Rozdział randkowej kawy
"Zakochany człowiek i psychopatyczny zabójca mają ten sam cel - być szczęśliwym."
《***》
Tango zaoferował Izuku swoją pomoc. W normalnych okolicznościach Midoriya by się zgodził, ale skoro odkrył, że jego przyjaciel jest psychopatycznym fanem gejoswkiego porno, bał się powierzyć mu swój wygląd. Kto wie, co blondyn by wymyślił. Jednak tylko jemu musiał powierzyć to zadanie. Boże, jeśli tam jesteś, miej na uwadze, żeby Izuku Midoriya wyglądał normalnie, a nie, jak gwiazda porno.
- Randka Time! Spotkanie już za godzinę, a w twojej szafie widzę jedynie lamerskie ciuchy. Poważnie, gdzie ty je kupujesz?
- Ale ty wiesz, że dostałem je od twojej mamy na święta, tak? - na wspomnienie o swojej mamie, Seo aż się wzdrygnął. Zielonowłosy dobrze wiedział, że mama jego przyjaciela była niemal taka sama, jak on, jednak potrafiła zmienić syna we własną pokojówkę. A Tango ze strachu przed nią robi, co jej karze. Nie jest to może fajne, ale jakie zabawne.
- Ach, mama... Świeć panie nad jej duszą.
- Ona nadal żyje i ma się dobrze!
- Tyle, że to jest stare pruchno! W ogóle nie ma gustu, nie to, co ja! Jestem normalnie modowym geniuszem!
- Chyba domowym obżartuchem. Ciekawe, co powie twoja mama, kiedy powiem jej, jak ją nazwałeś.
- Randka Time!
Seo zaczął wyrzucać wszystkie ubrania Izuku z szafy, nawet nie przejmując się, że przy okazji je tym miętoli, niszcząc estetyczny efekt. Przecież nikt nie lubi ubrań, które są niczym rozprostowana piłka z bluzy. Trzeba je wtedy prasować, a na to czasu nie ma. Tak samo, jak na wygłupy Tango.
- Weź pierwsze lepsze ubrania i będzie git.
- Nie, wcale nie będzie git! Czy ty zdajesz sobie sprawę, że wygląd ma znaczenie? Co sobie pomyśli twój ukochany, kiedy zobaczy twoje ubrania?
- "Ale on ładnie wygląda, bez względu na to, co nosi".
- Na końcu powinno być "lub też nie".
- A w nos chcesz? - po zagrożeniu pięścią przyjacielowi, Midoriya wziął z podłogi jakieś ubrania i poszedł do łazienki, aby się przebrać. - Ubiorę się w to, a ty powiesz, czy jest dobrze.
- Czekaj, co wziąłeś?
- Ubrania. No wiesz, zwykły T-shirt, jeansy, skarpety w misie.
- Chwila, masz takie i mi nie powiedziałeś? Pokaż.
- A weź je sobie! - Midoriya rzucił skarpetami w misie w twarz Tango. Zrobił to specjalnie, bo gdyby nie to, blondyn wszedł by za nim do łazienki i patrzył, jak się przebiera. Do tej pory tego nie robił, ale to na pewno by się stało. Nie ze względu na zainteresowaniem jego ciałem, a bardziej tym, czy ubierze się przyzwoicie.
Stanąwszy przed lustrem, Midoriya miał w końcu czas, aby odetchnąć z ulgą. Seo niemal otaczał go z każdej strony, tak jakby musiał go kontrolować. Nie przypominał nawet sobie dnia samemu, kiedy to przyjaciel przyznał się do swojej religii, czy co to tam jest ten yaoizm. Miał powoli tego dość, a ochota zabicia go wzrastała z każdym dniem.
- Kiedy wyjdziesz? Ubrałeś się? Mogę pożyczyć skarpetki w misie? Masz takich więcej? Jak długo mam czekać?
- Za chwilę wyjdę, no! Rany... Czemu nie zostałem aspołecznym nerdem?
- Co mówiłeś?
- Że jak się nie zamkniesz, to zadzwonię do twojej matki!
Po kilku minutach Izuku wyszedł przebrany. O dziwo, Seo najbardziej interesował się skarpetami, które aktualnie przytulał do swojej twarzy. Zielonowłosy wkurzył się tym, więc zabrał mu swoją własność, nakładając je na siebie. To były jego ulubione skarpety i nie pozwoli ich sobie odebrać.
- Nieeeee... Moje kochane...
- One są moje, tak a propo. Co myślisz o moim outficie?
- Hm... Czegoś brakuje... - blondyn myślał (co nie zdarzało się często) kilka chwil i nagle wpadł na coś genialnego. Zdjął z siebie czarną kamizelkę bez rękaów, dając ją przyjacielowi. - Nałóż to.
- Mogę wiedzieć kiedy ostatnio ją prałeś...?
- Jakie to ma znaczenie? Ubieraj i tyle.
- Nie ma mowy. Nie wiem gdzie ją trzymałeś.
- Weź ją! Albo włamię się do ciebie i ukradnę ci skarpetki w misie!
- To jest szantaż, cepie - biorąc w ręce trzymaną przez Seo kamizelkę, od razu przyłożył ją do nosa, zaciągając się jej zapachem. - Masz szczęście.
- Ja zawsze mam szczęście! A teraz pora na ciebie! Nie chcę być niemiły, ale spieprzaj na randkę, żebym mógł zeżreć ciasto.
- O nie, nie ma takiej opcji. Ciasto jest dla mojej mamy. Jeśli zobaczę chociaż, że zniknął jeden okruszek, przekonasz się, czym jest mój gniew.
- Co, rzucisz we mnie skarpetami? -Midoriya pociągnął wyższego za włosy, zniżył go odpowiednio nisko, żeby patrzeć na niego z góry i go pouczyć. - Ała! Izuku, to bo--
- Kiedy mówię, że masz to zostawić, masz zostawić. Nie rozumiesz?
W tej chwili oczy Izuku wydawały się dla blondyna inne. Jeszcze przed chwilą rozmawiał z nim normalnie, a teraz widział u niego... szaleństwo. Nie rozpoznawał go. Jakby była to zupełnie inna osoba. Czy to możliwe, żeby Midoriya był taki naprawdę? Czemu nie zauważał tego wcześniej? Czyżby Tango był aż tak ślepy?
- R-rozumiem... Przepraszam...
- Nie ignoruj mnie - puszczając włosy przyjaciela, Izuku ruszył w stronę drzwi, aby założyć buty. Seo w tym czasie patrzył na jego sylwetkę, dziwiąc się, dlaczego jego przyjaciel ma wokół siebie aurę mroku.
《***》
Ten dzień miał być wyjątkowy. Todoroki nie mógł się go wręcz doczekać. Niby wiedział, że to jest po prostu "zwykłe spotkanie ze znajomym", ale może istniała szansa, żeby powiedzieć mu, co czuje, kiedy na niego patrzy. Może nazwać to miłością? Tak. To zdecydowanie może być miłość. Jednak... czy będzie ona odwzajemniona?
Kolorowowłosy czekał przed sklepem jubilerskim w centrum. Przeglądał wiadomości w telefonie i od czasu do czasu zerkał wokół siebie, żeby w odpowiednim momencie móc wypatrzyć te zielone włosy, które tak uwielbiał. W tłumie może będzie trudno go dostrzec, jednak jakoś da radę. Takich włosów, jak on ma nie da się nie zauważyć.
- Co czytasz, Todoroki-kun? - wraz z usłyszenia obok siebie znajomego głosu, Shoto spojrzał lekko w dół i zobaczył znajome zielone oczy. Jego ulubione zielone oczy.
- Wiadomości. Wiesz, chciałem się dowiedzieć, czy nic nam nie przeszkodzi w spacerze.
- Racja. Ta informacja jest przydatna. Więc... gdzie idziemy?
- Może najpierw kawa? Jakieś ciasto? Ja stawiam.
- Chętnie, ale nie musisz mi kupować czegoś na co mnie stać - Izuku uśmiechnął się do towarzysza, na co ten odpowiedział tym samym. - Lepiej nie rozpieszczaj tak ludzi, bo staną się łasi na różne rzeczy.
- Hm... Wezmę to pod uwagę.
Todoroki wraz z Midoriyą poszli na drugą stronę ulicy, gdzie znajdowała się mała kawiarenka. Weszli do środka, usiedli przy jednym ze stołów i przyglądali się menu. Obaj zamówili po jednej kawie oraz tiramisu. Czekając na swoje zamówienia rozglądali się wokół, zachwycając się wystrojem lokalu. Tak, mogłoby to być bez sensu, ale coś musieli przez chwilę robić.
- Bardzo się cieszę, że zgodziłeś się ze mną wyjść - po otrzymaniu swoich kaw, Izuku spojrzał na Todorokiego z lekkim zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Zielonowłosy nie orientował się jeszcze w tym wszystkim, ale po sklejeniu ze sobą odpowiednich faktów, uśmiechnął się w jego stronę.
- Ja też się cieszę z tego powodu.
- To dobrze... Już się bałem, że mogłoby ci się to nie spodobać.
- Mnie? Ależ nie! Chętnie będę z tobą częściej wychodził, Todoroki-kun! Jesteś naprawdę fajny i świetnie nam się rozmawia! Bardzo Cię lubię!
- Co do tego lubienia... - Todoroki odłożył filiżankę z połową napoju, a następnie spojrzał na zielonookiego, który zastanawiał się, o co może chodzić wyższemu. - Wiem, że to może zabrzmieć głupio...
- Na pewno nie jest głupie.
- Cóż... Ja też cię bardzo lubię, jednak... tak bardzo bardzo lubię.
- Co masz na myśli?
- Midoriya - Shoto złapał Midoriyę za rękę, którą trzymał na stole, a ten zarumienił się na to. - Myślę, że... mógłbym z tobą robić te wszystkie rzeczy, które robią pary... Wiesz, trzymanie się za ręce, przytulanie, całowanie...
- O-och...
- Miałem nadzieję, że... ty myślisz w ten sam sposób...
- J-ja... cóż...
- Oczywiście jeśli uważasz, że to dziwne, możemy zakończyć to spotkanie...
- Nie! Znaczy... - Midoriya lekko się speszył i tym razem zabrał od Todorokiego rękę. Nie z powodu obrzydzenia, a zarumienieniem. - Ja... ja myślę o tobie w ten sam sposób...
- Naprawdę...?
- Tak...
Todoroki się uśmiechnął. Wraz z przyniesieniem przez kelnerkę ich ciast, ponownie złączył ich ręce razem, nie przejmując się tym, że patrzyła ona na nich dziwnym wzrokiem. Ignorował to. Dlaczego? Patrzył na Izuku, którego policzki były bardzo czerwone. To dopiero ich początek.
_______
Yo, Yogurciki!
Jak pierwszy tydzień szkoły? Ja wam powiem, że był on okropny. Mogę wam się zwierzyć? I tak nikt inny nie chce mnie słuchać...
Ech... Yogurt-chan ma złamane serce. W dodatku miała ponownie najgorsze urodziny w swoim życiu. Depresja mnie nie opuszcza i być może z tego powodu rzucę sie w wir pisania. Cóż... przynajmniej mam was. Doceniam to bardzo, że mogę na was liczyć. Lepiej nawet nie mówić o czym myślałam przez ostatnie kilka dni, bo bylibyście bardzo zawiedzeni... Jednak może coś się zmieni. Może.
Wattpadzie, Yogurciki, uwielbiam was wszystkich.
Dziękuję za uwagę.
Do zobaczenia.
Oby.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top