Rozdział 25: Wszystko już będzie jasne.

Wracaliśmy do domu z udanego polowania. Muszę przyznać że Ash spisała się super, może i zostanie psychopatą. Ja się nią jeszcze zajmę. Doszliśmy już na miejsce, otworzyłam drzwi i nagle zostałam pociągnięta za nadgarstek do tyłu. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Jeffa uśmiechającego się w moją stronę.

Szłam grzecznie za nim aż doszliśmy do jeziora nad którym to się stało. Pamiętacie? To tu pierwszy raz zabiłam. Fakt że to była raczej samoobrona ale przecież ja zmasakrowałam jego działo i bawiłam się nim. Usiedliśmy na ławce i w ciszy wpatrywaliśmy się w taflę wody od której odbijał się księżyc. Pięknie to wyglądało. Podsunęłam się bliżej czarnowłosego i wtuliłam w jego ramię.

-Świetnie wami dzisiaj poszło.-powiedział i objął mnie ramieniem.

Nie zdążyłam nic powiedzieć bo przerwał mi szelest krzaków. Oderwałam się od chłopaka i zaczęłam rozglądać dookoła. Dziwne. Nic nie ma. Popatrzyłam na Jeffa i uśmiechnęłam się.

-Może wracajmy już do domu. Jestem zmęczona.-zaproponowałam wstając z ławki.

-No to chodź.-powiedział i zrobił to samo co ja.

Otulił mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę domu. Przez cały czas miałam wrażenie że ktoś nas obserwuje, co było serio nie przyjemne. Weszliśmy do domu gdzie od razu przywitałam mnie Ash rzucając się na moją szyję.

***

Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś nudny horror, nagle usłyszałam skrzypienie drzwi. Od razu odwróciłam głowę i zobaczyłam chłopaka. Czarne poczochrane włosy, niebieskie oczy, raczej średniej budowy ciała. Wszyscy oderwaliśmy się od telewizora gotowi do zabicia chłopaka, no prawie wszyscy. Area przeszła obok nas jak gdyby nigdy nic i zaczęła się łasić do nogi czarnowłosego.

-Area do nogi.-wydałam rozkaz starając się nie krzyczeć.

~Iris daj spokój. On nikomu z was nic nie zrobi.~dalej ocierała się o nogę chłopaka.

-Skąd możesz to wiedzieć?-wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

-Może lepiej sam ci to wyjaśnię księżniczko.-odezwał się nagle chłopak z uśmiechem na ustach.

Księżniczko? Tylko Daliv mnie tak nazywa. Kim on do cholery jest? Czego on nas chce? W mojej głowie było jeszcze więcej pytań niż kiedykolwiek.

-Może zacznijmy od początku.-zaproponował na co ja tylko skinęłam głową-Pamiętasz demona którego słyszałaś przez kilka lat w swojej głowie?

-Tak?-bardziej zapytałam niż odpowiedziałam. Chloe zakradła się od tyłu i przyłożyła nóż do jego pleców.

-Nic cie nie przychodzi do głowy Iri?

-D-daliv?

No przecież że to nie on. On tylko mówi że kiedyś mnie stąd zabierze. A pyzatym on jest demonem. I nie słyszałam od dłuższego czasu jego głosu. A może jednak...nie! To nie dorzeczne.

-Tak.-uśmiechnął się ciepło i podszedł krok przez co został zatrzymany przez niebieskowłosą.

-Znasz go?-zapytała krótko.

W sumie jego głos brzmi podobnie. A jak jednak to Daliv? Przynajmniej spróbuje w to uwierzyć. Chociaż może lepiej to sprawdzić.

-Skoro tak to powinieneś wiedzieć jak wyglądało moje pierwsze morderstwo.-posłałam mu niepewne spojrzenie.

-Nad jeziorem chciał cię zgwałcić jakiś facet. Ty go zabiłaś by do tego nie doszło.-uśmiechnął się i podszedł jeszcze krok.

Już nic nie odpowiedziałam. Rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam. Z osób z zewnątrz tylko on o tym wiedział. Oderwałam się od niego i spojrzałam w te niebieskie oczy.

-D-dlaczego p-przyszedłeś? Czemu t-teraz-jąkałam się.

-Bo coś ci grozi.-powiedział smutnym głosem.

-G-grozi? Niby co takiego?-powiedziałam łamiącym się głosem.

W momencie kiedy już miał mi to wyjaśnić drzwi wejściowe się otworzyły a przez nie wszedł Filip. No ładnie. Jestem właśnie mordercami psychopatami których wszyscy mają za bajki, białą wilczycą i demonem który komunikował się ze mną przez ostatnie lata. Wszedł jak gdyby nigdy nic. Spojrzał na nas po kolei i zatrzymał się na Dalivie. Patrzył na niego z mordem w oczach.

-Wildze że nareszcie braciszek postanowił cię odwiedzić.-wysyczał Filip w moją stronę a ja zamarłam.

Że co?! Brat? Ale jak? O co tu do cholery chodzi?!
Patrzyłam na tą dwójkę mordującą się wzrokiem, Area podeszła do mnie i otarła się o moją prawą nogę.

~Nie martw się. Nie pozwolimy żeby on ci coś zrobił.~jej słowa utkwiły mi w głowie.

On? Że niby chodzi i Filipa? On nigdy by mi nic nie zrobił. Nie rozumiem już nic.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top