Rozdział księżycowego światła
Wszystko zaczęło się około godziny dwudziestej. Trzeci ze strażników już od dobrej godziny stał przy zamkniętym wejściu do kryjówki Zielonego Mściciela. Na drzwiach znajdowały się jeszcze szczątki po taśmie policyjnej, którą wandale musieli zerwać dobre kilka lat temu. Todoroki i Uraraka umiejscowili się na dachu budynku obok, który na szczęście nie był za wysoki i mogli dzięki niemu idealnie obserwować ochroniarza. Gdy kolorowowłosy kilka godzin temu opisywał Ochako trzeciego wartownika, brunetka myślała, że jest on napakowanym oraz groźnie wyglądającym mężczyzną, a okazało się, że to rudowłosy chudzielec z pryszczami i dużym nosem. Dali komuś takiemu pilnować zakazanego miejsca?
- Uraraka, nie zasypiaj w trakcie misji - Todoroki szarpnął lekko przyjaciółkę, która juz od dłuższego czasu dawała znaki, jakby miała zaraz uspać sie na zimnym betonie pod sobą. Niedługo powinna przyjść godzina, w której mają wkraść się do opuszczonego laboratorium Zielonego Mściciela, w takiej sytuacji najważniejsze było skupienie, a nie sen. Tak przynajmniej myślał Shoto.
- Przepraszam... Oczy same mi się zamykają, chyba nie daję rady...
- Musisz dać. Proszę.
- Dobrze... Spróbuję.
Brunetka poklepała się kilka razy dłonią po policzku, by ból na nich w jakiś sposób ją obudził. Wiedziała, że nie powinna zasypiać przed tak ważną chwilą, bo obiecała Todorokiemu, że wytrwa. Cały czas miała te słowa w głowie. Miała również rozmowę z Miss Water, o której oczywiście nie powiedziała kolorowowłosemu z wiadomych przyczyn. Czuła się z tym źle. Okłamywała praktycznie obie strony, jakby działała z innej perspektywy, nie mogąc zdecydować się, którą drogę powinna wybrać. Tę prawą, ale mało ambitną, czy lewą, powodującą robienie nielegalnych rzeczy? W pewnym momencie tego wszystkiego na pewno zdecyduje, co powinna zrobić. Na razie tego nie wiedziała.
- Uraraka - Todoroki ponownie szturchnął delikatnie swoją towarzyszkę, pokazując palcem strażnika, który na dole zaczął wiercić się w miejscu. To znaczyło, że ma niedługo zamiar odejść.
- Rozumiem.
Od razu, gdy tylko ochroniarz zniknął, Uraraka i Todoroki zeskoczyli z wysokiego budynku, by pod koniec spadania dzięki darowi dziewczyny mogli bezpiecznie wylądować na swoich nogach. Mieli jeszcze mniej więcej minutę trzydzieści na całą akcję, nie mogli się obijać. Pobiegli bezgłośnie pod metalowe drzwi oznachone żółtą taśmą policyjną i gdy już mieli tam wchodzić, okazało się, że wejście nie chciało sie otworzyć. Oboje spanikowali, że może im się nie udać. Ochroniarz niedługo miał wracać, a przecież jeśli to zrobi, ich plan się nie uda. Kolorowowłosego to wkurzyło, dlatego z dużą ilością siły pociągnął za klamkę, która w mgnieniu oka się otworzyła. Weszli do środka z chwilą, gdy ochroniarz był już w połowie drogi powrotnej na swoje wcześniejsze miejsce. Odetchnęli za drzwiami z ulgą.
– Było blisko... – wysapała Uraraka, wycierając z czoła pot, który potem wtarła w i tak już brudne ubranie. Po tej akcji na pewno weźmie długi prysznic.
– Tak... Chodźmy.
Shoto wyjął z kieszeni spodni swój telefon i włączył z niej latarkę, oświetlając sobie nią schody, prowadzące na dół. Nigdy tu nie był i nie wiedział, co na dole go czekało, dlatego on szedł jako pierwszy, by w razie jakiejś przeszkody Uraraka nie została pierwsza zaatakowana. W końcu to kobieta, a o kobiety w takich sytuacjach mężczyźni powinni dbać.
Echo ich kroków roznosiło się wzdłuż tego małego przejścia, co mogło oznaczać, że nikogo oprócz nich tu nie było. Światłem z latarki telefonu dało się zobaczyć każdą napotkaną pajęczynę, czy kotki z kurzu. Od lat nie było tu sprzątane, więc to raczej normalne, że takie rzeczy się tu zalęgły. Na dole mogło być o wiele gorzej. Przecież nikt tam nie był już od praktycznie 5 lat, nic dziwnego, że mogli tam zastać widok rozkładających się zwierząt kanałowych lub chemikalia (jeśli takowe były). Uraraka wolała jednak, żeby było w miarę okej. Nie widziała siebie, jak wdycha te wszystkie opary, szkodliwe dla jej zdrowia...
Gdy już całkowicie zeszli na sam dół, przed nimi ukazały się kolejne drzwi. Zdziwiło to bohaterów na tyle, że przez chwilę zastanawiali się, co powinni zrobić. Przez pierwsze drzwi przeszli zbyt łatwo, w tych musiał być jakiś alarm albo coś temu podobne. Obleciał ich strach. Strach przed tym, że w ułamek sekundy mogą zostać przyłapani i odpowiednio ukarani przez władze. Mogli nawet przestać być bohaterami. I co wtedy zrobią? Na niczym innym się nie znają. Mimo to, Todoroki z szybkością ważki dotknął dłonią drzwi, wypuszczając z niej buchający czersonością ogień, paląc (lekko zardzewiałe) drzwi. Ochaco musiała się odsunąć, by się nie poparzyć. Po skończeniu spalania, w drzwiach (a właściwie ich pozostałościach) zrobiła się dziura wielkości człowieka, przez którą Todoroki od razu przeszedł i po chwili pociągnął przyjaciółkę za sobą. Byli otoczeni ciemnością, jedyne światło, jakie mieli to te z latarki w telefonie. A bądźmy szczerzy, w takich podziemnych "norach" zazwyczaj nie ma okien. Nie warto było nawet myśleć o włączeniu światła, już dawno musieli wszystko odłączyć.
- Chłodno tu jakoś... - powiedziała bohaterka, masując ramiona z zimna. Cała dygotała.
- Złap mnie za ramię, spróbuję Cię ogrzać.
Uraraka podeszła bliżej Todorokiego i z pomocą światła latarki chwyciła go pod ramieniem. Momentalnie poczuła ciepło, przepływające beztrosko przez jej ciało, czuła się, jak w niebie. Todoroki doskonale umiał kontrolować swoją moc, była z tego niezwykle zadowolona, poniewaz to oznaczało, że nie umrze tu z zimna.
Szli tak blisko siebie, świecąc telefonem praktycznie gdzie popadnie. Większość rzeczy była porozwalana lub w ogóle niektóre półki były całkowite puste. Dziwiło to bohaterów. Policja musiała pewnie przejąć znajdujące się tu przedmioty, być może nie było szans na znalezienie czegokolwiek, co dałoby im poszlakę do tej sprawy. Uraraka od początku podejżewała, że tak będzie, a Shoto ślepo wierzył, że jednak coś znajdzie. On musi znaleźdź. Byłoby mu z tym źle, gdyby najmniejsza rzecz, która zwróci tutaj jego uwagę zostanie nieodkryta.
Idąc tak po pustych pomieszczeniach, zatrzymali sie na chwilę, by zobaczyć kolejne, lekko uchylone drzwi. Prowadziły one do jakiegoś typu izolatki, w której także było trochę rzeczy. Uraraka nie przyjżała się im zbyt dobrze, od tego sztucznego światła bolały już ją oczy. Weszli do środka.
- Jak myślisz, co to jest? - Todoroki odsunął się od brązowowłosej i stopą zaczął grzebać w szmatkach leżących na ziemi. Nie należały do najczystszych.
- Nie mam pojęcia, może schron...?
- Nie ma tu puszkowanego jedzenia, nie sądzę, by był to schron. Bardziej jak...
- ...Więzienie.
- Tak... - kolowowłosy skinął głową i zaświecił sobie ku górze, gdyż mogło znajdować sie tam coś ciekawego. Po drodze jego uwagę przykuło dziwne odbicie światła. Spojrzał w bok, przechylając w tą strone również latarkę i wtedy zobaczył wielką szybę. Za nią musiało coś się znajdować.
- Myślisz, że tam coś jest?
- Być może tak. Być może nie. Dowiemy się, kiedy tam wejdziemy.
Shoto podszedł bliżej szyby, która była na wysokości jego klatki piersiowej, co oznaczało, że gdyby rozbił szkło, mógłby tam spróbować wejść, ale z uwagi na szkło, wydawalo się to niemal niemożliwe. Chociaż, gdyby położyć na stłuczenie szmatki, nie dotknąłby szkła gołymi rękami i co by za tym szło, nie raniłby ich sobie. Opcji było wiele, zawsze mógł poprosić Urarakę o uwolnienie od grawitacji.
Mimo, że plan bohatera był idealny, okazał się banalny. Uraraka znalazła przejście do tego tajemniczego pomieszczenia, które z łatwością otworzyli. Po może minucie już byli w środku i przeglądali stosy kartek porozwalane po podłodze. Obaj czuli małe deja vu.
- Todoroki... - Ochaco sturchnęła kolorowowłosego w ramię, by ten na nią spojrzał. W jej dłoniach spoczywał małych rozmiarów notatnik. Pokryty był on niebieską okładką, która oczywiście trochę zmętniała. Shoto bez zastanowienia chwycił go i zaczął przeglądać. Nic z tego nie rozumiał. Zapiski były nijakie, praktycznie same bzdety. Nie po to tu przyszedł.
- Szlag... Nic tu nie ma.
- Poddajesz się? Nie szkodzi, jeśli nic nie znajdziemy.
- Nie powiedziałem, że się poddaję. Zabieram go, może w domu na spokojnie coś znajdę.
- Dobrze... Wracajmy, już pewnie i tak długo tu jesteśmy.
Po schowaniu notatnika w tylną kieszeń spodni, oboje ruszyli w kierunku wyjścia, po drodze sprawdzając, czy na pewno zobaczyli już wszystko. Nie byli tego pewni, za każdym razem mijając to samo miejsce, myśleli, że widzą je pierwszy raz. To jest już tak zwane złudzenie?
Wchodząc spowrotem na górę, poczuli nagłe zmęczenie. Uświadomili sobie teraz, że tych schodów jest naprawdę dużo i to prawdziwa udręka się po nich wspinać. Nie mogli jednak narzekać, dzięki temu mogli przy okazji poćwiczyć cierpliwość lub mięśnie łydek. Pożyteczne oraz zajmujące. Zajęło im to dobre kilka minut z małymi przerwami, żeby złapać wystarczająco dobrze oddech. Niewiarygodne, że ludzie w tych czasach męczą się samym wchodzeniem po schodach. Nie oznacza to, że społeczeństwo nam się psuje?
Stając przy metalowych drzwiach zaczęli rozmyślać, jak powinni przez nie wyjść. Jeden z ochroniarzy jeszcze powinien przy nich stać, nie wyjdą, jeśli usłyszy skypienie drzwi. No cóż, musieli zaryzykować. To była jedyna droga na zewnątrz, innej nie było, a nawet jeśli była, oboje jej nie znali. Musiała być dobrze ukryta.
Shoto chwycił za klamkę i najciszej, jak umiał otworzył drzwi. Nocne światło księżyca trochę ich oślepiło, jednak byli w stanie zobaczyć, że nikogo przy nich nie ma. To było dziwne oraz podejżane. Rozglądali się wokół, czy aby na pewno ochroniarz sobie poszedł lub zwyczajnie rozpłynął się w powietrzu. Chwilę potem bohaterowie zaczęli słyszeć kroki. Nie stukające, a bardziej szorujące, na ziemi był w końcu piasek. Przez chwilę myśleli, że to ochroniarz ich zobaczył i zaczął przygotowywać sie do obrony tego miejsca, jednak to nie był on. Z cienia wyłoniły się dwie postacie, jedna miała na sobie mnóstwo blizn i nosiła duży, czarny płaszcz. On przyciągał największą uwagę, ze względu oczyeiście na swoją skórę. Zaraz po nim wyłonił się ktoś mniejszy, po widoku którego Todoroki i Uraraka zastygli, ponieważ doznali swego rodzaju szoku.
Przed nimi w całej okazałości stał nikt inny, jak Izuku Midoriya – Zielony Mściciel.
__________
Hej, yo, salut!
Sorka, że długo nie było rozdziału, szkoła w tym roku jest naprawdę męcząca, ledwo udało mi się ten napisać.
Także, będę pisać w wolnych chwilach, naprawdę mam duże plany, co do tej serii i nie zamierzam rezygnować z tego tak łatwo, więc możecie byc spokojni, to się szybko nie skończy.
Dziękuję za uwagę, miłego dnia, kiedykolwiek oraz gdziekolwiek to czytacie~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top