16."Będę mogła odegrać ten sam scenariusz"
*Rin*
Około szóstej rano, ze spokojnego snu, wyrywa mnie dźwięk SMS. Otwieram zaspane oczy i sięgam po telefon, wciąż będąc półprzytomną. Otrzeźwia mnie treść wiadomości.
Od: Numer prywatny
Nie masz życia w szkole. Możesz szukać innego uniwersytetu... i męża przy okazji.
Boję się. Boję się, co ona ma zamiar zrobić. Odkładam telefon, zakładam biały szlafrok i wychodzę na balkon. Wdycham czyste powietrze. Opieram ręce o balustradę. Przypomina mi się wczorajsza sytuacja. To był koszmar. Pamiętam, co Nat mi wtedy powiedział.
Nie wiesz, jak to się potoczyło. Nie wiesz, co tam się działo. Nie wiesz... nic.
Miał rację. Nic nie wiedziałam. Byłam tak wściekła, że nie zwróciłam uwagi na jego słowa, tylko od razu byłam pewna, że mnie zdradza. Może gdybym nie była taka zazdrosna, było by sto razy lepiej...
- O czym myślisz? - to głos Nata. Słyszę, jak do mnie podchodzi i przytula od tyłu.
- O wczorajszym dniu. Nie wiem, jak mogłam być tak głupia i ci nie uwierzyć. Dziwię się, że już dawno mnie nie zostawiłeś.
- Czemu miałbym to zrobić? Wiesz, że bardzo mocno cię kocham.
- I właśnie o tym mówię. Za co ty mnie kochasz? Wiem, że kiedyś już ci zadałam to pytanie, ale czasy się zmieniają. Ja robię się coraz bardziej zazdrosna, mam swoje humory, często się denerwuję...
- Por eso te amo* - przerywa mi z uśmiechem.
- Teraz żartujesz, tak? - nie wiem, czy powiedział to tak sobie o, czy właśnie to chciał powiedzieć.
- Nie żartuję. Jak mógłbym żartować w takiej sprawie? Kocham cię nad życie i nic tego nie zmieni.
Przez chwilę patrzę na niego zaskoczona. W końcu robię krok w przód i mocno przytulam się do męża. Przez moment czuję, że jego mięśnie są spięte, ale zaraz potem odwzajemnia mój uścisk. Od jego ciała bije ciepło, które tak uwielbiam. Czuję coś w brzuchu... i to na pewno nie są te motylki, które czułam parę lat temu, gdy po raz pierwszy się pocałowaliśmy. To ruchy naszej córki. Chwytam męża za rękę i przykładam ją do ciała. Parę sekund później czuję to samo uczucie. Uśmiecham się. Jeszcze kilka miesięcy i Lisa będzie już z nami. Chciałabym wiedzieć, jak będzie wyglądać. Po kim będzie mieć rysy twarzy. Czy będą delikatne jak moje, czy lekko ostre, jak u Nata. Czy jej włosy będą mieć bardzo jasny odcień, taki, jak ja, czy trochę ciemniejszy, jak mój mąż. Dzisiaj jest sobota. Już wiem, co dzisiaj będę robić. Podchodzę do szafy i pozbywam się szlafroka. Otwieram mebel i szukam ubrań. Gdy zauważam JĄ, zastanawiam się, skąd się tu wzięła. To śliczna sukienka. Jest granatowa z rękawami 3/4 i cienkim paskiem, na środku którego znajduje się coś przypominającego kształtem klamrę do paska spodni. Wyjmuję ubranie i odwracam się w stronę Nata.
- Skąd TO - pokazuję sukienkę. - wzięło się w naszej szafie?
- Kupiłem - odpowiada, jakby to nie było nic ważnego.
- Za twoje pieniądze z pracy, prawda?
- Tu masz rację. Ja tych pieniędzy nie potrzebuję, więc postanowiłem zrobić ci prezent. Mam nadzieję, że ci się podoba. Nawet nie wiesz, ile czasu zajęło mi przekonanie Rozalii i Alexy'ego, że chcę coś dla ciebie znaleźć sam.
- Nie dziwię ci się - śmieję się. - oboje kochają zakupy. Dziękuję. Jesteś najlepszy - podchodzę do Nata, staję na palcach i całuję go w usta.
Idę do łazienki. Biorę szybki prysznic i ubieram się w sukienkę od męża. Przy okazji nucę piosenkę zespołu Chainsmokers pod tytułem "Closer". Potem kieruję się do sypialni i, siedząc przy toaletce oraz przygotowując fryzurę i makijaż, śpiewam.
Hey,
I was doing just fine before I met you,
I drink to much and that's an issue
But I'm okay.
Hey,
Tell your friends that it was nice to meet them,
But I hope I'll never see them again.
I know it breaks your heart,
Moved to the city in a broke down car
And four years no calls,
Now you're looking pretty in the hotel bar
And I, I, I, I, I can't stop.
No I, I, I, I, I can't stop.
So baby, pull me closer
In the backseat of your Rover
That I know you can't afford
Bite that tattoo on your shoulder.
Pull the sheets right of the corner,
All the matress that you stole
From your roommate back in Boulder.
We ain't ever getting older.
We ain't ever getting older.
You
Look as good as the day I met you,
I forgot just why I left you,
I was insane.
Stay
And play that Blink-182 song
That we beat do death in Tucson,
Okay.
I know it breaks your heart,
Moved to the city in a broke down car
And four years no calls,
Now I'm looking pretty in the hotel bar
And I, I, I, I, I can't stop.
No I, I, I, I, I can't stop.
So baby, pull me closer
In the backseat of your Rover
That I know you can't afford
Bite that tattoo on your shoulder.
Pull the sheets right of the corner,
All the matress that you stole
From your roommate back in Boulder.
We ain't ever getting older.
We ain't ever getting older.
Nareszcie kończę się czesać i malować. Włosy mam spięte w luźny kok, a makijaż to tylko tusz na rzęsach i błyszczyk na wargach. Pokazuję się Natanielowi. Uśmiecha się szeroko. Podchodzi do mnie i muska dłonią mój podbródek, przez co podnoszę głowę i patrzę mu w oczy. Gdy tylko na niego spoglądam, zaczyna mnie całować. Oddaję każdy ruch. Przy nim jest mi tak dobrze... odsuwamy się od siebie. Idę do pokoju, zabieram stamtąd kilka kartek, ołówek, kubek z kredkami i książkę, po czym idę do salonu. Nat siedzi na kanapie i ogląda w telewizji jakiś teleturniej. Opadam obok niego. Na książkę kładę kartkę i zaczynam rysować pierwsze kreski. Parę minut później na papierze tworzy się śliczna twarzyczka małej dziewczynki. Potem zaczynam kolorować rysunek. Ostatecznie, widnieje na nim dziewczynka z delikatnymi rysami twarzy, jasnymi blond włosami i złotymi oczami. Włosy spływają na lewe ramię postaci, a na szyi widnieje srebrny naszyjnik z otwieranym serduszkiem. Uśmiecham się.
- Kto to jest? - pyta Nat.
- Starałam się sobie wyobrazić, jak będzie wyglądała nasza córka. Co ty na to? - daję chłopakowi kartkę do ręki.
- Słodka! - odpowiada po dokładnym obejrzeniu rysunku.
- Dziękuję - odkładam kartkę na stolik stojący przed kanapą i kładę głowę na ramieniu Nata.
Nawet nie zauważam, kiedy zasypiam.
*Poniedziałek rano*
Tak bardzo nie chce mi się wstawać z łóżka, że gdyby nie Nat, który mnie z niego wyciąga, nie ruszałabym się z pokoju. Odbębniam codzienną rutynę i natychmiast ruszamy, wraz z moim mężem, na zajęcia. Jakoś udaje mi się wytrwać do ich końca. Nat potem idzie do nas do pokoju, a ja kieruję się w stronę pokoju gospodarzy. Po chwili, wpadam na kogoś. To Debra...
- Nareszcie jesteś! Szukałam cię. Trudno jest cię znaleźć, wiesz?
- Często spaceruję po szkole, więc nie dziwię się.
- Też mam do tego tendencję. Ale jeśli dwie osoby się przemieszczają w tym samym czasie, to trudniej jest się znaleźć.
- To pewne...
- Naprawdę myślisz, że to, co zrobił Nat, nie ujdzie wam płazem?
- Co takiego zrobił? Chyba tylko mnie uświadomił, jaka byłam głupia, bo mu od razu nie uwierzyłam. On, Kas i Lys nie kłamali, gdy mówili mi o tym, co zrobiłaś.
- Wiele osób mówi, że jesteś bardzo miła, pomocna, życzliwa i inne pierdoły. Ja bym się z tymi osobami kłóciła. Nat, Kas, Lys, Alexy, Armin, Ken, Shiru, Kou, Mick... wszyscy cię lubią, a niektórzy nawet kochają. Ale szczerze mówiąc, wzbudzasz moje podejrzenia. Każdy, dosłownie każdy, ma zarówno przyjaciół, jak i wrogów. A jeśli chcesz, mogę ci kilku narobić.
- Jesteś naprawdę chora! A teraz wybacz, ale muszę zająć się kilkoma sprawami - chcę odejść, ale Debra chwyta moje ramię. - czego jeszcze ode mnie chcesz?
- Chłopcy opowiedzieli ci cała historię. Jeśli będziesz chciała zrobić coś na moją niekorzyść, przypomnij sobie, co spotkało Nataniela. Nikt nie chciał wiedzieć, co ma do powiedzenia i wyszło na to, że chciał odbić dziewczynę koledze z klasy. Fajnie się z tobą gadało - klepie mnie po plecach. - i powtarzam. Uważaj sobie, bo będziesz mogła poszukać sobie innego uniwersytetu i męża.
Odchodzi. Jeszcze przez kilka chwil stoję zamurowana. Czy ona mi właśnie... groziła? Wchodzę do pokoju gospodarzy i siadam przy biurku. Chowam twarz w dłoniach.
- Płaczesz? - to Nataniel.
- Nie, nie - zdejmuję ręce z twarzy.
- Więc co się dzieje? - siada na biurku.
- To nic poważnego - to niemożliwe, znowu go okłamuję! - po prostu... dopiero teraz do mnie dociera, dlaczego Kas zawsze był taki oschły. Debra go skrzywdziła. To była jego wielka miłość. To dlatego był taki oziębły wobec dziewcząt i trudno było z nim rozmawiać.
- Nie dziwię mu się. Gdybyś ty mnie tak skrzywdziła, też ciężko by mi było się pozbierać - uśmiecha się.
- Czy ty coś sugerujesz? - marszczę brwi.
- Nic takiego nie powiedziałem - całuje mnie delikatnie.
Uzupełniam kilka papierów i wychodzę na zewnątrz. Nat wyszedł parę minut wcześniej. Idąc do pokoju zauważam Debrę. Gdy jestem tuż obok niej, obok pojawia się Alexy.
- Co robicie? - pyta.
- Nic ciekawego, a co?
- Nic, tylko... wyglądasz jakoś inaczej, jak nie ty.
Naprawdę...?
- Też tak myślisz, Alexy? - wtrąca się Debra. - to prawda, Rin. Powinnaś się położyć.
- Nie, nie trzeba, czuję się świetnie - tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Pokażę ci, że się nie boję.
- Tylko się nie przemęczaj - dorzuca Alexy, po czym odchodzi kawałek dalej.
Może ma rację? Może rzeczywiście powinnam odpocząć... ale z drugiej strony chcę pokazać Debrze, że tak łatwo się mnie nie pozbędzie i że mnie nie zastraszy.
- Logika mi podpowiada - mówi do mnie Debra. - że powinnaś natychmiast przestać i zachowywać się bardziej dyskretnie, wiesz?
Debra, ty nie masz logiki.
- O nie, moja droga. To ty tego chcesz.
- Ja tylko chcę dla ciebie dobrze. Nie mam zamiaru znowu zrobić z siebie idiotki tylko po to, aby pokazać, jak bardzo cię nie lubię.
- Tak, pewnie - krzyżuję ręce na piersiach. - uważaj, bo ci uwierzę.
- Masz ostatnią szansę się wycofać, zanim gorzko tego pożałujesz.
DLACZEGO nigdy nikogo nie ma akurat wtedy, kiedy pokazuje, jaka jest naprawdę!? Odchodzę kawałek od niej. Po chwili jednak, chwyta mnie za ramię.
- Słucham? - mówi.
- O co ci chodzi? - pytam zdumiona. - przecież nic nie zrobiłam.
- Jak możesz mówić takie rzeczy? Jesteś okrutna!
- O co ci chodzi!? - powtarzam.
- Jesteś wstrętna! Myślałam, że mimo wszystko jakoś będziemy się dogadywać! Wolałabym nigdy z tobą nie rozmawiać!
- O matko, nic ci nie zrobiłam! Tylko odeszłam kawałek!
- Co się dzieje? - znowu słyszę głos Alexy'ego.
- Nic się nie stało. Debra stwierdziła, że się rozpłacze przez powodu.
- Powiedziała, że mam natychmiast stąd odejść, jeśli nie chcę, żeby zajęła się "moją sprawą" - wtrąca się Debra z drżącym głosem. - Alexy, proszę, pomóż mi!
- To nieprawda! Nic takiego nie powiedziałam!
- A teraz sugeruje, że jestem kłamczuchą!
Nie wierzę... umie płakać na zawołanie!
- Co się dzieje? - tym razem to Armin.
Muszę skończyć! Wszyscy pomyślą, że to ja jestem potworem w tej historii!
- Przykro mi, nie chciałam... cię urazić - kłamię, udając skruszoną. Tak naprawdę przecież nic jej nie powiedziałam... prawda?
- Za późno... myślałam, że w jakiś sposób się dogadamy, a ty groziłaś mi przy wszystkich, podczas gdy ja starałam się być dla ciebie miła.
- Przecież powiedziałam, że mi przykro!
- Nie krzycz na mnie!
Mh, przestań w końcu, mam tego dosyć!
- Rinka, przestań - mówi Armin. - nie widzisz, że tylko pogarszasz sprawę?
- Ale ja nic nie zrobiłam! Nic jej nie powiedziałam!
- Więc czemu się tłumaczyłaś?
Też się zastanawiam...
- Armin, razem z Alexym doskonale mnie znacie. Wiecie, że nigdy bym czegoś takiego nie powiedziała.
- Chodź, Debro, usiądziemy gdzieś - chłopcy obejmują ją ramieniem i odchodzą. - a najlepiej, jeśli opowiemy o tym wszystkim dyrektorce.
Moje serce się zatrzymuje, a płuca nie pracują. Debra posyła mi złośliwy uśmiech, a chłopcy z nią odchodzą. Wybiegam na zewnątrz i biegnę w stronę huśtawki stojącej parę metrów od dębu. Siadam na niej. Chce mi się płakać. Dlaczego to wszystko przytrafia się akurat mi?
- Nigdy nie widziałem, abyś była taka blada - to Nataniel. Siada obok i obejmuje mnie ramieniem, ale strącam jego rękę. - coś się stało, prawda?
- N-Nie, naprawdę... wszystko gra.
- Jesteś pewna?
- Nie... nie jestem.
Opowiadam Natanielowi o wszystkim, co się wydarzyło.
- I oboje stanęli w obronie Debry? - patrzy na mnie zszokowany.
- Tak... oni byli dla mnie jak bracia, byłam ich siostrzyczką, więc nie wiem, dlaczego teraz nagle wszyscy mi nie wierzą.
- Wiedziała, jak to obrócić na swoją korzyść. Ja pewnie też przeszedłbym na jej stronę.
- Nie, nie ty. Akurat ty jesteś rozsądny.
- Dzięki - uśmiecha się. - ale nie rozumiem jednej rzeczy... po co chcą iść do dyrektorki? Przecież ona ci nic nie może zrobić.
- Mylisz się. Może zrobić, i to bardzo dużo.
Nagle słyszymy wiadomość z radiowęzła.
Rin Moore jest proszona o NATYCHMIASTOWE stawienie się w gabinecie pani dyrektor.
Do moich oczu napływają łzy, ale natychmiast je wycieram. Wstaję i idę przed wymieniony pokój. Stoi tam Debra, w oczach ma łzy, ale od razu widać, że nie są prawdziwe. Dyrektorka od razu zaczyna ze mną rozmawiać.
- Możesz mi wytłumaczyć, co się wydarzyło? Dlaczego byłaś niemiła dla tej dziewczyny?
- Proszę pani, ja naprawdę nic nie zrobiłam... wkręciła mnie w to wszystko, ona umie manipulować ludźmi.
- Ciągle mnie prześladuje, odkąd tutaj przyszłam! - wtrąca się Debra.
- To nieprawda! Jest wręcz przeciwnie!
- Prześladuje? O czym ty mówisz, Debro? - dyrektorka jest zszokowana.
Chcę wytłumaczyć, o co chodzi, ale pani dyrektor mi przerywa i karze Debrze wszystko wyjaśnić. Oczywiście ona obraca wszystko przeciwko mnie.
- NIGDY bym nie pomyślała, że najlepsza studentka drugiego roku, a w dodatku przewodnicząca, jest w stanie zrobić coś takiego - mówi pani Akuma. - zostajesz zwolniona ze stanowiska przewodniczącej, oczywiście twoje zachowanie również będzie obniżone. Mam nadzieję, że to cię czegoś nauczy. A teraz bardzo proszę, abyście obie opuściły ten pokój.
Wychodzimy z gabinetu. Ciągle mam głowie to, że ZNOWU zostaję zwolniona z mojej funkcji BEZ POWODU. Debra spogląda mi w oczy i uśmiecha się złośliwie.
- Ostrzegałam, że masz na siebie uważać, prawda? Gdybyś nie wchodziła mi w drogę, wszystko było by dobrze.
- Nie mieliście prawa iść z tym do dyrektorki!
- Owszem, mieliśmy. A teraz, gdy wszyscy cię znienawidzą, będę mogła odebrać jeszcze raz ten sam scenariusz, co w liceum.
- Czyli co, chcesz znowu zostawić Kastiela?
- Nie. Z tego, co wiem, ma dziewczynę. Ale to nic nie zmienia. W liceum byliśmy duetem, wtedy Lys nie grał z Kasem. Byliśmy parą i bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Kochałam go, ale w pewnym momencie stwierdziłam, że mam większą szansę na sławę jako solistka. Więc nazmyślałam naszemu menadżerowi, że Kas woli śpiewać sam. Oczywiście wtedy do sali wbił Nataniel - wywraca oczami, natomiast w moich znów pojawiają się łzy. - resztę historii znasz.
- Czyli rozumiem, że znowu będziesz chciała grać z Kasem i jesteś pewna, że zgodzi się od tak? - strzelam palcami.
- To jest pewne. I nie myśl, że ktokolwiek uwierzy ci w twoją wersję wydarzeń. Jesteś na przegranej pozycji. Już wygrałam.
Odchodzi. Ja natomiast staję pod ścianą i myślę o tym wszystkim. Parę minut później, słyszę czyiś wściekły głos.
- TY!!!
To Kastiel... podchodzi do mnie i zagradza mi drogę ucieczki swoim ciałem, a dłonie kładzie na ścianie.
- Kas...
- To, co zrobiłaś wobec Debry, było wstrętne! Uspokój się albo gorzko tego pożałujesz! Zostaw wszystkich w spokoju! Debra chce znowu być w naszym zespole, a przez to, co wyrabiasz, odkąd się tu pojawiła, nie mogę się skoncentrować i w spokoju podjąć decyzji! Nie sądziłem, że jesteś zdolna do takich zagrywek, aby pozbyć się dziewczyny, w której widzisz rywalkę albo nie wiadomo co jeszcze. Po wszystkich bym się tego spodziewał, ale akurat nie po tobie.
Zostawia mnie i odchodzi w stronę schodów. Tam go doganiam. Nie ma mowy, żebym pozwoliła na to, aby każdy uwierzył tej żmii. Muszę to z nim wyjaśnić.
- Kas, poczekaj. Przyrzekam, że nic nie zrobiłam. Gdybyś tylko mnie posłuchał, od razu zrozumiałbyś, co się stało. Debra tobą manipulowała i chce zrobić to ponownie. Wrobiła mnie w to wszystko, żeby się mnie pozbyć!
- ... spadaj stąd, okej? Nie chcę cię widzieć na oczy. Z naszego zespołu też możesz się wynosić. Nie będziesz nam potrzebna. Będę ja, Nat, Lys i Debra - ta wiadomość mnie paraliżuje.
- Proszę cię, posłuchaj!
- Nie rozumiesz, co się do ciebie mówi!? Zjeżdżaj stąd! Nigdy się do mnie nie odzywaj! Zostaw mnie, zapomnij, że istnieję i nie zbliżaj się do bliskich mi osób.
- Ale... chciałam ci tylko pomóc... chciałam, żeby wszyscy się dowiedzieli, jaka ona jest naprawdę... żeby nikt mnie winił za coś, czego nawet nie zrobiłam. Dobrze wiesz, że cię lubię. Nie chcę tego zniszczyć. Chciałam, żeby prawda wyszła na jaw... a ty... ty... KRETYN!!! - wrzeszczę.
Odwracam się i uciekam. Biegnę do pokoju. Słyszę za sobą jakiś dźwięk, prawdopodobnie uderzenia pięścią w ścianę, ale nie patrzę za siebie.
Chcę po prostu się ukryć przed światem. Z moich oczu płyną łzy. DLACZEGO to wszystko przytrafia się akurat mi!?
**********
Hejka kochani! No, rozdział taki troszkę smutny, ale myślę, że się spodobał! ;D
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
PS: Zapraszam do mojej najnowszej książki "It hurts... | Słodki Flirt jako siostra Nataniela"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top