Epilog
X 5 lat potem X
W czarnym garniturze i fioletowo-czarnych włosach wkroczyłem do kościoła. Dawno nie odwiedzałem Sydney.
W ciągu tych kilku lat tyle się zmieniło... Cztery lata temu odszedłem z 5SOS. Zostałem gitarzystą w bardziej rockowej grupie i w sumie... Ten zespół zmienił mój pogląd na to, co wyrabialiśmy jako 'sosi'. Idiotyczne piszczenie z gitarami w tle.
Zmieniłem się. Liz jest fochnieta. Ale niech się pieprzy. Z wysokiego, nieogarniętego, blondyna stałem się blondynem z tendencją do farbowania włosów, kilkoma dziwnymi zboczeniami, klasą, forsą, ochroniarzem, rękawem tatuaży... Liz naprawdę nie odzywa się do mnie trzy lata.
Jak oni to przyjęli? Byli na mnie wkurwieni, a najbardziej Michael. W sumie zmieniłem zespół dlatego, że rozstałem się z nim, a potem poszło o pierdoły... Nie daliśmy rady nie pyskować lub obrażać się wzajemnie.
Czas bez rozmów z nimi na mnie wpłynął. Potem nie potrafiliśmy się dogadać... Brakło wspólnych tematów, okazji. Gdy ich muzyka zeszmaciła się na typowe boysbandowe balladki straciłem szacunek. Myślałem, że dają sobie radę...
O Ashu było głośno. Został wokalistą zespołu, w którym non stop darł mordę tak, że zastanawiałem się czy czasem w między czasie coś go nie opętało. Cal rzucił to w cholerę i założył fundacje dla zwierząt. Głównie organizuje jakieś imprezy ze zbiórką pieniędzy w tle. A Mike próbował w kilku zespołach. Moja wiedza stanęła na Ring, z którego wywalili go za to, że naćpany zrobił bardzo wielki burdel na scenie...
- Zebraliśmy się tu aby pożegnać wspaniałego człowieka jakim był Michael Clifford - mówił jakiś gaguś w okularkach. Przedzierałem się przez tłum kompletnie olewając fakt, że powinienem się przeżegnać czy coś. Na pogrzebie było naprawdę za dużo ludzi, o jakieś kilka tysięcy. Przedarcie się do środka było trudne zważywszy na to, że na zewnątrz kilka tysięcy osób mnie poznało.
- Był wspaniałym gitarzystą, wolnym od nałogów, problemów i kompleksów - mówił, a ja już widziałem, że tylko wstawił do gotowej mowy jego imię i gówno o nim wiedział. Kamera i mama zauważyli mnie w tym samym momencie i mimo, że z dwóch stron to oczy obu były skierowane na mnie.
- Miał tysiące przyjaciół...
- Ekhm - chrząknąłem stając naprzeciwko podestu. - Skończysz pierdolić bzdury, zejdziesz i dasz powiedzieć coś komuś kto znał go lepiej niż jego własna matka przez jakieś 20 lat? - spytałem głośno. W kościele zapadła cisza. Jedynym odgłosem były oddechy i dźwięki aparatów czy kamer. Gościu chciał coś powiedzieć ale spojrzał za mnie jakby ktoś tam coś mu przekazał i zrobił mi miejsce.
- Trzeba było nie wynajmować go w ogóle jak miał pieprzyć takie głupoty - burknąłem na podeście tyłem do 'Boga'. - Dzień dobry, jestem Luke Hemmings i musiałem tu przyjechać. Z resztą, dobrze zrobiłem - popatrzyłem groźnie na kutasa od fałszywego przemówienia - Mike powiedział kiedyś, że boi się czy ktokolwiek przyjdzie na jego pogrzeb. Wątpię w to, że dam radę policzyć was na palcach, a on zawsze mówił, że będzie góra 10 osób. Mimo swoich humorów był genialną postacią. Ja sam z początku mu chyba trochę tego zazdrościłem ale nasza nienawiść zamieniła się w przepiękną przyjaźń, za którą nie zdążyłem mu podziękować - zagryzłem wargę wzdychając powoli. - Michael był specyficzny... Nie stał się taki na potrzeby czegoś lub kogoś. On po prostu taki był, taki się urodził. Był sobą i nie zamierzał z tego rezygnować. To dlatego nabawił się wielu wrogów ale też miał pewność, że są z nim prawdziwi przyjaciele. Podczas gdy inne dzieciaki w przedszkolu lepiły babki z piasku on ganiał za kotami. Przynosił je w plecaku do domu. I zakwaterowywał w piwnicy. Podobno żaden nie ucierpiał. W każdym razie koci hotel został odkryty. Michael nigdy nie chciał powiedzieć co z nimi się stało. Podczas gdy w podstawówce większość dzieci biegała i bawiła się razem... Mike stał pod drzewem i wiele dzieci się go bało. Był raczej samotnikiem. Wolał pizzę od grona przyjaciół. Podczas gdy dzieciaki słuchały rozpowszechnionych popowych kawałków Mike edukował Caluma w twórczości Green Day, a mnie bił, jak przekręcałem nazwy zespołów. Podczas, gdy cała podstawówka udawała i bawiła się w dorosłych, ja przychodziłem do Michaela, żeby posłuchać jak gra, a potem prosić w domu o gitarę - moja mama uśmiechnęła się. - W końcu ją dostałem. Niby miałem nauki u profesjonalisty ale gdyby nie Mike i jego znęcanie się nade mną to chyba bym to zostawił. Potrafił mnie pilnować i bić linijką po rękach byle bym tylko się nauczył. A potem okazało się, że Calum gra na basie. Przepraszam za ten hałas jaki na początku robiliśmy. To Mike wpadł na pomysł założenia zespołu. Był naprawdę osobą, o której będę pamiętać. O której nie mogę zapomnieć. Posiadał wielki talent. Zawsze strzelał fochy, gdy żartowałem, że wyłysieje. A teraz to ja będę łysy- prychnąłem. - Miał szalone pomysły, które doprowadzał do skutku. Jak każdy próbował używek... Mamo nie patrz tak na mnie, za późno... - prychnąłem uśmiechnięty do mojej rodzicielki, bo ta spojrzała na mnie z groźbą w oczach. Ludzie z tyłu, czyli głównie fani również prychnęli śmiechem. - Mike nie doceniał siebie. Miał specyficzne poczucie humoru, bo takich sucharów i czarnego humoru nie słyszałem nigdzie indziej. Najważniejsze jest to, że całą czwórką kochaliśmy się jak bracia, ufaliśmy sobie, ceniliśmy i nie mieliśmy żadnych tajemnic. I dlatego czuję się podle wiedząc, że Ash i Cal nigdy nie dowiedzieli się dlaczego z dnia na dzień najlepsi przyjaciele przestali się odzywać, a potem zaczęli się wyzywać przy każdej okazji. Ja i Michael... - zdjąłem ciemne okulary, teraz cały świat mógł podziwiać moje czerwone od znów zaczynających się lać łez oczy. - ... byliśmy kiedyś razem. Rozstaliśmy się po roku, a ja po miesiącu od rozstania odszedłem z zespołu. I teraz wszystko stało się jasne. Mój starszy brat dowiózł mi listy, które przez te kilka lat wysyłał do mnie Mike. Nie rozumiem Liz... Czemu je przetrzymywałaś? Nie podobało ci się, że jestem gejem, że mam tatuaże? Jestem twoim synem i mimo wszystko powinno ci zależeć na tych wszystkich małych rzeczach. Pal licho ja. Patrz do czego doprowadziłaś. Czuj się współwinna i nie oczekuj, że w tym roku jak w poprzednich będę siedzieć przy stole w święta i udawał,że cię nie ma. Dla mnie już naprawdę cię nie ma. Mike był najlepszym, co mnie w życiu spotkało, co spotkało naszą trójkę - wskazałem na tych idiotów. - Wspomnienia są cholernie bolesne jeśli ostatni raz płakałeś zostawiając osobę, która teraz zostawia ciebie - westchnąłem. - Chciałbym powiedzieć tyle rzeczy, które leżą mi na sercu ale wiele z nich jest po prostu nieaktualne i będą boleć do końca. Mike razem z tą trumną zabiera serca kilkunastu tysięcy osób, także moje. Prośba do was... Nie idźcie za swoimi sercami. Mike by nie chciał płaczu, krwi, wyznań. On... - westchnąłem ciężko i zamilkłem. Zamknąłem oczy i schowałem twarz w dłoniach. Po chwili poczułem jak ktoś mnie przytula. Byłem w ramionach Ashtona i Caluma. Nawet nie umiem opisać jak bardzo mi tego brakowało.
https://youtu.be/K0X7u_mmREE
- Cztery jebane lata mi tego brakowało - westchnął za mnie Ashton.
Tego ciepłego wieczora całe Sydney było sparaliżowane. Ulicami od kościoła do położonego trzy kilometry dalej cmentarza przeszła 'parada'. Na początku jechało auto z trumną, za nim szła rodzina i przyjaciele, a potem ludzie, którzy Michaela znali lepiej niż siebie samych. Wszyscy pogrążeni w smutku. Gdzieś wśród tłumu rozległa się Amnesia. Kilka sekund i melodia wydawała się być wszędzie. Luke został w tle wiedząc, że nie wytrzyma takiej dawki emocji i wspomnień. To już wystarczająco zabijało go od środka.
Z głośnym westchnieniem wszedł w tryb dupka zakładając na nos ciemne okulary i ruszył w drugą stronę. Nie chciał odstawiać szopki przy ludziach, a doskonale wiedział, że mało brakuje do tego aby jego emocje wybuchły. Skutki zawsze są straszne. Dwa miesiące temu ze złości rozwalił pięć gitar na jednym koncercie. Poszło o to, że jego kochanek opowiedział do jakich orgii doszło po ostatnim koncercie w USA. Gówniarz został wręcz zmasakrowany, a Luke wszelkie pytania zbył ciętymi ripostami rodzącymi następne pytania. Opinia dupka towarzyszy mu trzy lata. Ile jeszcze wytrzyma?
W jego kieszeni słychać było dźwięki Highway to Hell.
Wyjmując telefon spodziewał się menagera z opieprzem albo, któregoś z zespołu pijanego w trzy dupy. Odebrał bez namysłu i sprawdzenia kontaktu.
- Co?! - warknął szybko.
- Pingwinku jest prawie dokładnie jak w twoim śnie - usłyszał znajomy głos. Zamarł otwierając szeroko oczy i usta. - Bardzo ładna przemowa - śmiech. - Ten lovelas też mi nie pasował - prychnął. - Ahhh, Luke - westchnął głośno.- Dzwonię tylko po to, żeby usłyszeć twój głos, bo wyjeżdżam.
- Michael ty...
- Żyję, jestem pijany, jest mi dobrze, nie chcę cię znać, jestem znudzony byciem idolem, jadę w kompletne odludzie, mam kupę forsy - podsumował. - Cześć.
I to był koniec tej rozmowy. Luke jeszcze na moment został tak jak stał. Popatrzył na telefon mocno zszokowany.
'Nie chcę cię znać ' - brzmiało w jego uszach.
Tryb skurwysyn włączony.
I tak oto możemy uznać końcową przemianę Luke'a w skończonego skurwysyna za ostatni moment tej opowieści. Jego serce pogrążone w chmurach burzowych mogło zrobić z niego kogokolwiek. Mógł zacząć płakać, mógł oszaleć, mógł się zabić, mógł zacząć od nowa. Ale on po prostu zapomniał o wszystkim i zamknął się na innych ludzi. I nie jestem pewna co dalej było w jego życiu. Wiem, że nie było tam Michaela, ponieważ jego czarne serce mogło otworzyć się tylko dla Clifforda.
-----
Epilog 8/10
Nie umiem dobrać muzyki
Ale jak JA mam lekkie łzy w oczach to jest dobrze.
Jak nie jest dobrze to proszę mi składać zażalenia/uwagi i inne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top