#.25
Puppeteer wstaje. Coś mu w plecach łupie, ale ignoruje to. Wstaje, rozglądając się.
Jest w jakiejś szkolnej klasie, totalnie różniącej się od tej z tego "Yandere Simulator". Ławki oraz krzesła są porozrzucane i połamane. Na drewnianej podłodze są dziury, w których... nic nie widać, prowadzą do mroku. Pomiędzy dwiema półkami, leży ludzki szkielet na plamie zeschniętej krwi. Za oknem widać jak pada deszcz. Rozlega się grzmot.
- No... przynajmniej nie mam na sobie jakiegoś ciasnego mundurka kawaii geja...- stwierdza Puppet, otrzepując płaszcz.- A teraz, lepiej znajdę Dawida.
Wychodzi z tej klasy. Korytarz nie jest w lepszym stanie. Wszystko jest takie ponure i popsute, jak w kiepskim horrorze. Brakuje jeszcze, żeby pojawiła się Carrie we krwi. Chociaż w sumie... nie, ma szesnaście lat, to nie. Idzie korytarzem w poszukiwaniu tego nastoletniego nerda.
Przeszukuje pierwsze piętro. Dupa, nic nie ma. Znalazł kilka klas, szatnię, zamknięte drzwi wyjściowe i do innej części szkoły oraz gabinet pielęgniarki. Wchodzi jeszcze tam na chwilę. Bierze sobie kilka bandaży i jakieś leki. Kto wie, może Dawid będzie potrzebował? Patrząc wstecz na ostatnie zdarzenia, specjalnie szczęśliwym dzieckiem to on nie jest.
Wchodzi na kolejne piętro. Wbija do pierwszej lepszej klasy. To co w każdej klasie- brud, smród i ubóstwo. A niby japońska szkoła. Chyba polska. Przegląda jedną z półek. Kilka nożyczek, nici i lalek.
Jasonowi by się spodobało.- myśli Puppeteer i uśmiech mu się nasuwa na twarz.
Nawet jeśli ta czerwonowłosa kurwa, Jason, czasem go irytuje i wpędza w kłopoty, to lubi go. Ileż to razem godzin oglądali wspólnie filmy, ogrywali w pokera Roześmianego i Masky'ego oraz konkurowali kto robi lepsze marionetki? Wspólnie też nawiali ze Stanów, gdy ta fundacja SCP, czy jak to tam, zaczęła się nimi interesować. I to przez tego jeża. Chuj jeden. Czemu się uczepił akurat Puppeteera? Czemu nie mógł zainteresować się Karoliną? Przecież już na pierwszy rzut oka widać, iż ona potrzebuje, by ktoś ją porządnie przeleciał. Jednak Puppet woli jej nie tykać. Jest zbyt groźna. Jak york- niby to małe, ale jak się wkurwi, to lepiej spierdalać.
Podchodzi do okna. Przez deszcz oraz mgłę, dostrzega las, lecz duch nie sądzi, by była to dobra droga ucieczki. Może spróbują przez te dziury? Marionetkarz zagląda do jednej. Czują chłodne powietrze, rezygnuje z tego pomysłu. Byłaby to prędzej droga do Piekła, a nie wyjście stąd.
Postanawia wyjść z sali. Kto wie, co ten dzieciak Dawid może teraz robić? Umierać? Uciekać? Być przerażonym na śmierć? Masturbować się? Wszystko to pasowałoby do sytuacji. Przechodzi obok szafki z zestawem do szycia. Słyszy trzask i jego noga utyka w małej dziurze.
- Kurwa...-klnie szarak i szarpie nogę. Opiera jedną dłoń o półkę i wyjmuje nogę z dziury, delikatnie się chwiejąc.- No i zajebiście...
Ma już ruszyć się dalej, kiedy półka przechyla się i upada na niego. Puppeteer za wolno reaguje i już znajduje się pod nią. Wyczuwa jak nożyczki wbijają mu się lekko w brzuch. Jeden zły ruch i wbiją się bardzo mocno i bardzo, bardzo boleśnie. Do tego, jedna dłoń utknęła mu pod tym przeklętym meblem.
- No cholera jasna!- krzyczy, oddychając ciężko. Musi wymyślić sposób, by się stąd wydostać. Do jego uszu dociera skrzypienie. Odwraca głowę w stronę dźwięku. Napotyka słoneczny uśmiech boga wszelkiego wkurwienia, irytacji oraz pedalstwa, Sonic.exe. Jeż podchodzi do niego, siadając na szafie i wywołując tym długi jęk bólu ze strony Marionetkarza. Nożyczki wbiły mu się w brzuch. To jakby tygrys rozszarpywał mu to miejsce.
- No i jak tam, Puppy...? Przyjemnie ci...?- pyta Exe, zmieniając pozycję. Kładzie się na brzuchu i jest twarzą zwrócony do Puppeteera. Duch, tymczasem, czuje jak krew wypływa z jego rany. Nie może umrzeć z powodu wykrwawienia, ale ból jest porządny.- Wiesz... podnieca mnie to... ta sytuacja...
- Jesteś popierdolony.- stwierdza z niesmakiem czarnowłosy. Próbuje się poruszyć, lecz wywołuje tym tylko większy ból. Wzdycha cicho. Sonic uśmiecha się, przyglądając się temu z fascynacją.
- Może i tak... może i nie... któż wie...?- Exe macha nogami, uśmiechając się szeroko.- Dla ciebie, mogę być nawet lalką Barbie!
- Aha, to może staniesz się piłką i odpierdolisz się ode mnie?- oferuje, z nutą wściekłości, Puppet. Łzy lecą z jego oczu. Ból jest coraz gorszy, a nożyce wbijają się coraz mocniej. Jeszcze trochę i przebiją go na wylot.- Byłbym, kurwa, szczęśliwy...
- Uuu... boli cię to...? Aż zaczynasz płakać...?- jeż wyciąga dłoń i wyciera jego łzy palcem wskazującym. Ogląda złoty ślad, który mu po nich został. Oczy mu drżąc z ekscytacji.- To... to niezwykłe...
- Zostaw mnie!- Puppeteer ma tego dość. Wolną dłoń zaciska w pięść i celuje w twarz tego demonicznego chuja. Już ma dostać po mordzie, jednak łapie rękę Marionetkarza w nadgarstku. Uśmiecha się cynicznie, trzymając w żelaznym uścisku kończynę ducha.- Puść...
- O nie, nie, nie, nie, mój kochany... należysz do mnie i nie możesz tego robić...- Exe wyrastają pazury i wbije je w nadgarstek Puppeta. Ten krzywi się, ale nic nie mówi. Nie chce dać mu tej satysfakcji.- Możesz robić to, na co ja pozwolę...
- Mówiłeś... mówiłeś, że jeśli będę z tobą... to będę mógł robić... co chcę...- cedzi szarak, czując jak krew spływa mu po ręce na dół.- Przeczysz... samemu... sobie...
- To było wtedy, kiedy miałeś wybór... mogłeś dobrowolnie mu się oddać...- wyjaśnia Sonic, a z każdym słowem, jego głos staje się bardziej głęboki i mroczny.- Ale nie, musiałeś ciągle podążać za tym dzieciakiem, który próbuje mu cię odebrać... lecz on już dostał odpowiednią karę...
- Co ty mu zrobiłeś?!- przeraża się Puppeteer. Już sam siebie nie rozumie, zatem nawet nie zastanawia, czemu tak przejmuje się tym chłopakiem.
- Niech już twoja śliczna główka się o to nie martwi...- demon drugą dłonią głaszcze policzek ducha. Delikatnie stuka nosek szaraka.- Pip!
- Pierdol się...- rzuca do niego Marionetkarza. Robi mu się ciemno przed oczami z bólu. Powoli traci kontakt z rzeczywistością.
- A czy mogę przed tym, wreszcie zrobić to, na co tak długo czekałem...?
- A niby co takiego...?- nie rozumie Puppeteer.
Sonic zamyka oczy i nachyla się ku szarakowi. Usta robi w dzióbek, przybliżając się do twarzy ducha. Ten chce się wyrwać, ale jeż skutecznie mu tu uniemożliwia. Złącza ich usta w pocałunku. Nie trwa on długo. Puppeteer gryzie wargę demona, który oddala głowę od niego i siada na szafce. Duch wydaje okrzyk zwycięstwa, czując krew Exe. Jednak ten już nie jest takie zadowolony. Jego oczy świecą z wściekłości, dłoń przyciska do rany.
- Jak... jak śmiałeś mi to zrobić?!- jego głos jest zniekształcony oraz bardzo głęboki, pełen złości. Złowrogi blask wydobywa się z jego oczu.- Jesteś mój! Nie wolno ci tego robić! Rozumiesz?!
Puppeteer ma już odpowiedzieć jakąś ciętą ripostą, ale wyczuwa coś. Coś bardzo dziwnego... poznaje to. Ktoś umiera. I to bardzo blisko. Duch nie ma wątpliwości, kto to musi być. Musi jak najszybciej się stąd wydostać.
Jeż ponownie całuje ducha, ale tym razem, ten się nie opiera. jego dłoń zostaje wypuszczona, a druga ręka Sonic'a zostawia szyję Marionetkarza, opierając się dwiema rękami. Na to właśnie czekał Puppet. Skupia całą siłę w wszystkich czterech kończynach. Popycha z całej siły szafkę, która leci z do tyłu razem z demonem. Wpadają na ścianę, która rozwala się od siły uderzenia. Duch napawa się widokiem szoku, który widział u tego geja.
Lecz nie ma czasu na świętowanie. Puppeteer wznosi się do góry i wylatuje z sali, zamykając za sobą drzwi. Leci na górne piętro. Za nim rozlegają się potworne ryki. Nie zwraca na nie uwagi. Trafia na ostatnie piętro i wbija do łazienki. Tam czuje ten odór śmierci. Przeszukuje kabiny. Pierwszą, drugą, trzecią... dociera do ostatniej. Otwiera ją. Gdyby dalej żył, jego serce biłoby bardzo szybko.
W ostatniej kabinie jest powieszony Dawid. Jego ręce trzymają linę, spojrzenie ma puste. Duch prędko odcina i bierze w swoje ramiona młodzika. Kładzie go na podłodze, sprawdza puls. Nie ma go.
Nie, nie, nie... nie możesz teraz umrzeć...- myśli Puppeteer i zaczyna reanimować chłopaka. Uciska klatkę piersiową nastolatka i wdmuchuje powietrze. Na szczęście, reanimacja usta-usta bardzo różni się od pocałunku. Inaczej za bardzo przypominałoby to o tym jeżu i Dawid nie dostałby tej reanimacji.
Po kilku próbach, piętnastolatek wreszcie kaszle i ostrożnie otwiera powieki. Na widok Puppeteera, jak najszybciej odsuwa się od niego.
- O-odejdź... z-zostaw mnie...- szepce, a jego oczy robią się wilgotne od łez.- Mam... mam już d-dość...
- Ale co się stało...? Co ten jeż ci zrobił...?- dopytuje się ze zmartwieniem Puppet. Nie kuma, dlaczego Dawid się tak zachowuje. Co mu się stało?
- On.. ja... ty...- Dawid łapie się za głowię, trzęsąc się.- Ty... ty próbowałeś mnie... zabić...
- Co? Jeszcze nie oszalałem na tyle, by próbować zabić mojego przyjaciela!- oznajmia zdziwiony czarnowłosy, przybliżając się do chłopaka.
- P-Przyjaciela... dalej jesteś moim przyjacielem...?- mówi to z dozą niepewności.
- Oczywiście, że tak! Jesteś dla mnie jak brat!- zapewnia go szarak.- A powiedz mi teraz, co się stało. Czy Exe coś ci zrobił...?
Mówi jak do małego dziecka. Ze spokojem, bez irytacji oraz przyjaznym tonem. Dawid tego potrzebuje. Puppeteer siada obok niego i słucha z uwagą jego relacji. Wzdryga się nieco, kiedy słyszy o okrutnych, bestialskich śmierciach Jasona, Karoliny, Julii, Bartka i Zero. Jest przyzwyczajony do gore, zatem go to nie rusza.
- On ich zabił... ich wszystkich...- szlocha chłopak, ukrywając twarz w kolanach.- Nie żyją...
- To była iluzja.- oświadcza szarak. Dawid patrzy się na niego oczami pełnymi łez.
- Jak to...?
- To przecież pieprzony demon, a my jesteśmy w innym wymiarze- przypomina.- Pewnie chciał ci namieszać w głowie, aby powstrzymać cię przed dalszą walką.
- To... to nie było to prawdziwe...?
- Pewnie, że nie. Jestem pewny, iż nasi przyjaciele teraz szukają sposobu, by skopać dupę temu chujowi.- uznaje Puppeteer.
Dawid wbija przez chwilę wzrok w podłogę. Po kilku sekundach, śmieje się. To histeryczny, głośny śmiech. Chłopak wyciera łzy z oczu, a Marionetkarz przygląda mu się z niepokojem.
- No tak. To takie oczywiste. A ja głupi dałem się na to nabrać. Jak zwykle!- śmiech powoli cichnie, by zmienić się w zdeterminowany ton.- Jestem naiwny. Ale jak raz ktoś mnie oszuka, to może liczyć, że za drugim razem dam mu w mordę za próbę oszustwa!
- I takie nastawienie mi się podoba!- cieszy się duch. Te słowa uspokajają go.
- A tobie coś się stało...?- nastolatek wskazuje na rany kumpla.
- Och... to...- opowiada swoją historię Puppet. Przy momentach o całowaniu oraz krwi, udaje, że wymiotuje. To trochę bawi Marionetkarza.
- Ale gejoza. Dlaczego nikt nie wymyślił spreju na pojebane, pedalskie demony?- mówi Dawid.- Powinno to zostać stworzone, zamiast fidget spinnera!
- Hej, to nie ty jesteś przez niego napastowany...- Puppeteer zauważa bliznę po sznurze. Dotyka jej, a chłopak wzdryga się.- Hm... nie powinna być trwała...
- Elo, koleś... nie maltretuj mnie... ja mam piętnaście, a ty czterdzieści ileś...- żartuje Dawid.
- Toteż, jako dorosła, odpowiedzialna osoba, muszę się tobą zająć...- stwierdza Puppeteer. Ściąga swój płaszcz i zarzuca go na Dawida. Ten ma na twarzy szok.
- Eee... o co chodzi...?
- Prześpij się. Potrzebujesz odpoczynku.- tłumaczy duch.- Będę pilnował cię.
- Nie jestem przekonany, co do słuszności tego planu...
- Zaufaj mi.
Chłopak, po chwili namysłu, postanawia przystać na tę propozycję. Owija się płaszczem i kładzie na podłodze. Zasypia oczy i po kilku minutach już śpi. Puppeteer przygląda mu się. Jak na razie, demoniczny jeż się nie pojawia. I lepiej, by się nie pojawił. Duch doskonale wie, iż za to, co ostatni zrobił, Sonic.exe już będzie bezlitosny. I będzie gwałt.
- Naprawdę jesteś dla niego jak ojciec.
Puppeteer rozpoznaje ten głos. Wstaje i odwraca się. Otwiera buzię za zdziwienia.
- Helpy...?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top