#.15
Cała piątka idzie przez wentylację. Na przodzie idzie Karolina, jako nieoficjalna liderka, za nią Jason, dalej Julia i Bartek, a na szarym końcu Zero. Jest dość ciasno oraz duszno z powodu natłoku ludu.
- Czemu jestem na końcu?!- pyta się Zero, szturchając Bartka w tyłek.
- Bo nikt cię nie lubi!- odpowiada jej Jason.
- I zostaw moją dupę! Co ona ci zrobiła?- prosi Bartek, który ciągle jest molestowany.
Kłócą się dalej, lecz Karolina już nie słucha. Myśli nad tym, co dalej. Jak się stąd wydostaną, to lepiej, żeby mieli już jakiś plan działania. Za cholerę pojęcia nie ma jak, co powinna dokładnie robić jako lider. Jak zachowuje się przywódca? Pomaga? Uczy? Wydaje rozkazy? A jak nie będą chcieli się jej słuchać...? Jak będą drzeć mordę na nią...? Nie znosi wrzasków. Sama nienawidzi krzyczeć. Robi to tylko wtedy, kiedy się zapomni. Krzyki nie kojarzą jej się za dobrze...
Nie płacz! Przestań płakać! Dlaczego ciągle płaczesz?!
Głosiku, przynajmniej ty nie przypominaj mi tego...- prosi wewnętrznie okularnica, starając się ignorować krzyki swoich kumpli. Jeśli może ich nazwać kumplami. Julia i Bartek są jej przyjaciółmi... a Jason i Zero? Wypierdalać.
- Błagam cię, rusz się!- woła do niej Jason. Gdy ta ignoruje go, ten klepie ją po tyłku. Dziewczyna, instynktownie, podnosi nogę i kopie go w twarz. Słyszy przepychanki oraz jęki.
- Aaaa! P-Panie Jason!- krzyczy Julia, nieco zażenowanym głosem.- Pański tyłek... on... hm...
- Ja pierdole, koleś, weź ogarnij się!- Bartek ma wściekły ton.- Julia dostała od ciebie! I to twoim zadkiem!
- Nie moja wina, że ona nie umie się ruszać!
Ona nie umie się ruszać...
Ja pierdzielę, rusz się! Jesteś jakaś upośledzona?! Nic nawet nie mów, bo jesteś głupia jak but!
To ją paraliżuje. Wspomnienia ją paraliżują. Chce położyć się i zatracić się w nich, by szybciej przeszły. Jednak dalsze wrzaski reszty ją pobudzają do działania. Nie może przejmować się jakąś absurdalną przeszłością. Nawet, jeśli te momenty wbijają się w serce niczym sztylety...
- Spokojnie, panie Ruda-Męska-Kurwa, idę...- przechodzi przez wentylację szybciej. Jest już tym strasznie zmęczona. Naprawdę ma ochotę się położyć.- Tera, to ty się rusz.
- Skoro jesteś taka mądra, to powiedz mi, jaki masz sposób na zrobienie czegoś z tym jeżem.- nakazuje Jason, robiąc się czerwonym.
No właśnie. Tu jest problem. Karolina ma pewną koncepcję, jednak nie jest jej pewna. Pamięta jak robiła kręgi, by przyzwać tego demona do jej świata. Tam nadal są przedmioty, które mogą się jej przydać. Głównie to jakieś pierdoły, ale też całkiem pożyteczne rzeczy. Mając je, będzie się czuć o wiele pewniej- już będzie miała wypierdolić Sonic'a z Dawida. A potem, Dawid umrze, a ona skończy jako stara panna...
Ja to mam czarne myśli.- stwierdza dziewczyna, delikatnie się uśmiechając.
Czarny humor, czarna dusza. A raczej martwa dusza.
- Zatem...?- ponaglający głos Jasona sprowadza ją na ziemię.
- Cóż... mam jedną propozycje...- nim okularnica zdąży dokończyć, słyszą skrobanie i stukanie. Wszyscy stają w bezruchu. Po chwili dochodzi do tego trzask. Cała piątka jest jak w transie.
- C-co to jest...?- twarz Julii jest blada jak ściana. Trzęsie się też.
- Trzęsienie ziemi!- uznaje Zero, podskakując i waląc głową o sufit. Pada i trzyma się za uderzone miejsce.- Au...
Nagle grunt pod nimi się zarywa i spadają w ciemność. Karolina kręci się jak szalona. Okulary jej spadają z nosa. Brązowowłosa nie krzyczy. Nie chce krzyczeć. Krzyk nie uratuje jej. Dlatego, jako jedyna zachowuje milczenie, podczas gdy reszta wrzeszczy wniebogłosy. Robi jej się trochę niedobrze, nie wie od czego- czy od kręcenia, czy od tego wydzierania się.
Uderza o twardą powierzchnię. Obok siebie słyszy uderzenia swoich przyjaciół, kiedy też upadają. Ostatnim dźwiękiem, jaki słyszy, są jej okulary, które prawie bezgłośnie opadają obok niej. Wzrok jej się rozmazuje. Sięga po swoje szkła i je zakłada. Teraz widzi nieco lepiej. Nad sobą ma kamienny sufit. Reszta ekipy jest nieprzytomna.
Okularnica wstaje i poprawia okulary. Rozgląda się. Na ścianach wiszą koksowniki, w których płonie jasny płomień. Podłoga, ściany i sufit są kamienne, rzeźbione. Dziewczyna marszczy brwi. Gdzie oni, kurwa, są?
Hej! Karolina! Chodź, posiedź ze mną!
Dziewczyna odwraca się. Zna ten głos. To jej brat. Tylko... ten głos brzmi tak młodo. Dziecięco. Nie to co szorstki ton jej brata. To ten sam głos, który słyszała, zanim wszystko poszło się pieprzyć w jej rodzinie...
Karolina! Chodź do mnie! Chcesz się ze mną pobawić?
Idzie za głosem. jest taki milutki. Taki... niegroźny i niewinny. Równie dobrze to może być jakiś przypadkowy dzieciak, który zgubił się w jakiś jaskiniach, razem z jakimś członkiem rodziny o takim samym imieniu, co ona i nie rozumie, że jest w niebezpieczeństwie. Nawet, jeśli brzmi nieprawdopodobnie, to każda opcja jest możliwa.
Dochodzi do miejsca, gdzie już nie ma światła. Jest tu ciemno. Ma już zawołać dziecko, jednak najbardziej zły głos tego świata ją wyprzedza:
- Wiedziałem, że jednak mnie lubisz...
Cofa się. Dlaczego słychać tu Exe? Nim zdąży uciec, ktoś zasłania jej usta i łapie w pasie. Okularnica piszczy. Czuje coś mokrego na brzuchu i okropny ból.
***
- K-Karolina, wstawaj...- blondynka lekko szturcha przyjaciółkę. Karolina jest nieprzytomna. Kiedy spadli, jako jedyna zemdlała. Musiała uderzyć głową o podłogę. Tylko... nie znalazła żadnego guza na jej głowie.
Karolina jęczy cicho. Otwiera oczy i mruga kilka razy. Spogląda na Julię.
- Juli...? Co się dzieje...?- brązowowłosa siada i rozciąga się. Krzywi się lekko.- Cholerne ramię. Boli.
- N-Niedługo przestanie- zapewnia Julia.- A-Ale miałaś p-poważny upadek... s-straciłaś przytomność...
- Aha... a gdzie moje okulary?- blondynka podaje jej szkła i okularnica je zakłada. Wstając, poprawia je. Julia też wstaje. Od razu widzi, iż coś trapi Karolinę. Rozpoznaje to. Delikatne drżenie warg. Karolina sama tego nie zauważa, ale łagodnie nimi rusza, gdy jest zdenerwowana lub wystraszona. Lecz Julia tak. I chce pomóc przyjaciółce. Musi znaleźć dobry moment. Okularnica jest też skupiona, a kiedy jest skupiona, ciężko z nią porozmawiać o samopoczuciu.
- Gdzie jesteśmy...?- pyta brązowowłosa, spokojnie.
- Nie wiem...- odpowiada Julia.
- To pewnie ten jeż... nie chce nas wypuścić!- oświadcza Jason, a jego oczy robią się zielone.- Przeklęte gówno...
- Hihihi...
Wszyscy odwracają się w stronę dźwięku. Dochodzi z głębi ciemnego korytarza. To chichot Sonic'a. Tego jebanego jeża. Julia kuli się lekko, Zero szuka wzrokiem swojego młota, Bartek zaciska dłoń na pistolecie, Jason przyjmuję postawę obronną, tak samo Karolina. Czekają na ruch wroga. Nic nie nadchodzi.
- To on idzie, czy sra?- niecierpliwi się Zero.
Z mroku coś się wysuwa. Wszyscy podskakują i szykują się do ataku. Pod nogi Karoliny podjeżdża... pluszak. Pluszowy miś, wyglądający jak Sonic. Jest na czerwonym wózku. Większość dzieci od razu by go polubiła- to jego niebieskie futerko oraz przyjazny uśmieszek. Lecz okularnica patrzy na niego jak na diabła.
- Co to za gówno...?- pyta się Jason, z wyraźną odrazą.- Co za okropna robota!
Mógł tego nie mówić.
Zabawka ożywa i pokazuje ostre jak brzytwa zęby. Skacze na Jasona, który nawet nie nadąża z unikiem. Wgryza się mu w dłoń.
- AAA! Zabierzcie to ode mnie! Kurwa mać!- krzyczy Jason, machając ręką jak oszalały, by pozbyć się pluszowego chujostwa. To jednak, wbija się jeszcze bardziej, sprawiając więcej bólu Zabawkarzowi.
Julia łapie za racice zabawki i próbuje wyrwać. Bartek chce jej pomóc, póki nie atakuje go coś. To taki sam pluszak, który uczepił się Jasona. Tylko że ten, polubił nogę chłopaka. Brązowowłosy skacze w jednym miejscu i stara się wycelować w małego potworka. Zero biega jak szalona, kiedy w jej włosy wplątują się dwa kolejne sonic'owe zjeby. Karolina chce im pomóc, lecz na jej drodze staje kolejny pluszak. Skacze na jej twarz. Spada na podłogę i próbuje trzymać kły tego gnoja jak najdalej od siebie. Wszystko, tylko nie twarz. Ona już i tak ucierpiała wystarczająco.
Czy wszystko musi mi to przypominać?- skarży się w myślach, wyrzucając jeża daleko od siebie.
Jason wyrywa wreszcie pluszaka i rozszarpuje go. Bartek ostrzeliwuje swojego wroga. Zero zabiera pluszaki i rzuca nimi, wyrywając sobie przy tym kilka włosów. Widać, że ma to w dupie. Julia pomaga wstać Karolinie i ogląda ramię rudzielca.
Do ich uszu dochodzą kroki. I to wiele kroków. Oraz skrzeki. Z korytarza wyłaniają się kolejne pluszaki. Przez chwilę patrzą na nie, by zacząć zapierdalać jak Struś Pędziwiatr. Dream Team zrobił "odwrót taktyczny".
Biegną przed siebie. Nie widzą innej drogi. Za dużo przeciwników. Karolina nie jest pewna, czy ich ilość pozwalałaby na walkę w stylu RPG, lecz woli tego nie sprawdzać. Ucieczka to lepszy. pomysł. Chociaż wciąż nie wie, co powinien robić dowódca. Raczej, nie pomagając nikomu, nie zachowuje się jak dowódca. To jak...?
Przed nimi ukazują się drzwi. Bartek próbuje je otworzyć z kopa, ale gówno to daje. próbuje normalnie. Też nic. Ogląda zamek.
- Mogę to otworzyć... ale potrzebuję czasu!- oznajmia nastolatek i od razu bierze się do pracy.
- Nie mamy czasu!- Jason spogląda na tłum pluszaków. Z samego końca, gdzie jest mrok, dostrzega je. Czerwone oczy. Zagapił się na nie. Za długo. Wśród pluszaków wyłania się łańcuch, z obrożą. Taki sam, jaki złapał Puppeteera, podczas jego egzekucji. Zero, Bartek i Julia są skupieni na drzwiach. Jason za bardzo zapatrzył się. Karolina popycha go, nim obroża go złapie. Rudzielec nie poleciał daleko, ale wystarczająco, aby to okularnica została złapana. Traci dech, gdy obroża zaciska się na jej szyj.
Łańcuch ciągnie ją za sobą. Stara się mu oprzeć, lecz nie może. Jeszcze trochę i dostanie się małe pazurki tych potworów...
Nie. Nie mogę tak skończyć...!- myśli dziewczyna i łapie za obrożę. Jest metalowa. Wsadza palce pod nią. Jest! Mały mechanizm... naciska go... niech coś się dzieje...
Bartek łapie ją za ramię i ciągnie za sobą, w tej samej chwili, gdy udaje jej się pozbyć obroży. Wybiegają z pomieszczenia. Dziewczyna oddycha szybko, a jej oczy są rozszerzone.
To było straszne jak chuj.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top