Rozdział 26: Polała się krew demona.
Stałam jak słup i patrzyłam się tępo na tą dwójkę, Jeff podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
-Dopiero teraz przychodzisz jej bronić? Jakoś wcześniej się nią nie interesowałeś.-wysyczał Filip spoglądając na mnie jednym okiem.
-Jak już tak bardzo chcesz wiedzieć to byłem przy niej jak tylko dowiedziałem się gdzie trafiła po śmierci Keythi i Dawida!-odpowiedział mu przez zaciśnięte zęby.
-He...mogłem cię zabić puki miałem okazję.-wymruczał Filip w moją stronę.
Nagle jego tęczówki stały się całkowicie czarne a z pleców wyrosły mu skrzydła jak u anioła tylko że szaro-czarne. Zrobiłam wielkie oczy a Daliv uczynił to samo co Filip.
-C-co tu s-się dziej-je?-wydukałam zaciskając rękę na nożu w mojej kieszeni.
-Iri my tak właśnie wyglądamy. Demony.-odpowiedział mi czarnowłosy nie odrywając wzroku od mojego...hmm...brata? Już sama nie wiem.
Filip z zaskoczenia rzucił Daliven o ścianę i po chwili ruszył na mnie. Kiedy był już naprawdę blisko wyjęłam sztylet i wbiłam mu w brzuch. Czułam że on chce mi coś zrobić. Nie wiem już kim on dla mnie jest. Odsunął się o krok i popatrzył na mnie z chytrym uśmieszkiem. Skierowałam wzrok w stronę rany której już nie było. No zajebiście! Teraz to na stówę już po mnie! Popatrzyłam znowu na chłopaka który zaraz upadł na ziemię z maczetą wbitą w głowę. Skierowałam swój wzrok trochę wyżej i zobaczyłam stojącą za nim Ash.
-Nikt nie ma prawa cię dotknąć.-powiedziała spokojnym głosem wyrywając broń z jego czaszki.
Popatrzałam jeszcze na leżącego pod ścianę demona, a następnie na wilczyce liżącą go po twarzy. Podeszłam do nich i pomogłam mu wstać, wszyscy bez wyjątku usiedliśmy w salonie.
-Daliv?-zaczęłam niepewnie-O czym on mówił?
-No wiesz...-chciał coś powiedzieć ale mu przerwałam.
-Czy on mówił prawdę?-spytałam lekko łamiącym się głosem.
-Iri daj mu dojść do słowa.-zaśmiała się Ashley i zasłoniła mi dłonią usta.
-Tak...to prawda.-podrapał się niepewnie po karku-ja jestem twoim bratem.
-Zaraz skoro wy jesteście rodzeństwem to znaczy że Iris jest...-zaczął Ben ale nie dokończył wypowiedzi.
-Damonem.-pomógł mu Daliv.
-Nieodkryte 48% twoich genów.-wyszeptał Jeff berdzie do siebie niż do nas.
-Wyjaśnij mi wszystko.-wymruczałam zabierając dłoń Ash z moich ust.
-Ludzie którzy cię wychowywali nie są twoimi rodzicami. Twoim ojcem jest sam szatan a matka została zabita miesiąc po twoim urodzeniu. Zabiły ją demony które nie popierały tego że szatan ma dziecko z człowiekiem. A ci z którymi teraz mieszkasz...-zrobił krótką pałze-...oni wmówili Filipowi że to jest złe i w ogóle. Iris...cała trójka miała cię zabić kiedy tylko pokazała byś pierwsze oznaki swojej "inności" od innych ludzi.-powiedział na jąkając się od czasu do czasu.
-Ale czemu mnie chcieli zabić a ciebie nie?-zapytałam zaciekawiona.
-My nie my tej samej matki...-uśmiechnął się ciepło i posmutniał-Moja matka uciekła zaraz po moim urodzeniu. Nie wiemy dlaczego.
Patrzyłam tempo w podłogę a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Wszyscy moi najbliżsi coś urywali?
-Widzę że wybrałam dobry moment.-uśmiechną się do mnie i podał małe lusterko ze stołu.
Spojrzałam a nie a konkretniej w odbicie moich oczu. Całe tęczówki były czarne a w miejscu gdzie płynęła łza został czerwony krwisty ślad.
Popatrzyłam pytająco na mojego...brata, on się znowu ciepło uśmiechnął i otarł krew z mojego policzka. Popatrzyłam na martwe ciało Filipa. I co teraz? No tak, w końcu miałam za dwa tygodnie dołączyć do tej iście "normalniej inaczej" rodziny psychopatów. Jeff mówił coś że w iluś tam procentach jestem Creepypastą.
-Przenoszę się jeszcze dzisiaj.-oznajmiłam nie odrywając wzroku od ciała demona.
-To chodź się pakować.-zaproponowała niebieskowłosa ciągnąc mnie w stronę schodów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top