Rozdział 43. Powrót.
To na sto procent on! Blondyn o ciemnych oczach, chudy. Czarna bluza z kapturem, szare powycierane rurki i czarne adidasy. (Chłopak z madi...Tak dałam jako Haru Filipa Kłode. Nie bić![dla nie wtajemniczonych Filip Kłoda to taki youtuber z nickiem Smav]).
Jeśli dobrze pamiętam to teraz powinien mieć osiemnaście lat. Zmienił się od mojego ostatniego pobytu tutaj, jest znacznie chudszy i blady, zapewne na jego ciele jest znacznie więcej ran niż ostatnio.
Patrzyłam na niego przez jeszcze zamglone oczy, czekając aż zregenerują mi się siły. Kiedy doszłam już do siebie i mogłam nareszcie się podnieść ze starego materaca napotkałam zatroskany wzrok Haru.
-N-nic mi nie...nie jest.-wypowiedziałam z trudem, po czym podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Iris?-spytał zdziwionym głosem. Jego oczy wyrażały smutek oraz radość-Podejdź tu.
Powolnym, chwiejnym krokiem podeszłam do krat które dzieliły nasze cele. Chłopak wysunął dłoń w moją stronę i pogładził mnie po policzku.
-Stęskniłem się...ale...Iris...myślałem że już nie wrócisz.-powiedział przybity. Widać że on też nie chciał żebym wracała.
-Już nie jestem Iris.-wymruczałam opierając się o stalowe pręty.
-Co? Jak to?-wypowiadając te słowa zrobił to samo co ja i splótł nasze dłonie razem.
Serio za nim tęskniłam i chciałam go spotkać, ale...nie tu...nie w tym cholernym psychiatryku.
***
Opowiedziałam mu wszystko co się działo od powrotu Daliva do mojej głowy aż po spotkanie z ojcem. Na początku nie chciał mi uwierzyć i w sumie się mu nie dziwie. Ale po pobycie w tym miejscy człowiek jest w stanie uwierzyć we wszystko. To dlatego tak łatwo uwierzyłam Dalivowi kiedy opowiadał mi o wszystkim.
Widziałam takie rzeczy że już raczej nic mnie nie zdziwi.
***
-Jest tu jeszcze ktoś?-spytałam opatulając się kocem który leżał wcześniej na materacu.
-Tak. Jest dwójka chłopaków, są przyjaciółmi. Pewnie przyprowadzą ich na kolację, teraz są zapewne w jego laboratorium.-odpowiedział obracając w palcach jakiś przedmiot.
Był to jego wisiorek który w sumie jest pudełkiem a w środku jest żyletka.
Nagle na końcu korytarza usłyszeliśmy otwieranie metalowych drzwi oraz kroki. Z ciemności wyłoniła się dwójka goryli prowadzących jakiś chłopaków. Wprowadzili ich do dwóch cel na przeciwko nas. Ich wygląd mnie zadziwił a przynajmniej jednego. Jest mi wiadomo że Zack zabiera tu najsilniejsze osoby i sprawdza ich wytrzymałość...fizyczną oraz psychiczną.
Chłopak w celi na przeciwko mnie miał jasne blond włosy, niebieskie oczy, czarną kurtkę oraz białe spodnie.
Chłopak obom miał czarne włosy, szare oczy, czarny t-shirt a na to czarną kamizelkę oraz czarne rurki. Na jego szyi wisiały dwa krzyże, był wyższy o ponad pół głowy od blondyna.(chłopaki niżej)
|
\/
-To jest Nake...-Haru wskazał ręką na blondyna-A to Kajetan, jest satanistą.
-Mów mi Kej. A ty nowa? Jak się nazywasz?-odezwał się czarnowłosy.
-Angel.-odpowiedziałam krótko.
-Dziwne...tak samo jak zaginiona córka Lucyfera.-oznajmił a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Spojrzałam na Haru a on również się uśmiechał. Jednak ktoś z poza piekła o mnie wie.
***
Jacyś faceci przynieśli nam kolacje, nie była ona jakaś super ale też nie było źle. Kurczak, trochę ziemniaków i szklanka wody ale ja do picia miałam co innego. Moja szklanka wypełniona była szkarłatną cieczą, i dobrze bo jestem głodna a znając moje zdolności pożywiła bym się którymś z chłopaków.
-C-co to...jest?-spytał zdziwiony Nake łamiącym głosem i wskazał na napój.
-To krew.-odpowiedziałam bez wzruszenie i upiłam łyk metalicznej cieczy.
Poczułam słodki smak w ustach i narastające we mnie siły. Czułam że moje szare do tego momentu oczy robią się czarne a kły automatycznie się wysuwają. Rozłożyłam swoje czarne skrzydła i zaczęłam nimi powoli ruszać. Nie potrafiłam powstrzymać przemiany, nie kontrolowałam tego co się ze mną dzieje.
-K-kim...ty j-jesteś-ś?-wyjąkał Kej przylegając do ściany.
-Córką Lucyfera.-zaśmiałam się i skierowałam swój wzrok na zamek od celi.
Jeszcze nie umiem tego dokładnie ale może się uda.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top