#.21

Matrix dociera do starej fabryki. Z tego, co wyczytała o tej miejscowości, fabryka za czasów PRL-u była dumą tego miejsca. Jednak zamknięto ją, niedługo po zniesieniu komunizmu i teraz spotykali się tutaj tylko nastolatkowie, sataniści i sekty niebieskich jeży z innego wymiaru.

Dziewczyna już przed wejściem przeczuwa, że będzie walka. Przez całą drogę miała uczucie obserwacji. Boi się tej walki. Co prawda, już od dwóch lat ćwiczy swoje zdolności, ale i tak martwi się, iż nie da sobie rady.

Jeśli coś się stanie, Wyjątek się tobą zajmie.- powtarza sobie w myślach, by dodać sobie otuchy. Lecz nie pomaga to.

Wchodzi do środka. Pierwsze co czuje, to krew. Okropna woń krwi. Marszczy nosek i rozgląda się. Nie widzi żadnych zwłok ani niczego, skąd zapach mógłby pochodzić. Jeśli rzeczywiście coś się tu stało, to ten smród powinien się wywietrzyć.

To iluzja.- zdaje sobie sprawę Matrix.- On chce mnie wystraszyć i zdezorientować. Dzięki za lekcje, Wyjątku.

Idzie dalej korytarzem. Poczucie obserwacji nasila się. Ally nie rozgląda się, aby nie dać tego po sobie poznać, chociaż to ją bardzo przeraża. Nie ogląda za dużo horrorów, ale w gry horror już gra i wie, iż samotna, mała dziewczynka zawsze ma najmniejsze szanse przeżycia w miejscach takich jak to, chyba, iż nagle uratuje ją łut szczęścia. A Matrix nie wierzy w szczęście. Po raz pierwszy żałuje, że Wyjątek wysłał ją na jakąś misję. Jak bardzo chciałaby, aby był tu z nią.

Kątem oka zauważa jakiś ruch. Coś złotego. Nie idzie za tym, zmierza do głównego źródła dziwacznej energii. Słyszy za innym korytarzem dźwięk piły mechanicznej. Też ignoruje. Po drodze dostrzega różne rzeczy i dosłuchuje się czegoś, jednak dalej idzie do głównego źródła.

Dochodzi do jakiejś sali. Przypomina salę tronową z "Dark Souls" lub "Gothic". Czerwone ściany, czarne kotary, pentagram na środku i tron na końcu pokoju. Na tronie siedzi jakiś nastolatek- ma na oko piętnaście, szesnaście lat. Granatowe włosy ma mocno roztrzepane, jakby nie chciało mu się ich uczesać. Na bladej twarzy, widać lekką wysypkę na twarzy. Ubrany jest dość dziwnie- w czarny płaszcz z wielkim kołnierzem, białą koszulę i obcisłe spodenki (Jak on może niszczyć niewinność Matrix?- dopisek Fox), do tego białe, wysokie buty. Przypomina Dodę. Jednak od Dody, różnią go jego czerwone tęczówki, z czarnym białkiem. 

Nawet nie zauważył Matrix. Jest mocno skupiony na graniu w jakąś grę na PSP. Obok jego tronu, stoi dziewczyna, może w jego wieku, z blond włosami, delikatnie opalona. Ma na sobie błękitne spodenki, granatową marynarkę i rajstopy, jasnoniebieską koszulę oraz błękitne trampki. Na jednym oku ma opaskę, a drugie jest czerwone. Blondynka trzyma tackę, na której stoi miska z ogórkami, klopsiki w jakiejś marynacie oraz dwie puszki pepsi. Chłopak, nie przerywając gry, sięga po puszkę i pije szybko. Gdy ją odkładaj, dziewczyna spogląda na Ally. W jej oku, dziewczynka dostrzega coś. To błaganie. Wołanie o pomoc.

- Mistrzu, ktoś przyszedł.- informuje beznamiętnym tonem blondynka. Jej "mistrz" podnosi głowę znad gry i uśmiecha się. Za uśmiechem widać rząd ostrych kłów.

- No, no! Nie spodziewałem się gości tak szybko!- wyrzuca PSP na bok. Urządzenie niszczy się, ale chłopak nie zwraca na to uwagi.- Witaj, moja droga. Co cię tu sprowadza?

-Wreszcie cię znalazłam, Sonic- oznajmia Matrix, wyczuwając od chłopaka energię jeża.- Ale... czemu wyglądasz tak... dziwnie?

- Nie znam cię, lecz mogę zdradzić, iż nie doceniałem ziemskiej magii...prawda, Kito?

Matrix ogląda się za siebie. Z cienia wyłania się brązowowłosa dziewczyna z ustami zszytymi w uśmiech i też czerwonymi oczami. Jej strój przywodzi na myśl dziewczynce Bill'a Cipher'a z "Wodogrzmotów Małych". Ally prawie krzyczy na jej widok. Jeśli miałaby wskazać postać z koszmarów, byłaby to ta dziewczyna. Brązowowłosa kiwa głową na "tak". Nie może mówić. W jej oczach widać poddanie się- pogodziła się z tym, że żyje w terrorze.

Ten jeż to prawdziwa bestia!- stwierdza w myślach dwunastolatka.

- Tak naprawdę, nazywa się Karolina, ale zmieniłem jej imię- tłumaczy jeż, z wielką radością.- Tak samo z tą tutaj uroczą blondynką. Od teraz, to Kofuku, nie Julia. Tak samo inni.

- I-Inni...?- nie rozumie Matrix.- Czyli kto...?

- Jak to kto? Moi Strażnicy!- woła Exe i wstaje. Obok niego, w czarnej mgle, pojawia się znany jej klaun, Roześmiany Jack. Wyjątek jej o nim opowiadał. Za sobą słyszy jak ktoś wchodzi. Odwraca się i przełyka ślinę. Widzi dwóch kolesi- jeden to nastolatek w wieku Kofuku aka Julii. Ma na sobie zieloną koszulę i czarną kamizelkę od garnituru, podobnie spodnie i eleganckie buty. Ma rękawy podwinięte do łokci i widać na rękach różne szwy. Na jego głowie jest czarny kapelusz. Przypomina niskiego gangstera. Obok niego stoi osobnik znacznie wyższy. Ma na czerwone włosy oraz całkiem biały płaszcz z piórami, koszulę, spodnie i buty. Obaj mają czerwone oczy. I u obu widać to samo błaganie o pomoc, co u Julii aka Kofuku.

- Co... co im zrobiłeś...?- pyta się dziewczyna. Wyczuwa od niech moc Sonic'a. Nie jest pewna, co im zrobił, jednak wie, że ciężko będzie temu zaradzić.

- Tylko pokazałem im, czym jest moja władza... teraz, jestem ich Mistrzem... ich Bogiem...-Sonic wstaje i podchodzi do niej.- A ty...? Kim jesteś...?

Patrzy w jego oczy. Przeraża się i z całej siły ciska w niego prądem o wysokim napięciu. Jeż, dosłownie, leci i upada na własny tron. Nikt nie wydaje się być tym poruszony. Tylko Roześmiany jest lekko zły.

- Jak śmiałeś zranić mojego Mistrza?!- woła i zmienia się w dym. Matrix szybko skacze na bok. I dobrze. W tej samej chwili, kiedy skoczyła, Jack wyciągnął swoją dłoń, którą z łatwością wyrwałby serce dziewczynki lub chwycił za kark i skręcił go.

- Jack! Sam się nią zajmę!- krzyczy Exe, wstając z tronu. Jego oczy świecą, a wszyscy robią miejsce na walkę. Ally przyjmuje postawię obronną. Jeż skacze na nią, a dziewczynka robi unik, robiąc krok w lewo. Exe wbija pięść w podłogę, rozwalając ją.

Matrix skupia się. Już kilka razy to robiła i teraz też powinno się udać. Wyczuwa pod tą ludzką powłoką, potęgę Sonic.exe, która wciąż jest połączona z laptopem i telefonem. Wyobraża sobie, co Sonic mógłby teraz zrobić. 

Jeż wstaje i już szykuje się do ataku, lecz nieruchomieje. Zaczyna walić sam siebie pięściami po twarzy. Matrix uśmiecha się delikatnie. Dalej może kierować istotami związanymi z elektroniką. Z wielką radością patrzy, jak Sonic leje samego siebie. Do czasu.

Exe uwalnia się z jej kontroli. Spogląda na dwunastolatką z czystą wściekłością jak i zafascynowaniem.

- Ciekawe... zaiste, ciekawe...- wyciera krew z pękniętej wargi.- Jesteś silniejsza... niż jakiś inny człowiek...

Rzuca się na nią. Próbują ją zaatakować pazurami, ale Matrix robi uniki i razi go prądem. Strażnicy Exe przyglądają się walce bez większych emocji. Przeraża to dziewczynkę. Wszystko to jest straszne. 

W pewnej chwili, jeż łapie się za brzuch. Krew wypływa z jego oczu. Pada na kolana, oddychając ciężko. Matrix wyczuwa, że jego energia się zmniejszyła.

- Moi Strażnicy! Brać ją!- rozkazuje Sonic. Matrix nie czeka, tylko biegnie ku drzwiom. Wybiega stamtąd, słysząc za sobą kroki i dźwięki piły.

Niech to, niech to...- myśli, biegnąc przez kolejne korytarze.

Wybiega z budynku i biegnie przez las. Musi uciec przed nimi, jak najszybciej. Dostrzega jakiś most. Szybko wchodzi pod niego, chowając się tak. Słyszy nad sobą kroki. Skula się i czeka, aż ścigający sobie pójdą. 

- Hej, dzieciaku, nie zgubiłaś się?

Prawie podskakuje słysząc ten głos. Odwraca się i wzdycha z ulgą.

- Hej, Alice.

- No hej.- lisi demon uśmiecha się.- Wyjątek kazał mi się tobą zająć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top