#.12
Puppeteer spada przez ciemności. Próbuje używać swojej umiejętności lotu i wzlecieć w górę. Nie może tego zrobić. Może tylko spadać.
Kurwa. Czemu zawszę jak umrę, muszę trafić do chujni?- myśli, spadając na główkę.- Moje życie jest do bani.
Zamyka oczy. Nie robi to wielkiej różnicy, lecz co może innego zrobić w obliczu nadchodzącej śmierci albo nicości?
***
Dawid wchodzi na górę. Czekał aż znów do niego zadzwonią, nawet sam zadzwonił kilka razy, ale ma dość czekania. Musi wykombinować, co dalej robić. Nie pozostało mu nic innego, jak iść dalej, przez ten dom, jak w samej grze.
Jest tutaj kilka kanap, są obrazy i pianino. Wszystko takie... eleganckie, choć nieprzesadzone. Spogląda za okna- leje jak z cedra i krople deszczu odbijają się o szyby. Zawsze podziwiał klimat "Layers of Fear". Tę nutę strachu oraz szaleństwa, ukrytą pod piękną grafiką i cudownymi efektami. Jednak grać w coś, w swoim bezpiecznym pokoju, przed ekranem komputera, a być bohaterem w grze, to co innego. Oby tylko nie trafił do Isaac'a lub "Demonophobii". To dopiero byłby koszmar. I to całkiem realny.
Podchodzi do pianina. Klika w kilka klawiszy. Próbuje zagrać intro z "Danganropy V3: Killing Harmony". Nie wychodzi mu. Zabiera ręce- i dobrze zrobił, inaczej straciłby palce. Tak łatwo te sztuczki go nie wezmą. Zmysł gracza go nie zawodzi.
Idzie do gabinetu. Musi ponownie dostać się do pracowni malarskiej. Klucze są w gabinecie. Idzie tam powoli. Nie zagląda do innych pomieszczeń- zbyt dobrze zna tę grę. Otwiera drzwi gabinetu. Kominek daje przyjemne światło, oświetlając część pokoju. Chłopak bez strachu podchodzi do biurka. Wie, iż tutaj jeszcze nic się nie wydarzy. Gówno będzie później, gdy już się dostanie do pracowni. Ale, jeśli chce iść dalej, musi się tam przedostać.
Bierze klucze i kieruje się w stronę pracowni malarskiej. Jest tu tak cicho. Brakuje mu tej przyjemnej muzyczki. Jednak da radę.
Co się dzieje z jego przyjaciółmi? Wie, chyba, że Puppeteer i Karolina mają się dobrze. A co z resztą? Czy wszystko z nimi w porządku? Co się z nimi? Czy Sonic ich zgwałci? Czy ktoś dobierze się do jego zadka? Przyjdą po jego dupsko? Woli sobie tego nie wyobrażać.
Otwiera pracownię i wchodzi tam. Wszystko jest takie surrealistyczne. Staje przed płótnem i zdejmuje z niego tę niebieską szmatę. Zaczyna się teraz, to chore gówno. Wzdycha. Ma przerąbane.
Odwraca się i spogląda na skrzynie pełne wódki. W sumie... rozgląda się. Nikogo tu nie ma, przecież. Nigdy wcześniej nie pił alkoholu. Skoro może umrzeć, to przynajmniej spróbuje. Nie powinien... ale jebać. Ciekawość bierze górę nad jego i tak marnymi manierami.
Otwiera skrzynkę jak w Counter Strike. Zamiast wódki, wychodzi z niej Puppeteer. Duch wyskakuje z pudła i ląduje na podłodze. Jest mocno roztrzęsiony. Spogląda na chłopaka spanikowanym wzrokiem.
- D-Dawid...? Co... jak... co tu się dzieje?! Gdzie ja jestem?! Czy to Piekło?- ten potok pytań wywołuje laga mózgu u Dawida, który też nic nie ogarnia.
Marionetkarz wstaje i otrzepuje się. Jest już bardziej spokojny. Dawid też układa to sobie we łbie.
- Puppet... mamy przejebane.- oznajmia piętnastolatek.
- No co ty nie powiesz?- duch podchodzi do drzwi i je otwiera. Patrzy w głąb korytarza.- Co to za miejsce...?
- Jesteśmy w "Layers of Fear"... albo miejscu uderzająco podobnym do niego...- objaśnia Dawid.- A skąd ty się tu wziąłeś, tak właściwie?
- Prawie kopnąłem w kalendarz! I to drugi raz!- oświadcza Puppeteer.- Gdyby nie ta blondynka, to wąchałbym kwiatki od spodu. Znowu.
- Ale... ale co się, kurna, wydarzyło? Weź to wytłumacz!
- Zatem... AAAA!- szarak zrobił krok w przód i spadł. Ponownie. Ten to ma jebanego pecha do spadania.
- Puppeteer!- podbiega do miejsca spadnięcia. Jest tam ogromna, czarna dziura.
- Halo?!- woła duch. Po chwili słychać jęki.- Kurwa, moja dupa.
- Widzisz coś?- pyta się go chłopak.
- Tak... jakieś drzwi... a co...?
- Posuwaj się!- krzyczy do dziury Dawid i wskakuje w nią. Przez kilka sekund jest w stanie nieważkości. Wreszcie ląduje mordą w czymś twardym. Podnosi głowę i dostaje wściekłe spojrzenie od Marionetkarza. Dopiero teraz zauważa, iż leży na nim.
- Złaź ze mnie albo powrócisz do tej pieprzonej pracowni w trybie natychmiastowym!- grozi duch i chłopak szybko i posłusznie z niego schodzi. On też nie lubi innych facetów. Wstaje i szuka wspomnianych wcześniej drzwi. Są oszklone, duże. Puppeteer też wstaje i wspólnie podchodzą do wrót. Otwierają je.
Wchodzą do środka. Dawid sapie z szoku.
- Kurwa...
- Co. Do.Chuja?- pyta Puppeteer, zaciskając pięści.
Dookoła nich idą spokojnie NPC. Podchodzą do szafek i zmieniają buty. Mają japońskie mundurki. Idą na dziedziniec i tam sobie stoją w grupkach, gadając. Wokół nich, wszystko jest słodkie i takie kawaii as fuck.
- Nie po to ukończyłem szkołę, by wracać do tego gówna!- Puppeteer kopie jedną z szafek. On też ma japoński mundurek, tylko trochę inny niż reszta chłopaków- zamiast czarnej bluzki, ma białą koszulę z bardzo krótkim rękawem.
- Stary, nie moja wina, że trafiliśmy do "Yandere Simulator"!- stara się go uspokoić Dawid. On też dostał mundurek.- I... i chyba ty jesteś Ayano...
- O co tu, kurwa, chodzi...? Nie rozumiem...
- Cóż... chodźmy gdzieś sobie usiądźmy i ci wytłumaczę...
Idą na dach, ponieważ to jest cool. Puppeteer cały ten czas jest podenerwowany i nerwowo skubie rąbek koszuli. Nie może uwierzyć, w obecne wydarzenia. Został wrzucony najpierw do jakiejś staromodnej pracowni, potem do ciemnoty, znowu, a teraz jest w szkole rodem z japońskich kreskówek. Chuj się tu dzieje.
Siadają na jednej z ławek. Atmosfera jest ciężka. Dawid nie jest pewny, jak ma to wytłumaczyć Puppeteerowi. Bo sam tego nie jest w stanie pojąć. Czemu jest w tej przeklętej szkole? Co ma zrobić? Czemu ma wrażenie, iż jest on akurat Senpai'em, a Marionetkarz Ayano? Chyba nie będą musieli się całować? Na samą myśl o czymś takim, Dawid ma ochotę skoczyć z dachu.
- Czy... czy to jest ten świat Exe...? Ja pierdole... chcę do Piekła...- jęczy pod nosem duch, ukrywając twarz w dłoniach.
- Co takiego...?
- Ech... jakby ci to...
Opowiada, o całej tej parodii sądu, o nieudanej egzekucji, o tym się wydarzyło u Zero, Jasona, Julii i Bartka. Piętnastolatek słucha tego wszystkiego. Coraz bardziej rozumie, jak bardzo zjebał sprawę. Nie pokonał Sonic'a. On tylko dał mu pełną swobodę działania. Dawid ma ochotę spuścić wpierdol samemu sobie.
- To... tak się mniej więcej tam znalazłem...- kończy Puppeteer, oglądając dach.- Słabo, wiem.
- Słabo? Ja totalnie wszystko zjebałem!- Dawid wstaje i łapie się za głowę.- Jestem debilem! Totalnym kretynem! Weź mnie zabij, czy cuś! Skop mi dupsko! Albo zgwałć... cokolwiek!
- Hola, hola, nerdzie... nikt się czegoś takiego nie spodziewał...- Puppeteer też wstaje i klepie pocieszająco Dawida po plecach.- Poza tym, też mam ochotę umrzeć, a już jestem martwy. Zatem, nie narzekaj już.
- Ale... ale co mamy teraz zrobić...?- chce wiedzieć nastolatek, z głosem pełnym rozpaczy i wyrzutów sumienia.
- Cóż... możemy liczyć na to, iż twoja genialna, przerażająca momentami dziewczyna coś wymyśli...- zauważa duch.
- Ona nie jest moją dziewczyną...!- prostuje chłopak, czerwieniąc się.
- Och, nie jestem głupi. Od razu widać, że oboje czujecie do siebie mięte- mówi Puppet, z przekonaniem. Jeszcze bardziej wprawia nastolatka w zażenowanie.- Weź znajdź jakąś okazję i wyznaj jej to. Inaczej, pojawi się jakiś Mistrz Podrywu i ci ją zabierze.
- Taki ty, na przykład?
- Yup.
- Ech... cholera, masz rację...
- Słuchaj się mnie, ja już swoje przeżyłem.- Puppeteer wypina dumnie klatę.
- To ucz mnie, mistrzu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top