23. "No tak. Ty straciłaś więcej"
*Rin*
Patrzę na Asha, zszokowana. Wiedziałam, że Luke i Dave to brutale,m ale wcześniej mój wybawiciel ani słowem nie wspomniał, że jego ojciec i strój zmuszają go do patrzenia na te puste ciała.
- Czemu tak na mnie patrzysz? - pyta Ash.
- Wcześniej nie wspomniałeś o tym, że musisz... no wiesz... patrzeć na te dziewczyny.
- Nie ma się czym chwalić. Zresztą, nie tylko muszę na nie patrzeć. Ojciec każe mi później się tych ciał pozbyć. A więc spalam je, opatruję i zakopuję lub po prostu zakopuję. A jeśli nie chcę tego zrobić... - podnosi koszulę. Na jego ciele w odcieniu karmelu zauważam kilka starych i świeżych siniaków. Rozszerzam oczy. - Muszę to znosić. Już nie raz ojciec groził mi, że jeśli nie będę robił tego, co mi każe, zrobi mi to, co pierwszej jego ofierze. Udusił ją, a potem poćwiartował ciało. Nawet nie wiesz, jak bardzo ryzykuję tym, że w ogóle z tobą rozmawiam. Po kryjomu, oczywiście.
- Więc czemu to robisz? Dlaczego jam a nie jakaś inna dziewczyna? Co takiego mam ja, czego nie miały poprzednie dziewczęta? - chłopak milczy. - Ash, odpowiedz mi, do cholery!
- Bo jesteś jak moja zmarła siostra!
Wstrzymuję oddech. Czy jego ojciec jest aż takim brutalem, żeby zabić... własną córkę...?
- Wiem, o czym myślisz – mówi łagodnie Ash. - ale się mylisz. Ojciec nic jej nie zrobił.
Chłopak siada obok mnie. Jego ciałem wstrząsa szloch. Gdybym miała rozwiązane ręce, dotknęłabym jego ramienia... przytuliła... cokolwiek. W końcu Ash podnosi głowę i wyciera oczy.
- Pamiętam to, jakby wydarzyło się przed chwilą. Wracałem z siostrą do domu z jakiejś imprezy. To był nasz pierwszy i ostatni taki wypad. Tego dnia... a właściwie wieczoru, Anabelle była trochę wstawiona. Zaskoczyło nas trzech facetów. Mnie odepchnęli. Uderzyłem plecami i głową o chodnik i straciłem przytomność. Gdy się ocknąłem, jej już nie było na tym świecie. Spojrzałem na jej ciało. Było półnagie, a na jej klatce piersiowej było kilka ran kłutych. Rozumiesz to? Zabili moją ukochaną siostrę. - z jego czerwonych już oczu wypływa kilka łez. - rozumiesz, jak to jest stracić bliską osobę?
- Doskonale wiem – odpowiadam. - Trzy miesiące po mojej maturze, po kołami samochodu zginęła moja matka. Pięć miesięcy temu twój ojciec i stryj zabili mojego ojca. Teraz, zostałam odłączona od męża, siostry i przyjaciół.
Ash wzdycha. Mam wrażenie, że go zraniłam, ale on lekko się uśmiecha.
- No tak. Ty straciłaś więcej.
- Okej, ale dalej nie wiem, dlaczego ja. Co mam a, czego nie mają inne dziewczyny?
- Po pierwsze, wygląd. Ona też miała złote oczy i blond włosy. Po drugie, charakter. Miła, uprzejma, waleczna. An też taka była. No i po trzecie, Augurie. Ona znalazła w Internecie przepis na... mice...
- Miceaugurie? - pytam.
- Dokładnie. Stwierdziła, że to będzie fajne. Gdy nauczyła się obsługiwać te całe Augurie, rzeczywiście było fajnie. Zmieniała kolory, kształty, pomagała roślinom rosnąć, łączyła się z żywiołami. Aż do tamtego cholernego dnia. W domu jeszcze dostałem opierdziel od ojca... piekło.
Nie zazdroszczę mu. Stracił siostrę, i to w taki wstrętny sposób. Kładę mu głowę na ramieniu. Czuję, jak przyciąga mnie do siebie. Po chwili jednak puszcza mnie.
- Okej. Teraz muszę ci w końcu wytłumaczyć cały twój udział w życiu tego domu. Najprawdopodobniej będziesz w tej grupie, w która jest zarówno poniewierana, jak i wykorzystywana. Przygotuj się, że rano w szafie znajdziesz przykrótkie rozkloszowane sukienki. Nie wolno ci przychodzić do pokoju mojego ojca ani stryja... do mojego w sumie też. No, chyba że sprzątasz. Albo jeśli każą ci tam pójść. Jeśli będziesz gotować, to albo mięso z warzywami, albo coś wegetariańskiego. Nienawidzą samego mięsa. Pamiętaj o punktualności, jeśli chodzi o przygotowywanie potraw. Jeść będziesz mogła po tym, jak Luke i Dave wrócą po posiłku do pokoi. Ja będę jeść w czasie, kiedy ty, więc będziemy mogli po kolei omawiać plan twojej ucieczki. No, to chyba tyle.
- Trochę dużo...
- Na pewno zapamiętasz. Mam pytanie. Umiesz śpiewać?
- Tak. Razem z moim mężem i naszymi dwoma kolegami mamy zespół. Dziś wieczorem graliśmy koncert w jednym z wersalskich klubów.
- Zaśpiewałabyś coś dla mnie? - robi maślane oczy.
- Jasne. Ale nie dzisiaj. Jestem zmęczona.
- Oczywiście.
Rozwiązuje moje nadgarstki. Nareszcie czuję, jak krew napływa do nich. Ash wyjmuje z szafki piękną koszulę nocną, ma odcień jasnego błękitu, a na dole jest wykończona złotą nicią. Wygląda cudownie. Wyrywam ją chłopakowi z rąk i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic i zakładam piżamę. Wracam do pokoju. Ash uśmiecha się.
- Widziałem, że ta będzie ci się podobać.
- Jest cudowna! Dziękuję! - podchodzę do syna Luke'a i przytulam go. Odwzajemnia uścisk.
- Nie ma za co, skarbi. Teraz muszę iść. Zobaczymy się rano przy śniadaniu. Dobranoc.
Całuje mnie w czoło, dokładnie tak samo, jak Nataniel.
- Dobranoc, Ash.
Chłopak opuszcza pokój. Kładę się na łóżku. Wzdycham cicho, a w moich oczach pojawiają się łzy. Przyciskam do piersi poduszkę i zasypiam ze złamanym sercem.
*Nataniel*
- Wyszła dziesięć minut temu, gdzie ona jest? - mamroczę.
- Moim zdaniem powinieneś wyjść i sprawdzić, czy wszystko z nią okej – mówi Lys.
- On ma rację – wtrąca się Kas. - Idź. Może się okazać, że będzie potrzebować twojej pomocy.
Wychodzę na zewnątrz i rozglądam się, szukając żony. Niestety, nigdzie jej nie ma. Spoglądam na chodnik. Leży na nim biały smartfon, dokładnie taki, jaki miała Rin. Nawet tapeta ekranu blokady jest taka sama, czyli ja i Rin, trwający w pocałunku. Wbiegam do klubu.
- Chłopaki, nie ma jej – mówię do przyjaciół.
- Jak to: nie ma? - pyta Kas.
- No nie ma! To jest jej telefon – wyjmuję urządzenie. - Nigdy się z nim nie rozstawała. Zawsze miała go przy sobie. Ktoś musiał ją porwać.
- Znowu?
- Tak... znowu.
Przypomina mi się dzień, gdy mnie, Lysa, Kasa, Rin, Arai i Aiko porwał Dake. Byliśmy przerażeni. Tego samego dnia, Rin otrzymała Augurie.
- Nie ma bata. Jutro z samego rana jadę na policję.
- Zrób tak – zgadza się Lys. - Ale teraz wracajmy.
Wracamy do Nicei. Gdy wszyscy dowiadują się, czemu wracamy w trójkę, są przerażeni, w szczególności Kari. Biorę szybki prysznic i kładę się do łóżka.
- Rin, proszę, wróć do mnie – szepczę, ze łzami w oczach.
Bez Rinki, w łóżku jest tak... pusto. W końcu zasypiam, załamany.
**********
Kochani!
Przepraszam, że ten rozdział taki krótki, bo ledwo ponad 1000 słów >.<
Ale przynajmniej udało mi się go skończyć. Zakończenie miało być troszkę inne, ale mam nadzieję, że takie też się Wam podoba :D
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top