Rozdział bohaterskich planów
"Mordestwo idealne nie istnieje, bo choćby zabójca niewiadomo jak się starał nie zatrze jednego śladu. Tego w jego sercu."
《***》
Bohaterowie robili wszystko, aby zapobiegać zabójstwom, czy innym przestępstwom. Niestety nie zawsze się im to udawało. Twierdzili bowiem, że oddadzą to zadanie bardziej profesjonalnym bohaterom. Każdy następny tak powtarzał.
Zgromadzenia bohaterów od pojawienia się Zielonego Mściciela, zwoływały się coraz częściej. Głównie po to, aby dyskutować na temat rzeczonego przestępcy. Teraz, skoro Zielony Mściciel ponownie zaatakował kolejne osoby, bohaterowie kolejny raz w tym miesiącu zgromadzili się w wielkiej sali i zaczęli omawiać, co powinni zrobić.
- Powinniśmy z tym coś zrobić! Tak być nie może!
- Dokładnie! Ile jeszcze ofiar padnie jego atakami?!
- Proszę was, uspokójcie się! - bohaterka Uravity jako jedyna w tym towarzystwie była opanowana i nie przekrzykiwała się przez innych. Jednak w końcu musiała jakoś uspokoić pozostałych.
- Walić to wszystko! Nie możemy go po prostu rozpierdzielić?! - jak na zawołanie, jeden z bohaterów wstał z siedzenia i zaczął pokazywać jaki to jego dar jest wspaniały. Jakby pozostali w ogóle nie wiedzieli, że miał wspaniały dar...
- Nie! Musimy mieć jakiś plan, aby go zwabić i schwytać!
Wszyscy nie mieli więcej wątpliwości. Zielony Mściciel był niebezpieczny dla społeczeństwa i nawet zwykli ludzie to wiedzieli. Bohaterowie musieli coś wymyślić. Dlatego kiedy większość się przekszykiwała, bohater Shoto wstał i miał zamiar coś powiedzieć. Niestety, gdy tylko miał taki zamiar, nikt go nie słyszał. Zmieszanie mężczyzny zobaczył Red Riot, więc zaczął on uciszać tłum. Po krótkiej chwili udało mu się to.
- Mam pomysł, aby schwytać Zielonego Mściciela.
- Więc? Słuchamy cię uważnie! - Midnight zachęciła młodego bohatera swym uśmiechem. Inni za to zaczęli z uwagą patrzeć na Shoto.
- Proponuję zostawić na niego zasadzkę. Kilkoro z nas będzie w przebraniach chodziło po uliczkach w okolicach, które są najbliżej jego ataków na ludzi. Jeśli ktoś się na niego natknie, może będziemy w stanie go złapać.
- A co, jak już się na niego natkniemy? To profesjonalista i na pewno będzie miał jakiś plan B - Ingeniun trafnie zauważył te szczegóły. To jednak nie zniechęciło nikogo w tym pomieszczeniu.
- Dlatego każdy z nas będzie miał zamaskowaną eskortę. Nawet złoczyńca nie będzie w stanie ich zobaczyć.
- Co za świetny plan, kum! - zawiwatowała Froppy, a reszta się z nią zgodziła.
- Kiedy realizujemy plan?
Wszyscy na raz ucichli i skierowali swój wzrok na osobę odpowiedzialną za cały plan. Bohater ten stał w spokoju, mając lekko spuszczony głowę. Zastanawiał się, analizował wszystkie za i przeciw. Musiał rozważyć także niepowodzenia. A takich mogło być wiele. W końcu jednak uniósł ku innym wzrok.
- Dziś w nocy.
《***》
Midoriya wszedł do swojego mieszkania cały zmęczony. Ledwo co zamknął drzwi na klucz, odłożył swój plecak i skoczył na kanapę, gdzie mógł w końcu się zrelaksować. Nocna zmiana była okropna i w dodatku nie mógł wyspać się jak normalni ludzie. Właśnie dlatego nienawidził śród i czwartków. Szedł wieczorem w środę do pracy, a wracał rano w czwartek. Lecz plus tej sytuacji był jeden. Dopiero następnego dnia rano będzie musiał tam wrócić.
Mężczyzna bez najmniejszego wysiłku spojrzał na zegarek i zobaczył na nim godzinę ósmą rano. Szybkim ruchem zgarnął z ławy pilot i włączył telewizor.
- ...Bohaterowie kolejny raz schwytali przestępcę, który napadł na sklep jubilerski. Przestępca przyszedł przed samym otwarciem, wziął sprzedawcę na zakładnika i groził, że jeśli nie spełnią jego rządań, wysadzi cały budynek.
- Na szczęście bohaterzy: Red Riot, Present Mic oraz Ingeniun rozprawili się z nim i w porę go powstrzymali.
Izuku słysząc to, zrobił podirytowaną minę. Nienawidził bohaterów. Oczywiście cenił ich za to, co robią dla miasta, ale ich nienawidził. Na ich widok robiło mu się niedobrze i ściskało go w żołądku. Miał wtedy ochotę coś im zrobić. I nie chodziło tu o coś miłego. Chciał się ich po prostu pozbyć.
- W dalszych wiadomościach przypomnimy o zasadach nocnych i... - mężczyzna w ekranie nie dokończył, ponieważ dwudziestolatek wyłączył telewizor.
Zielonooki położył się już całkowicie na swojej kanapie, ściskając poduszkę pod głową i zaczął płakać. Nie robił tego od dawna, bo obiecał sobie, że będzie silniejszy, a jednak jego uczucia przejęły nad nim kontrolę. Teraz nienawidził bohaterów bardziej. Mimo iż kiedyś ich uwielbiał, tak teraz ich nienawidzi. Przez nich, świat stał się niesprawiedliwy. Tak samo, jak przez innych ludzi z darami.
Lecz Midoriya w końcu musiał wstać. Podniósł się z kanapy i wolnym krokiem poszedł do kuchni, otwierając po drodze lodówkę. Nie było w niej prawie nic, oprócz kilku jajek, kawałka pomidora i czegoś, co przypominało ser. Zamknął ją spowrotem i zaczął szukać w półkach chleba, albo przynajmniej czegoś, co można zjeść.
Zanim jednak coś znalazł, usłyszał dzwonek do drzwi, więc już po chwili stał przed otwartymi drzwiami.
- Hej, Midoriya! - przed nim stał jego przyjaciel, Seo Tango, który trzymał w rękach siatki z zakupami.
- S-seo-kun? Co tu robisz?
- Jak to co? Ratuje cię przed śmiercią głodową!
Blondyn bez żadnego zaproszenia wszedł do środka. Nie musiał o nie prosić, bo dobrze wiedział, że Midoriya i tak go wpuści. Po tym, jak odłożył reklamówki do kuchni, skierował swe kroki do salonu, gdzie rozsiadł się na kanapie (jakby była jego), włączając telewizor. Izuku za to stanął obok, ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej.
- Mam wrażenie, że przychodzisz do mnie tylko na telewizję...
- O nie! Ja ci życie ratuję, a ty odwdzięczasz mi się darem elektryki! Poza tym dobrze wiesz, że ja nie mam telewizora...
- Bo cię na niego nie stać - wyższy z mężczyzn tylko prychnął w odpowiedzi i dalej przełączał kanały po kanałach, szukając tego idealnego.
Midoriya wszedł do kuchni, gdzie zaczął rozpakowywać zakupy zrobione przez Seo. Co prawda w większości były to zupki chińskie i mrożonki, ale blondyn kupił także kilka owoców i warzyw. Wiedząc już, co przygotować, ułożył warzywa na deskę. Pół godziny później postawił na stole gotowy posiłek. Zwykła saładka z kawałkami kurczaka w sosie słodko-kwaśnym. To właśnie Tango lubił najbardziej. Bo Izuku zdążył sobie to zapamiętać, po tych wszystkich razach, kiedy ten do niego przychodził. Oczywiście na telewizję...
- Seo-kun! Jedzenie gotowe! - przekraczając próg salonu, zielonowłosy zobaczył swojego przyjaciela śpiącego na kanapie, który trzymał w ręce pilota, a drugą przytulał poduszkę. Rozbawił go ten widok, więc podszedł do niego bliżej. Kucnął mu przy uchu, delikatnie się do niego przybliżając. - Jestem głupi.
- Jes... tem... gu... pi... - powtórzył przez sen Seo.
- Lubię placki.
- Lub...e... acki...
- Chcę być jednorożcem.
- Em... yć... ożcem...
- Moją porcję zje Midoriya.
- Moom... ocje... zje... oriyaa-- JA JĄ ZJEM! - blondyn, jak poparzony otworzył szeroko oczy i rzucił w drugiego mężczyznę trzymaną poduszką. - TY MANIPULANCIE! NIE WYKORZYSTUJ MNIE PODCZAS SNU!
- Dobrze, dobrze. Ty za to kup sobie w końcu telewizor.
Obaj wstali i poszli do stołu, gdzie zaczęli jeść swoje "śniadanie". Seo robił w trakcie dziwne miny, które chyba miały przypominać zachwyt, ale wychodziło mo to tak, jakby ktoś właśnie zabierał mu telewizor, którego nie miał. Sytuacja ta była zabawna dla Izuku, więc nie powstrzymywał się od cichego chichotu, co oczywiście wkurzyło jego przyjaciela.
Izuku Midoriya jest szczęśliwy. Ma mamę, która go kocha. Przyjaciela, który czasem jest szalony. Dobrą pracę. Mieszkanie. Więc, czy czegoś do większego szczęścia mu brakuje? Ach... no tak. Byłby bardzo szczęśliwy, móc pozbyć się wszystkich bohaterów i osób z darami na świecie. Głupie to marzenie, prawda?
Po jakimś czasie Tango musiał wrócić do siebie. Niedługo zaczynał zmianę w sklepie, więc musiał stawić się przynajmniej piętnaście minut wcześniej, aby wszystko sprawdzić. Na szybko pożegnał się z przyjacielem i poszedł w kierunku stacji. Midoriya machał mu, aż w końcu nie zniknął na zakręcie. Wtedy zielonooki zaczął przygotowywać się do swojej drugiej pracy...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top