Rozdział 52: "Prezent"
-Wampirami kotku.
Po usłyszeniu tych słów, odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się kpiąco do chłopaka, na co on się zdziwił.
-Z czego się tak cieszysz?-wysyczał w moją stronę.
-Ulżyło mi.-odpowiedziałam, a Cristian posłał mi pytające spojrzenie-Nie jesteście z mojej rasy. Mogę was zabić.
Zamachnęłam się i rozcięłam chłopakowi skórę tuż pod obojczykiem. Mogłam dostrzec strach w jego oczach i wysunięte kły z lekko uchylonych ust.
-T-to czy-m...ty j-jesteś?-wyjąkał.
Posłałam mu psychiczny uśmiech. Odeszłam kawałem i rozwinęłam moje kruczo czarne skrzydła. Blondyn (ps. Nie pamiętam jakiego koloru miał włosy) otworzył szerzej oczy i zaczął mamrotać pod nosem coś o szatanie i innych takich. Podeszłam do niego od tyłu i wbiłam ostrze w jego gardło po czym używając całej swojej siły rozcięłam je, od początku do końca. Uklękłam przed nic i otworzyłam jego brzuch, wyjmowałam powoli wszystkie jego organy aż znalazłam nerki. "Krwiopijcy tak?" Pomyślałam oblizując szyję chłopaka z krwi. Włożyłam nerki do pojemnika i podeszłam do brunetki która uczyniła to samo z niebiesko-włosom, napisałam jeszcze na ścianie moją frazę kiedy...
-O mój, boże!-usłyszałam kobiecy krzyk. Natychmiast odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam załamaną rudowłosą kobietę, oraz dobrze zbudowanego mężczyznę, prawdopodobnie jej męża który badał wzrokiem sytuację.
Spojrzałam na osłupiałą przyjaciółkę a następnie na małżeństwo. W jednej chwili mężczyzna wysunął kły i chciał rzucić się na nas, ale w ostatniej chwili otoczyłam nas barierą z ognia. Za płonącą ścianą było słychać tylko wrzask bólu mężczyzny oraz spanikowaną kobietę. Usunęłam barierę kiedy byłam pewna że wszystko jest pod naszą kontrolą. Naszym oczom ukazała się kobieta klęcząca przed swoim mężem, a po jej policzkach spływały łzy, blondyn miał poparzoną prawą połowę twarzy nie wliczając w to twarzy.
-Wiem kim jesteś.-wychrypiała rudowłosa kobieta-Dlaczego nam to robisz, księżniczko?-spytała podnosząc wzrok.
-Chodźmy, Ash.-powiedziałam ignorując kobietę i razem z przyjaciółką skierowałyśmy się w stronę okna.
***
Podążałyśmy przez las w kierunku willi, była dopiero 02:30, nie zaszkodzi jak będziemy wcześniej. W pewnym momencie zobaczyłyśmy trzech facetów, nie wiedziałyśmy jak ich obejść tak aby nas nie zauważyli. Słabo by było ponieważ obydwie jesteśmy pobrudzę krwią. Jednak postanowiłyśmy się nimi nie przejmować i poszłyśmy po prostu przed siebie. W pewnym momencie poczułam silny ucisk na nadgarstku oraz brak towarzyszki obok. Wyjęłam ostrze i zamierzałam zaatakować przeciwnika lecz broń została mi skutecznie wyrwana a ręce unieruchomione. Facet zaprowadził mnie do reszty, tym samym też do Ash. Brunetka leżała związana, natomiast mnie usadzili obok niej.
-Dobra teraz porozmawiamy.-powiedział czerwono-włosy facet klękając przy nas-Co tu robicie?
-Wracamy do domu.-odpowiedziałam bez namysłu.
-Myślisz że w to uwierzę?-spytał rozplątując mi ręce.
Zanim się ogarnęłam co zamierza zrobić poczułam przeszywający ból w okolicach prawego nadgarstka. Spojrzałam w tamtym kierunku i zamarłam, moja dłoń leżała około metr ode mnie. Mężczyzna zaraz odszedł a ja doczołgałam się do odciętej części ciała, przyłożyłam ją do nadgarstka i skoncentrowałam całą swoją siłę na regenerację. Minęło może z pięć minut nim dłoń w pełni wróciła na swoje miejsce. Odwiązałam sznur oplatający moje kostki i zaczęłam uwalniać przyjaciółkę, zabrałyśmy po cichy nasze rzeczy leżące niedaleko i zaczęłyśmy uciekać w stronę willi. Nagle usłyszałam huk a Ashley upadła na ziemię, miała przestrzeloną nogę. W naszym kierunku biegł fioletowłosy mężczyzna z pistoletem w ręce, ale w pewnym momencie...właściwie nie wiem co się stało...po prostu coś, a może ktoś rozsadził mu głowę. Kiedy pozbawiony głowy upadł za niego wyłonił się inny facet, o białych włosach, szkarłatnych, czerwonych oczach, ubrany w czarne rurki oraz, biały T-shirt oraz czarną skórę. Podchodził do nas powoli, w mojej głowie powstała tylko jedna opcja. Jak nic nie zrobię to po nas. Ale jednak tak nie było, szkarłatnooki skręcił głębiej w las zostawiając nas same sobie. Niewiele myśląc uklękłam przy przyjaciółce i wyjęłam z kieszeni pęsetę.
-Ash, trochę zaboli.
Starałam się jak najdelikatniej usunąć kulkę z nogi brązowookiej, ale niestety nie obyło się bez bólu. Po wykonanym zabiegu przyłożyłam dłoń do rany Ash, aby ją zregenerować.
***
Jesteśmy już w willi, po postrzale nie ma śladu a reszta nie musi o tym wiedzieć. Podczas imprezy wszyscy podeszli do mnie z Jeffem, Benem i Jackiem na czele.
-Angel. To są twoje pierwsze święta z nami jako creepypasta, tak więc, tak jak zawsze w takiej sytuacji, mamy dla ciebie prezent.-oznajmił blondyn.
-Spróbuj zgadnąć jaki.-zaproponował brunet.
-Nie wiem, powiedzcie.-mruknęłam nie odrywając wzroku od tej trójki.
-O czym gadałaś od dawna? Że bardzo byś to chwiała.-podpowiedział mi szatyn.
-Serio?!-pisnęłam rzucając się niebieskookiemu na szyję-Ukradliście mi zabawkę?
-Raczej kupiliśmy na aukcji.-poprawił bezoki.
-Gdzie jest?!
Chłopcy zaprowadzili mnie do piwnicy gdzie na krześle siedział czarnowłosy chłopak, jego piwne oczy były zupełnie pozbawione blasku. Będąc coraz bliżej chłopca czułam coraz bardziej coś dziwnego.
-Czekaj!-głoś mojego brata wyrwał mnie z zamyśleń.
-Też to czujesz?-spytałam cicho.
-Tak.-odpowiedział-Gdzie go znaleźliście?-zwrócił się do reszty.
-Na jakiejś aukcji żywym towarem (cz. niewolników).
-No tak...trafiliście na aukcję nadprzyrodzonych. Tak rasa towaru jest tajemnicą aż do momentu kupienie.-mówił podchodząc do szatyna przywiązanego do krzesła. Przyłożył dłoń do jego czoła a kamuflaż chłopca zniknął ukazując nam czarne uszka, ogon oraz wąskie źrenice. Chłopak był strasznie wychudzony i słaby, nie wyglądał jakby miał łato w życiu. Kiedy uświadomiłam sobie pewną rzecz, od razu się obudziłam i rzuciłam na chłopca, krzycząc: "Kotek!"
Tak. Chłopiec jest kotołakiem!
-Jak się nazywasz?-spytałam dalej tuląc "malucha".
-Sodom.-odpowiedział cicho.
_______________________________________________________
Tak. Ten kto ogląda anime Yaoi raczej wie kim jest Sodom. Ale u mnie będzie kotołakiem (Anime: Uragiri wa boku no namae wo shitteiru.)
Przepraszam że w ferie rozdział wychodzą realy rzadko, ale nikt, NIKT, z mojej rodziny oraz przyjaciół nie wie że piszę jakie kol wiek opowiadanie. I chcę żeby tak zostało.
To widzimy się w następnym rozdziale.
Dziękuje że jesteście ze mną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top