Rozdział pytań
"Zabicie człowieka jest dość łatwe. Związane z tym problemy mają raczej charakter psychiczny, a ich wyleczenie zależy od różnych okoliczności. Żeby zabić, większość ludzi musi pokonać liczne bariery. Empatia, sumienie, refleksja – to główne przeszkody w posługiwaniu się brutalną przemocą i chęcią zabijania. Jednak dla niektórych zabicie człowieka to żaden problem."
《***》
- Senpai... rozumiem, że po tamtej akcji z ratowaniem Bakugo już się pogodziliśmy, ale... może lepiej usiądź obok kogoś innego...? Czuję na sobie palący wzrok Katsukiego...
- Ani mi się śni - 20 minut temu Miss Water wpadła do agencji, zaczęła pomagać w poszukiwaniach i ogólnie to wszystkich irytowała. W szczególności Katsukiego. Ta wredna baba zajęła miejsce obok Kirishimy, nie myśląc nawet o zejściu. Szczyt chamstwa! Blondyn doskonale wiedział, co tu się kroi. Ona na 100% chcę odebrać mu Kirishimę! Na to na pewno się nie zgodzi!
- Wypad, to moje miejsce...
- Nie widzę na nim twojego nazwiska.
Sytuacja wydawała się wszystkim napięta. Bakugo miał w oczach mord, którego jego przyjaciele nigdy tak dużego nie widzieli. Dobrze wiedzieli, że niedługo coś się stanie. Zaraz potem zły do czerwoności blondyn zabrał spod czterech liter bohaterki krzesło, postawił je obok drugiego boku Kirishimy i usiadł na nim, warcząc. Tego nikt się nie spodziewał, nawet sam Eijiro był zwyczajnie w szoku.
- Dobrze, skoro wszyscy mają już swoje miejsca...
- Ja nie mam!
- Ryj, babo! Wszyscy mają!
- Grrr!
- Mniejsza z tym... Podzielimy się teraz na grupy po 2 osoby. Będzie w sumie 6 grup, A każa będzie sprawdzać poszczególne części miasta - Todoroki zaczął wyczytywać który bohater jest z kim. Iida z Uraraką, Kaminari z Kirishimą, a Bakugo... on dostał Panią kabaczek. Po usłyszeniu tego, oboje zrobili miny, które wyrażały jedynie to, że nie chcieli razem być. Chyba wiadomo z jakiego powodu?
- Ej, Pikachu, zamień się ze mną.
- Jeszcze czego! I czemu "Pikachu"?!
- Nie ma zamian, tu liczy się czas.
- Więc co ty będziesz robić? Jako jedyny nie masz pary!
- Kto niby powiedział, że nie ma...? - wszyscy na chwilę umilkli, słysząc czyjś (swoją drogą znudzony) głos. Rozglądali się za mężczyzną, który do nich przemówił i po chwili zobaczyli wielki, żółty... kokon? Tak, to zdecydowanie był kokon.
- Poczwarka...?
- W środku coś jest...?
- To w ogóle żyje...?
Wszyscy (oprócz 5 osób, które wiedziały o co chodzi) zaczęli nagle dotykać to żółte coś na środku pomieszczenia. Nie reagowało, więc chyba nic tam nie było. Tak przynajmniej się zdawało. Chwilę potem zobaczyli czyjąś twarz w tym kokonie. Przerazili się.
- Nie dotykać mi śpiwora...
- Aiz-- Eraser Head?!
- Ciszej, łeb mnie boli...
- C-co pan tu robi?!
- Chyba porwano All Mighta, co nie...? Przyszedłem pomóc...
- Tu jest ta bez pary - Bakugo wskazał na Panią kabaczek, na co Kaminari cicho się zaśmiał.
- Wcale nie!
- Cisza, dobrze wiem z kim jestem...
Eraser wyszedł ze swojego śpiwora, na co inni odsunęli się od niego bardziej, bojąc sięjego twarzy. Wyglądała jak twarz człowieka, którego boli życie, nie jak profesjonalnego bohatera. To była dla nich niedorzeczne.
Bohaterowie rozeszli się w odpowiednie strony. Zaczęli w pierwszej kolejności przeszukiwać opuszczone budynki i magazyny, bo jak wiadomo, kryjówka Mściciela została znaleziona oraz przekazana policji (mimo, że i tak nic z tym dalej nie robią). Todoroki z Erased Headem działali dość wolno, gdyż czasem zatrzymywali się, aby zobaczyć, czy nie widać wśród przechodniów kogoś podejrzanego. Nie zobaczyli. Było spokojnie. Zbyt spokojnie, że to ich aż niepokoiło.
- Panie Aizawa, dlaczego przyszedł nam Pan pomóc? - zapytał Todoroki, kiedy kolejny raz zatrzymali się na jednym z budynków, żeby starszy mógł wpuścić sobie kropelki do oka. W tym czasie zdążyła zrobić się noc.
- Tak naprawdę początkowo miał przyjść Mic, ale kiedy usłyszałem, że wy tam jesteście, bez wahania ruszyłem...
- Czyli, jeśli by nas nie było, pan by nie przyszedł?
- Kto wie...
- Ale--
- Na razie skupmy się na szukaniu. Coś czuję, że jesteśmy blisko...
Mówiąc to, obaj bohaterzy ruszyli dalej, zerkając czasem na pojedyńcze uliczki. Musieli znaleźdź All Mighta, tak samo, jak Mściciela. Tylko jak? Tysiące ulic, miliony budynków... jak im się to uda? Chyba muszą liczyć na cud, albo szczęście. Wiara w Boga również nic nie da.
Trafiając na jedną z najbardziej ruchliwych uliczek, dostrzegli oni na wielkim monitorze coś dziwnego. Reklama perfum działała jak należy, lecz potem niespodziewanie się zawiesiła, pokazując czyjąś twarz. Była to poobijana twarz All Mighta. Po mniej niż sekundzie, na wszystkich ekranach reklamowych pojawiło się to samo, a zaraz potem... pokazał się Izuku.
- Witaj, Japonio! Chcecie zobaczyć śmierć legendy?
《***》
Toshinori obudził się związany na krześle. Bolało go niemal całe ciało, włącznie z twarzą. Czuł mateliczny posmak w ustach, co znaczyło, żekrwawi i jak również to, że został częściowo pobity. Wokół było zupełnie ciemno, jednak nad nim paliła się żarówka. Wiedział, że musiało spełnić się to, o czym mówił. Dzisiaj będzie koniec All Mighta.
- Dobrze, że już się obudziłeś, All Mighcie - nagle przed nim pojawił się młody chłopak. Jego zielone włosy z kimś mu się kojarzyły, ale akurat w tym momencie nie mógł sobie tej osoby przypomnieć. Miał po prostu pustkę w głowie (nie tylko ze względu bólu).
- Młodzieńcze...
- Zamknij się! Kto pozwolił Ci się odzywać?!
Zielonowłosy uderzył pięścią w policzek Toskinoriego. Nie mocno, ale wystarczająco, żeby to zabolało i, żeby został tam duży, czerwony ślad. Kiedy ten spostrzegł, co zrobił, natychmiast wziął zimną łyżkę, przekładając ją do spuchłego policzka starszego. Wydawać by się mogło, że zrobił tak, ponieważ mógł dalej lubić byłego bohatera.
- Wybacz, All Mighcie... Poniosło mnie...
Toshinori Miał teraz masę pytań. Gdzie jest? Skąd ten chłopiec wie kim jest? Czy inni bohaterowie już zaczęli poszukiwania po porwaniu? Co się z nim stanie? To pytania pojawiło się w jego głowie wiele razy. Oczywiście, mógł spodziewać się, co się stanie. Mógłby zostać tu na zawsze i umrzeć z głodu (czyli nie na zawsze). Mógłby zostać postrzelony. Mógłby zostać wrzucony żywcem do oceanu. Mógłby zostać poćwiartowany... Jest mnóstwo sposobów na zabójstwo. Ale chwila, kto powiedział, że musi umrzeć. No, w sumie on sam powiedział to młodemu Todorokiemu, jednak istnieje szansa, że może zostać uratowany. Zawsze istnieje cień szansy na ratunek. Mały, ale jakiś jest. Tyle mu wystarczyło, żeby zacząć wierzyć.
- Słuchaj... Dzisiaj umrzesz.
- Zdaję sobie z tego sprawę...
- Przynajmniej nie będziesz się opierał.
- Powiedz mi tylko... Dlaczego?
- Dlaczego? - zielonowłosy spojrzał na byłego bohatera z góry. W jego oczach można było zobaczyć gniew pomieszany z żalem. - A dlaczego ja nie mogłem zostać bohaterem?
Na te słowa, Toshinori jakby dostał olśnienia. Już pamiętał, jak kilka lat temu spotkał chłopca, który zapytał się go, czy może zostać bohaterem bez mocy... Pamiętał, jak odpowiedział mu negatywnie i, że to marzenie nigdy się nie spełni. I to był właśnie ten chłopiec. Chłopiec, któremu odebrał marzenia.
- Mam do Ciebie parę pytań... Numer jeden: Za kogo Ty się uważasz? Masz odwagę, próbując odebrać mi moją wiarę...
- To nie--
- Numer dwa: Dlaczego próbowałeś zrobić ze mnie idiotę? Nigdy, przenigdy nie powinienem był Ci zaufać...
- Proszę... Wysłuchaj mnie...
- Na to chyba już za późno - chłopak odszedł trochę od światła i dopiero teraz All Might zauważył stojącą przed nim kamerę na statywie. Zaraz potem zielonowłosy wrócił,mając w ręku broń. - Numer trzy: Dlaczego nie byłeś tym, kim obiecywałeś, że będziesz? To pytanie nigdy nie dawało mi spokoju...
Yagi nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Przez te lata kompletnie nie zdawał sobie sprawy, że swoim zachowaniem mógł kogoś krzywdzić, do tego stopnia, że oszalał i stał się przestępcą. Kim był? Dlaczego zrobił z tego chłopca idiotę? Dlaczego nie był tym, kim obiecywał, że będzie? Może przez egoizm? To on zawsze pojawia się pierwszy i znika ostatni. Czyżby All Might... był egoistą?
- Lubiłem bardzo twój głos... Teraz jednak go nienawidzę.
On to wszystko wiedział. Wiedział, że teraz ten młody człowiek go nienawidzi, chociaż kiedyś bardzo uwielbiał. On go zniszczył.
- Obchodzi Cię to w ogóle? Dałem Ci wszystko, moją krew, moje serce, moje łzy... Dlaczego Cię to nie obchodzi?! - młodszy złapał All Mighta za kołnierz koszuli, mając łzy w oczach. W tej chwili bardzo cierpiał i z nikim nie mógł podzielić się tym frustrującym bólem. Z nikim.
Młodzieniec po chwili przytulił Toshinoriego. Był to uścisk pożegnania, ale to wcale blondynowi nie przeszkadzało. To ostatnia miła rzecz, jaką mógł dla niego zrobić. Przytulas skończył się Tak szybko jak się zaczął. Zielonowłosy uśmiechnął się tylko do niego i poszedł w stronę kamery, aby ją włączyć.
- Witaj, Japonio! Chcecie zobaczyć śmierć legendy?
《***》
Wszyscy zgromadzeni na placu ludzie byli w szoku. Na pewno też nie ludzie na placu, ale być może i cały kraj, skoro Izuku tak ich powitał. Jakim cudem był on w stanie połączyć się z bilbordem? Do tego potrzeba rozległej i nad wyraz zaawansowanej wiedzy informatycznej. Jak on więc to zrobił?
- Hm... Może na początek się przywitamy, co? Jestem Izuku Midoriya, lat 21! A ten tu za mną, jest wam znany jako All Might. No, przywitaj się ładnie, All Mighcie.
Nikt nie mógł nic zrobić i to najbardziej frustrowało Todorokiego. Dorośli, dzieci, bohaterowie... Wszyscy tutaj obecni powstrzymywali emocje. W tym tłumie Shoto dostrzegł Katsukiego i panią kabaczek, którzy swoimi minami pokazywali tylko jedno. Żal. Żal, że nie zdołali uratować All Mighta na czas i zaraz nadejdzie jego koniec. Nikt się z tym nie pogodzi.
- Dobrze, bez zbędnych ceregieli może zacznijmy to, co mieliśmy zrobić? - zieloniwłosy w tle przeładował broń, a następnie przyłożył spluwę do głowy związanego. Każdy zatrzymał na chwilę swój oddech,nie mogąc powstrzymać napięcia. - Chciałbyś coś powiedzieć przed śmiercią, All Mighcie?
- Jedynie to, że był to zaszczyt być bohaterem...
- Jak słodko. Powiedz swoje ostatnie "Przybyłem".
- Przybyłem! - mówiąc to, All Might przywdział na siebie uśmiech. Uśmiech, który każdy będzie wspominał ze łzami. Spust pistoletu został naciśnięty i wydobył się głośny strzał.
Każdy widział śmierć All Mighta. Dorośli, dzieci, bohaterowie... Nikt już nie umiał powstrzymać łez.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top