11. Wiesz ile złych rzeczy się stało ?!

[upewnij się, że przeczytałeś/aś 10, bo dodaję jeden po drugim ;) ]

- Słuchaj, wytłumaczę ci Pingwinku. Zrobiłem to, żebyśmy mogli pojechać razem gdzieś daleko. Po za tym miałem dosyć tego wszystkiego. Ale wbrew pozorom nigdy nie chciałem cię zostawić. Luke, przepraszam.

- Jak mnie znalazłeś? - spytałem odsuwając się od niego na odległość metra

- Aplikacja bezpieczne dziecko. Pamiętasz? Zainstalowaliśmy to kiedyś dla żartów na twoim telefonie - uśmiechnął się. - Powiesz coś ? - spytał po chwili mojego milczenia.

- Tak - westchnąłem ciężko. - Po cholerę to było?

- Teraz możemy pojechać gdzie chcemy i się zabić. Ćpać, pić bez żadnych problemów.

- Czyli to było tak po prostu z dupy bez powodu i zastanowienia - bardziej stwierdziłem niż spytałem.

- W sumie... Tak - kiwnął głową z uśmiechem.

Pokiwałem głową zaciskając powieki i ręce w pięści. Moja zmiana nastrojów w tym momencie mnie nie obchodziła. Nie wróżyła nic dobrego...

- To za łzy twojej mamy - walnąłem go w brzuch. - To za łzy mojej mamy. - kolejny cios. - To za twojego roztrzęsionego ojca. To za moje łzy. To za Caluma, który chce być twardy. To za Ashtona, który zwątpił. To za zespół, który przestał istnieć. To za fanów - pod Michaelem ugięły się nogi więc z sierpowych przerzuciłem się na kopanie go. - To za wszystkie wspomnienia. To za tych ludzi, którzy sparaliżowali miasto. To za znienawidzone przeze mnie nasze wspólne ulubione piosenki. To za to, że zdarłem ze ściany plakat z naszą czwórką i podpisami zespołów z boku. To za bycie tak głupim debilem. To za moje uczucia do ciebie. To za cztery głupie kreski na moim przedramieniu. To za Caluma, który chciał się pociąć moją żyletką. To za Ashtona, który upił się ostatnio. To za to, że jesteś tak lekkomyślny - tym razem uderzyłem w piasek obok. Michael leżał skulony we krwi na piaszczystej drodze. Olewając go ze łzami w oczach usiadłem przy drzewie obok. Mike wstał i zataczając się oraz kulejąc przyszedł i usiadł obok.

- Przepraszam - szepnął kładąc mi rękę na udzie.

- Przepraszam? - prychnąłem. - Czy ty do cholery jasnej wiesz ile złych rzeczy się stało ?! Czy ty wiesz, co w głowach mają nasi fani, ja, Cal, Ashton ?! Zainteresowałeś się może jak ważnym wydarzeniem był twój pogrzeb?! A po wszystkim mówisz samolubie, że chciałeś odpocząć. W dodatku, co to było tam przy samochodzie?! - machnąłem ręką w stronę auta.

- Ja nie chciałem cię aż tak przestraszyć Pingwinku - rozłożył ręce jakby miał mnie przytulić ale położyłem mu rękę na brzuchu blokując jego dostęp do mnie

- Jesteś brudny i we krwi. Trzeba cię umyć i odkazić - pokręciłem głową.

- Mam tu niedaleko dom.

--

Jutro jeden ( będzie szok).

W niedzielę Epilog, na który cholernie mocno zapraszam, bo...

piszą*



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top