Rozdział 41: Go to the hell. Cz.5
Odwróciłam się i zarzuciłam mu ręcznik na głowę, zaczęłam wycierać jego kruczo-czarne włosy. Po skończonej czynności odsłoniłam jego twarz i zobaczyłam tan słodki uśmiech. Wycięty ale też ten prawdziwy. Przejechałam opuszkami palców po jego bliznach i musnęłam jego usta swoimi. Uśmiechnęłam się lekko i zawiesiłam ramiona na jego szyi.
-Mamy nie całą godzinę.-stwierdziłam-Ja idę pod prysznic a ty ubierz się w te ciuchy co leżą na łóżku.
Chciałam już odchodzić ale Jeff złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Nie puszczę cie od tak.-uśmiechnął się zadziornie a jedna jego ręka z moich bioder powędrowała na plecy.
Przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej i namiętnie wpił się w moje usta. Na początku lekko oszołomiona ale oddałam pocałunek. Staliśmy tak do momentu aż uświadomiłam sobie że mamy coraz mniej czasu.
Oderwałam się od niebieskookiego i jeszcze krótko cmoknęłam jego usta po czym wzięłam swoje rzeczy i przekroczyłam próg łazienki.
***
Po szybkim gorącym prysznicu który trwał około piętnastu minut wyszłam z zaparowanej łazienki ubrana jedynie w świniarz, czarną bieliznę.
Zobaczyłam Jeffa oglądającego się w wielkim stojącym lustrze pomiędzy łóżkiem a biurkiem. Zrobiłam się niewidzialna i podeszłam cichutko kontrolując swój oddech żeby nie był zbyt głośny. Przytuliłam się do pleców chłopaka i położyłam głowę na jego ramieniu po czym znowu wróciłam do "normalnej" wersji (bez skrzydeł, a czarne oczy ma cały czas).
-Ładnie ci w tym stroju.-wymruczałam wsuwając dłoń pod jego koszulę. Lubię się z nim droczyć.
-Tobie też.-uśmiechnął się zadziornie i obrócił mnie tak żeby nasze klatki piersiowe się stykały.
-Palant.-powiedziałam i oparłam głowę na jego ramieniu. Zaczęłam lekko szturchać jego szyję nosem i mruczeć.
-Dobra kotku. Ubieraj się.-nakazał odsuwając się o kilka centymetrów. Popatrzyłam na niego z uśmiechem.
-Ah tak?-przeciągła się a chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
Zmieniłam się w małego czarnego kota i szybko wskoczyłam na łóżko. Położyłam się na miękkiej pościeli, Jeff położył się obok mnie i zaczął gładzić moje czarne futro.
-Angel...mówię serio.-powiedział nie odrywając ode mnie ręki.
Mruknęłam niezadowolona i powróciłam do dawnej postaci. Ręka niebieskookiego leżała na mojej tali a ciepły oddech owiewał lewe ucho. Mogła bym tak leżeć naprawdę długo ale on miał rację. Trzeba się szykować. Cmoknęłam jego usta i wstałam z łóżka, ubrałam sukienkę i uczesałam włosy spinając je z tyłu. Obok drzwi stała para czarnych szpilek które ubrałam i zrobiłam mój klasyczny makijaż. Czyli pomalowałam rzęsy i nałożyłam krem na twarz.
Spojrzałam na leżącego czarnowłosego i mimowolnie się uśmiechnęłam a on cały czas się we mnie wpatrywał. Wyglądał słodko.
Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk otwierania drzwi. Odruchowo natychmiast odwróciłam głowę i zobaczyłam mojego brata stojącego w progu.
-To co? Gotowi?-uśmiechnął się.
-Tak.-odpowiedzieliśmy prawie równocześnie.
***
Staliśmy już wszyscy przed wielkimi drzwiami najprawdopodobniej od jadalni. Po mojej prawej stronie stała Jill ubrana w czarną sukienkę z białymi wykończeniami, miała budy nad kostkę na obcasie. Jeden był czarny a drugi biały. Obok niej stał Ben w jaśniejszym(mocno ciemnym szarym) czarnym garniturze a jego włosy były roztrzepane na wszystkie strony. Po mojej lewej był Daliv w białej koszuli, czarnej marynarce i jasno szarych spodniach. Obok niego, trochę bardziej z tyłu był podobnie ubrany E. Jack a za mną Jeff w jasno niebieskiej koszuli i czarnych dżinsach.
Demon pchnął drzwi a naszym oczom ukazała się wielka jadalnia zrobiona w kolorach ciemnej czerwieni. Na środku pomieszczenia stał stół a tam już siedzieli goście. Wypatrzyłam w śród nich tego demona który wpadł wczoraj na nas.
Podeszłam do stołu i zajęłam miejsce obom taty na końcu długiego stołu, naprzeciwko mnie siedział Daliv, a po mojej lewej zajęła miejsce Jill. Reszta usiadła na losowych wolnych miejscach.
-Czy wszyscy już są?-odezwał się szatan.
-Już tak.-usłyszałam męski głos dochodzący od strony drzwi.
Przy wejściu stał dobrze zbudowany mężczyzna, miał krótko ścięte czarne włosy a u jego boku stała drobna kobita z rudymi, spiętymi włosami. Obydwoje mieli jakiś dziwny tatuaż na prawym ramieniu. Jakieś świecące na fioletowo znaki.
Kim oni są?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top