9. Świetnie Hemmings!

Obudziło mnie pukanie w szybę. Przez chwilę leżałem nieruchomo. Szkoda, że nie mam kołdry pod ręką - zakryłbym się i po sprawie. Ale pukanie nie ustawało... Stawało się bardziej natrętne. Przeczołgałem się do przodu i ku mojemu zdziwieniu nie zobaczyłem niczego. Pusto dookoła, w lusterkach też widać tylko las...

Świetnie. Przewiesiłem się przez siedzenia, żeby chwycić telefon i sprawdzić godzinę. W tym momencie coś tak potężnie puknęło w szybę, że przestraszyłem się i wpadłem do tyłu lądując nogami na suficie. W tle usłyszałem śmiech...

Świetnie Hemmings. Kolejny powód, żeby obciąć sobie nogi!

Podczas zmiany do bardziej wygodnej i ogarniętej pozycji zrobiłem drobne podsumowanie.

Godzina 4:30, las, do najbliższych ludzi mniej więcej 500m w obie strony, jeden ja, coś co puka w szybę i śmieje się...

Świetnie Hemmings! Oszczędności ci się zachciało! Masz kurwa miliony to nie! W lesie, w aucie śpij!

Czy ja mam ze sobą coś do obrony?! Świetnie Hemmings! Obroń się nogami kurwa!

.

Powolutku, pomału, jak tylko się dało otworzyłem drzwi z drugiej strony niż stukało to coś.

Na bank mnie zeżre.

Nie ma jak wiara w siebie...

Szybko wyskoczyłem z samochodu i trzymając w jednej ręce dezodorant, a w drugiej scyzoryk z wyjętym ostrzem:

- Czy jest tu ktoś?! - krzyknąłem gotowy na atak z każdej strony.

- Tak - zaśmiało się to coś. Dłuższą chwilę stałem nieruchomo czekając na rozwój wypadków. Nic się jednak nie działo. Nagle coś złapało mnie za nogi. Podskoczyłem przestraszony i rozpylając trochę dezodorantu stanąłem naprzeciwko auta tyłem do lasu. Kątem oka zobaczyłem tylko parę rąk cofających się pod samochód. Znów rozległ się ten śmiech... Tym razem bardziej znajomy.

Podsumuj Hemmings! W podsumowaniu krytycznych sytuacji jesteś świetny!

Środek lasu, bardzo rano, scyzoryk i dezodorant kontra coś z psychicznym śmiechem, w dodatku jestem dalej od auta, w którym zostawiłem kluczyki. Mógłbym wsiąść i odjechać ale teraz się boję tam chociażby podejść.

- Gdzie jesteś?! Czego ode mnie chcesz?!

Nawet jeśli starałbym się brzmieć poważnie to na staraniach pewnie by się skończyło. Teraz nawet ja wyczuwałem strach w moim tonie. Do cholery bałem się jak nic.

- Jestem tutaj - coś szepnęło za moimi plecami. Podskoczyłem i jak zawodowy sprinter dobiegłem do auta, wsiadłem do środka i zamknąłem drzwi na klucz. Skuliłem się na siedzeniu chowając głowę między nogi i bujałem w przód i tył jakbym miał chorobę sierocą.

Kurwa, kurwa, kurwa!

Świetnie Hemmings! Wisiorek z krzyżem wyrzuciłeś, bo to siara. Biblii też nie masz. Z tego wszystkiego zacząłem się modlić. Naprawdę naoglądałem się zbyt dużo horrorów. Na filmie mnie nic nie rusza ale w rzeczywistości dobrze wiem, że moje reakcje są o wiele inne i bardziej emocjonalne.

Nagle na szybie pojawiła się blada ręka. Zaczęła w nią pukać, a ja roztrzęsiony, na skraju wszystkiego zacząłem płakać jak dziecko. Potem ręka zsunęła się po szybie powoli w nią pukając. Gdy pociągnęła za klamkę, która uległa rozległ się ten śmiech. Drzwi otworzyły się na całą szerokość.

Rozmazanym wzrokiem zobaczyłem znaną mi postać. A potem już tylko ciemność. Zemdlałem z przerażenia. Minus 100 HP frajerze.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top