-1-
Obudził mnie poranny budzik Betty- mojej młodszej siostry. Od razu poszłam do łazienki wziąć prysznic. Ubrałam się w mundurek szkolny i popędziłam na śniadanie. 7:00-mam bardzo dobry czas. Za piętnaście ósma miał przyjechać po mnie Harry. Nie zdziwiłam się, że nie ujrzałam go zza okna. Za dziesięć ósma zadzwonił Jack:
-Cześć Babby!-zawołał
-Cześć Jack-odpowiedziałam smutno
-To co zwykle, tak?-zapytał
Nie musiałam nic tłumaczyć, rozumiał mnie bez słów. Dwie minuty pózniej czekał pod domem. Wsiadłam do auta, spiesząc się do szkoły.
-Musisz koniecznie porozmawiać z Harrym, za każdym razem obiecuje ci to samo, a sytuacja powtarza się wielokrotnie.- uznał Jack.
-Dziękuję, że przyjechałeś.
Dotarliśmy na czas, 2 minuty przed dzwonkiem. Niestety Harry zauważył nas razem, przytulaliśmy się. Wcale nie było mi głupio, wielokrotnie widziałam go obejmującego dziewczyny z jego klasy. Nie wzbudzało to we mnie ani trochę smutku, miałam Jacka. No właśnie. Obie go miałyśmy. Ja i Emma.
Na przerwie Harry od razu podszedł do mnie z krzykiem:
-Czego on znowu chciał, co? - unosił ton.
-Słuchaj Harry, miałam zadać ci to pytanie już bardzo dawno temu. Czego właściwie ode mnie chcesz co? Dlaczego tak się do mnie przyczepiłeś? Zapominasz o obietnicach, jesteś ze mną na pokaz.
-Zapominasz się Babby, nie pamiętasz jak zabrałem cię na wyścigi? Podobało ci się.- obraniał się.
-Tak, było wspaniale z wyjątkiem tego co zdarzyło sie pózniej.- odparłam
-Nie rozumiem dlaczego wciąż to ciągniesz skarbie, Taylor była tylko dla towarzystwa, nie miałem nic wspólnego z jej pobytem tam.
-Doprawdy?-odwróciłam się i poszłam w stronę wyjścia.
Niestety, musiałam wracać do domu na piechotę, chyba już gorzej być nie może. Postanowiłam, że zadzwonię do Emmy, w końcu się przyjaźnimy. Wybierałam numer gdy nagle ktoś na mnie wpadł.
-ach, jednak może być gorzej.- powiedziałam szeptem po czym przywitałam Taylor.
-Twój chłopak jest świetny, wiesz o tym?-spytała ironicznie.
Nigdy się nie lubiłyśmy, odbijała mi każdego chłopaka. Po chwili zastanowienia odparłam:
-wiesz co, bierz sobie go, już papier toaletowy jest bardziej pożyteczny.
I poszłam dalej...
Zaraz zaraz.. miałam zadzwonić do Emmy.... Nie odebrała mimo kilku prób dzwonienia. Czułam, że coś nie tak.
Dotarłam do domu, cała zmarznięta. Marzyłam tylko o ciepłym kakao i o świetnym filmie. Wchodząc do domu usłyszałam głos Emmy, od razu pobiegłam się przywitać.
-Cześć Em..
Odepchnęła mnie.
-Musimy porozmawiać, to ważne.-powiedziała.
-w takim razie ruszajmy na górę...
________
Cześć kochani! To pierwszy rozdział, jak wam się podoba? Pozdrawiam was- loveczosnek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top