Rozdział przerwanego wesela
Po uroczystości ślubnej nowożeńcy zaprosili wszystkich na mały poczęstunek (choć tak naprawdę był to obiad połączony z kolacją, a wesele na pewno będzie trwać do późnej godziny). Rząd samochodów jadący po ulicy był dobrze widoczny i widzący je przechodnie od razu rozpoznali w nim weselników (co prawda pierwsza jechała para młoda, a na ich samochodzie były poprzyczepiane dodatki). Dojechanie do zamówionej na ten czas restauracji było szybkie, gdyż odbyło się bez korków. Miejscowe ulice pełne były różnych pojazdów, których czasami nawet sztuczna inteligencja nie potrafi opanować (nie wspominając o pierwotnych twórcach takowej technologii).
Przed budynkiem sali weselnej na raz pojawiło się sporo ludzi, a pracownicy lokalu mieli pracy po łokcie, by móc ogarnąć chodzących własnymi ścieżkami gości i ich dzieci. Po 20 minutowym opóźnieniu wszyscy weszli do sali. Była czysto biała, jak niemal wszystkie dodatki. Stoły, balony, nawet parkiet lśnił odbiciami podziwiających jej piękno osób. Zaczęło się polowanie na miejsca, które poprzedziły krzyki. Każdy chciał usiąść jak najbliżej młodej pary, ale ten zaszczyt przypadł rodzinie oraz przyjaciołom. Z racji iż Kirishima był jednym z bliskich przyjaciół panny młodej, on i jego kilkoro znajomych mogli usiąść przy stoliku obok tego głównego. Spotkali się z kilkoma słowami sprzeciwu, jednak pani Yuko ucieszyła ich wodą z dzbanka na drugim końcu sali (zrobiła to za pomocą swojej mocy kontrolowania wody). Ci, którzy to zobaczyli mieli ubaw po pachy.
- Myślicie, że podadzą jedzenie z górnej półki? Pierwszy raz jestem na weselu i nie wiem czego się spodziewać... - zaśmiała się nerwowo Uraraka, poprawiając spinkę z wiankiem na włosach. Siedząca obok niej Tsuyu wyjęła ze swojej torebki lusterko, by przyjaciółka mogła lepiej nakierować dodatek na właściwe miejsce.
- Nie ma to znaczenia, ważne że będzie mięso!
- Oby tylko nie zbyt tłuste! Goście mogą doznać zawału po jednym kęsie!
- To tak nie działa, Iida, kum.
Jedyny, który siedział spokojnie przy tym małym stole był Bakugo. Od samego początku zaczął obserwować Todorokiego, który niestety lub też na korzyść blondyna usiadł przy innym stole. Była z nim Yaoyorozu. Rozmawiali ze sobą, jak też z innymi gośćmi, ale wokół nich była ta aura, nie dająca Katsukiemu spokoju. Ewidentnie coś było na rzeczy, nawet ślepy staruszek by to zobaczył. Jego stary charakter już dawno by poszedł za nimi, wypytując jak on może zachowywać się w taki sposób, jeśli jeszcze kilka dni temu był na skraju załamania, ale obiecał Eijiro, że dzisiaj będzie nad sobą panował. Zrobi to, gdy jego ukochany nie będzie patrzył.
Rozpoczął się pierwszy posiłek. Dla Ochako, która nie wiedziała jakim widelcem powinna się posługiwać była to wykwintna kolacja, dla reszty natomiast miła odmiana od tradycyjnej kuchni. Wokół nie nie dało się słyszeć wszechobecnego hałasu. Był irytujący. Co jakiś czas ktoś wstawał, wnosząc toast za dzisiejszą uroczystość, a każdy się z tym zgadzał, gdyż osoba mówiąca te słowa była już lekko podpita i najlepszą opcji było zignorowanie tej osoby. Kto wiedział, co jeszcze przyniesie dzisiejszy wieczór?
Po zakończeniu drugiego posiłku zaczynało robić się ciemno na dworze. Goście zaczęli wychodzić na zewnątrz, gdzie była dość ładna altanka. Była wystarczająco duża, by pomieścić każdą osobę na terenie restauracji, jednak nieliczni zdecydowali się na nią wejść i zacząć tańczyć. Katsuki się na to nie skusił, wbrew przekonaniom przyjaciół oraz Kirishimy. Jego chłopak próbował wyciagnąć go na parkiet, ale blondyn się na to nie pokusił. Zamiast tego został na sali, ciągle obserwując Todorokiego. W pewnym momencie tego przyglądania mu się, Yaoyorozu w końcu od niego odeszła (chyba do toalety), co wykorzystał od razu. Podszedł do kolorowowłosego, wyglądając jak zbir (Katsuki robił dziwną minę, jakby był obrażony na cały świat). Shoto zaskoczyła jego wizyta przy zajmowanym przez siebie stole.
- Jak ci się podoba wesele? - zagaił pierwszy Todoroki, chcąc rozluźnić sztywną atmosferę, która przed chwilą się przy nich wytworzyła. Bakugo chrząknął, czyszcząc tym sobie gardło. Wypity wcześniej kieliszek mocnego w procentach trunku podrażnił mu gardło.
- Nienajgorsze... Musimy zamienić słowo. Chodź ze mną.
Shoto zdziwił się, słysząc od blondyna te słowa. Mimo to wstał, idąc za nim do nieznanego sobie miejsca, którym okazał się tył altanki. Nie tyle tył, co jego spora odległość. Puste, ciemne pole wydawało się idealnym miejscem na rozmowy, głównie dlatego, że nikt im nie przeszkodzi (tak przynajmniej myślał Katsuki). Gdy zatrzymali się po krótkim spacerze, ręce Bakugo zostały schowane do kieszeni. Zawiał na nich chłodny wiatr.
- O czym chciałeś porozmawiać? - rozmowę kolejny raz rozpoczął Todoroki. Bakugo wiedział doskonale, co miał zamiar powiedzieć, jednak te słowa nie chciały przejść mu przez usta. Nie wiedział dlaczego, tak po prostu się działo. Czyżby była to wina alkoholu, czyli trunku, którym się wspomógł na odwagę?
- Właściwie to... Posłuchaj... Chodzi o ciebie i Yaoyorozu.
- Możesz dokładniej to opisać?
- Czy wy... W sensie... Nie zabraniam ci, ale... Jesteście ze sobą?
- Ja... - Todoroki nie miał bladego pojęcia, co odpowiedzieć. Spodziewał się, że ktoś zauważy zmiany w jego relacjach ze znajomą z liceum, ale nie mógł przewidzieć tego, że tym kimś był Bakugo. Jego postawił na ostatnim miejscu w swoim rankingu obserwaczy. - To jest na razie skomplikowane...
- Jak to "skomplikowane"? Chcesz mi powiedzieć, że jednak z nią jesteś?
- Uspokój się, Gdybyś nie był z Kirishimą, powiedziałbym, że jesteś zazdrosny, ale tutaj chodzi o coś innego. Nie podoba ci się to? Masz jakieś uprzedzenia? Słowa sprzeciwu?
- Już powiedziałem, że nie mam nic przeciwko. To po prostu... niespodziewane.
- A to znaczy?
- Myślałem... o Izuku - przyznał ze skruszoną miną, wyjmując jedną z rąk z kieszeni. Była cała mokra, więc wytarł ją o swoją czarną koszulę pod marynarką. - Nie sądzisz, że jest to trochę nieuczciwe?
- Nie mieszaj do tego Izuku. On... Jego już nie ma w moim życiu.
- W moim także, ale to nie ja szukałem go przez 5 lat, zachowując się przy tym jak maniak i nie pocieszyłem się pierwszą lepszą osobą po jego aresztowaniu.
- "Pierwszą lepszą osobą"? Do reszty oszalałeś? Czy ty mnie pouczasz jak powinienem żyć? To nie twoja sprawa z kim się spotykam.
- Chcę ci po prostu uświadomić, że źle robisz.
- Ach tak? Dlaczego? W końcu postanowiłem się ogarnąć, a gdy już to zrobiłem postanawiasz mi powiedzieć, że to, co robię jest złe? Co jest z tobą nie tak? - Shoto odwrócił się na pięcie i zaczął odchodzić od lekko zbulwersowanego blondyna, jednak ten w ułamku sekundy chwycił go za ramię, ponownie zwracając uwagę kolorowowłosego na siebie. Mimika jego twarzy zmieniła się na agresywną.
- To ty tu marudzisz! Ja tylko mówię, jak jest!
- Więc ja też powiem prawdę! Twoje dawne uczucia do Izuku odżyły, ale nie masz odwagi przyznać się do tego nawet przed samym sobą! A co z Kirishimą? On planuje ci się oświadczyć, wziąłeś pod uwagę jego uczucia?!
- Zamknij się! Nie wtrącaj się do mojego życia prywatnego!
- I vice versa!
Todoroki odtrącił agresywnie dłoń Katsukiego ze swoich ubrań. Kawałek jego lewej strony się zapaliła, powodując tym odsunięcie się drugiego w tył, by nie zostać poparzonym. Shoto ciężko oddychał, a z mijanymi sekundami ogień zanikał. Po uspokojeniu się obaj usłyszeli krzyk, więc zwrócili oczy w jego kierunku. Altanka paliła się niebieskim ogniem, a ludzie uciekali jak najdalej od niej. Zaraz potem wokół nich pojawiło się to niebieskie światło, tworząc koło, z którego nie byli w stanie uciec. Z przerażeniem próbowali wyjaśnić w swoich głowach co się tu dzieje, jednak zaraz potem do ich uszu doszedł dobrze poznany śmiech. Nadal nie zbliżając się do ognia spojrzeli za siebie. Za kołem ognia stał Izuku, wraz z kilkoma innymi osobami.
- Jak miło, że postanowiliście nas powitać... Teraz poradzimy już sobie sami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top