Rozdział szalonego yaoisty

"Do zabijania nie potrzeba siły fizycznej. Potrzeba jedynie sposobu."

《***》

- Izuku, jesteś pewny, że dasz radę wrócić sam do domu?

- Jasne, że tak. Nie jestem przecież małym dzieckiem, mamo - zielonowłosy kolejny raz zapewnił swoją rodzicielkę, że nie ma się o co bać, jednak ta niepotrzebnie panikowała.

- Ale jest już noc i w każdej chwili ktoś może Cię zaatakować. Może dzisiaj zostaniesz na noc tutaj?

- Jestem dorosły i na pewno nikt mnie nie zaatakuje. Nie pierwszy raz wracam od ciebie w nocy.

- Wolę się upewnić, czy mój jedyny syn jest bezpieczny.

Nim Midoriya przyszedł do swojej mamy, w jego głowie już była myśl, że i tym razem nie zechce go puścić do domu w nocy. Poprzednim razem było dokładnie tak samo, tyle, że uległ namowom mamy i spędził noc w swoim starym pokoju. Następnego dnia za to omal nie spóźnił się do pracy, gdyż uciekł mu pociąg. Oczywiście nie obwiniał o to swojej mamy, gdyż za bardzo ją kochał. Była dla niego całym światem.

- Mamo, nawet jeśli jutro jest sobota, ja nadal mam pracę.

- Ale... ale...

- Nic mi nie będzie. Jestem tego pewny, jak zawsze.

- Hm... skoro tak... Dobrze, ale pamiętaj, abyś zadzwonił, kiedy będziesz na miejscu - pani Inko pocałowała syna w policzek i uśmiechając się radośnie dała mu znak, że może już wyjść.

- Do zobaczenia, mamo! Kocham cię!

- Ja ciebie też, Izuku!

Wychodząc przez drzwi, Midoriya cały czas miał wrażenie, że mama na niego patrzy. I miał rację. Kobieta patrzyła, jak idzie, dopóki nie zniknął na zakręcie. Wtedy odetchnął z ulgą. Mógł w końcu spokojnie wrócić do domu, nie martwiąc się, że mama na niego patrzy. Nie to, że mu takie zachowanie przeszkadzało. Był tym zwyczajnie zmęczony.

Mijane po drodze budynki coraz bardziej zdawały się zielonowłosemu znane, przez co ekscytował się bardziej. Na samą myśl, że dzisiaj znajdzie kolejną ofiarę do swoich zabaw, zaczynał przyspieszać swój chód, aby szybciej znaleźdź się w swoim ulubionym miejscu. Może i była to dużych rozmiarów piwnica, która miała w sobie wiele zalet, ale Izuku nazywał to drugim domem. Po pierwsze: mógł tam spać, gdyż to miejsce zawierało w sobie przynajmniej 2 sypialnie, łazienkę oraz kuchnię, więc mógł tam mieszkać. Po drugie: czuł się tam bezpieczniej, niż w swoim domu.

Gdy Izuku dotarł niemal na miejsce, przystanął na chwilę, aby nałożyć czapkę i maskę na usta. W kieszeniach swojej bluzy miał już przygotowane środki nasenne własnej roboty i w ukryciu czekał na jakiegoś przechodnia. Tym razem miał szczęście, bo niemal natychmiast jego wzrok utkwił w jakimś mężczyźnie, który miał dodatkową parę rąk. Na nic jednak zda mu się siła, jeśli zostanie z zaskoczenia uśpiony. Nie minęła minuta, a mężczyzna już leżał uśpiony na ziemi.

Gdyby nie fakt, że uliczka, przez którą Midoriya ciągnął mężczyznę była bardzo ciemna, inni przechodni już dawno by go zobaczyli. Prawie każdy następny człowiek patrzył w ich stronę, ale żaden nie był na tyle uważny, aby dostrzec taki szczegół. Ale, czy nie oznaczało to, że byli głupi?

Uśpiony mężczyzna okazał się bardzo ciężki. Nim zdążył przenieść go do swojej kryjówki, minęło 35 minut, a zanim wsadził go do oddzielnego pomieszczenia, kolejne 15. Zmęczył się tą pracą tak bardzo, że niemal zapomniał dać swojemu gościowi dawkę leku, który niweluje moce na 48 godzin. Byłoby naprawdę źle, gdyby o nim zapomniał!

《***》

Gość Izuku obudził się jakieś 1,5 godziny później. Zazwyczaj działało to do 4-5 godzin, więc Midoriya był zdziwiony, że tak szybko się on obudził i zastanawiał się, co poszło nie tak. Nie mógł robić tego za długo, gdyż musiał powitać gościa, jako miły gospodarz.

- Witaj u mnie w gościach, Rihito Yamara - powiedział zielonowłosy przez głośniki, co odrobinę zmieszało mężczyznę za szybą.

- K-kim jesteś...?! I gdzie ja jestem...?!

- Jesteś u mnie w gościach. A teraz pozwól, że wytłu--

- Powiedz mi, gdzie jestem! I czemu przede mną jet duże lustro?!

- Łał... masz charakterek - Midoriya poprawił się na krześle, napił się wody ze szklanki i znów zwrócił wzrok na mężyznę za szybą. - Jest to tak zwane lustro weneckie. Ty widzisz swoje odbicie, a ja po drugiej stronie widzę ciebie. Fajne?

- Ani trochę!

- Och... Jesteś niemiły. Radzę Ci takim nie być.

- Bo co?! Zabijesz mnie?!

- Tak - na dźwięk tego jednego słowa, mężczyzna w mniejszym pomieszczeniu zamilkł od razu, co ucieszyło zielonowłosego. - Tak lepiej. Za niesubordynajcę będą czekać cię kary, więc radzę trzymać język za zębami.

Izuku nacisnął jakiś przycisk, a u mężczyzny w białym pomieszczeniu otworzyły się małe drzwi, przez które wszedł robót z jedzeniem. Zdziwiło to czterorękiego, więc kolejny raz spojrzał na lustro przed sobą.

- To jest jedzenie.

- Będziesz mnie... karmił?

- No co? Z kamienia nie jestem. Będziesz dostawał 2 posiłki dziennie, potem będziemy się bawić~

- W co...?

- Przekonasz się jutro - Izuku wyłączył głośnik łączący go z gościem i wolnym krokiem zaczął wychodzić z pomieszczenia. Był zmęczony i chciał jak najszybciej wrócić do domu.

《***》

- Razem 291, 32 yeny - powiedział Midoriya do kobiety stojącej za kasą, która dała mu wyznaczoną kwotę i z uśmiechem zabrała swoje zakupy.

Czuł się strasznie wyczerpany po poprzedniej nocy. Już od rana był na siebie zły, że wyszedł tak późno ze swojej drugiej pracy. Doskonale wiedział, że miał do pracy na 6:00 rano, a i tak spał prawie 4 godziny. Nic dziwnego, że jest taki zmęczony. Ale na kogo ma zwalić winę, skoro tylko on jest temu winny?

- Midoriya, nie wyspałeś się? - w pewnym momencie przy zielonowłosym pojawił się Tango. Jak zwykle z uśmiechem na ustach, który sprawił, że można mu zaufać.

- Trochę...

- Ale trochę tak, czy trochę nie? Musisz mówić wyraźniej, jeśli mam cię zrozumieć!

- No, słabo spałem...

- Koszmary? Sąsiedzi? Cykady? Niewygodny materac?

- Jak ci powiem, to nie uwierzysz - Midoriya oparł się rękami o blat przed sobą i w myślach modlił się, aby w sklepie nikogo już nie było. Nie miał jednak na to szansy, bo już po chwili przez drzwi weszły dwie osoby.

- Hm... Czyli, że to to, o czym myślę?

- Co?

- No wiesz, nad tobą mieszka słodka parka. Może kiedy ty chciałeś spać, mieli chcicę?

- ...Nie - po tej odpowiedzi do kasy podeszła jedna z osób, która weszła do sklepu. Mężczyźni musieli na chwilę przerwać rozmowę, ale minutę, czy dwie później znów zwrócili na siebie wzrok.

- Jak to nie?! Przecież to normalne wyjaśnienie twojego zmęczenia!

- Nie robili tego... Głodnemu chleb na myśli.

- G-głodny, głodnemu wypomni!

- Głodny, głodnego zrozumie.

- Głodny, głodnego nakarmi!

Po wielu minutach przekomarzania się, do kasy podszedł drugi z przybyłych klientów. Spod kaptura wystawały mu białe i czerwone włosy, które potwierdziły Izuku, że mężczyzna jest obdarzony. Znienawidziłby go, gdyby nie fakt, że... zaciekawił jego osobę. Dotąd nigdy jeszcze tak bardzo druga osoba nie zaciekawiła go do tego stopnia, żeby przyglądać się jej bez opamiętania. Było to dla niego nowe, dziwne i głupie.

Mężczyzna dając Midoriyi zakupy, przypadkiem opuszki ich palców się stykały, na co zielonowłosy reagował deszczem oraz lekkimi rumieńcami. Starał się także nie patrzeć na klienta (a właściwie na twarz zasłoniętą kapturem), bo wiedział, co mogłoby się od tego stać. Tracił powoli kontrolę nad swoimi ruchami i myślami. Nie odpowiadało mu to, tak samo, jak intensywny wzrok Seo, kierowany w jego stronę.

- 13,783 yeny. Dz-dziękujemy i zapraszamy ponownie...

- Dziękuję - nieznajomy po chwilu opuścił sklep, ale Midoriya wcale się tym nie przejął. Zwyczajnie zatopił się w dźwięku jego głosu, więc kompletnie stracił głowę na rzecz udawania głupka, którego właśnie Tango w nim widział.

- Możesz mi do cholery powiedzieć, co to miało być?!

- Ale co...?

- To przedstawienie przed chwilą! Midoriya, co Ci jest?!

- Nie wiem, o czym mówisz, Seo-kun...

- No nie mów mi, że... - Izuku dopiero teraz zwrócił uwagę na przyjaciela. Jego twarz wykrzywiona była w dziwnym uśmiechu, a to znaczyło, że Tango powie zaraz coś głupiego. - Ty się zakochałeś!

- C-co...?

- Tak! Teraz mogę śmiało powiedzieć, co o tym myślę! Uważam, że jest to wspaniałe, romantyczne, ujmujące i chwytające za serce! Powinna powstać z tego dobra książka!

- Co?

- Jestem yaoistą! - mówiąc to, blondyn wypiął dumnie pierś do przodu, pokazując jaki to on jest z siebie dumny.

- A-aha... I tylko dlatego uważasz, że jestem gejem, bo shipujesz wszystko ze wszystkim...?

- Oczywiście, że nie! Nie czułeś tej chemii, która między wami się wytworzyła?!

- Cóż...

- Dokładnie! O, trzeba tamtego gościa złapać i dowiedzieć się, gdzie mieszka!

- Po co?

- Jak to "po co"? Dla ciebie! Musisz wiedzieć o nim wszystko! Jak się nazywa, gdzie mieszka, jakiej muzyki słucha, co lubi jeść, jaki jest jego rozmiar buta...

- N-nie przesadzasz czasem...?

- A gdzie tam! Może jeszcze uda mi się go dogonić! - mówiąc to, Tango w mgnieniu oka zaczął opuszczać swoje miejsce pracy, jakby od tego zależało jego życie. A Midoriya? Walnął się kilka razy w czoło, aby upewnić się, że to wszystko to tylko sen. Chyba wiadomo, jak bardzo się później zawiódł?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top