5. Jak do tego doszło nie wiem
Kiedy Dabi zginął, Hawks nie miał czas na rozpacz. Trwała walka. Musiał zapewnić bezpieczeństwo Hikariemu, a przecież chłopiec nie przeżyłby przynajmniej bez jednego z rodziców. A nawet jeśli by przeżył, to kto by się nim zajął? Złoczyńcy? Skrzywdziliby go. Bohaterowie? Zepsuliby go.
Skoro Dabi zginął, to on musiał przeżyć i za wszelką cenę ochronić ich synka. Hawks widział, jak Dabi ginie. Na początku nie chciał w to uwierzyć, musiał jednak zaakceptować wreszcie, że jego ukochany zginął. Musiał zachować zimną krew i zająć się ich dzieckiem w imieniu ich obojga. Nie miał czasu na rozpaczanie...
Na szczęście Hikari był bezpieczny. Przez cały czas walki miał się nim zajmować jeden z klonów stworzonych przez Twice'a. Kiedy Hawks zjawił się na miejscu, zajął się ich synkiem. Gdy sytuacja stała się naprawdę niebezpieczna, Keigo zaopiekował się Hikarim samotnie. Mogli liczyć tylko na siebie, mieli tylko siebie. Keigo musiał o nich zadbać.
Hikari był uroczym malcem, słodkim chłopcem, z burzą niesfornych, blond loków, poprzetykanych czerwonymi pasemkami, z pięknymi, pełnymi zrozumienia, ufności i miłości oczami. Był tylko małym dzieckiem, które nie zdążyło jeszcze zaznać okropieństwa tego świata. Cały swój czas, odkąd tylko się urodził, a właściwie "wykluł" (przez przypadek swoją drogą, ale to historia na zupełnie inny czas), spędził wśród złoczyńców, którzy... niemalże oszaleli na jego punkcie.
Dabi i Hawks oczywiście traktowali go jak największy skarb i oczko w głowie. Toga jak i Twice również uwielbiali ich malca, choć z oczywistych względów Hawks i Dabi nie pozwalali im raczej zostawać z Hikarim sam na sam... Toga za bardzo kochała noże, a Twice bywał nieprzewidywalny. Choć starali się docenić deklarację Togi, że nauczy Hikariego zabijać nożami...
Spinner nie oszalał jakoś specjalnie na punkcie ich dziecka, ale czasami zagadywał malca, nie miał problemu z zajęciem się nim, pobawieniem się z chłopcem. Sprawiał wrażenie, że go lubił, za to Hikari Spinnera wręcz uwielbiał i zawsze uśmiechał się na jego widok. Re-Destro stwierdził, że to "dziecko złoczyńców", dar od Destro i następca naszego przywódcy. Mówił o Hikarim, jakby widział w nim swojego następcę, ale obecnie przywódcą Frontu był Shigaraki. On jednak w żaden sposób tego nie komentował.
Tomura jakoś specjalnie nie przepadał za Hikarim, i nie było szans, żeby kiedykolwiek się nim zajął. Zresztą ani Hawks, ani Dabi nie zgodziliby się na to. Shigaraki zwykł ignorować obecność dziecka. Nie przeszkadzało mu, kiedy Dabi lub Hawks zajmowali się nim albo musiał przekazywać im swoje rozkazy w obecności tego malucha. Hikari z kolei był dość grzecznym chłopcem, nie sprawiał wielu kłopotów, anioł w skórze dziecka.
Między nimi, a Shigarakim, istniała niepisana umowa. Oni pilnowali, aby obecność dziecka nie przeszkadzała w realizacji planów Frontu, a Shigaraki w zamian zezwalał na obecność Hikariego w ich siedzibie. Chociaż...
Raz Hawks i Dabi przysnęli w jednym z "salonów", a gdy się obudzili, Shigaraki stał przy leżaku, w którym wcześniej spał Hikari (teraz chłopiec radośnie gaworzył) i mówił coś do niego w ten specjalny, dziecięcy sposób, w jaki dorośli mówią do małych dzieci. Słowem, całkiem umiejętnie zabawiał ich dziecko.
Gdy spostrzegł, że Dabi i Hawks obudzili się i mu się przyglądają, stwierdził, że Hikari przebudził się chwilę temu i strasznie płakał i on chciał tylko, żeby dzieciak się zamknął i że zabije ich, jeśli komukolwiek powiedzą o tym, co widzieli. Jednak coś w tonie jego głosu sprawiło, że nie wzięli na poważnie jego "groźby".
A potem jeszcze, przed wyjściem, Shigaraki spojrzał na Hikariego ostatni raz, z dziwną miną. To znaczy, wyglądał, jakby coś go rozczuliło, ale na wiecznie zmęczonej, pobliźnionej, nienawistnej twarzy Tomury to był dziwny widok. Jednakże to potwierdzało, że praktycznie wszyscy złoczyńcy albo uwielbiali Hikariego, albo przynajmniej akceptowali jego obecność tutaj.
Hawks nie był pewien, czy Hikari, czy w ogóle cała ich trójka, doświadczyłaby takiego zrozumienia i akceptacji ze strony "normalnego" społeczeństwa. To tylko pokazywało, że społeczeństwo tym bardziej potrzebowało naprawy, aby im, i przede wszystkim Hikariemu, żyło się w nim dobrze i bezpiecznie.
Tak więc Hikari przez pierwsze miesiące swojego życia doświadczał tylko życzliwości i miłości, samych dobrych uczuć. A teraz nagle, na niczego nieświadomego chłopca, spadła taka tragedia, utrata domu, "wujków i cioć" i przede wszystkim jednego z rodziców. Hikari, mały, uroczy chłopiec, nie wiedział jeszcze wtedy, jaka tragedia go spotkała.
Kiedy walka się zakończyła, i emocje nieco opadły, Hawks po przyczajeniu się, zaczął powoli działać. Wszystkie rzeczy Dabiego schował, zamknął w jednym z pokojów w ich "siedzibie", a potem pochował Dabiego. Do miejsca, gdzie zostawił rzeczy Dabiego, nie zaglądał od tego czasu, a teraz wreszcie musiał to zrobić. Nie mógł dłużej tego odwlekać.
Gdy Hikari się wybudził, Hawks ponownie go nakarmił, pobawił się z nim, dał mu się pobawić swoimi piórami, różnymi zabawkami (czytał, że w początkowych miesiącach życia dziecka ważne jest, aby stymulować jego rozwój poprzez pokazywanie mu stopniowo nowych rzeczy, kolorów, struktur, słów, słowem, należało pokazywać dziecku cały świat). Później Hikari znowu zasnął, a Hawks wreszcie miał czas, aby zrobić to, co musiał.
Stanął przed pokojem, w którym zamknął rzeczy Dabiego. Przez kilka minut stał w miejscu, wpatrując się w klamkę, jakby to był jakiś wąż, którego powinien się obawiać. Musiał to zwalczyć. Wreszcie oderwał wzrok od klamki i spojrzał na drzwi. Głęboko westchnął.
- Dobra, czas to wreszcie zrobić, Hawks - powiedział, sam do siebie. Zebrał się w sobie i ruszył w stronę drzwi. Wsadził klucz do zamka i przekręcił. Potem nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Wszystko to robił bardzo szybko. Chciał to zrobić, póki czuł się na siłach.
Kiedy jednak otworzył drzwi i jego oczom ukazał się widok z pokoju... serce mu zamarło. Cały ból, spowodowany śmiercią ukochanego, wstrząsnął nim na nowo. Widział większość ubrań Dabiego, które ten zostawił tutaj, w ich "gniazdku". Widział kilka kosmetyków, których Dabi czasami używał, aby zakryć choć część swoich blizn. Widział stosy opatrunków, których Dabi zawsze miał cały zapas gdzieś w pobliżu, na wypadek, gdyby były mu potrzebne. Na stoliku nawet leżało stare, rodzinne zdjęcie Todorokich, gdzie Dabi pokreślił długopisem twarze wszystkich członków rodziny, w szczególności Endeavora i swojego najmłodszego brata, Shoto. Dabi praktycznie się z nim nie rozstawał, nosił je przy sobie, aby nigdy nie zapomnieć nienawiści, którą czuł do swojej rodziny i która napędzała go do działania.
Hawks bez namysłu podszedł do stolika i dotknął zdjęcia. Wiedział, że, kiedy Dabi to robił, niszczył je, przepełniała go czysta nienawiść. Ale teraz Keigo mógł myśleć tylko o tym, jak Dabi to robił, jak skreślał twarze członków rodziny... Nie powinno mu się to tak kojarzyć, ale mimowolnie pomyślał o dotyku Dabiego, o jego w gruncie rzeczy delikatnych dłoniach, pooranych bliznami, które pracowały nad tym "dziełem".
Oderwał się wreszcie od zdjęcia, zostawił je na stoliku, i podszedł do stosu ubrań Dabiego. Wziął do ręki jedną z jego białych koszulek. Niezliczoną ilość razy Hawks zrzucał ją z niego, pozbywał się jej, jak jakiejś przeszkody, kiedy się kochali. Keigo zacisnął na niej rękę, po czym podniósł koszulkę do swojej twarzy. Już po chwili poczuł doskonale sobie znaną mieszankę zapachu kokosowego szamponu i dymu papierosowego. Zapach Dabiego. Zapach domu. Zapach miłości. Koszulka wciąż była nim przesiąknięta. To było miłe, mógł jeszcze raz poczuć zapach ukochanego, jakby Dabi znów był tuż przy nim...
Ale wtedy zdał sobie sprawę z tego, że ten zapach kiedyś wywietrzeje, i już nigdy więcej nie poczuje prawdziwego zapachu Dabiego... Nie poczuje dotyku jego dłoni, ciepła jego ciała, nie dotknie więcej jego trochę zniszczonych od ciągłego farbowania, ale i tak przyjemnych w dotyku włosów. Nie usłyszy jego głosu, śmiechu, nie zobaczy jego pięknych oczu, uśmiechu. Dabiego nie będzie już więcej w jego życiu... Na myśl o tym, do oczu Hawksa napłynęły łzy i zaczęły spływać po policzkach.
Pomyślał o wszystkich tych chwilach, które razem spędzili, tych pięknych chwilach, kiedy mogli się sobą nacieszyć. Pamiętał wszystkie zabawne, miłe, dobre, ale też smutne sytuacje, i kiedy się kochali, i kiedy się kłócili, z perspektywy czasu wszystkie te wspomnienia wydawały się wspaniałe. Wciąż pamiętał również, jak Dabi zareagował na przykład na wieść o tym, że zostanie ojcem. Oboje byli przy tym dość zaskoczeni...
Cóż, Hawks chciałby powiedzieć, że oboje skakali z radości na wieść o tym, że pojawi się Hikari, ale zdecydowanie tak nie było, a radość była raczej poprzedzona niedowierzaniem, szokiem, paniką, strachem, niezrozumieniem, a nawet złością.
Radość przyszła zdecydowanie duuuuuuuużo później. Mimo to jednak, teraz Hawks dobrze to wspominał. To było dość zabawne i urocze, wspomnienie tego, jak zareagowali, jak bardzo się denerwowali i bali, a potem okazało się, że zupełnie niepotrzebnie, bo Hikari był idealnym owocem ich miłości. Obecnie z rozrzewnieniem wspominał tamtą chwilę.
~*~
Hawks ponownie pochylił się nad toaletą, i zwymiotował. Zwrócił już chyba całe śniadanie. Dabi kucał obok niego i przyglądał mu się z przejęciem. Martwił się o swojego kochanka, od kilku dni nie wyglądał najlepiej, mówił, że źle się czuje, i wymiotował, głównie z rana. W końcu jednak Dabi uznał, że to już za długo trwa i powinien go obejrzeć lekarz, zawołał więc Spinnera z pokoju obok i kazał mu iść po jednego z lekarzy, którzy dołączyli do Frontu, podczas gdy sam został z Hawksem. Keigo przyznał Dabiemu rację, że od dawna nie czuł się aż tak źle i że chyba potrzebuje pomocy lekarza. Hawks wyciągnął rękę w stronę złoczyńcy, a ten podał mu papierowy ręcznik. Hawks odsunął się od toalety i przetarł ręcznikiem usta. Dabi wciąż przyglądał mu się z niepokojem.
- Chyba wyrzygałem całe śniadanie - stwierdził Keigo, pochylając się ponownie nad toaletą. Nie wymiotował znowu, ale bolał go brzuch i obawiał się, że to jeszcze nie koniec.
- Przypomnij sobie, na pewno nie zjadłeś niczego nieświeżego, co by ci mogło zaszkodzić? Może zjadłeś ostatnio coś na mieście? - zasugerował Dabi.
- Już ci mówiłem, że nie. Często jem coś na mieście, ale ostatnio jadałem tylko tutaj, z wami. No i raz skusiłem się na przekąski na jednym z super nudnych zebrań bohaterów. Poza tym nic nie jadłem - odparł Hawks, zbolałym głosem, bo wciąż nie czuł się dobrze. Nagle Dabi otworzył szerzej oczy.
- A co, jeżeli bohaterowie cię przejrzeli, że już nie szpiegujesz dla nich, tylko jesteś po naszej stronie, i specjalnie wprowadzasz ich w błąd? I spróbowali cię otruć?! - spytał zdenerwowany Dabi. Hawks spiorunował go wzrokiem.
- Oszalałeś?! - zawołał.
- A co, przecież to nie jest niemożliwe! - odparł Dabi.
- Jest! Bohaterowie tak nie działają! Prędzej wrzuciliby mnie do więzienia, i tyle! - zawołał Hawks. Dabi natychmiast spoważniał. W jego aurze dało się wyczuć zmianę, stał się przez chwilę tą mroczną wersję siebie.
- Mam ci przypomnieć, jakimi potworami potrafią być bohaterowie? Wystarczy, że spojrzysz na moją twarz. To przez wielkiego Superbohatera Endeavora mam wszystkie blizny... - powiedział Dabi. Wyraz twarzy Hawksa złagodniał.
- Po pierwsze, to wiem, wiem, że Endeavor to potwór, który cię skrzywdził. Przepraszam, nie chciałem przywoływać wspomnień o tym... - Dabi chciał mu przerwać, ale Hawks powstrzymał go gestem i kontynuował. - Ale nie pasuje mi ton twojego głosu. Te blizny są okropną pamiątką po tym, co się stało, ale one nie są czymś, przez co powinieneś się martwić - dodał Hawks.
- Łatwo ci mówić. Ty jesteś przystojnym 22 - latkiem. A ja mam szpetną twarz przeoraną bliznami. Mam na twarzy więcej spalonej skóry niż zdrowej! - odparł Dabi.
- Ale dla mnie jesteś piękny - powiedział Hawks. Patrzył przy tym na Dabiego jak na jakiś cud świata, rozmarzonym, pełnym zachwytu i miłości wzrokiem. Przy Hawksie, Dabi, wciąż mając świadomość tego, jak wygląda, naprawdę czuł się piękny. Uśmiechnął się lekko, co Keigo odwzajemnił. - Pocałowałbym cię, ale zgaduję, że nie będziesz miał ochoty, dopóki nie umyję zębów - dodał. Dabi nic nie powiedział, tylko objął głowę Hawksa dłońmi i pocałował go w czoło.
- Zawsze znajdzie się sposób - dodał, po czym odgarnął Hawksowi z czoła włosy. - Potrafisz sprawić, że czuję się przy tobie wyjątkowo... Jak ktoś piękny, szczęśliwy, kochany - dodał rozmarzonym głosem, po czym spojrzał Hawksowi w oczy.
- Bo jesteś piękny, uważam, że jesteś szczęściarzem, że mnie masz, a ja cię kocham. Wszystko się zgadza - odparł Keigo. Dabi nie mógł się nie zaśmiać. Ich dalszą rozmowę przerwało jednak to, że Hawks ponownie zaczął wymiotować, a chwilę później usłyszeli trzask drzwi i kroki.
Drzwi od łazienki otworzyły się i stanął w nich Spinner. Hawks wciąż zajęty był wymiotowaniem, więc tylko Dabi zwrócił na niego uwagę.
- Masz jakiegoś doktorka? - spytał.
- Nie. Znalazłem kogoś innego. Kogoś, kto twierdzi, że musi koniecznie z wami porozmawiać o całej tej sytuacji - odparł Spinner.
- Miał być lekarz! - zawołał Dabi. Spinner przewrócił oczami.
- Powiedzmy, że dziewczyna miała przekonujące argumenty. A jak nie rozwiąże waszego problemu, to z niej zrobicie chłopca na posyłki i przyprowadzi wam jakiegoś lekarza. Ja się zmywam. Trzymaj się, Hawks! - zawołał na pożegnanie Spinner. Wyszedł z łazienki, a wkrótce potem dało się też słyszeć, że opuścił ich pokój. W drzwiach łazienki została tylko jakaś dziewczyna, która przyszła ze Spinnerem. Wyglądała na przejętą.
- Możesz nam jakoś pomóc? - spytał Dabi, nie wierzył jednak, że dziewczyna może zrobić cokolwiek. Była mała, niska, wyglądała na kruchą i przerażoną, i młodą. Czyli totalnie nieprzydatną. - Sprowadź lepiej lekarza - dodał Dabi, odwracając się ponownie do Hawksa, żeby znów podać mu ręcznik. Keigo przyjął go z wdzięcznością i otarł usta.
- Masakra - skomentował. - Chyba umieram - dodał.
- Obawiam się, że jednak nie - powiedziała cicho dziewczyna stojąca w wejściu. Gdy się odezwała, oboje na nią spojrzeli.
- Co masz na myśli? - spytał Hawks. Jeśli nie umierał, to przynajmniej sprawiał takie wrażenie.
- Lepiej sprowadź nam tutaj lekarza, nie marnuj naszego czasu - stwierdził Dabi.
- A-ale ja wiem coś, co... Wydaje mi się, że... że może wyjaśnić waszą... twoją sytuację - powiedziała dziewczyna. Mówiła cicho, niepewnie, jąkała się, jakby była przerażona. To wzbudziło czujność ich obojga.
- O czym ty mówisz? - spytał Dabi.
- No bo... ja...
- Chwila - powiedział Hawks, prostując się nieco. - Ja ciebie kojarzę. Ty jesteś tą dziewczyną, która... - Hawks umilkł i uciekł wzrokiem, a dziewczyna widocznie zawstydziła się i zarumieniła. Dabi patrzył to na nią, to na Hawksa.
- Co tu się dzieje? - spytał, przyglądając się im. Przez chwilę oboje milczeli. Hawks miał spuszczony wzrok, podobnie jak dziewczyna. - Czy ja o czymś nie wiem? - spytał, skupiając wzrok na Hawksie. Keigo wreszcie podniósł na niego wzrok.
- Wiesz, to stara sytuacja. Nic ważnego. Po prostu... No, to nic ważnego - odparł Hawks.
- Ale o co chodzi? - spytał Dabi.
- Nie mogę ci powiedzieć, to dość wstydliwa sprawa - wyjaśnił Keigo. Dabi oparł dłonie na biodrach.
- Tym bardziej chcę zatem wiedzieć, o co chodzi - powiedział Toya.
- Ale nie możesz... - odparł Hawks.
- Chcę wiedzieć, co was łączy! - zawołał Dabi. Hawks już miał po raz kolejny mu odmówić, ale uprzedziła go dziewczyna.
- Hawks widział mnie w bieliźnie! - zawołała. Zaskoczeni Hawks i Dabi, spojrzeli na nią. Przez chwilę wszyscy byli w szoku. Chyba nikt nie spodziewał się, że dziewczyna to powie. Pierwszy otrząsnął się Dabi. Spiorunował Hawksa wzrokiem.
- Jak to wyjaśnisz?! - spytał ostro.
- Spokojnie, to nie tak, jak myślisz - odparł Hawks.
- To zawsze nie jest tak, jak druga osoba ze związku myśli, co? - spytał Dabi.
- Dabson, spokojnie, nie zdradziłem cię ani nic z tych rzeczy. To się stało, zanim zbliżyliśmy się do siebie i zostaliśmy parą. Zanim w ogóle zaczęliśmy nawet flirtować - powiedział Hawks.
- Ale co dokładnie się między wami stało? - spytał Dabi. Zanim Hawks odpowiedział, dziewczyna przyszła mu z pomocą. Czuła, że jest im winna wyjaśnienia.
- Hawks widział mnie tylko w bieliźnie, nic więcej! Któregoś dnia po prostu zobaczyłam ogromnego, włochatego, okropnego pająka na swoim łóżku, jak tylko się obudziłam. Wrzasnęłam, jakby mnie mordowali, zaczęłam wołać o pomoc i wyskoczyłam z łóżka tak gwałtownie, ze walnęłam się o szafkę i upadłam na podłogę. A potem spanikowana podniosłam się i dalej krzyczałam. Hawks akurat przechodził obok mojego pokoju i wbił do środka, bo myślał, że komuś dzieje się krzywda... No i wtedy zobaczył mnie w bieliźnie... - wyjaśniła dziewczyna. Wyraz twarzy Dabiego natychmiast złagodniał. Spojrzał na Hawksa ze skruchą i zakłopotaniem.
- Hawks, przepraszam... - powiedział cicho. Keigo machnął niedbale ręką.
- Luzik. Zważywszy na pierwsze słowa, jakie usłyszałeś, nie dziwi mnie, że się zdenerwowałeś i pomyślałeś, co pomyślałeś. Ja nie chciałem mówić, skąd znam Anyę, bo nie chciałem jej zawstydzać - wyjaśnił Hawks. Uśmiechnęli się do siebie lekko, po czym Dabi spoważniał i spojrzał na dziewczynę.
- Ale co to ma wspólnego z naszą obecną sytuacją? - spytał Touya. Dziewczyna nie patrzyła na niego. Patrzyła tylko na Hawksa. Z przerażeniem, przez co Dabi i Keigo zaczęli się denerwować i stresować. - No? Wyjaśnisz nam to wszystko? - spytał Dabi. Dziewczyna otrząsnęła się i spojrzała na Touyę, a potem znów na Hawksa.
- Bo... Bo ja nie miałam wtedy rękawiczek... - odparła.
- A mówisz nam o tym teraz, bo...? - zapytał Dabi. Dziewczyna westchnęła, nie odrywając wzroku od bohatera.
- Gdy nie mam rękawiczek na dłoniach, mój dar może się sam aktywować. Nie panuję nad nim praktycznie w ogóle. A ty... Ty mnie wtedy dotknąłeś. Złapałeś mnie za rękę, kiedy pomagałeś mi wstać. Też nie miałeś swoich rękawiczek, a ja byłam zachwycona tym, że cię widzę, uwielbiałam cię od zawsze, i jednocześnie byłam zawstydzona, że widzisz mnie w takiej sytuacji, i nie zachowałam ostrożności...
- Więc chcesz powiedzieć, że użyłaś na Hawksie swojego daru kilka tygodni temu i to teraz to skutek tego? Co dokładnie mu zrobiłaś? - spytał ostro Dabi. Hawks zachowywał spokój, był raczej wyluzowany, ale Touya to co innego. Martwił się o swojego ukochanego.
- Tak. Niechcący, naprawdę, nie planowałam tego...
- Jak dokładnie działa twój dar? Chcę, żebyś wiedziała, że nie mam ci tego za złe, ale chciałbym wiedzieć, jak to zatrzymać. Mam wrażenie, że umieram od kilku dni - przerwał jej ze spokojem Hawks.
- Obawiam się, że tego nie da się zatrzymać - odparła dziewczyna.
- No to kiedy się to skończy? - spytał Hawks.
- Nigdy - powiedziała, z lekkim wahaniem.
- Chcesz mi powiedzieć, że już zawsze będę się czuł, jakbym umierał, i rzygał dalej, niż widzę? - spytał Hawks. Dziewczyna pokręciła przecząco głową. Jej jasne włosy zakręciły się wokół jej głowy.
- Będzie... Chyba gorzej... W każdym razie... inaczej. Ale... właściwie po jakimś czasie to się skończy - odparła.
- Co masz na myśli mówiąc "inaczej"? Co to znaczy "gorzej"? I jak to w takim razie zakończyć?- spytał Dabi. Wstał z podłogi, na której klęczał do tej pory obok Hawksa. Dziewczyna zebrała się w sobie. Wzięła głęboki wdech. Postanowiła wszystko, całą resztę, wyjaśnić już teraz, od razu, jak najszybciej.
- Mój dar jest nietypowy. Swego czasu zrobił furorę w Europie. Okazało się, że mam pewną specyficzną zdolność do leczenia. Mogłam sprawić, że bezpłodni ludzie mogli mieć dzieci, wystarczyło, że dotknęłam ich dłonią, będąc podnieconą. Tak więc bezpłodni ludzie prosili mnie wciąż o pomoc. Aż pewnego razu w przypadku jednej z par okazało się, że w ciążę zaszedł mężczyzna, nie kobieta. Okazało się, że mój dar może sprawić, że mężczyzna może zajść w ciążę. Media natychmiast podłapały temat, a ja uciekłam, przerażona tym, co mogę zrobić i zainteresowaniem wokół mnie. Japonię wybrałam po prostu losowo, tutaj spotkałam się z filozofią Destro i uznałam ją za całkiem sensowną. Jednocześnie swój dar zaczęłam ukrywać, nosząc rękawiczki, żeby nie zaliczyć wpadki... A wtedy, kiedy zjawiłeś się w moim pokoju Hawks... Cóż, ja, głupio mi o tym mówić, ale jestem wam to winna. Ja ciebie uwielbiałam od dawna, byłam w tobie totalnie zakochana i uważałam cię za nieziemsko przystojnego i seksownego... I, obawiam się... Że mogłam na tobie użyć mojego daru...
KONIEC
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top