Rozdział koszmaru

Po wyjściu Kirishimy, Katsuki zostawszy sam w mieszkaniu postanowił na chwilę się położyć. Nie było sensu dzwonić do czerwonowłosego na komórkę, ponieważ jej nie zabrał (Bakugo zobaczył jak leżała na stole w kuchni). Szukanie go po całym mieście także było bezcelowe, nie wiadomo było, gdzie młody bohater postanowił pójść. Ze zmęczenia sytuacją, która rozegrała się prawie godzinę temu prawie w ogóle nie potrafił myśleć. Bardziej, nie wiedział, o kim miał myśleć. Z jednej strony miał kochanego Kirishimę (z którym de facto jest od czasów licealnych) i miał pewność, że wybierając jego wymyśli w końcu sposób na przeprosiny. Od drugiej strony miał Izuku. Chciał go uratować, żałował swoich czynów z przeszłości... Ale co to właściwie zmieni? Zielonowłosy jest złoczyńcą, bohater taki jak Bakugo nie miał prawa go odwiedzać, nawet jeśli kiedyś byli przyjaciółmi. Nie będzie w stanie przywrócić tego radosnego, zafascynowanego bohaterami chłopaka bez daru. Przeszłość powinna zostać w przeszłości i nigdy nie wchodzić w teraźniejszość.

Jego zmęczenie sięgnęło zenitu i usnął na kanapie w salonie. Nie poszedł do ich wspólnego łóżka, pomyślał wcześniej, iż ból w krzyżu po obudzeniu się powinien być jedną z kar, jaką sobie wyznaczy. Trafił do krainy snów. Sny zazwyczaj są miejscem, w którym czujemy się dobrze. Możemy wyobrażać sobie coś, co nasz uszczęśliwia lub trafiamy do miejsca, którego podświadomie pragniemy. Każdy bez wyjątku chociaż raz trafił do takiego miejsca drogą skierowaną od naszego serca do umysłu. Katsuki nie spodziewał się, że jego serce pragnęło znaleźć się w zupełnie pustym pokoju.

Patrzył tylko w jednym kierunku. Nie mógł się obrócić, spojrzeć w dół, czy górę... Po prostu stał (lub nawet lewitował). Z daleka usłyszał czyjeś kroki. Nie widząc nikogo przed sobą, spróbował się poruszyć (bo do tej pory tego nie robił) i w taki sposób odkrył, że był rybą. Czuł, że pływa jak ryba, mimo że wokół nie było wody. Jedynie czyste powietrze. Popłyną w stronę kroków. Z oddali zobaczył postać młodego chłopca, stojącego nad czymś dziwnym. Dopiero po blizszym dopłynięciu, rozpoznał w postaci Midoriyę, a leżąca na podłodze rzecz była rybą. Martwą rybą, która miała sporą część tułowia odgryzioną. Twarzy pochylającego się nad nią zielonookiego Bakugo nie widział. Specjalnie stał tak, by nikomu nie pokazać swojego lica. Jednak wtedy, gdy blondyn najbardziej chciał na niego spojrzeć, ten się odwrócił, pokazując mu usta w krwi i czerwonych łuskach.

~Czy czujesz się zraniony, jak ryba, którą zjadłem?~

Ryby nie miały głosu. Katsuki w formie tego zwierzęcia (choć można było powiedzieć, że bardziej jego szkieletu) nie posiadał strun głosowych. Nie mógł wypuścić z siebie bąbli, sugerujące jego istnienie. Szamotał się, krzycząc wewnątrz siebie, by Midoriya się opamiętał. Jedzenie surowej ryby nie przeznaczonej do spożycia było niezdrowe, mógł dostać od tego skrętu kiszek. W ogóle nie pamiętał, że był to jedynie jego sen.

Ręce Izuku dosięgły latającego Bakugo. Pochwycił go delikatnie i swoimi czerwonymi ustami złożył pocałunek na otworze gębowym, co sprawiło, że rybi szkielet na nowo zamienił się w człowieka. Katsuki doznał szoku. Nadal nie mógł mówić, rybie funkcje jeszcze nie do końca go opuściły. Złapał gimnazjalnego Izuku za mundurek, próbując zmusić go do zostania z nim dłużej. Ten miał zamiar odejść, ale widząc zawziętość dawnego przyjaciela, został, przytulając się do jego wielkiego ciała. W porównaniu z tym Izuku, wyglądał jak prawdziwy mężczyzna.

~Nie rób już nic, co sprowadzi mnie do ciebie i twojego życia. Miły ja już nie istnieje.~

Oczy Katsukiego zostały zamknięte. Młody Midoriya zrobił to, by bohater nie podglądał przygotowanej dla niego niespodzianki. Jego krwawe usta ponownie ucałowały te Bakugo, oddając mu zdolność mówienia. Otwierając oczy krzyknął jego imię, ale zielonowłosego już nie było. Zamiast jego postaci, na ziemi pojawił się zapakowany w niebieski papier i żółtą wstrążkę prezent. Wydawało się to podejrzane, jednak Katsuki i tak zaczął rozpakowywać jego zawartość. Po zrobieniu tego zajrzał do środka. Leżała tam ucięta głowa Kirishimy z podpisem: "Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia". Chłopak poczuł mdłości. Jego muskularne ciało zaczęło drżeć, a do oczu napłynęło kilka łez. Podniósł ostrożnie głowę ukochanego, czując czyjś uścisk na swoich barkach. Midoriya postanowił do niego wrócić, nosząc jakiś dziwny strój superbohatera.

~Podoba ci się mój prezent, Kacchan?~

Bakugo obudził się cały zalany potem. Było mu to nie na rękę, bo gdyby przez przypadek uruchomił swój dar, mógłby zniszczyć kilka rzeczy w domu, czego nie chciał. Szok doznany zbyt realistycznym snem utrzymał się w nim na dość długo. W międzyczasie zobaczył za oknem ciemność. Potem usłyszał dźwięk otwierania drzwi. Popędził do nich, by zobaczyć w nim Kirishimę w zupełnie innej fryzurze, niż miał te kilka godzin temu. Zniknęła przynajmniej połowa jego włosów. Miał je postawione do góry, jednak boki były lekko wygolone, przez co wyglądał jak żołnierz (a oni zazwyczaj muszą mieć taką samą fryzurę). Obaj spojrzeli na siebie z dość zdziwionymi minami. Katsuki nie potrafił ubrać swoich myśli w słowa.

- Co to... za fryzura? - wydusił z siebie blondyn, przybliżając się do (chyba jeszcze) ukochanego. Czerwonowłosy jedynie się od niego odsuwał. Nie miał zamiaru się do niego przytulać po rozmowie przeprowadzonej wcześniej.

- Tamta już mi się znudziła. Ta wygląda na bardziej męską. Nie pasuje mi?

- Pasuje...

- Więc nie widzę żadnego problemu - Eijiro ominął rówieśnika, kierując się do kuchni. Od wyjścia nic nie jadł, a mając w portfelu tylko kilka drobniaków po wyjściu od fryzjera nie mógł pójść do supermarketu. W jego lodówce zawsze coś się znajdzie.

Między nimi zrobiło się niezręcznie. Katsuki zastanawiał się, co powinien powiedzieć. Miał zamiar przeprosić, ale jedyne o czym teraz myśli jest głowa w pudełku, którą widział we śnie. Bał się, że może w niedalekiej przyszłości tak się stanie, a to naprawdę cofało jego zawartość żołądka. Chłopak postanowił więc działać.

- Posłuchaj... Co do wcześniej...

- Nie musisz się wysilać na rozmowę o tym. Rozumiem sytuację - Kirishima machnął na niego ręką, nie odwracając się do niego nawet o milimetr. Blondyn wiedział dlaczego go teraz ignorował i doskonale wiedział, że to jego wina.

- Nie wysilam się. Miałem... dość dziwny i straszny sen.

- Jaki konkretnie?

- Na początku byłem rybą. Potem pojawiła się pewna osoba, która dała mi prezent z twoją głową w środku... To zaczęło otwierać mi oczy na pewne rzeczy - te słowa zwróciły uwagę Eijiro. Swoimi czerwonymi oczami spojrzał na tego samego koloru tęczówki ukochanego, choć w ciemnościach nie za dobrze były widziane. Swoją mimiką twarzy zachęcił go do mówienia dalej. - Kocham cię. Żadne dawne uczucie tego nie zmieni.

- Katsuki... Mówisz poważnie...?

- Najpoważniej na świecie. Naprawdę kocham tylko ciebie.

Kirishima uśmiechnął się delikatnie i podszedł bliżej ciała blondyna. Ten pochwycił go w swoje ramiona, bardziej pogłębiając w nim wiarę w uczucia, którymi od tych wielu lat darzył Eijiro. Ciepło rozchodzące się po ciałach ich obu było przyjemne. Nie chcieli się puścić, ponieważ ich miłość właśnie nie pozwoliła sobie zwiędnąć.

- Przepraszam, że wtedy nie umiałem odpowiednio dobrać w słowa swoich uczuć. Byłem trochę niespokojny po walce z Deku...

- Rozumiem to. Wybaczam ci w połowie. Przez jakiś czas będziesz spał na kanapie.

- Czemu ja, a nie ty? - obaj zaśmiali się, a po odsunięciu od siebie Kirishimy, Bakugo wrócił na chwilę do salonu, zabierając ze stołu małe pudełko, w którym był pierścionek. Wrócił z nim do zaskoczonego bohatera pokrytego rumieńcami. Rzecz została mu oddana, a szok na jego rekiniej twarzy się powiększył. - Nie jestem godny, by dostawać teraz taki prezent.

- Więc... Co mam z nim zrobić?

- Daj mi go za jakiś czas. Powiedzmy, że może to być w najmniej oczekiwanym momencie.

- Zgoda! Ale powiesz mi "tak", prawda?

- Może - Bakugo wzruszył ramionami, jakby odpowiedź na to pytanie od początku nie była wiadoma. Kirishimie jednak się to nie spodobało. Obiecał sobie, że przy następnej okazji oświadczy się Katsukiemu jak należy. Jeszcze nie wiedział kiedy to zrobi, ale miał nadzieję, że niedługo. Teraz jego największym zmartwieniem był zbliżający się termin ślubu, na który zostali zaproszeni. Na nim na pewno będzie wiele osób, które będą wypytywać się o ich dalszą relację. Chęć ominienia tego wydarzenia była większa, niż czerwonowłosy się spodziewał. Prawdopodobnie czekała go tam jedynie nuda.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top