiający uśmiech. Zabawkarza nigdzie nie widać. To już niepokoi Wyjątek. Co jeśli teraz dziewczyny muszą się z nim użerać? Skupia się na tym, co ma przed sobą. U stóp tronu siedzi skulony Smiley. Ma obrożę na szyj, z łańcuchem, który trzyma Exe. Podnosi wzrok i widać w jego spojrzeniu błaganie o ratunek.

Co tu się działo?- zastanawia się blondyn, ogarniając wzrokiem całe towarzystwo.

Sonic spogląda na niego. W jego oczach pojawiają się iskierki zainteresowania. Oblizuje swoje kły.

- Zatem... ty jesteś Wyjątek, jak się nie mylę...?- pyta jeż. Nie szokuje to Wyjątku, przecież Exe jest powiązany ze światem elektronicznym, mógł spokojnie gdzieś znaleźć o nim informacje.- Co cię do mnie sprowadza...?

Kaszle. Jakby jego słaby głos nie wskazywał na to, że jest z nim bardzo źle.

- Przyszedłem, aby z tobą porozmawiać, Sonic- oświadcza Wyjątek, spokojnie.- Chcę ci, póki jeszcze można, wyperswadować pomysł przejęcia władzy nad tym światem.

- Wyperswadować...? Sądziłem, iż jako pomocnik Creepypast, wesprzesz mnie...

- Jednym jest wspierać mordercę, ale innym, pomagać demonowi z innego wymiaru, który chce zniewolić całą ludzkość i torturować ją przez wieczność- wyjaśnia różnicę chłopak, dalej będącym opanowanym. Widzi, iż niezwykle ciekawi na razie Exe. Zobaczymy, jak będzie.- Bez obrazy, to nie tak, że mam coś do ciebie, tylko nie mogę pozwolić, aby twoje plany się udały.

- Kiedy one już się udają!- po tym nagłym wrzaśnięciu, musiał sobie kaszlnąć. Gdy już atak mija, prostuje się i wstaje. Z rękawów jego ogromnego, czarnego płaszcza wylatują niebieskie płomyki, jak te z "Meridy Walecznej".- Spójrz na te wszystkie dusze!

Płomyki robią szybkie kółka wokół Wyjątku. Blondyn wyczuwa, że to musza być dusze ludzi. Cholera, mnóstwo tych dusz. Jakim cudem on zdążył je wszystkie zebrać? I to w tak krótkim czasie i okropnej kondycji? Spogląda na jego strażników. Oświeca go. Przecież nie musi ich sam zbierać. Mogą to za niego robić jego słudzy.

Pokojowe metody nie nadają się na tego jeża. Muszę się go pozbyć w bardziej brutalny sposób.- stwierdza w myślach.- Tak będzie najbezpieczniej.

Dusze wracają do rękawów Exe, opadającego ciężko na tron. Uśmiecha się on słabo do Wyjątku. Jakby to, że właśnie pokazał, ile dusz zebrał, nie było niczym wielkim.

- Razem moglibyśmy być bogami tego świata! Ty i ja!- oferuje Sonic. Wyjątek czuje się dziwnie... taki przymulony. Do jego uszu docierają okrzyki podziwu i uwielbienia. Odwraca się i oczy mu się rozszerzają z szoku. Stoi przed ogromną świątynią w antycznym stylu. Znak obok ścieżki informuje, że to świątynia poświęcona bogu Wyjątkowi.- Podoba ci się to...?

Sonic.exe stoi obok niego. Wygląda zdrowiej. Chłopak, patrząc na monumentalną i bogatą budowlę oraz na zdrowego jeża, nie potrzebuje swoich mocy, by wiedzieć, że to iluzja. Iluzja, w której utknąłby Wyjątek, jeśli teraz uległby Exe.

- Skończ tę maskaradę...- odwraca się i krople deszczu spadają mu na twarz. Już nie jest przy wspaniałej świątyni. Jest na polanie, na której cała jego przygoda z nadprzyrodzonym światem zaczęła. Wszystko wygląda jak wtedy- jego namiot, stoisko do badań. I, oczywiście, musi być burza.

- To nie był twój szczęśliwy dzień, prawda...?- Sonic stoi przed nim. Jest kompletnie mokry, tak samo Wyjątek. Chłopak musi przyznać, jeż robi zajebiste iluzje. Nawet nie zdążył wyczuć tego. Spojrzenie demona zawiera mnóstwo współczucia i uprzejmości.- Nie chciałeś, by to się stało... lecz zostałeś tym, czym jesteś teraz. Bez pamięci, kim jesteś, skąd jesteś, kogo kochałeś... tylko z żałosnymi strzępami wspomnień...

Te słowa działają jak hipnoza. Usypiają umysł Wyjątku i starają stłamsić wolną wole. Do tego iluzje... Teraz rozumie, dlaczego Exe udało się zdobyć swoich strażników i nawet zmusić Roześmianego do współpracy. Gdyby nie fakt, że Wyjątek jest całkiem świadomy zamiarów jeża oraz ma potężne moce, sam wpadłby w jego sidła.

- Mógłbym przywrócić twoje wspomnienia!- woła Exe, wyrywając Wyjątek z zamyśleń.- Mógłbyś wreszcie dowiedzieć się, kim jesteś... nie chciałbyś?

- Nie.- odpowiada Wyjątek, robiąc krok do przodu. Skupia moce i iluzja Exe znika. Wciąż są w sali tronowej, nikt nie jest mokry, a jeż siedzi, umierający, na swoim tronie.- Bo wiem, iż nie dałbyś mi prawdziwych wspomnień. Oszukałbyś mnie.

- Ty... ku...- Exe dostaje ataku kaszlu. Takie użycie mocy za bardzo go zmęczyło. Do akcji wkracza Roześmiany.

- Wyjątek, może i nie znam cię dobrze, lecz Jill mi wiele opowiadała o tobie!- czarno-biały podchodzi do blondyna.- Według niej, jesteś wspaniałą osobą, której nigdy nie powinienem próbować. Ufam jej osądom, zatem, dołącz do Mistrza X!

- Jack... przecież on zamierza zniewolić cały świat! Nie możesz się na to zgodzić!

- Da mi na całą wieczność, tysiące, miliony ludzi do zabawy! Będę się dobrze bawić, pod jego władzą!

- Nie rozumiesz...- Wyjątek kręci głową.- Jeśli on wygra, prawda, będzie zabawa. Ale tylko dla niego. Wszyscy inni, włączając w to ciebie, będą jego marionetkami. I wszyscy będą cierpieć. I ja, i Zero, i Jason z Puppeteerem, ty i też Jill.

- Nie... ja i Jill mieliśmy wiecznie się bawić...- Wyjątek zauważa to: Jack jest w iluzji Sonic'a. W przeciwieństwie do Wyjątku, nie zdołał się obronić przed wpływem demona. To już wykracza poza wszelkie standardy.

- Jack, musisz oderwać się od tego jeża. On cię wykorzystuje. Jeśli mi po...- wywód Wyjątku, przerywa krzyk Exe:

- DOŚĆ!

Sonic.exe wstaje z tronu. Chwiejnym krokiem podchodzi do klauna oraz blondyna. Z jego ust wylatuje purpurowa mgła. Wyjątek orientuje się, co tu się wyrabia. Ciało nie jest w stanie już wytrzymać duszy Exe i wyrzuca go, w ostatnim, desperackim akcie obrony. Mgła roznosi się po całym pomieszczeniu, a bezwładne, puste ciało Dawida wpada na Wyjątek. Ten łapie je.

- Jack...?- Wyjątek bierze ciało Dawida na plecy. Jak na taką chudzinę, trochę ciężki to on jest.

- Odejdź, dziwaczny jeżu! Mam dość tego gówna!- tylko to słychać nim powietrze. Wyjątek czuje zbliżającą się do niego energię Exe. Instynktownie, broni się przed nią. Coś go rzuca na bok i upada na podłogę, obok niego ciało. Celuje na oślep piorunem. Słysząc ryk, czuje satysfakcję.

Mgła się rozrzedza i Wyjątek może zobaczyć, w jakich kłopotach jest.

Naciera na niego wąż. Blondyn łapie go i odrzuca od siebie. Przypełzają kolejne. Kątem oka zauważa Bartka, przeładowującego karabin. Odskakuje od kolejnych gadów i uchyla się przez pociskiem z karabinu. Biegnie po całym pomieszczeniu, a za nim pociski odbijają się po ścianie. Nigdzie nie ma Jacka oraz Sonic'a. Gdzie oni są?

Będąc blisko Bartka, używa jednej z macek i ogłusza nią nastolatka. Szepce w jego stronę ciche "wybacz". Po drugiej stronie pokoju, jest Julia z Doktorkiem. Trzyma ona łańcuch Smiley'a, a ten, z nieznanych przyczyn, nie próbuje uciec. Co z nim nie tak, to Wyjątek nie zamierza się, na chwilę obecną, wgłębiać. Blondynka jest otoczona wężami, czekającymi na jej rozkaz. 

Wyjątek używa swoich mocy i teleportuje się za dziewczynę. Uderza ją on tyłu, nim wszystkie węże się wgryzają mu w ramię. Cztery, ostre kły, pełne jadu, palą jego kończynę. Zamyka oczy, łzy płyną z nich. Nagle puszczają. To Smiley, zabrał gadziny i je udusił. Zanim Wyjątek zdąży mu podziękować, Doktorek pada na ziemię.

No świetnie.- myśli blondyn. Nie wyczuwa energii Exe. Musiał nawiać. Jednak teraz, musi zabrać stąd Smiley'a oraz Dawida.

***

Wszyscy siedzą w milczeniu. Obie opowieści wywołały w zebranych emocje. A teraz, kiedy już są wyleczeni i wypoczęci, mogą planować dalsze działania.

- A...a co się stało z Exe i Jackiem...?- zaczyna Zero, przerywając ciszę.

- Nie wiem tego... możliwe, że Sonic opętał Jacka, chociaż... to nieprawdopodobne...- uznaje blondyn, głęboko zamyślony.

- A co robimy z tymi strasznymi strażnikami?- pyta Matrix, jedząc kurczaka.- Co z nimi?

- Nie sądzę, byśmy mogli uwolnić ich tak samo jak mnie- wtrąca się Karolina. Dotychczas, siedziała cicho, nic nie mówiąc, nie zadając pytań. Szkła w jej nowych okularach lśnią.- Uwolniło mnie to, iż... przypomniałam sobie pewne dość... traumatyczne przeżycie. 

- Zatem, musimy im przypomnieć coś traumatycznego...?- zgaduje Alice, rozsiadając się.- Tylko jak to zrobimy?

- Z Bartkiem i Julią będzie łatwo... znam ich. Gorzej z Jasonem, nie znam go za dobrze.

- Poszukam czegoś, nie martw się.- oświadcza Wyjątek i uśmiecha się przyjaźnie do okularnicy. Ta nie traci poważnej miny, choć lekko się rumieni.- Mam dużo informatorów. I dają mi nieciekawe wieści...

- Jakie? I kto taki? Lucyfer? Zalgo? Lilith?- dopytuje się Karolina, z błyskiem zainteresowania w oku. Podjeżdża do Wyjątku.- A może nie demon? Jakieś stworzenie? Shinigami? A może...

- Demony! To są demony... kiedyś może powiem o tym więcej, ale na razie, Exe zdołał przekonać do siebie wiele wyżej postawionych demonów...

- Jak on to, kurwa, zrobił?- dziwi się panda, łapiąc się za głowę.

-Też nie wiem... lecz na pewno nie otrzymamy pomocy... mogę spróbować poprosić kilka innych Creepypast, jednak znalezienie ich zajmie trochę czasu...

- Nie możemy czekać!- krzyczy Karolina.- Exe planuje już coś! Spędziłam zbyt dużo czasu, aby nie wiedzieć, co kombinuje. Szuka tej rezydencji, węszy na za nami. Chce pozbyć się szkodzących mu szczurów... upokorzyć je i zabić, jak najokrutniej się da.

- W takim razie, musimy się pospieszyć z planowaniem.- mówi Wyjątek.- Mogę spróbować go wygnać z powrotem do jego wymiaru... jednak nie wiem, jak miałbym wyciągnąć Puppeteera oraz Dawida...

- Ja to zrobię. Umiem zabierać ludzi z innych wymiarów.- oznajmia okularnica.

- Tak, czterooka, dzięki temu mamy tego jeża.- przypomina Alice, spokojnie.

- Hej!

- Karolina, wiem, że masz wiedzę oraz umiejętności, ale nadal nie jesteś w stanie chodzić- rzeczowo przerywa im Wyjątek.- To już wyklucza się z misji, do której wszyscy muszą być sprawni fizycznie.

- A pieprzcie się wszyscy!- rzuca brązowowłosa i odjeżdża do Wyjątku. Ten wzdycha.

- A jak z braciszkiem?- zmienia temat Alice, by unikną na wszelki wypadek kłótni.

- Smiley i Dawid są w gabinecie pielęgniarskim- chętnie zaczyna temat blondyn.- Doktor powinien się niedługo wybudzić. Był tylko przeraźliwie zmęczony tym wszystkim.

- To dobrze...- Alice wzdycha z ulgą.

- A ciało Dawida zabezpieczyłem, by żaden inny duch, czy zmora nie przejęła go. Dusza bez ciała to jak ubranie dla istot niematerialnych. Będzie grzecznie czekać na swojego właściciela.- tłumaczy chłopak.

Znów zapada cisza. Karolina spogląda za okno. Czuje się okropnie.

Jej miłość jest w innym wymiarze, przyjaciele są opętani przez jakieś demona-geja, a ona sama musi jeździć na wózku.

Co robić?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top