Rozdział 55

Siedziałam na kolanach Killera, z zaplecionymi ramionami wokół jego szyi i głową wtuloną w zakrwawioną bluzę. Nie miałam już siły płakać, od momentu w którym zobaczyłam martwą przyjaciółkę nie potrafiłam się pozbierać. Teraz nie myślę już o niczym innym jak o tym że został jedynie Rayan. Błagałam go, płakałam, krzyczałam. Chciałam tylko wyprosić żeby został z nami, boje się że i go stracę.

Ashley POV:

Poczułam się dziwnie, jakby coś obcego znajdowało się w moim ciele. Spuściłam wzrok niżej, napotkałam strzałę wystającą z mojej piersi. No ładnie. Zrobiło mi się słabo, przed oczami miałam czarne plamki. Czy to koniec?
Moje ciało upadło na ziemię pozbawione sił. Słyszałam tylko niewyraźny głos demonicy i głośny szum połączony z piskiem.
To raczej już koniec.

Otworzyłam oczy. Byłam w jakimś ciemnym pomieszczaniu, przypominało jaskinię, słyszałam szum wody i uderzanie o siebie jakiś drewnianych przedmiotów, a wszystkiemu towarzyszył brzdęk łańcuchów. Zaczęłam sobie przypominać. Dziwne uczucie w klatce piersiowej, zakrwawiona strzała wystająca z mojego ciała, moja śmierć.

-Czyli jednak żyję?-spytałam cicho sama siebie.

-Nie, nie żyjesz.-usłyszałam niski, donośny głos.

Zerwałam się z ziemi i rozejrzałam dookoła siebie. Ujrzałam postać, miał na sobie czarną szatę u kaptur naciągnięty na głowę. Z rękawów wystawały kości, postać ta nie miała skóry, mięśni ani żadnych organów wewnętrznych, był to zwykły szkielet.
Postać skinęła do mnie ręką abym weszła na łódkę, zrobiłam wszystko co mi kazał i wypłynęliśmy na jezioro, prosto na małą wysepkę na jego środku. Wysiadłam z łódki i ruszyłam za Kostkiem prosto do budynku na wyspie. Weszliśmy do środka przez wielkie drzwi, w środku stało dwóch mężczyzn, jeden miał brązowe włosy do ramion, niebieskie jak niebo oczy i wielkie białe skrzydła. Moją uwagę przykuł jednak ten drugi, miał on krótkie blond włosy, czarne oczy oraz czarne skrzydła. Był on zadziwiająco podobny do Angel. Mój nowy przyjaciel kostek podszedł do mężczyzn a ja za nim.

-Jak się nazywasz dziecko?-spytał mężczyzna bardziej podobny do anioła.

-Ashley Deywids.-odpowiedziałam uważnie ich obserwując.

-Dobrze. Śmierć, odprowadź Ashley do pokoju, za tydzień zostanie wydany werdykt.-zwrócił się do kostka.

-Spokojnie, ona nie zostanie tu długo.-uśmiechnął się "czarny anioł".

-Skąd u ciebie Lucyferze taka pewność?-uśmiechnął się brunet.

Zaraz! Lucyfer? To jest ojciec Angel? Stąd to podobieństwo. Powinnam się odezwać? Powiedzieć coś? Cokolwiek. Czy w ogóle mam do tego prawo? Kiedy już się zastanowiłam było już za późno. Zostałam odprowadzona do pokoju który przypominał pokój w psychiatryku, a anioł oraz demon znikli bez słowa. Położyłam się na metalowym łóżku, zarzuciłam na siebie cienką kołdrę i usnęłam niemal natychmiast.

***
Obudził mnie ból, nie taki tępy lub po prostu pulsujący. To było uczucie jakby coś rozcinało mi skórę bardzo głęboko. Jakby igła wbijała się w ramię a następnie zawartość strzykawki rozlewała się w moich żyłach. Bolało mnie wszystko, moja głowa płonęła, straciłam władzę nad swoim ciałem, a do tego uczucie że coś obcego zostało wbite w moje przedramiona. Opowiadano mi że ponoć człowiek po śmierci jeszcze przez kilka dni czuje co dzieje się z jego ciałem, ale nikt nie powiedział że jest to takie bolesne. Łzy płynęły po moich policzkach. Nagle przestałam widzieć kolory, wszystko było w różnych odcieniach szarości. Zaczęłam panikować, krzyczeć, miotać się. To było na nic, nikt nie przyszedł, władza nad ciałem nie wróciła a ból był coraz większy. Poczułam dziwne mrowienie w okolicach prawej dłoni, obróciłam głowę by zobaczyć czy przypadkiem nie chodzi po mnie jakiś pająk. Zobaczyłam za to coś innego. Moja ręka do połowy przed ramienia była trupio blada, od nadgarstka w górę biegły się dziwne czarne wzory. Obróciłam głowę w lewo, zobaczyłam to samo. Mrowienie poczułam także na lewym obojczyku. Byłam przerażona, nie wiedziałam co dzieje się z moim ciałem. Kątem oka zobaczyłam jak moje jasno brązowe włosy ciemnieją. Nagle wszystko ustało, zemdlałam.

___________
Uwaga!
Info jest pisane na telefonie i nie było sprawdzane. Przepraszam jeżeli pojawił się jakiś bląd.
Rozdział miał się pojawić jeszcze wczoraj ale miałam problem z publikacją.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top