9. "Co z nami będzie?"
*Rin*
Przychodzi wieczór. Mówię Natanielowi, że idę na górę, do jego pokoju.
- No dobra, okej - mamrocze, wciąż siedząc obok Amber.
Wchodzę do pokoju mojego chłopaka. Biorę jego laptopa i siadam na łóżku, kładąc go na ugięte w kolanach nogi. Nie wiem czemu, nachodzi mnie myśl, aby sprawdzić w internecie, czy by przypadkiem nie poszukać informacji o Dake'u, może dowiem się czegoś więcej. Czegoś, czego nie wiem. Wpisuję w Google jego imię i nazwisku. Nie mylę się. Od razu wyskakuje mi link jakiegoś bloga. Otwieram go. Ten widok mnie przeraża. Tło jest czerwone, wygląda jakby spływały po nim strugi krwi. Zaglądam na autora. Widzę tam nazwisko tego psychola. Przeglądam posty. Ostatni jest sprzed trzech lat, czyli z czasów, gdy byliśmy jeszcze w pierwszej klasie liceum. Jest tam opisane to, jak Dake potraktował... MNIE! Epizodycznie pojawiają się też imiona Nata, Lysa, Kasa i moich przyjaciółek ze Słodkiego Amorisa (czyli mojego liceum), Aiko i Ariany. Nie mam zamiaru czytać tego w całości. Zaglądam na wcześniejszy post. Jego tytuł brzmi dragback.
- Cofanie narkotyku? - szepczę, zaskoczona tytułem.
Nie wiem, co to jest, dopóki nie czytam całego posta.
Dragback. Chcesz pozbyć się efektu miceaugurie? Chcesz odzyskać dawny wygląd? Chcesz pozbyć się Augurii? Ta instrukcja jest dla Ciebie.
Składniki:
2 szklanki wody z kranu
4-5 listków pokrzywy
10 gramów wilczych jagód
5 sztuk truskawek
10 gramów borówek
5 płatków białej róży
2 stokrotki
3 sztuki czereśni
1/4 brzoskwini
kilka kropli soku aloesowego
szczypta kwasku cytrynowego
szczypta cynamonu
łyżka miodu
Jeśli chcesz pozbyć się Augurii, potrzebujesz także płaskiej łyżki sproszkowanej kawy.
Sposób przyrządzania:
Wszystko wrzuć do blendera i miksuj, dopóki składniki się nie wymieszają i dopóki nie uzyskasz cieczy we wszystkich kolorach tęczy. Pij małymi łykami.
Jeśli nie masz przy sobie blendera, możesz wszystko utrzeć w moździerzu.
Jeśli poczujesz przechodzące po Twoim ciele ukąszenia szerszeni, staraj się nie krzyczeć, będzie mniej bolało. Jeśli Ci się nie uda, przynajmniej nie trać przytomności. Jednak gdy tak się stanie, przeżyjesz jedynie, gdy w ciągu 10 minut ktoś udzieli Ci pomocy.
Przepis całkowicie bezpieczny dla kobiet w ciąży.
Po nazwie miceaugurie domyślam się, że chodzi o tę miskturę dająca Augurie. Zauważam, że przepis na dragback zawiera produkty, które nie do końca ze sobą współgrają, ale chcę odzyskać dawny wygląd. Tak dawno nie widziałam się w oryginalnej postaci. Dodatkowo, farba na moich włosach zaczyna już schodzić. To odpowiedni moment, aby pozbyć się tych czarnych kosmyków i czerwonych tęczówek. Decyduję się nie pozbywać się Augurii. Pomimo początkowego bólu, żyje mi się z nim bardzo dobrze. Wyłączam laptopa i odkładam go na biurko. Idę do łazienki. Biorę prysznic i wracam do pokoju. Nata dalej tam nie ma. Wchodzę pod ciepłą kołdrę i zasypiam, bez mojego chłopaka przy boku.
*Następnego dnia, 6:00*
Zakładam na siebie ubrania, które miałam na sobie poprzedniego dnia. Zostawiam Natowi wiadomość na kartce, że poszłam się przejść i postaram się przyjść na śniadanie. Zabieram z pokoju torebkę, a z kuchni reklamówkę, po czym zakładam buty i wychodzę z mieszkania. Od razu idę na jego tył, gdzie znajduje się ogródek i mini-sad. Zabieram stamtąd czereśnie, brzoskwinie, truskawki i borówki, zrywam także dwie stokrotki i jedną różę. Wychodzę z posesji i udaję się w stronę parku, gdzie, mam nadzieję, znajdę wilcze jagody i pokrzywy. Jestem przy wejściu do niego, gdy nagle słyszę czyiś głos, wołający moje imię. Odwracam się. Widzę białowłosą złotooką dziewczynę, ubraną w fioletowo-białą sukienkę i ciemne wysokie kozaki, biegnącą w moją stronę.
- Roza! - wołam, biegnąc w kierunku przyjaciółki.
Mocno się przytulamy. Minęło tyle czasu, odkąd się ostatnio widziałyśmy. Białowłosa lustruje mnie od stóp do głów.
- Ani trochę nie urosłaś, wiesz? - mówi. - dalej jesteś najniższą dziewczyną.
- Przecież wiem, nie musisz mi przypominać.
Rozalia spogląda na moje dłonie. Chwyta lewą.
- Co to jest? - pyta z nadzieją w oczach.
- Pierścionek zaręczynowy - mówię z uśmiechem.
- Zaręczyliście się!? - woła.
- A żeby tylko - spoglądam na brzuch.
- Jesteś w ciąży?
Kiwam głową.
- Gratuluję! - krzyczy, przytrzymując mnie w żelaznym uścisku.
- Dziękuję. A to dla ciebie - wyjmuję z torebki zaproszenie na ślub.
- Dzięki wielkie!
- Jeszcze jedno. Czy mogłabyś przekazać to Lysandrowi i Leo? - daję dziewczynie dwa kolejne zaproszenia.
- Jasne - uśmiecha się. - dobra, muszę lecieć, obiecałam Leo, że pomogę mu w sklepie. Do zobaczenia - przytula mnie.
- Do zobaczenia!
Dziewczyna odchodzi, a ja wchodzę do parku. Od razu kieruję się w stronę jeziora. Mam szczęście - są tam składniki, których potrzebuję. Zakładam rękawiczkę i urywam 5 listków pokrzywy i kilka garści jagód. Potem siadam nad brzegiem jeziora i spędzam tam kilka minut. W końcu wracam do domu. Jest 6:30. Nie chcę obudzić domowników, więc wyjmuję z szafki moździerz. Dodatkowo szukam kwasku cytrynowego i miodu, a następnie, ze stojącego na oknie aloesu w doniczce, wyrywam jeden listek. Wszystkie składniki wrzucam do moździerza i ugniatam. Rzeczywiście, w środku tworzy się ciecz, mająca wszystkie barwy tęczy. Przelewam ją do szklanki i myję drewniane naczynie, wraz z tłuczkiem. Odkładam je do szafki. Opieram się o blat w kuchni. Waham się. Zaszłam już tak daleko... szkoda było by się teraz wycofać. Ale z drugiej strony... po pierwsze, znowu doświadczę tego przeszywającego bólu, a po drugie... wprawdzie było tam napisane, że jest to bezpieczne dla kobiet w ciąży, ale jak mogę być tego pewna? W końcu stwierdzam, że zaryzykuję. Wypijam cała zawartość, szklankę szybko odkładam do zlewu. Po chwili, tak jak było w przepisie, czuję na całym ciele ukąszenia szerszeni. Każde miejsce boli tak bardzo, jakby gryzło je kilka owadów naraz. Mimo wszystko jednak staram się nie krzyczeć. Rzeczywiście, boli mniej, niż za pierwszym razem. Biegnę do łazienki. Patrzę w lustro. Z moich włosów automatycznie schodzi farba i znowu są czarne. Jednakże... kilka chwil później każdy kosmyk się odbarwia. Znowu widzę piękny, złoty, lśniący blond. Zdejmuję soczewki. Moje czerwone tęczówki również tracą kolor i pojawia się złota barwa. W końcu moje ciało znów reaguje normalnie, nie czuję na nim szerszeni. Opadam na kafelki, bezsilna aby wyprostować ręce i zneutralizować upadek. Uderzam o zimną podłogę dłońmi, przedramionami, całym tułowiem i nogami, dodatkowo także prawym policzkiem. Trochę boli. W końcu się podnoszę. Mocno trzymając się umywalki, spoglądam w lustro. Gdy widzę "starą siebie", uśmiecham się szeroko. Robię kilka piruetów. Po chwili jednak dotykam brzucha, żeby mieć pewność, że z małą wszystko okej. Na szczęście czuję jej ruchy i delikatne kopnięcia. Słyszę, że ktoś wchodzi do łazienki. Automatycznie odwracam się w stronę wejścia. To Nataniel. Gdy na mnie spogląda, na początku jego wzrok jest jakby za mgłą. Po chwili jednak podchodzi do mnie i mocno mnie przytula. Jego częściowo naga skóra dotyka mojego okrytego ubraniami ciała. Czuję bijące od chłopaka ciepło.
- Wróciłaś... - szepcze.
- Skąd wiesz?
- Na pralce leżą twoje soczewki - wskazuje na urządzenie.
- Nieważne. Jak się czuje Amber?
- Opowiedziała mi o wszystkim. Szkoda mi jej, ale przecież... nie wiem, mogła w jakiś sposób mi powiedzieć o dziecku, o Dake'u... na pewno bym jej nie zostawił. Kocham ją i całą rodzinę nad życie.
Czuję w sercu silne ukłucie. Jego słowa tak bardzo bolą...
- Rozumiem - mówię, wychodząc z łazienki.
- Ej, obraziłaś się? - słyszę pytanie wychodzące z ust Nata.
- Nie, nie, idę się przewietrzyć - odpowiadam, z trudem powstrzymując łzy.
Schodzę na dół i wychodzę z mieszkania. Idę na jego tyły i wchodzę na drzewo, na którąś z wyższych gałęzi. Opieram plecy o pień potężnej rośliny. Wzdycham ciężko, przez co z mojego oka wypływa pierwsza łza. Chowam twarz w dłoniach, nie umiem powstrzymać płaczu. Dlaczego to wszystko przytrafia się akurat mi!? Co z nami będzie!?
***
*13 sierpnia, tydzień przed weselem, 5:30, Rin*
Nasze szczęśliwe narzeczeństwo zaczyna się sypać. Kiedy chcę gdzieś wyjść, on mówi, że nie może, bo musi zająć się Amber. Nie spędza czasu ze mną, tylko z siostrą. Rozmawiamy tylko wtedy, gdy jest mowa o weselu, od razu potem idzie do pokoju "siostrzyczki". To koniec. Nad ranem wstaję z łóżka. Pakuję do walizki swoje rzeczy, a z łazienki zabieram kosmetyki. Zakładam kremową sukienkę przed kolana i białe szpilki.
Cicho wychodzę z mieszkania. Zastanawiam się, gdzie mogę pójść. Nie chcę iść do Kari - od razu zaczęłaby się wypytywać, o co chodzi, a potem ochrzaniłaby Nata. Sąsiedzi od chłopaka też odpadają, przecież mnie nie znają, a nawet gdyby, to wpadłby na to od razu. Powinnam też zrezygnować z wizyty u naszych przyjaciół. Błądzę po mieście kilka godzin. W końcu wiem, do kogo chcę pójść. Kieruję się w stronę bloku, w którym niegdyś mieszkałam. Decyduję się pójść do sąsiadki. W międzyczasie myślę o wszystkim, co mnie spotkało ze strony Nata.
When we will land here, on the turning...
What'll happen with us?
When the world will ramp up dangerously...
What'll happen with us?
Even if the life knows the answer long...
Maybe it will be better if
It won't tell us...
Our every full adventures year...
Every month is dear four you...
Every day like the chance and
Every moment of our fear...
Our every sun setting...
Every elevanted voice...
Our every fixed mistakes...
And do we have to lose these all!?
When we will land here, on the turning...
What'll happen with us?
When the world will ramp up dangerously...
What'll happen with us?
Even if the life knows the answer long...
Maybe it will be better if
It won't tell us...
Many discovered places
Where others haven't still reached
Many spiral ways upstream...
And do we have to lose all these!?
When we will land here, on the turning...
What'll happen with us?
When the world will ramp up dangerously...
What'll happen with us?
Even if the life knows the answer very long...
Maybe it will be better if
It won't tell us...
*Nataniel*
Budzę się rano, około 8:30. Spoglądam w lewo i nie widzę obok siebie narzeczonej. Na początku jestem pewien, że jest gdzieś w domu albo w jego okolicach. Zakładam leżące na krześle spodnie i idę jej szukać. Jednak nigdzie jej nie ma... otwieram szafę w celu wyjęcia z niej czystej białej koszuli. Jednakże widok we wnętrzu mebla mnie poraża. Są tam tylko moje ubrania. Wszystkie sukienki, spódnice, krótkie spodenki, bluzki i buty należące do Rin zniknęły. Dopiero teraz zauważam, że na moim biurku nie ma jej zeszytów. Idę do łazienki. Brakuje tam jej kosmetyków. Wracam do pokoju i siadam na łóżku. Nie muszę się zastanawiać, czemu uciekła. Przez ten miesiąc źle ją traktowałem. Odtrącałem ją. Zajmowałem się tylko Amber. To wszystko moja wina. To wszystko moja cholerna wina!
In alive fire of not easy questions wer're drowning our plans and we don't know why. We want to read all the script. We're looking for mistakes, we're predicting the worst - that we won't reach the happy end. And that's only the beggining. There's a lot of forward us. Why are you asking on the start what will happen with us? And even is this life knows the answer it will be much curiously if it won't tell us now.
Dlaczego nie spędzałem z nią dłużej czasu? Dlaczego nie zauważałem tego, że czuje się odtrącana... i przeze mnie niekochana? Dlaczego nie widziałem, że być może rzewnie płacze przez mój egoizm? Dlaczego, dlaczego, dlaczego... to pytanie wciąż buzuje w mojej głowie. Decyduję się pójść jej poszukać. Pierwsze miejsce, o jakim myślę, to dom jej siostry. Ubieram koszulę i buty, po czym wychodzę z domu. Gdy docieram na miejsce, boję się zapukać do drzwi. Jeśli jej tam nie będzie... przecież Kari mnie zabije, jak jej powiem, co Rin przeze mnie przeżywała przez ostatni miesiąc! Decyduję się podsłuchiwać. Słyszę siostrę mojej narzeczonej i jej chłopaka, ale nie moją dziewczynkę... wychodzę z bloku. Obchodzę naszych przyjaciół. Od każdego z osobna dostaję ochrzan, a największy od Rozy. W końcu, zrezygnowany, wracam do mieszkania i spędzam tam cały dzień zastanawiając się, gdzie ona może być...
**********
Hejka kochani! Podpisałam umowę z Polsatem! :D
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top