#.13

Karolina cofa się do tyłu. Ma przejebane.

Stwory patrzą na nią łakomie. Dziewczyna nie ma jak się obronić. Cholera, nawet kamień byłby dobry. A teraz nic jej nie pozostało, jak ucieczka, która i tak się pewnie nie powiedzie. Jednak, lepszego pomysłu nie ma...

Zaciska dłoń na telefonie Dawida. No tak. Ma jeszcze to gówno. Ale jak ma to jej pomóc...? Nie wie, czy to zadziała w jej rękach. Zmienia tryb pokojowej walki na normalny tryb. Potwory zbliżają się. Okularnica poprawia okulary i drze się:

- Walka, kurwa, start!

Nie spodziewała się, że to coś da.

Jest razem z resztą ekipy. Przed nimi są te stwory. Dziewczyna widzi interfejs jak z RPG-a. Są opcje: ucieczka, atak, obrona, itemy itp. Dziewczyna jest zaskoczona. Nie umrze!

- Karolina? Skąd się tu wzięłaś?- pyta się jej Bartek. Jest mocno zdziwiony.

- Przybywam, abyśmy grupowo skopali dupska tym potworom!- oświadcza dumnie Karolina.- A tak serio, to nie mam pojęcia, co tu robię.

- To ja wolę pierwszą wersję!- oznajmia Jason.

- Ta...

Karolina spogląda na wrogów i na swój Team Dawida. Nie, to teraz Team Karolina. Ona przewodzi tymi ofiarami losu. No zajebiście. Dream Team, Wielka Siódemka się znalazła, kurwa zajebana jego mać.

Dobiera ataki. Nie umie grać w gry RPG, ale da sobie radę. Skoro miała cierpliwość przejść dwa "Wiedźmina 3" z dodatkami, to da sobie radę i teraz. Okej... najpierw sparaliżuje przeciwników... potem będę naparzać. Mają po 100 HP. 

Bartek twerkuje!

Potwór1 jest ogłuszony!

Potwór1 traci 20 HP!

Karolina używa nienawiści!

Potwór2 jest ogłuszony!

Julia śpiewa kołysankę!

Potwór3 jest uśpiony!

Jason rzuca swoją mysz!

Potwór1 traci 30 HP!

Zero używa swojego młota!

Potwór1 traci 40 HP!

Super!- myśli dziewczyna.- Jednak nie ssę w RPG-ach!

***

- To... eee... jak powinienem wyznać dziewczynie miłość...?

Dawid i Puppeteer są w ogrodzie, w tym przeklętym liceum. Aktualnie, powinni skupić się na wydostaniu z tego miejsca, ale nastolatek wolał zacząć od razu uczyć się życia od Mistrza Puppeteera.

- Musisz być konkretny. Od razu powiedz: "Kocham cię i chciałbym abyś została moją dziewczyną"- tłumaczy Puppet.- Możesz też powiedzieć coś w stylu: "Długo nad tym myślałem...", "Starałem to sobie wybić z głowy, ale nie mogę...". To nie jest potrzebne, lecz w twoim przypadku, wyjdziesz na mądrego i dojrzałego.

- Aha... coś jeszcze potrzebuje wiedzieć...?

- Najlepiej nie rób tego przy innych. Powiedz to w jakimś odosobnionym miejscu, z dala od innych- radzi Marionetkarza, a Dawid słucha z uwagą.- Uwierz mi, niektóre laski, kiedy słysząc wyznanie miłosne, nie przyjmą go, tylko przez swoje głupie koleżanki lub kogoś innego.

- To ma sens...- stwierdza Dawid.- Karolina jest cholernie dumna.

- Ta... bardzo jej na tobie zależy.

- C-co...? Skąd możesz to wiedzieć...?- dziwi się chłopak, a jego ton robi się groźny. Przypomina to szczekanie chihuahua.

- Błagam cię. To widać. Powinieneś się cieszyć, że to odwzajemnione uczucie. Jesteś jebaną, szczęśliwą pierdołą.

- Ja... ja wiem, że podobam jej się... ale co jeśli się rozmyśli...? Jeśli jednak się okaże, iż nie wystarczam jej...? Wtedy nawet nie powrócę do Friend... ugh!- jego jęczenie przerywa porządny liść od ducha.

- Pierwsze: morda, bo mi się ciebie nie chce słuchać- syczy Puppeteer, potrząsają dłonią.- Drugie: jak będziesz pieprzył jej tak nad uchem, to rzuci cię. Po trzecie: nie bądź taką ciotą, a będziesz mieć zajebiste życie.

- Dobra... już nie musisz mnie bić!- Dawid masuje obolały policzek. Puppet ma siłę, cheater jeden. To serio pali jak ogień.- Ale co masz na myśli, mówiąc, bym nie był ciotą...? Nie jestem ciotą.

- Jesteś, jesteś- zapewnia duch, siadając na pniaku.- Twoje zdjęcie idealnie nadawałoby się do słownika pod definicją "ciota".

- A twoje pod definicją "niebieskie jaja"!- ripostuje Dawid, nie chcąc dać się zgasić duchowi. To byłoby już przegięcie, żeby martwy koleś go zgasił.

- Chłopcze, ja w ciągu miesiąca mogę zaruchać więcej niż ty przez całe swoje życie.- wyznaje Puppet, rozwalając się na pniaku, wygodnie.

- To ja zarucham w ciągu życia dwa razy więcej niż ty przez ten cały miesiąc!

- Dwa razy zero równa się zero, mój drogi.

Dawid prawie upada, słysząc to.

- Jak to?! Powiedziałeś, że ruchasz zajebiście dużo w ciągu miesiąca!- nie rozumie tego Dawid, łamiąc ręce.

- Powiedziałem, że mogę. To zasadnicza różnica, dzieciaku.- Puppet puszcza mu oczko.

Ja pierdole, to martwa, czarna, męska wersja Karoliny!- rozpacza wewnętrznie Dawid.- W co ja się wpakowałem? Kurwa.

- Ech... ale i tak nie jestem ciotą!- oznajmia Dawid, starając się jeszcze wygrać dyskusję.

- Prawda. Jeszcze nią nie jesteś...- Puppeteer wstaje i bierze siekierę w dłonie.- Dlatego łap!

Rzuca chłopakowi siekierę. Dawid ledwie ją łapie i trzyma. Jest cholernie ciężka. Zaczynają go boleć ręce i ramiona. Mięśnie ma napięte w chuj.

- I jak...?- chce wiedzieć duch, kulturalnie wyciągając z kieszeni skręta i zapala go.

- Jest... okej...- w tej samej chwili, upuszcza narzędzie, nie mogąc już dłużej tego wytrzymać.- Auć...

- Ta... okej...- wypuszcza dymek.

- Hej! Co to ma znaczyć?!

Odwracają głowę w stronę głosu. To jakaś laska. Ma granatowe włosy i dość słabą postawę. Na jednym oku nosi opaskę piracką. Jej mundurek jest inny niż u uczennic- całkiem biały. Spogląda na ducha i piętnastolatka z dezaprobatą. 

- Nikt wam nie mówił, że na terenie szkoły nie wolno palić...? I to jeszcze marychy!?- podchodzi i wyrywa skręta z dłoni Marionetkarza.- Idziemy na wycieczkę do pana dyrektora.

- Eee... a niby cze... ugh!- nim Puppet powie coś więcej, dostaje w brzuch od laski. Zgina się w pół i spogląda na granatowowłosą. Na jej twarzy pojawia się delikatny uśmiech.

- Jako członkini samorządu uczniowskiego, pilnuję porządku, zatem za mną.- rozkazuje laska i posłusznie za nią idą, by ominąć wpierdolu.

Idą przez korytarze tej popieprzonej szkoły. Puppeteer idzie bardzo naburmuszony, a obok niego idzie nieco skulony Dawid. Piętnastolatek już dawno nauczył się respektu wobec silnych i niebezpiecznych kobiet. 

Dochodzą do gabinetu dyrektora. Laska otwiera drzwi i wrzuca tam chłopaków. Ci doznają szoku, widząc kim jest dyrektor.

- No elo.- wita ich Sonic.exe, kładać nogi na biurku.

Za nimi zamykają się drzwi. Ale Puppet i Dawid są zbyt zaskoczeni, by zareagować na to jakoś specjalnie. Twarz Puppeteera wykrzywia się w grymasie złości, a Dawid zaciska pięści. 

- Co ty tutaj robisz, cholerny jeżu?!- pyta się Dawid, mając ochotę udusić tego kolesia. Kolesia, który wygląda jak jego pedalska wersja. Brr.

- Siedzę, nie widać?- Sonic siada normalnie i patrzy z rozmarzeniem na Marionetkarza.- I odwiedzam mojego jedynego...

- Zaraz zwymiotuję.- oświadcza Puppet, z obrzydzeniem w głosie.

- Och, nie jesteś wdzięczny, że postanowiłem posłuchać się tej całej Julii i nie robić ci krzywdy...? Ja to zrobiłem dla ciebie!

- Zesłałeś mnie do innego wymiaru dla mnie? Nie mogłeś, po prostu, zostawić mnie w moim świecie?-zauważa szarak.

- Och... mógłbym... ale nie była tam ta suka Karolina... patrzyłbyś się tylko na nią!- Exe uderza pięścią w stół.- A powinieneś patrzeć się na mnie! I tylko na mnie!

- No, ale on teraz się na ciebie patrzy, więc czemu się wściekasz?- ta wypowiedź Dawida, sprawia, iż jeż czerwieni się lekko.

- Nie o to chodzi... a zresztą...- wstaje i klaszcze. Od razu atmosfera robi się cięższa. Za oknem niebo staje się szare, a wszystko otacza mgła. Exe uśmiecha się.- Przecież teraz mogę sprawić, że będzie jak chce, prawda?

- Dawid...

- Tak, Puppet...?

- Spadamy!- woła duch.

Odwracają się. Nawet nie próbują otworzyć drzwi- Puppeteer otwiera je z kopa i oboje wybiegają. Słyszą za sobą śmiech Sonic'a.

Nienawidzę jeży.- myśli Dawid, biegnąc za Puppeteerem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top