#.22

- Jak mnie znalazłaś?

Matrix i Alice stoją na moście. Lisica rozczesuje pazurami swoje długie, czarne włosy. Wyjątek opowiadał Ally trochę o tej pani, jednak spotkanie jej to zupełnie inne doświadczenie. Ma nadzieje, iż demonica na tyle lubi jej opiekuna, by nie zrobić krzywdy dwunastolatce.

- Ach, akurat Wyjątek mi powiedział, gdzie powinnaś być- objaśnia Alice, z chytrym uśmiechem.- Poza ty, twój zapach wyróżnia się na tyle lasu.

- Och... to dobrze...- Ally widzi, iż to był komplement.- A co u Wyjątku? W porządku z nim?

- Tak. Stary wariat dalej wariuje.- zapewnia lisica.- Gdyby mógł, pewnie sam by tu przyszedł i ci pomagał. Jednak kazał mi przyjść. A muszę wrócić do brata.

- Do brata...? A, no tak!- przypomina sobie, że Smiley oszukuje Alice z tym, iż jest jej bratem. Aktualnie, wie, że Wyjątek stara się jeszcze ocalić Doktorka. Powiedział, że nie jest pewny, czy mu się uda i prosił, aby nie wspominać nikomu o nim.- A co z nim...?

- Właśnie nie wiem! Nie mogę dostać się do naszego domu!- narzeka czarnowłosa, uderzając pięścią w barierkę pomostu.- Nie wiem, jak to się stało, ale muszę się tam dostać...

- Ja chyba wiem- oznajmia Matrix, wpatrując się w prąd rzeki. W oddali dostrzega coś. A raczej kogoś. Wskazuje na tą osobę.- Alice, ktoś tam płynie!

Lisica też dostrzega tę osobę. Jej twarz wykrzywia się w grymasie złości, a ogon porusza się wściekle.

- Wiem, kto to jest.- warczy demonica.

- To kto...? Czekaj... to Zero!- woła dziewczynka. Raz spotkała Zero, w domostwie Wyjątku. Dziewczyna-szkielet od razu zrobiła dobre wrażenie na Ally. Białowłosa wypływa z wody i wchodzi na brzeg. Matrix biegnie do niej.

- Zero! Co się stało?- dopytuje się Matrix, pomagając szopowi odejść od wody. Zero wyciska ze swoich mokrych włosów wodę. Jej uścisk staje się mocniejszy, a spojrzenie ostre, kiedy podchodzi do nich Alice. Obie kobiety mierzą się zabójczym wzrokiem.

- To... jak widzę, wreszcie ktoś próbował zmyć ten kretyński makijaż... ale mu nie wyszło.- stwierdza Alice, poprawiając włosy.

- To nie makijaż, a poza tym, ja tu walczę o przetrwanie świata!- oznajmia panda, zgryźliwie.

- Czekaj... o "przetrwanie świata"? Czy chodzi ci o Sonic.exe?- pyta się Matrix, a jej oczy się nieco rozszerzają.

- Tak, aktualnie, ten jeż całkiem dobrze pieprzy życie moje i moich przyjaciół!- Zero mówi to z wyraźną złością.- Z chęcią bym go zabiła...

- Opowiedz mi o tym. Też chcę się go pozbyć.- prosi Ally.

- Spoko loko, Al.

Wszystkie trzy, siadają na moście i szkielet opowiada dość... szaloną historię. Jak piętnastolatek, znalazł telefon, dzięki któremu mógł rozgrywać walki w stylu RPG, zdobył gadającą wiewiórkę, jego przyjaciółka została porwana przez sektę X, jak chłopak zdobył kilku przyjaciół, miał szalone walki, walczył z Exe, jak Alice została zaatakowana przez Zero, jak cały tzw. "Dream Team" został zamknięty w opuszczonej podstawówce, jak się okazało, że wygrana z Sonic'iem nie była tak naprawdę wygraną, jak Puppeteer trafił do innego wymiaru i na koniec, jak Zero znalazła się w rzece. Gdyby nie fakt, iż Ally od dwóch lat potrafi kontrolować elektryczność, nie uwierzyłaby Zero w tak absurdalną historię. Ale wierzy.

- Wow...- stwierdza, pod koniec opowieści, Matrix.- To wszystko wydarzyło się naprawdę...?

- Tak. Tak to, kurwa, było.- potwierdza szop.- I teraz, nie mam pojęcia, co z B-manem! Bez niego, ani rusz!

- Ja wiem, co z nim.

- Ścigał cię z Zabawkarzem.- odpowiada luzacko Alice, ku zdziwieniu pandy oraz dziewczynki.

- Jak to...? Czemu mieliby ją ścigać? Żaden z nich, pedofilem nie jest.- nie rozumie Zero.

- Ja to, chyba, mogę wyjaśnić...- uznaje Matrix.

Opowiada swoje przeżycia, których sama nie jest do końca pewna. W sumie, zastanawia ją to. Ten moment, kiedy Sonic nagle osłabł... co to było? I także ci jego strażnicy... jak im można pomóc? Ally nie chce ich zabijać- przecież ich czwórka to osoby niewiele starsze od niej, a Zabawkarza zna i lubi. Tylko... jak im pomóc? Matrix bardzo chce, by był obok niej Wyjątek. On szybko odnalazłby rozwiązanie i pomógł im. Ale go tu nie ma. Dwunastolatka musi sobie radzić sama.

Nie dam rady.- myśli, patrząc na swoje ręce.

- Co?! Jak B-man, mógł się taki stać!?- nie dowierza Zero, gdy Ally kończy swoją historię.- Tego jeża popierdoliło!

- No, jebany gej!- zgadza się z nią lisica.

- Cóż... pewnie musiał ich zmusić ich, za pomocą swoich mocy, do współpracy- wymyśla Matrix, w skupieniu.- Można powiedzieć, że włożył w nich część swojej duszy...

- A jak możemy to zmienić i przywrócić ich do pierwotnego stanu?

- Możemy zrobić na nich egzorcyzmy!- proponuje Alice.- To najlepsze rozwiązanie!

- O tym jeszcze pomyślimy... ale zauważyłam coś jeszcze...- Ally ma dalej w głowie obraz osłabionego Exe.- Kiedy walczyłam z X, on nagle zasłabł... dlaczego...?

- Mówiłaś, iż był opętany, prawda, cukiereczku?-upewnia się Alice.

- Tak...

- Proste, nawet bardzo, kochana- Alice klaszcze w dłonie.- Ciało tego chłopaka, Dawida, nie wytrzymuje ciężaru mocy Sonic'a. Już sam fakt, że od razu nie wybuchło po opętaniu, jest godny podziwu. Lecz poważnie, nie sądzę, by Exe długo się utrzymał w tym ciele. Im więcej mocy zużywa, tym bardziej ciało jest słabe. Wkrótce, będzie musiał zmienić je...

- Ma pod ręką moich przyjaciół! Chyba ich nie opęta...?- przeraża się Zero.

- Pewnie zrobi to. I wybierze najsilniejszą osobę z tego waszego żałosnego "Dream Teamu".- kwituje demonica.

- Skąd to wiesz...?- dziwi się Ally.

- Wychowywali mnie sataniści. Trochę się tego i owego nauczyłam.- wyjaśnia czarnowłosa.

- W takim razie, musimy wykurzyć Exe z ciała Dawida, nim ten znajdzie sobie mocniejszego lokatora...- uznaje Matrix. Bierze głęboki oddech.- Tylko jak to zrobić...?

- Egzorcyzmy, jeszcze raz polecam.- przypomina Alice.

- Ja nie mam zamiaru tego robić na B-manie!- oburza się szkielet.- Nie. Ma. Mowy!

Kłócą się dalej, a Matrix stara się wymyślić cokolwiek, co pomogłoby im w tej sytuacji.

Wyjątek, pomóż.- myśli, spoglądając na niebo. Nagle, wpada jej do głowy pewien pomysł.

***

- Jak to, nie złapaliście jej?!- krzyczy Exe, a jego dwaj strażnicy pozostają niewzruszeni. No tak, sam przecież tak z nimi zrobił. I pomyśleć, że wystarczyło ich tylko postraszyć, ich najgorszymi lękami, najbardziej skrytymi koszmarami i najbardziej wstydliwymi myślami oraz sekretami. I to w kilka sekund!

- I co teraz, Mistrzu?- pyta się go Roześmiany.

Sonic, tak naprawdę, nie znosi tego klauna i z chęcią by się go pozbył. Jednak jest on bardzo użyteczny i wierzy, iż dzięki Exe będzie mógł torturować ludzi po wsze czasy, toteż szkoda trochę. Jeż spogląda na niego.

- Znajdź ją ty i przyprowadź tu. Tak samo tą biało-czarną- rozkazuje.

- Tak jest!- Jack rozpływa się w czarną mgłę. Sonic wzdycha i lustruje resztę.

- Yukubo, Kirai, wy macie już rozpocząć mój plan zbierania dusz. W moim lochu ma być, co najmniej, dwadzieścia osób, do jutra!- nakazuje chłopcu i mężczyźnie, znanym kiedyś jako Bartek i Jason. Ci kłaniają się i wychodzą. Exe sam dał im takie nowe imiona. Przypominają mu o Strażnikach w jego wymiarze.

Kaszle, a z jego oczu wypływa więcej krwi. To nie jest dobre dla tego ciała. Musi coś z tym zrobię. Patrzy na Kito i Kofuku.

- Wy... wy przynieście mi tu tego doktorka Smiley'a...- kaszle ciężko.- I to szybko!

Dziewczyny się kłaniają mu i też wychodzą. Sonic.exe nie ma pojęcia, ile jeszcze to ciało wytrzyma, jednak woli je utrzymać tak długo, jak to tylko możliwe. Chociaż... może w innym ciele, spodoba się Puppeteerowi...?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top