Rozdział 39: Go to the Hell. Cz.3

Na dobry początek jedno pytanie do was.
Ktoś kojarzy ten znak z medi który już raz do jednego rozdziału dodałam i zapewne jeszcze nie raz dodam?
Ps. Po prostu mnie ciekawi czy ktoś z was go zna.

SR!!!!!!!!!!!! <3

Zapraszam na rozdział. :)
___________________
-Skarbie...-zaczął tata-...Iris to nie jest twoje imię. Wymyśliły je demony które udawały twoich rodziców. Na prawdę nazywasz się Angel.

W sumie spodziewałam się czegoś bardziej drastycznego. Nagle wrota "gabinetu" mojego ojca się otworzyła a przez nie weszła młoda dziewczynka. Na oko osiem-dziesięć lat. Miała czarne, krótko ścięte włosy włosy, jedno oko miała czarne tak jak my a drugie całkowicie. Jej skrzydła nawet w najmniejszym stopniu nie przypominały naszych.
Byłe piękne.
Nie do opisania. (Po prostu nie umiem ich opisać. ;) ).

Miała na sobie czarną sukienkę do kolan i koronkowe rękawiczki do połowy ramion.

-Lucyferze...-powiedziała spokojnym głosem-...chciałeś mnie widzieć.

-Tak owszem.-złapał mnie za rękę i pociągnął w stroną dziewczynki-Poznajesz?

-Angel, nareszcie.-uśmiechnęła się ciepło-To ja.

-To znaczy kto?-patrzyłam na nią jak głupia.

-Nie poznajesz mnie?-pokręciłam przecząco przecząco głową-Jestem tą małą satanistyczną dziewczynką z sąsiedztwa.

-Samara?-zrobiłam zdziwioną minę.

Ośmiolatka skinęła głową i zaraz wpadła w moje ramiona. Nie wierze, czy teraz się okaże że wszyscy z mojego otoczenia są demonami? Z zamyśleń.wyrwało mnie ponowne otwarcie wrót. Spojrzałam w tamtą stroną i moim oczom ukazał się ten sam demon który wpadł (do słownie) na mnie wtedy nad urwiskiem.

-Panie...-zaczął jeden z dwóch strażników którzy go przyprowadzili-...znaleźliśmy tego nastolatka jak usiłował wlecieć na teren miasta.

-Dobrze...-westchnął ciężko-...Dalivie mógł byś zaprowadzić naszych gości do ich pokoi?

-Tak.-odpowiedział i wszyscy skierowaliśmy się w stronę drzwi.

-A ciebie Angel...-odwróciłam się w jego stronę-...chciał bym z tobą jeszcze porozmawiać. Poczekasz przed drzwiami?

-Pewnie.-uśmiechnęłam się do niego wesoło i wyszłam z pomieszczenia.

***

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, spojrzałam w tamtą stroną a z pomieszczenia wyszedł wyszedł czerwonowłosy. Kiedy mnie spostrzegł uśmiechnął się i podszedł bliżej.

-Durze masz kłopoty?-spytałam patrząc w jego czarne oczy.

-Nie.-jego uśmiech się poszerzył-Szatan ma dobry humor, odpuścił mi karę...a poza tym mój ojciec się z nim przyjaźni więc...nie miał bym jakiś wielkich problemów.-uśmiechnął się do mnie zadziornie.

-Ciesze się.-odpowiedziałam mu takim samym uśmiechem.

-Dobra żegnam księżniczko, ja muszę spadać...może spotkamy się kiedyś.-zaproponował nie odrywając ode mnie wzroku.

-Pewnie ale...-zrobiłam krótką przerwę-...nazwij mnie księżniczką jeszcze raz a skręcę ci kark.-dokończyłam przyciskając go do ściany.

-Dobra, dobra...zrozumiałem.

Puściłam go, pożegnaliśmy się i on ruszył w swoją stronę a ja dalej czekałam na tatę.
Wyszedł z pomieszczenia po jakiś dwóch minutach, objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę znaną tylko jemu. Doszliśmy do pięknego ogrodu cały czas rozmawiając, wypytywał mnie o to co robiłam przez te czternaście lat aż doszedł do momentu najtrudniejszego pytania.

-Kim są twoi przyjaciele?-ee...no wiesz mordercami. Zamiast mu to powiedzie zrobiłam zdziwioną minę-No wiesz...kiedyś spędzałem sporo czasu na ziemi a oni nie przypominają ludzi. Szara lub biała skóra, szpiczasty biało-czarny nos, wielkie uszy, czarne oczy z czerwonymi źrenicami...tak ludzie nie wyglądają.

-Oni są...-kurwa jak mu to powiedzieć, ok prosto z mostu-...oni są seryjnymi mordercami i psychopatami, na ogół to nie powinni istnieć.

-Ale se towarzystwo wybrałaś.-zaśmiał się głębokim głosem-A ty? Też mordujesz?-spytał siadając na ławce.

-Tak...-krótka odpowiedź i pytający wzrok ojca domagający się szczegółów-...lubię sprawiać ludziom ból...fizyczny...jak i psychiczny.-uśmiechnęłam się sama do siebie przytulając się lekko do ojca.

-Moja córeczka.-pogłaskał mnie po głowie śmiejąc się-A z chłopakami jak? Podoba ci się któryś?-jego uśmiech się poszerzył.

-Ten o białej skórze z wyciętym uśmiechem przez pół twarzy.-położyłam głowę na jego ramieniu. To prawda, czuje coś do Jeffa ale...jeszcze do końca nie wiem co.

-Jesteście razem?-pytanie za sto punktów tato! Czu jesteśmy razem? Nie wiem...serio...nie mam pojęcia.

-To...skomplikowane.-odpowiedziałam bardziej wtulając się w demona.

Rozmawialiśmy tak jeszcze przez jakiś czas, pokazał mi kilka sztuczek, nauczył jak być niewidzialną i takie tam. Teraz idę w stronę sypialni którą wskazał mi Daliv. Zapewne będę spać z Jaffem. Ciesze się ale...od rozmowy z tatą cały czas o tym myślę. My nie jesteśmy razem. Nawet nie wiem co on do mnie czuje...i ja do niego.
__________________
Przepraszam za aż taką nieobecność!
Okazało się że w połowie feri się rozchorowałam i dalej trochę źle się czuję.
Postaram się dodawać rozdziały tak jak wcześniej ale podejrzewam że będą pojawiać się rzadziej z powodu moich nowych zainteresowań takich jak:
-The sims 4
-Książka "Cztery" (jest to DLC do jednej z moich ukochanych trylogii "Niezgodna"
-Teen Wolf (zajebisty serial)

Postaram się pisać jak tylko znajdę na to czas.
Oki do zoba w kolejnym rozdziale!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top