Rozdział 3
Już wiedziałam kim są ci dwoje.
-Puśćcie mnie w końcu idioci!-wykrzyczałam i runęłam na ziemię.
Przede mną stała dwójka chłopaków, jak możecie się spodziewać to moi najlepsi a w sumie jedyni przyjaciele. Zielonooki z jasno brązowymi włosami to Rayan a brązowooki z ciemno brązowymi oczami to Luck(chłopaki w mediach). Stałam tak przed nimi przez około pięć uderzeń serca i zaczęłam ochrzaniać chłopaków.
-Czy wy musicie zawsze mnie denerwować już przed pierwszą lekcją?!
-Oj no Iri...nie wściekaj się.-powiedział słodkim głosem Rayan biorąc mnie na ręce w stylu "panny młodej" (podniósł mnie z ziemi).
-Dobrze, ale odstaw mnie na ziemię.
Chłopak grzecznie wykonał polecenie i postawił mnie na ziemi, zbliżyłam się do niego i pocałowałam go w policzek na co on się tylko uśmiechnął.
-Hej, a ja?-zapytał Luck obejmując mnie od tyłu i kładąc głowę na moim ranieniu.
Odwróciłam głowę o 90 stopni i go też pocałowałam.
-Tak w ogóle to...-nie dokończył bo Luck mu przerwał.
-Za co to?-zapytał dalej trzymając mnie w objęciach.
-Bo długo się nie widzieliśmy.-odpowiedziałam kładąc głowę na głowie Lucka(chłopaki byli na jakimś wyjeździe przez dwa tygodnie).
Rayan podszedł do nas i dołączył się do uścisku, rozdzielił nas dopiero dzwonek na lekcje. Kocham tych dwóch idiotów, oni i Filip są wszystkim co mam.
***
Siedzieliśmy razem ze wszystkimi pod klasą i czekaliśmy na nauczyciela. Była już 08:15 nauczycielka się dość poważnie spóźniała, mieliśmy już tego dość. Luck poszedł po kawę, w szkole jest ekspres taki jakie są zazwyczaj na stacjach benzynowych. Siedziałam wtulona w ramie zielonookiego i ze zmęczenia zaczęły mi opadać powieki.
-Hej...Iri nie zasypiaj.-wyszeptał Rayan szturchając mnie delikatnie.
-Nie, nie ja...nie śpię.-wymamrotałam otwierając oczy.
-Już jestem!-wykrzyczał Luck podchodząc do nas.
-Co tak długo? Iri już nam usypia.-powiedział uśmiechając się do mnie zadziornie. Ja nic nie odpowiedziałam tylko wtuliłam twarz w jego ramie.
-Skończyły się kubki i musiałem iść do woźnych po nowe.-odpowiedział podając nam kawy.
-Dzięki.-powiedziałam zaspana a brunet usiadł po mojej lewej stronie, ja dalej opierałam się o bruneta po prawej.
Siedzieliśmy tak jeszcze przez dziesięć minut i podszedł do nas nie kto inny jak Juliet.
-Hej Rayan.-powiedziała robiąc do niego słodką minę. Chyba nie wspominałam wcześniej że nasz Rayan ma spore powodzenie u dziewczyn.
-Co chcesz?-spytał oschle.
-Chciałam pogadać.
-To mów.
-Ale moglibyśmy na osobności?-zapytała kierując wzrok na mnie, na co ja podniosłam głowę z ramienia bruneta i odsunęłam się na parę centymetrów.
-Nie.-odpowiedział przyciągając mnie do siebie przez co ja wylałam kawę na nasze koszulki.
-Co ty robisz idioto?!
-Sorrka Iri.-odpowiedział słodkim głosem i mnie puścił, nie potrafię się na niego gniewać.
-A ty z czego się śmiejesz?-zapytałam brązowookiego siedzącego kilka centymetrów ode mnie.
-Z was.-odpowiedział bez wachania.-Juliet idź już stąd.
-Może później porozmawiamy.-powiedziała i odeszła.
-Choć się przebrać.-zaproponował chłopak.
Zabraliśmy plecaki i ruszyliśmy w stronę szafek, podeszłam do mojej i wyjęłam z niej koszulkę na w-f, chłopak zrobił to samo i poszliśmy się przebrać. Weszliśmy do męskiej przebieralni i zaczęliśmy się przebierać. Wiem że dla większości to może być dziwne ale ja nie wstydzę się przebierać przed chłopakami a zwłaszcza tymi dwoma. Przecież bikini w którym dziewczyny pokazują się tak ochoczo zakrywa tyle samo co bielizna a w niektórych przypadkach nawet mniej. Po wykonaniu czynności spikowaliśmy poplamione bluzki do plecaków i udaliśmy się w stronę klasy. Kiedy już stanęliśmy przed Luckiem usłyszałam głos za plecami.
-A co wy tu pasożyty robicie?-to był nikt inny jak nasz ukochany wychowawca on zawsze nazywa nas żartobliwie "pasożyty".
-Czekamy na panią.-odpowiedziała jedna z dziewczyn.
-Ale wy macie dzisiaj tylko ostatnią lekcję.-powiedział zdziwiony.
-Co?!-wykrzyczała cała klasa chórem.
-No tak, a teraz marsz do domów.-powiedział z uśmiechem na ustach.
Zabraliśmy plecaki i ruszyliśmy w stronę wyjścia ze szkoły.
-To dokąd idziemy?-zapytałam wieszając się na chłopakach.
-Może do lasu.-zaproponował brązowooki.
-Idziemy!-wykrzyknęliśmy równocześnie z Rayanem
***
Po 20 minutach drogi doszliśmy na polanę w głębi lasu, usiedliśmy i rozmawialiśmy o różnych głupotach tak jak zawsze. Rayan poszedł w krzaki chyba nie muszę wam mówić po co a ja zostałam sama z Luckiem i dalej nawijaliśmy bez sensu. Nagle usłyszałam krzyk Rayana.
--------------------
Przepraszam że rozdział tak wyszedł ale coś mi nawaliło w telefonie i usunęło się pół rozdziału, zobaczyłam to dopiero kilka godzin po publikacji. Mam nadzieje że więcej takich niespodzianek nie będzie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top