Rozdział kogoś innego
Z każdą sekundą młodzi bohaterowie wprawiali się w czujność bardziej, będąc gotowymi na atak wroga. Ktoś za lodową ścianą zbliżał się do nich coraz bliżej. Właściwie mogli spodziewać się kogokolwiek z widzianej na górze swójki. Mogli też zaczaić się na nich jednocześnie, ale w końcu to bohaterowie mieli przewagę, gdyż od razu po zniszczeniu lodu, złoczyńca wpadnie w ich pułapkę. Dość tanią oraz prymitywną, ale liczyły się efekty.
W pewnym momencie wśród nich wstąpiła dziwna cisza. Oboje spojrzeli na lodową ścianę, za którą zobaczyli palący się niebieski ogień. Shoto w mniej, niż sekundę rzucił trzymaną sukienkę i wraz z Uraraką rzucili się do ucieczki od wejścia zakutego lodem. Udało im się schować ledwie chwilę przed tym, jak z wejścia zacząć buhać ogromny oraz gorący niebieski płomień. Gdy przestał, zza zwęglonej framugi wyszedł mężczyzna w bliznach.
- Mam nadzieję, że tak szybko ich nie zwęglilem... Straciłabyś zabawę - powiedział, a bohaterzy ukryci za jakimś starym meblem słyszeli jego kroki, które z każdym stuknięciem podeszwy były coraz bliżej.
- Nie pozwoliłbyś na to~
- Kto wie. Poszukaj ich, a ja pójde po ten durny zeszyt. Nie odchodź za daleko od wejścia, bo ci uciekną.
- Nie na mojej warcie~
Złoczyńcy skończyli rozmawiać i męzczyzna z bliznami zaczął iść wgłąb budynku. Izuku został, zaczynając rozglądać się wokół, mimo iż było ciemno. Todoroki i Ochako dalej starali się zachować swoją lokalizację w tajemnicy. Nie mogli za to się do siebie odezwać. Więc jak mieli zaatakować?
- Todoroki-kun, co robimy...? - zapytała szeptem przestradzona Uraraka, składahąc ręce jakby do modlitwy. Kolorowowłosy złapał ją za ręce, chcąc tym ją uspkoić oraz sorawić, by przestała się modlić. Nie musiała prosić Boga o pomoc w pokonaniu tych złoczyńców.
- Spokojnie. To my mamy przewagę, jeśli teraz jednego pokonamy, drugi będzie słabszy.
- Ale...
- Tak, wiem. Teraz już dam radę z nim walczyć. Poczekaj tu na mój sygnał - Todoroki pyścił przujaciółkę i wstał z brudnej ziemi. Płomieniami oświetlił sobie drogę i przez to Izuku stojący przy drzwiach go zauważył. Zielonowłosy uśmiechnął się szeroko w jego stronę i przygotował noż w swoich rękach.
- Cieszy mnie, że wyszedłeś. Będziemy mieć razem dużo zabawy~
- Skończy się ona szybciej, niż myślisz.
Shoto zamachnął się lewą ręką, posyłając w stronę Izuku mały słup ognia. Zielonowłosy zrobił zgrabny unik, biegiem zbliżając się do bohatera. Gdy niższy dobiegł do niego, od razu zamachnął się ku jego twarzy, ale Todoroki, będąc już po kilku jego takich atakach, każdy następy unikał z łatwością. W końcu to były tylko niegroźne ruchy, Izuku nie miał daru, by móc go powstrzymać. Unikali się tak siebie nawzajem, aż zielonooki nie złapał bohatera za rękę i przerzucił nim przez swoje ramię. Shoto poleciał z bólem na plecy i w tym samym czasie, gdy jęknął na podłodze, Midoriya przycisnął mu kolanami ręce, jednocześnie siadając na nim okradkiem.
- Za szybko przegrywasz, w ogóle nie umiesz się bawić... - powiedział zawiedziony Izuku, wyjmując z kieszeni swoich spodni dość wielką strzykawkę. Wyczyścił jej igłę chusteczką, a następnie wymierzył nią prosto w żyłę przy zgięciu ręki Shoto. Bohatet krzyknął z bólu. To był ten znak, który miał nadzieję, że Uraraka odczytała.
- Izuku... Proszę, przestań...
- Hm? Mam przestać? Przecież dobrze się bawimy. No, przynajmniej ja.
- Dlaczego zachowujesz się, jakbyś mnie nie znał...?
Zielonowłosy spojrzał na bohatera lekko zdziwionym wzrokiem. Obdarował go takim spojrzeniem na jakieś 30 sekund, a potem otworzył usta, szeroko się uśmiechając i mając zamiar coś powiedzieć.
- Widzę, że moje sztuczki są lepsze, niż myślałam~ ‐ powiedział, przybliżając twarz do twarzy Todorokiego. Zastygł w bezruchu kilka centymetrów od jego oczu i nagle jego skóra zaczęła z niego spływać, ukazując drugą postać pod nią. Była to młoda dziewczyna, wyglądająca jak jakiś wampir. Cały czas uśmiech nie schodził jej z twarzy.
W tym momencie Todoroki przejżał na oczy. To nie był Izuku. Już na początku mógł się domyślić. Chłopak go przecież nie rozpoznał. Nie, to dziewczyna. Już wszystko zaczynało mu się plątać.
- Dobrze, że postanowiłam przebrać się za Izukusia~ Odradzał mi tego ze względu na swoją popularność~
- Zaraz... Rozmawiałaś z nim? On wciąż żyje?
- Zadajesz za dużo pytań, przystojniaku. Ciekawe, czy dalej byłbyś taki ładny z pociachaną twarzą~? - powiedziała blondynka, biorąc kolejny raz swój noż do ręki.
Gdy dziewczyna miała przyłożyć ostre narzędzie do twarzy Todorokiego, nagle wjej głowę wleciała dość gruba książka, która sprawiła, że blondynka straciła przytomność i wylądowała na Shoto. W międzyczasie zmieniła swojąprawdziwą postać, co bohater dość dobrze zdążył zauważyć. Odsunął od siebie dziewczynę i estał, patrząc na ciężko oddychającą Urarakę.
- Nic ci nie jest? - zapytała, podchodząc do przyjaciela i oglądając, czy ma jakieś poważne rany.
- Raczej nie, oprócz tego, że mam strzykawkę w żyle...
- O Boże, podała ci coś?!
- Nie, chyba chciała pobrać moją krew... - kolorowowłosy ostrożnie wyciągnął strzykawkę w roztrzaskał ją o ziemię, by znajdująca się w niej krew zmieszała się z brudem pomieszczenia. - Co z nią?
- Powinna być nieprzytomna... Ja... Myślałam, że to Zielony Mściciel...
- Ja też. To musi być jej dar. Zabierzmy ją na policję, będą wiedzieli, co robić.
Todoroki miał zamiar podejść do nieprzytomnej dziewczyny i razem z Uraraką podnieść ją darem bohaterki, ale wtym samym czasie usłyszeli kroki drugiego złoczyńcy i przez to zrezygnowali z planu i uciekli. Mimo to, postanowili zrobić jeszcze jedną ścianę z lodu i oboje ich tu zamknąć, czekającna przyjazd policji.
《***》
Toga leżła na czymś miękkim. Czuła to, mimo że miała zamknięte oczy. Słyszała także czyjeś głosy. Więcej, niż dwa, może trzy lub cztery. Nie umiała ich rozpoznać, jednak za chwilę miała się przekonać do kogo one należą, ponieważ zaczynała powoli otwierać oczy. Gdy to zrobiła, oślepiło ją światło żarówki i przez to nie mogła zbyt dobrze widzieć.
- Cicho, budzi się - usłyszała, a zaraz potem poczuła lekkie uderzenia na policzku. Ktoś próbował ją ocucić. - Toga-chan~ Pora wstawać~
- Mh... - zamruczała, już całkowicie otwierając oczy i widząc przed sobą lekko uśmiechniętą twarz Izuku, sama nie umiała powstrzymać uśmiechu na swoich ustach. - Doberek, Izukuś~
- Doberek. Wygodnie się spało? Kiedy Dabi cię tu przyniósł i położył na moich kolanach, myślałem, że umrę ze zmartwienia.
- Naprawdę się o mnie martwiłeś~?
- Jeszcze jak. To co, udało wam się odzyskać ten zeszyt?
- Niestety nie, pojawili się tam bohaterowie i chyba sami czegoś szukali...
- Hm, no tak... Wielka szkoda, chyba następnym razem poszukam tam osobiście. Twice, podaj Todze wodę - rozkazał zielonowłosy starszemu od siebie mężczyźnie, a ten zrobił to, nic nie mówiąc, co było raczej nowością. - Najpij się, Toga.
- Dziękuję~
Izuku podniósł Todze głowę, by ta mogła bez problemu przełknąć wodę ze szklanki. Dziewczyna robiła to pomału, żeby się nie zadławić.
- Dobra, koniec tych czułości... - wychrypiał Shigaraki, wstając z lekko podziurawionego fotela i podchodząc do Togi, leżącej na kanapie. - Kogo tam spotkaliście...? Dabi nie chce nic mówić...
- Jak to kogo? Patrolujących tam bohaterów. Znaczy... Chyba nie do końca byli na patrolu.
- Co masz na myśli...?
- Byli w normalnych ubraniach i żadne z nich nie wezwało wsparcia. Normalnie, to bohaterowie tak robią, co nie?
- Umiałabyś ich opisać? - tym razem zapytał Izuku, patrząc blondynce w oczy. Przez chwilę można było zobaczyć w nich małą nutę obłędu.
- Chyba tak... A dostanę potem jakąď nagrodę~?
- Zastanowię się. Mów.
- Było ich dwoje. Mężczyzna i kobieta. Ona była trochę taka pulchna, a jej włosy były dziwnie przycięte. Mężczyzna za to był przystojny, miał takie fajne dwukolorowe włosy~ Ta dziewczyna wydawała się nudna, więc się na niej nie skupiłam, a ten chłopak miał niemal taki sam dar, jak nasz Dabiś.
- Ogień?
- Tak, ale miał jeszcze lód. Wydawało się, że on cię zna, Izuku. Ciągle do mnie mówił twoim imieniem. Pociachałam mu trochę buźkę~
- Co takiego? - w głosie Izuku pojawiła się groza, a w oczach zielonowłosego Toga ponownie zobaczyła obłęd, jak przed chwilą. - Powtórz.
- Em...
- Powtórz!
Midoriya chwycił Togę za szyję i ścisnął ją, jednak nie na tyle mocno, by zrobić rówieśniczce krzywdę. Umiał się powstrzymać w takich sytuacjach, nie po to mistrz go trenował.
Toga sięnie ruszała. Zobaczyła, jak na ciele Izuku zaczęły pojawiać się czeraone, świecące blizny oraz ten zielony piorun, który przechodził przez całe jego ciało. Blondynka w jakiś sposób czuła jego energię, a to sprawiało wjej ciele nieprzyjemny dreszcz. Ścisnęła ona swohą ręką jego rękę, żeby chłopak poluźnił trochę duszenie jej szyi, gdyż nie mogła oddychać. Midoriya zrobił to, ale nadal pozostawał w szale.
- Wybacz, Izukuś... To był ktoś, kogo znasz?
- Tak. To osoba, która od lat kocham i jeśli jeszcze raz usłyszę, że został skrzywdzony, skrzywdzę tą osobę tak samo... Rozumiemy się?
- Tak...
Zielonowłosy uspokoił się troszkę, dzięki czemu puścił Togę i wstał, sprawiając, że ta upadła na podłogę. Ominął ją, jak i pozostałych, idąc w stronę innego pomieszczenia, które było jego pokojem. Na korytarzu jednak spotkał Dabiego. Stał przy drzwiach jego pokoju, mając ręce w kieszeniach.
- Gotowy?
- Poczekaj jeszcze chwilę. Zaraz cię zawołam - odpowiedział czarnowłosemu Izuku, wchodząc do swojego pokoju, gdzie zapalił światło, by mógł cokolwiek widzieć w tym pomieszczeniu bez okien.
Zielonowłosy, wcześniej zamykając drzwi pokoju, podszedł ostrożnie do nocnej szafki, otwierając jedną z trzech szuflad. Wyjął z najniższej torebkę foliową, w której znajdował się mały skrawek czerwono-białych włosów. Były one co prawda trochę już szorstkie, ale to nie przeszkodziło mu w wwąchaniu się w nie. Dzięki nim do jego głowy nagle napłynęły przyjemne wspomnienia, które niestety zostały przerwane pukaniem do drzwi.
Izuku westchnął, chowając włosy spowrotem do torebki i otworzył pierwszą szufladę, z której wyjął dwie lub trzy nieotwarte prezerwatywy. Położył je na łóżku i poszedł otworzyć drzwi.
- Nie umiesz być cierpliwy, co?
- Ani trochę - Dabi uśmiechnął się pod nosem, wchodząc do pokoju Izuku.
__________
Witajcie!
Przepraszam, że przez długi czas nie było rozdziału, ale miałam tak jakby dziurę w wenie, choć wiedziałam, co chcę napisać. Ech, miałam rację, że pisanie więcej, niż jednego opowiadania na raz to zły pomysł...
Ale mniejsza z tym.
Jestem wdzięczna, że dalej czytacie to opowiadanie i proszę, nie zwracajcie uwagi na błędy. Starałam się je poprawiać, jak mogłam.
Dziękuję za uwagę i do zobaczenia~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top