Rozdział jednego pragnienia

Dźwięk tykającego zegara, wiszącego na jednej z kuchennych ścian roznosił się po całym mieszkaniu. Nie był on jednak głośny, żeby móc obudzić Todorokiego, który spał w małym salonie, mając głowę pod stertą papierów. Była to może jego druga godzina snu, toteż spał teraz, jak suseł zimą. Prawy policzek, na którym spał, już dawno przykleił się do jednej z kartek. Miał ich całkiem sporo. Przez ostatnie pięć lat nagromadził ich tyle, że można by porównać je do bardzo grubych książek.

Na stole, tuż przy jego głowie leżał ładujący się telefon. W pewnym momencie zawibrował i wydał z siebie dźwięk dostania wiadomości, co w jakiś sposób ocuciło bohatera ze snu. Nie był może do końca świadomy, że już nie śpi, ale zobaczyć, która godzina dał radę. Z wiadomością sobie tak łatwo nie poradził, zwyczajnie ją zignorował i tym razem położył głowę na drugi policzek, starając się zasnąć na nowo. Ostatnio coraz częściej tak spał, czyli nie w swoim łożku. Pogrążał się w różnych sprawach, niekoniecznie dla niego dobrych. Jego sen nie trwał długo, bo już kilka minut później na całe mieszkanie rozległ się dzwonek do drzwi. Przez niego, kolorowowłosego zabolała nagle głowa i już nie miał wymówki, żeby to zignorować.

Niechętnie wstał z ziemi i powędrował do drzwi wejściowych. Po drodze o mało co nie wywalił się, przez kartki, walające się dosłownie wszędzie. Gdy podszedl już do drzwi, uchylił je minimalnie, żeby przez tą małą szparkę słońce nie mogło go dobrze dosięgnąć. Nie udało mu się to. Ono i tak go dopadło, przez co stracił na pół sekudny wzrok. Oślepił go zbyt jasny blask, którego nie widział od dobrych kilkunastu godzin.

- Todoroki, wszystko dobrze? - słysząc znajomy głos, spróbował spojrzeć na przyjaciółkę, ale nadal jego oczy były zbyt słabe, by mógł na nią spojrzeć.

- Uraraka...? Co tu robisz...? - tylko to dał radę powiedzieć. Miał małą chrypkę, chociaż aż tak mu ona nie przeszkadzała. Jego twarz wyglądała na zmęczoną, a na niej widniał lekki, kilkudniowy zarost w dwóch kolorach.

- Przyszłam w odwiedziny. Mam też dla Ciebie mochi, moja mama je robiła.

- Nie mam zbytnio ochoty na słodycze...

- Proszę, chcę porozmawiać. Dzisiaj wróciłam, a Ty nie przyszedłeś na spotkanie...

- Ach, to... Spałem.

- Porozmawiajmy. Martwię się trochę o Ciebie...

- Zgoda. Proszę, wejdź - Todoroki otworzył szerzej drzwi, wpuszczając przyjaciółkę do środka. Nie do końca podobał mu się ten pomysł, jednak wyboru dużego nie miał. Nie chciał dawać Urarace do zrozumienia, że coś jest nie tak. Bo w sumie, czy było?

Ruszyli do salonu. Po zobaczeniu, że wszędzie było mnóstwo kartek, gazet i nawet jakieś zdjęcia, Uraraka trochę się przeraziła. Już wcześniej wiedziała, iż Todoroki ciągle próbuje znaleźdź ukochanego, tylko zupełnie nie widziała w tym sensu. To tak, jakby gonić motyla z dziurawą siatką. Todoroki widząc jej zakłopotanie, gdzie powinna usiąść, od razu zaczął odgarniać papiery z dwuosobowej kanapy, żeby tam mogła odpocząć. Po sprzątnięciu większości, bohaterka usiadła, a Todoroki wziął od niej słodycze, przekładając je na talerz i stawiając na stole. Może spróbuje chociaż jedną kulkę, jeśli tylko będzie chciał.

- Masz... dość dużo kartek...

- Tak, przepraszam... Czasem nie mam głowy do sprzątania - kolorowowłosy podrapał się po karku, siadając przed przyjaciółką na ziemi. Między nimi stał stół, co trochę mógło przeszkadzać w nawiązaniu kontaktu wzrokowego.

- Czyli często nie sprzątasz...?

- Czasem. Jak Ci minęła podróż?

- Dość spokojnie, dziękuję.

- Przepraszam, że nie przyszedłem na spotkanie. Musiałem... załatwić coś ważnego.

- Nie szkodzi. Todoroki... nie będę udawać. Musisz przestać.

- Co konkretnie masz na myśli? - mężczyzna podniósł jedną z kolorowych brew, nie rozumiejąc, o co Urarace chodzi. Przy okazji spostrzegł na podłodze kubek, którego wcześniej nie widział. Musiał go zostawić wczoraj w nocy, kiedy robił sobie kawę.

- Te... szukanie. Nie widzisz, że to nic nie daje?

- Nie, nie widzę. I nikt nie mówił, że nic nie daje. Daje, nawet więcej, niż myślisz.

- Todoroki-kun...

- Spójrz, to gazeta sprzed pięciu lat - Todoroki wstał z ziemi, podając Urarace kawałek gazety z tamtego dnia, w którym podpalono jakiś blok. Na jednej stronie była mowa o śmierci All Mighta, a na drugiej oczywiście to podpalenie. - Policja prowadziła wtedy śledźtwo i nie znaleźli żadnego śladu, jakoby Izuku miał kręcić się w tamtej okolicy. Jego tajna jaskinia, czy co to tam było została zamknięta, ale nie znaczy to, że mogli zabrać wszystko, co tam było.

- Todoroki, włamałeś się tam...?

- Tak, ale w słusznej sprawie. Przeczytaj drugi nagłówek.

- Ale... Ech, no dobrze... - westchnęła brunetka, przybliżając do twarzy trzymaną w rękach kartkę. - "Podpalenie budynku było niewielkie, żaden z mieszkańców nie ucierpiał. Po zgaszeniu pożaru, okazało się, że dochodził on z jednego z mieszkań. W jednym z pokoi znaleziono spalone zwłoki, jednak jak ustalono, nie należały one do właściciela - czyli Zielonego Mściciela...".

- Kiedy Izuku przy mnie skoczył z tego klifu, na dole nie było żadnego śladu, że spadł. To oznacza, że nadal żyje i na pewno dalej musi gdzieś być.

- Todoroki, proszę...

- Jeszcze w liceum istniało coś takiego, jak "Liga Złoczyńców". Jeszcze w pierwszej klasie mieliśmy z nimi do czynienia, ale po swojej przegranej przestali tak jakby działać. Skoro tak długo się nie pokazywali, mogą mieć z tym coś wspólnego, bo widzisz, ja dużo...

- Proszę, przestań, Todoroki! - Uraraka odłożyła skrawek gazety obok siebie i po raz pierwszy od przyjścia tutaj spojrzała na Shoto. - Dlaczego cały czas upierasz się, że MUSISZ go znaleźdź?! Nie widzisz, że to Cię niszczy?!

- Nie, nie niszczy! Nic nie rozumiesz!

- To ty nie rozumiesz! Czytałeś do końca ten artykuł? Zabił swojego przyjaciela! Nie wspomnę o wielu innych ludziach!

- Wiem, zdaję sobie z tego sprawę! Przed zniknięciem powiedział mi, że tego wszystkiego żałuje! Naprawdę! Prawie płakał!

- Proszę, Todoroki... Co jeszcze mogę zrobić, by Ci pomóc...? - Uraraka spojrzała na przyjaciela łagodniej. Nie chciała na niego krzyczeć, ale emocje wzięły nad nią górę i jakoś samo wyszło. Kolorowooki chyba również nie miał zamiaru podnosić głosu, bo po killu senundach jego rysy twarzy się zrelaksowały. Trochę zrozumiał, że ta mała kłótnia była bez sensu.

- Naprawdę aż takiego mam bzika na tym punkcie?

- Każdy się martwi. Nawet Bakugo. W swój własny, ironiczno-narzekający sposób.

- Oh...

- Zacząłeś się w to angażować już miesiąc po ucichnięciu wszystkiego, a teraz... My naprawdę uważamy, że postradałeś trochę zmysły.

- Hm... Chyba macie rację... Przepraszam... ja naprawdę muszę go znaleźdź. To moje jedyne pragnienie.

- Rozumiem twoje uczucia, ale myślałeś o tym, co by było, gdybyś go jednak znalazł? On poszedłby do więzienia, a Ty do końca życia byś go odwiedzał? Nie uważasz, że to trochę bez sensu?

- Masz rację... Mimo tego, chcę spróbować. Ja... ja go pokochałem i zobaczyłem jego prawdziwą stronę. Bez względu za wszystko, dalej będę próbował.

- Ech, Iida mówił, że stałeś się uparty... - brunetka oparła się plecami o tył kanapy i rozmyślała, co ma w takiej sytuacji zrobić. Już od początku szansa przekonania go do porzucenia wszystkiego była spisana na straty, więc musiała na szybko wymyślić plan B. Czasu dużo nie miała. - No dobrze. Być może inni będą przeciwni, a ja będę tego żałować, ale chyba nie mam wyjścia... W jakiś sposób Ci pomogę.

- Naprawdę byś to zrobiła?

- Postaram się - Uraraka uśmiechnęła się szeroko do Todorokiego, na co ten odpowiedział tym samym, jednak trochę mniejszym, przez zmęczenie. Spojrzał na różowe mochi, leżące na stole i wziął jedno, aby po krótkiej chwili ugryźdź wielki jego kawałek. Smakowało mu oraz śmiało mógł przyznać, że było ono najlepsze, jakie kiedykolwiek miał okazję zjeść.

Po wyjściu Uraraki, Shoto jakiś czas myślał i doszedł do wniosku, że powinien posprzątać. Czysty dom jest ważny, jeśli ma zamiar utwierdzać swoje poszukiwania dalej. Tak naprawdę, on w jakimś stopniu zdawał sobie sprawę, że przesadza, ale nie miał na to pełnej świadomości. Zwyczajnie o tym nie myślał. A może nie chciał myśleć? Nie wiedział tego. Nie wiedział również, że przez te kilka lat zdążył na tyle zamieszać w głowach przyjaciołom, iż uważają, że oszalał. Raczej tak nie było, to przyznać umiał.

Todoroki postanowił się ogarnąć. Odświeżyć się, ogolić, umyć, może nawet wyjść na powietrze. Nie, musiał wyjść, w końcu niedługo miał zacząć pracę, a praca bohatera jest wymagająca. Gdy zrobił już to, co miał zrobić, wyszedł z mieszkania, kierując się w stronę swojej agencji, którą udało mu się niedawno założyć. Wraz z wejściem do jej wnętrza, zrozumiał, że potrzebował rozmowy, taką, jaką przeszedł z Uraraką. Uświadomiła mu ona, jakim nie jest i powinien być bohaterem. Czyli takim, który nie polega jedynie na własnych przekonaniach, a słucha się bliskich mu osób. Swoje pragnienia powinien odłożyć na bok, nie były mu one teraz do niczego potrzebne.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top