-6-
Wstałam rano przez budzik Betty. Wiedziałam że muszę odprowadzić ją do przedszkola. Mimo wszystko twardo trzymałam się łóżka. Mama wkroczyła do akcji:
-"BABBY WIEM ŻE DZISIAJ MASZ WOLNE ALE NATYCHMIAST WSTAWAJ. BO INACZEJ NIE USPRAWIEDLIWIĘ CI GODZIN OPUSZCZONYCH"
To był mocny argument dlatego od razu wstałam i szybko ubrałam się w przypadkowe ubrania. Zrobiłam ekstremalny make-up, nawet nie zjadłam śniadania.
Zobaczyłam że Betty już na mnie czeka z tornistrem.
Wyszłam z nią i podążałyśmy w kierunku przedszkola. Nagle Betty krzyknęła:
-"BABBY GOŃ MNIE!"
Nie miałam siły aby biegać, dlatego się zbulwersowałam. Wiedziałam że gdy mama się dowie od razu da mi szlaban no i nie podpisze usprawiedliwienia. Mam wrażenie, że jestem szantażowana przez rodzinę. Ale cóż, zaczęłam biec za siostrą, ale nagle straciłam ją z oczu. Szłam szybkim krokiem aby ją znaleźć ale nigdzie jej nie było. Poszłam na pole, które bardzo lubi.
Czy mnie oczy mylą? To przecież Betty! Stoi tam w trawie!
-"Betty!"- wolałam.
Nagle podszedł do niej pewien chłopak, jego widok był mi znajomy, jednak nie wiedziałam kto to jest?!
-"EJ TY! ZOSTAW JĄ!"
-"Babby, to przecież twój chłopak, ten co o nim opowiadałaś przy śniadaniu wtedy!"
To był Jack. Zrobiło mi się głupio, bo Betty przekręciła wszystko to co opowiadałam!
-"Co ty pleciesz Betty! To nie mój chłopak! Przepraszam Jack, wiesz jak to dziecko-niedosłyszy, i plecie głupoty!"-wyjaśniałam.
-"Ale przecież...."-mówiła Betty gdy nagle zatknęłam jej usta.
-"Przepraszam Jack ale musimy iść do przedszkola, spieszymy się".
-"Ale poczekaj, idę w tym samym kierunku, chętnie was podprowadzę. Może pózniej pójdziemy na lody?"-zaproponował.
-Tiaa...-odparłam niechętnie.
_________________
Obiecałam więc jest. Mam nadzieje że się spodoba:) pozdrawiam Jessie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top