Rozdział uśmiechu

"Ludzka psychi­ka działa w bar­dzo dziwny sposób: cza­sami pot­ra­fimy sami uwie­rzyć w swo­je kłamstwa."

《***》

Być może było na wszystko za wcześnie. Midoriya i Todoroki nie znali się na tyle dobrze, aby od razu na pierwszej randce mówić o swoich słabościach. Mimo to i tak to robili. Mówili o wszystkim. O tym, co lubią, czego nienawidzą... Dosłownie wszystko. No... niemal wszystko. Izuku musiał ominąć kilka rzeczy. Sporo rzeczy. Tysiące rzeczy. Musiał to zrobić. Głównie też dlatego, że... dzięki Shoto, zaczynał powoli zapominać o nienawiści do bohaterów.

- I wtedy mój nieokrzesany przyjaciel wpadł do tej rzeki, ale zgubił po drodze spodnie - kiedy Midoriya skończył opowiadać, Todoroki wybuchnął śmiechem. Nie śmiał się tak od dawna, a ta historia tylko wzbudziła jego poczucie humoru.

- Masz całkiem zabawnego przyjaciela, Izuku. Przedstawisz mi go kiedyś?

- Tak... Może znajdzie wolny termin...

- Jeśli jest zajęty, to nie musisz naciskać na spotkanie.

- Nie, nie! Zobaczę, co da się zrobić... - tak naprawdę Tango nie miał prawie nic do roboty. Każdego dnia tylko siedział u Izuku, albo pracował. Typowy leń. Nie, że Midoriya nie chciał mu przedstawiać przyjaciela, ale z drugiej strony obawiał się, co głupiego Seo może odwalić. Znów skróci jego włosy i zapakuje w torebkę? A może tym razem wyciągnie mu coś z nosa? Cóż za niesamowicie diabelski czarci pomiot.

Zjedzone ciasta okazały się smakowite. Naprawdę, Izuku chciał nawet zamówić dodatkową porcję, ale mina Todorokiego mówiła, że miał w planach coś innego, więc odpuścił sobie dokładkę. Gdzie poszli? Do parku. Niby najbardziej zatłoczone miejsce w weekendy, a jednak i tak tutejsze drzewa, kwiaty i wszystko inne cieszyły oczy. Sam ich widok radował. Bo kto nie lubi kwiatów? Szaleniec.

Park był wspaniałym miejscem. Mężczyżni co jakiś czas widzieli przechodzące obok siebie pary, a przecież oni byli niemal taką samą parą. No... może jeszcze nie parą, ale chodzili na pewno. Todoroki w pewnym momencie zapragnął bliskości. Ręka Izuku była tak blisko jego ręki, że to była tylko kwestia czasu, aż się ze sobą połączą. Tylko który z nich to zacznie? Oczywistym jest, że Todoroki. Midoriya zbyt bardzo ekscytował się kwiatami. I po kilku minutach, kolrowowłosy splótł razem ich dłonie. Nie trzeba wspominać, że niższy trochę się zarumienił. Wyglądali teraz, jak jedna z zakochanych par, mimo, że dopiero zaczynali.

- Izuku... Zastanawiało mnie coś od dłuższego czasu...

- Co takiego? Mam nadzieję, że nie chodzi o to, że gapię się na ludzi...

- Gapisz się na ludzi?

- O-oczywiście, że nie! - w jednej chwili zielonowłosy krzyknął w stronę Todorokiego, a ten lekko się zdziwił. Czy uroczy chłopiec właśnie na niego nakrzyczał? - Z-znaczy... K-kontynuuj proszę...

- Więc... Twoje włosy.

- Hm? Coś z nimi nie tak? Wiem, że wyglądają jak gniazdo, ale jestem pewny, że tam nic nie ma. Chyba...

- Nie, nie to. Wydają mi się całkowicie znajome.

- Cóż... takich włosów trudno nie pamiętać, haha!

Coś było nie tak. Midoriya się... denerwował odpowiedzią? A może chodziło o coś innego? Tylko o co? Przecież mieszkali w jednym mieście, musieli nie jeden raz się spotkać przypadkowo na ulicy, albo gdzieś indziej. Kto wie, może chodzili nawet do jednej szkoły? Nie, przecież Todoroki pamiętałby takie włosy. Jednak... wciąż zastanawiała go reakcja niższego.

- Racja... Ale coś nie daje mi spokoju - Shoto położył delikatnie rękę na włosach Midoriyi, na co ten odrobinę się zmieszał. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

- T-todoroki-kun...?

- Izuku, jeśli chcesz możesz mi mówić po imieniu.

- P-po imieniu...?! A-ale czy to tak wypada...? Mówić do bohatera po imieniu... O BOŻE...

- Midoriya, jesteś fanboyem?

- Hę? Znaczy... kiedyś byłem, ale... dorosłem.

- Wspominałaś coś, że lubiłeś All Mighta. Dalej go lubisz?

- Hm... powiedzmy, że się nim trochę interesuję - niższy spojrzał na Todorokiego i uśmiechnął się promiennie w jego stronę. Młody bohater odwzajemnił uśmiech, zabierając rękę z włosów zielonookiego. - A tak przy okazji, wiesz może, gdzie jest tu toa--

Izuku nie dokończył, bo jakiś przechodzeń popchnął go na Todorokiego, co spowodowało, że na niego wpadł, ale... nie tak normalnie, tylko... ta scena wyglądała mniej więcej tak, że Midoriya dotknął swoimi ustami usta Shoto. I tak właśnie ta dwójka przeżyła swój pierwszy pocałunek. Przez przypadek. Co prawda nie był to pocałunek taki... normalny, ale można to zaliczyć do pocałunków. Przestraszony zielonowłosy odsunął się niemal natychmiast. Zakrył usta dłonią i patrzył zdezorientowany wokół. Nie chciał jednak na Todorokiego. Zbyt bardzo się bał i rumienił, by to zrobić. Gdyby to zrobił, odkryłby, że Shoto się uśmiecha.

I to był właśnie ten moment. Mała chwila, a jednak bardzo ważna. Midoriya zrozumiał, że może być szczęśliwy, nawet nie mając mocy. Może być z kimś, na kim bardzo mu zależy. W tej chwili pomyślał nawet, że może skończyć z zabijaniem i na nowo zostać dobrym człowiekiem. Czy tak zrobi? Chyba mógłby zostawić już tych ludzi w spokoju i żyć normalnie, co nie?

《***》

Czasami najzłudniejsza rzecz, która wydaje nam się prawdziwa, przemienia się w swoją pierwotną formę. Wtedy już nie łatwo orzec, co było prawdą, a co kłamstwem. A co z przyjaźnią? Ona też może być fałszywa? Czy lata spędzone razem mogą w pewnym momencie nie znaczyć nic i ludzie mający do siebie zaufanie po prostu o sobie zapomną? Nie może być.

Tango cały czas zastanawiał się, co mógł oznaczać tamten mord w oczach u Izuku. Jeśli w ogóle dało nazwać się to mordem. Blondyn coś zobaczył? Owszem. Zobaczył swój strach. Strach przed przyjacielem. Ale nie taki, jak ostatnio, kiedy przez przypadek porozwalał rzeczy po jego mieszkaniu. Ten był inny. Całkowicie. Niepokoiło go to. Dlaczego? Sam nie znał odpowiedzi. Nie należał do najmądrzejszych, więc odpowiedź sama nie przyjdzie. Czas rozpocząć śledztwo!

Przed randką Izuku, musiał oddać mu dodatkowe klucze do jego mieszkania, które pewnego dnia postanowił sobie dorobić. Zielonowłosy nie chciał, żeby Seo coś zjadł. To było conajmniej niesprawiedliwe. Jak Midoriya mógł przypuszczać, że blondyn weźmie coś bez jego pozwolenia i sobie zje?! On taki nie jest! Najpierw by się grzecznie zapytał, a jeśli uzyskałby odpowiedź negatywną i tak by tą rzecz wziął. Szczyt chamstwa, co nie? Na nic jednak wszystkie narzekania, do mieszkania przyjaciela Tango nie wejdzie. Bynajmniej nie legalnie. Seo będzie tak bardzo zdesperowany, aby przeszukać dom przyjaciela w poszukiwaniu czegokolwiek, co powiedziałoby mu, co dokładnie dzieje się z jego przyjacielem, ryzykując więzieniem? Już spod drzwi wejściowych czuł na sobie wzrok osiedlowego monitoringu, czyli paczki starszych pań, plotkujących na schodach. Plan A odpada. Szczęśliwie alfabet ma jeszcze 31 liter.

Czy istnieje możliwe moralny sposób, aby wejść bez klucza do domu, żeby nikt przy tym cię nie zobaczył? Blondyn nie wiedział. Możliwą opcją może być udawanie ślusaża, który akurat zmienia zamki w drzwiach. Jednak... Seo przebywa tu na tyle długo, aby znać wszystkich w bloku. To przecież pestka, poprosić o dodatkowy klucz właścicielki mieszkania, u której Izuku wynajmuje lokal. Ale tak łatwo jej się przekupić nie da. Potrzeba ciasta. Gdyby miał klucz do mieszkania, wziąłby ciasto z lodówki przyjaciela, dał dla właścicielki i zapytał o dodatkowy klucz i wtedy miałby otwartą drogę do szukania. Cóż... Wspominałam, że nie należał on do najmądrzejszych?

Mając w głowie swój plan B, zaczął już iść w kierunku mieszkania pani Naumi, żeby poprosić o drugi klucz, lecz w połowie drogi zobaczył znajomą zieloną czuprynę. Lekko się wzdrygnął, ale przydział swój uśmiech.

- Izuku! Jak Ci poszła randka?! - blondyn w mgnieniu oka podbiegł do przyjaciela, aby móc wypytać go o wszystko, co się wydarzyło na spotkaniu zielonowłosego.

- To nie była randka. Masz swoje życie, czy lubisz pilnować moje?

- No ej! Jestem ciekawy, jak Ci poszło! Opowiadaj!

- Okej, ale może nie na schodach?

Midoriya i Tango poszli do mieszkania pierwszego. Dzięki przypadkowemu spotkaniu, Seo nie musiał realizować żadnych ze swoich planów. Z uśmiechem wszedł pierwszy do mieszkania i migiem ruszył do sypialni, żeby tam się położyć. Czemu? Tam było najwygodniejsze łóżko.

- Hopsa! - blondyn wskoczył na łożko bardzo głośno, przy okazji niszcząc jego pościel. Izuku tak starał się, aby było na lożku ładnie, a jego przyjaciel wszystko zepsuł.

- O nie, wynocha z łóżka.

- Dlaczegoooo...?

- Dobrze wiesz dlaczego. Jedno łóżko już mi zniszczyłeś. I to przez osę za oknem...

- Nie moja wina, że była agresywna!

- Była ZA oknem! Na powietrzu, nie w środku! Czemu ja się z Tobą kłócę, wynocha! - zielonowłosy zaczął odpychać Seo ze swojego łóżka, a ten po chwili spadł na jego drugą stronę. Syknął z bólu i zaczął jęczeć.

- Ałaaaaa... Dlaczego jaaaaa...?

- Przestań się mazać i wstawaj.

- Ałaaaa...

Chcąc się podnieść z niewygodnej podłogi, Seo zauważył coś pod łóżkiem. Odbijało się od tego światło, dzięki czemu mógł lepiej to widzieć. Zignorował ból pleców i ręką sięgnął po to coś. Jego głowa niestety nie mieściła się cała pod łóżko, jednak dzięki sprytowi udało mu się chwycić to coś. Izuku nie widział, co Tango robi, bo akurat znajdował się po drugiej stronie łożka i czekał, aż wyższy wstanie. Kiedy to zrobił okazało się, że Seo trzyma... zakrwawioną maczetę.

- Izuku... co to jest? - mężczyzna spojrzał na przyjaciela, u którego mógł zobaczyć lekki strach. Nie ogromny, ani wielki, a lekki. W jego głowie na raz pojawiały się nowe pytania. "Co to wszystko ma znaczyć?" "Co tu robi broń?" "Na niej jest czyjaś krew, czy to Izuku?" "Czy... Izuku jest przestępcą?" - Dlaczego trzymasz takie rzeczy pod łóżkiem...?

- Oddaj to.

- Nie... Najpierw powiedz, co to ma znaczyć...

- Wiedziałem, że ten dzień w końcu nadejdzie - Midoriya spojrzał w dół, przez co Tango widział jedynie jego zieloną czuprynę. Stał tak kilka sekund i znów podniósł wzrok na przyjaciela (jeśli tak można go w tym momencie nazwać). W jednej chwili wyglądał, jak ten spokojny i opanowany Izuku, którego Seo znał, ale po chwili... przydział zupełnie inną twarz. Twarz z uśmiechem szaleńca.

- Izuku...? Dlaczego tak wyglądasz...?

- Seo-kun... To jestem prawdziwy ja. Izuku Midoriya, którego widziałeś przez ostatnie dwa lata był jedynie przykrywką... Stoi teraz przed Tobą żałosny, upierdliwy, nie posiadający daru i nic nie znaczący postrach tego świata, Zielony Mściciel!

- M-mściciel...? Ale... To przecież zabójca... Nie może być... Nie... - blondyn cały się trząsł. Wiadomość, że stoi przed nim w postaci jego przyjaciela seryjny zabójca wpędzała go w stan, który rzadko się u niego pojawiał. Jego obawy na temat Izuku były słuszne, ale... Nie spodziewał się, że ta obawa doprowadzi go na sam szczyt góry, z której może w każdej chwili spaść. W tej chwili bał się o swoje życie, jak jeszcze nigdy dotąd.

- Twoja reakcja jest właściwa. Wiem, że się boisz, jednak mam dla ciebie propozycję.

- J-jaką...?

- Przyłącz się do mnie i zostań panem świata.

__________

Tak, wiem, że nie było mnie tutaj jakieś 3 tygodnie. Miałam laga, okej? Szkoła, lekcje, przeprowadzka, wszystko mnie stresuje. Nie miejcie mi tego za złe. Staram się jak mogę, żeby rozdziały były dobre i żebyście się z nich cieszyli. Liceum po prostu jest trudne. Wynagrodzę wam to jeszcze jednym rozdziałem, który może opublikuję dzisiaj po godzinie 13:00. Jeśli się nie uda, to jutro, albo we wtorek.

Do zobaczenia~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top