Rozdział 34: Nowy wizerunek Ashley.

-O jakiej zabawie mówisz...a nie czekaj już wiem!-wykrzyknęła w słuchawkę-Gdzie i o której.

-Spotkajmy się pod La chesta caffé. O dwudziestej. Tam powiem ci kogo mam zamiar zabić.

-Okej! To do wieczora! Kochamy cię diabełku!

-Ja was też.

Rozłączyłam się i popatrzyłam na towarzystwo siedzące na kanapie. Nie możemy pójść same, to by mogło źle się skończyć. Dwa dorosłe, doświadczone demony przeciwko dziewczynie która kilka dni temu dowidziałam się o swoich mocach i początkującej psychopatce która ma za sobą tylko jedno zabójstwo? To był by nie wypał.

Trzeba kogoś ze sobą zabrać, tylko kogo? Jeffa i Bena na pewno się nie spytam. Nie potrzebujemy nianiek tylko może z dwie osoby które by pomogły w razie problemów.

~Może by tak nerkożercę i twojego brata.~usłyszałam w mojej głowie przez co odskoczyłam na bok.

No tak przecież Slender czyta w myślach, ale to nie taki zły pomysł. Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową. Pobiegłam schodami na górę i zapukałam w pierwsze drzwi po prawej. Od razu otworzył mi trochę zdziwiony E. Jack.
Wparowałam im do pokoju jak gdyby nigdy nic ciągnąc za sobą bezokiego.

-Słuchajcie mam do was sprawę.-oznajmiłam stając obok łóżka na którym leżał demon.

-Jaką?-ziewnął czarnowłosy wstając do pozycji siedzącej.

-Mam zamiar razem Ash złożyć wizytą moim byłym opiekunom.-odpowiedziałam kładąc się obok niego na łóżku.

-I zapewne chcesz żebyśmy poszli z wami dla bezpieczeństwa.-powiedział E. Jack siadając na łóżku.

-Dokładnie.-uśmiechnęłam się.

-Wchodzę w to.-oznajmił Daliv padając na łóżko i przytulając się po mnie.

-Ja też.-dodał Jack kładąc się z drugiej strony.

***
Jest już dwudziesta trzydzieści, razem z chłopakami stoję pod kawiarnią pijąc kawę. Oczywiście wszyscy przed wyjściem się zakamuflowaliśmy. Ja mam włosy w kolorze utlenionego blondu, Daliv tylko schował skrzydła a Jack ku mojemu zdziwieniu tylko zdjął maskę okazując piękne niebieskie oczy.

Za rogu wyłoniła się ubrana na czarno brunetka, podeszła do nasz i przejechała spojrzeniem po chłopakach. Napotykając wzrokiem Jacka zrobiła wielkie oczy i spojrzała na mnie pytająco.

-Iri? Kto to jest?-spytała cicho i niepewnie.

-To jest mój brat Daliv. Powinnaś go znać.-odpowiedziałam z uśmiechem. Dobrze wiedziałam że chodzi jej o nerkożercę, ale lubię się z nią troczyć.

-Nie. Chodzi mi o tego bruneta.-oznajmiła lekko zdenerwowana.

-Jestem Eyeless Jack.-ukłonił się przed nią i pokazał rząd białych zębów.

-Taa jasne.-zadrwiła wkładając ręce do kieszeni jej czarnych rurek-On nie ma oczu i jego skóra jest szara.

-Niespodzianka.-powiedziałam uśmiechając się.

-Co jak to? To twoja sprawka?-spytała wpatrując się z uwagą w chłopaka.

-Daliv uczył mnie zaklinania.-oznajmiłam uwieszając się na ramieniu czarnookiego.-Przeklęłam maskę Jacka taż żeby jak ją zdejmie wyglądał normalnie.

-Dobra ale co teraz robimy? Jest dopiero za piętnaście dziewiąta. To za wcześnie.-powiedział Jack i krzyżował ręce na piersi.

-Mam pomysł...-odezwał się nareszcie demon-Ash jest ktoś u ciebie w domu?

-Nie. Możemy tam iść, rodzice będą dopiero rano.-odpowiedziała brunetka z uśmiechem.

***
Weszliśmy do domu brunetki i usiedliśmy na narożniku w salonie.

-Słuchajcie. Ja i Daliv chcieliśmy wam coś powiedzieć.-oznajmił uradowany Jack ekscytując się jak małe dziecko-Rozmawialiśmy ze Slenderem i postanowiliśmy jednogłośnie zrobić z Ashley psychopatkę! A może nawet kiedyś zostaniesz creepypastą.

Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech a brunetka była najwyraźniej w wielkim szoku.

-Tylko musisz sobie obrać jakiś wizerunek. Wiesz o co mi chodzi.

Dziewczyna jakby wybudziła się z transu i rzuciła na szyję niebieskookiego. Pocałowała go w policzek po czym wstała i uwiesiła się na szyi mojego brata. Aż takiej szczęśliwej to jej jeszcze nie widziałam.

-Pomuc ci coś wybrać?-spytałam kiedy już wylądowałam w objęciach brunetki.

-Nie dzięki. Mam już pomysł.-oznajmiła i pobiegła na górę.

-Chyba jest szczęśliwa.-zaśmiał się narkożerca.

Po około trzydziestu minutach do salonu weszła Ash w jej stroju psychopatki. Miała bordową sukienkę bez ramiączek całą w czarnych elementach z czarnym materiałem zwisającym z jednego boku a dół był postrzępiony:

Do tego miała szare podarte w wielu miejscach rajstopy i czarne glany:

Jako dodatki miała naszyjnik i gwiazdą spirytystyczną (gwiazdą szatana), na lewym ramieniu zawinięty śnieżnobiały materiał a w prawej dłoni na której miała rękawiczkę z czarnej koronki trzymała swoją składaną maczetę. A lewy nadgarstek zdobiła czarno-czerwona bransoletka z ćwiekami.

Wpatrywałam się w nią z wielkimi oczami. Jej były lekko pofalowane i opadały bezwładnie na jej ramiona. Wyglądała po prostu wspaniale.

____________________
Dzisiaj krótko, nudno i PÓŹNO. Brak mi pomysłów i to chyba był ostatni rozdział na ten miesiąc. Wracam dopiero trzeciego kwietnia. Może mi się uda coś jeszcze wykombinować przez te dwa dni które jestem w domu ale wątpię. No to do zobaczenia w następnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top