>7<

-Koleś, przepraszam! Naprawdę, naprawdę przepraszam!- Mathias prawie się załamał.

-W porządku, Mathias- westchnął Emil. -To był tylko wypadek, uspokój się

-Przepraszam, stary! Serio!

Po tym, jak został przewieziony do szpitala i opatrzony, Emil został odesłany do domu z receptą na środki przeciwbólowe i zaleceniem, by przez chwilę nie stawać na nogach, aby nie obciążać kostki. Mathias niósł Steilssona, idąc po schodach do swojej rezydencji, nadal przepraszając Emila za zranienie go i Lukasa za wypadek jego młodszego brata.

Podczas gdy poszkodowany nieustannie uspokajał Mathiasa, zapewniając go, że nic mu nie jest i nie musi już przepraszać, Lukas zignorował to, by powstrzymać się od powiedzenia czegoś, co zraniłoby Duńczyka jeszcze bardziej. Wiedział, że rana postrzałowa była wypadkiem i że powinien nie gniewać się na Matthiasa, ale to było niewiarygodne, jak ten głupi Duńczyk mógł postrzelić takiego dzieciaka, na dodatek myląc go z jeleniem. A jeśli rana postrzałowa była głębsza? Co jeśli kula trafi w więcej warstw mięśni lub ścięgna, powodując większą utratę krwi?

Lukas jęknął i potarł grzbiet nosa. Nie myśl o tym. Tak się nie stało, więc nie musisz się martwić.

-Naprawdę przepraszam, Lukas - powiedział cicho Mathias. Lukas go wyśmiał i otworzył drzwi rezydencji, przepuszczając dwójkę.

-Lukas, proszę, nie złość się- powiedział Emil. -To był tylko wypadek. Chill.

- Ty lepiej wybacz sobie, Matthias.- Odparł Lukas.

-Ale to był tylko wypadek i jeśli Emil może mu wybaczyć, czyż nie powinieneś tego zrobić, biorąc pod uwagę, że to on został ranny? Tino wskazał.

-Tino, ty czasem nie masz robić obiadu?

-Och, pozwól mi zrobić!- Wszyscy popatrzyli na Mathiasa z wyraźnym niedowierzaniem. -Co?

-Ty gotujesz?- Berwald odezwał się w ciszy.

-Tak. Zrobię ulubioną potrawę i deser Ice...

-Więc pozwól mi to wyjaśnić- powiedział Lukas. -Za zastrzelenie mojego brata zamierzasz mu to wynagrodzić, otruciem go i nas wszystkich?

-Och? Nie jestem okropnym kucharzem! Mogę zrobić niedobry makaron, jeśli chcecie!

-Pfft, tak, niedobry dla żołądka- prychnął Emil. Mathias z grubsza wzruszył ramionami, po czym uderzył młodszego w ramię, -Och! Człowieku, żartowałem!

-Więc zastrzeliłeś mojego brata, masz zamiar otruć go jedzeniem, a teraz ranisz jego słodkie ramię?- Lukas spojrzał na Mathiasa. -Na pewno żałujesz, że zraniłeś mojego braciszka?

-Lukas, ew. Moje ramię nie jest „słodkie"

-Cóż, jeśli ktokolwiek oprócz Lukasa nie ma nic przeciwko...-powiedział Tino, -Nie miałbym nic przeciwko, gdyby Mathias przygotował dzisiejszy obiad. Berwald i ja musimy poszukać Petera; nie było go przez cały dzień i to naprawdę dziwne. Mam nadzieję nie jest chory... nie chciałbym, żeby przegapił kolację.

-Nie chcesz, żeby zachorował, a chcesz zmusić go do jedzenia pseudojedzenia?- zapytał go Berwald.

-Hej! Przestań!

-Berwald, nie ważne czy jedzenie jest dobre czy nie, dorastający chłopiec nie odpuszcza posiłku- stwierdził Tino. -A teraz, Lukas, nie miałbyś nic przeciwko, gdyby Mathias ugotował na dziś obiad? Wydaje się, że to wystarczająco miły gest i powinieneś pozwolić mu to zrobić, jeśli nic innego nie zmieni twojego nastroju.

Lukas spojrzał na wszystkich, a zwłaszcza na Mathiasa, który uśmiechał się do niego przepraszająco, błagając cicho o szansę. -Ugh, w porządku - jęknął Lukas. -Ale upewnij się, że nie zatruwasz nam jedzenia.- Spojrzał Mathiasa w górę i w dół. -I pamiętaj, żeby najpierw wziąć prysznic i przebrać się; nie chcę, żeby ktoś ubrudzony błotem gotował nasz posiłek.

Mathias uśmiechnął się podekscytowany. - Tak jest Kapitanie!- Pośpiesznie położył Emila na kanapie i popędził na górę do łazienki.

-...Czy on nie zapytał mnie, co chciałem dziś na obiad?- Emil zastanawiał się na głos.

-Time skip-

-LUDZIE! ZUPA!- Mathias zawołał wszystkich do kuchni. Położył talerze z jedzeniem na stół. Pozostali niepewnie podeszli do stołu w jadalni, Emil utykając lekko, odmówił już jakiejkolwiek pomocy ze strony Nordyków. Duńczyk marszcząc brwi powiedział,-Chłopaki, poważnie? No dalej, jedzenie jest w porządku.

-Jesteś pewien, Mathias?- zapytał cicho Tino. -Nie chcę cię obrazić, ale już kilka razy zatruliśmy się od twojego jedzenia.

-Nie wierzę w to!-Mathias gniewnie podniósł ręce do góry. -Nie mogę uwierzyć w to, że prosisz mnie, żebym ugotował dla wszystkich obiad, a teraz po prostu zmieniasz zdanie! Co to za niewdzięczność! Dlaczego nie zrobiłeś obiadu sam, skoro byłeś tak cholernie niepewny?!

-Mathias, nikt nie zmienił zdania, dobrze?- Tino powiedział głosem, którego użyłby do uspokojenia wściekłego dziecka. -Doceniam to, że gotujesz dla nas, ale czy możesz wybaczyć nam, że zachowujemy ostrożność?

-Plus, zaoferowałeś się dla mnie gotować- dodał Emil, niepewnie unosząc rękę. -I wciąż nie zapytałeś, co chciałem.

-Ugh, w porządku, po prostu wyrzucę to gówno!- Krzyknął Mathias, na wpół ignorując Emila. Podniósł talerz, ale Lukas wziął go za rękę. -Hej, puść!

-Mathias, uspokój się- powiedział Lukas. -Zjemy to, dobrze?- Wyjął talerz z ręki Duńczyka i odłożył go na stół. Usiadł przed nim i spojrzał na pozostałych, po cichu zachęcając ich do podążania za jego działaniami. Każdy zaczął jeść, a Emil pomyślał -to jeszcze nie jest to, co chciałem na obiad, ale niech będzie.
Lukas spojrzał na talerze. -...Jest ich tylko pięć- zauważył.

-Och, ja nie jem- stwierdził Mathias.

Wszyscy wpatrywali się w niego i zaczęli wstawać.

-Och, hej!- powiedział Mathias, gorączkowo machając rękami. -Chcę po prostu pominąć obiad, ponieważ po wizycie w szpitalu nie mogę jeść takiego jedzenia!

-Naprawdę?- Powiedział Lukas. -Więc nie chcesz jeść obiadu nie dlatego, że wiesz, że twoje jedzenie stanowi zagrożenie dla zdrowia, ale dlatego, że masz ból w żołądku?

-Tak.

-Więc jedzenie jest jadalne?

-Uch, tak...

-Więc...- Lukas podniósł widelec i podał go Mathiasowi. -Więc zjedz trochę.

Mathias otworzył szeroko oczy. -C-co?

-Zjedz trochę- powtórzył Lukas. - Zjedz trochę, jeśli nie jest tak źle.

-Lukas, czy nie powiedziałem tylko, że mój żołądek nie jest na...?

-Nie bądź takim dzieckiem, Matt, zjedzenie jednego makaronu nie zniszczy całego przewodu pokarmowego.

-Ugh! Dobrze!-?Mathias wyrwał widelec z ręki Lukasa i przebił go w kilka skorupek makaronu. Wepchnął je do ust i powoli przełknął ślinę, by nie połknął makaronu. - Widzisz?! Zjadłem!

-Huh, więc chyba jest w porządku- powiedział Norweg. -Nic nam nie będzie, ludzie.

Mathias po raz drugi podniósł ręce do góry. -Wreszcie! Dziękuję!- Podał widelec Lukasowi, który spojrzał na niego z lekkim grymasem. Mathias wydął wargi. -Co się teraz dzieje?

-Użyłeś tego widelca- powiedział Lukas.

-Więc...?

-Nie zamierzam używać tego samego widelca, co ty i spożywać twoją ślinę!

Mathias przewrócił oczami i prychnął. -Norge, poważnie? Boisz się śliny?- Pochylił się blisko twarzy Lukasa i uśmiechnął się złośliwie, mówiąc ochrypłym tonem: -Czy muszę ci przypominać, że włożyłem ci w usta coś paskudniejszego?

-To nie jest tak dużo większe niż kropla śliny- odparł Lukas, chwytając widelec.

-O czym oni rozmawiają?- Peter szepnął do Tino.

-Nic, synu- odpowiedział Fin, zakrywając uszy Petera.

-Hej, jeśli muszę słuchać tej konwersacji w młodym wieku, to Peter też powinien- oświadczył Emil, podnosząc własny widelec z klopsikiem. Po kilku chwilach przeżuwania klopsika i przesuwania po języku jego twarz rozjaśniła się. -Wow, to jest naprawdę dobre!- wykrzyknął.

-Cóż, wydaje mi się, że ten obiad ma plusy- powiedział Lukas, wycierając odrobinę sosu i makaronu z uśmiechniętych ust Emila - -przywróciło to zjadacza, którego od dawna nie widziałem,- Zachichotał, kiedy Emil spojrzał na niego gniewnie. -Taki słodki.

-Lukas! Przestań być dziwny!- Emil warknął. Wyjął serwetkę z dłoni Lukasa i otarł usta.

-To moja serwetka. - Lukas odwrócił się do talerza, udając, że ktoś go zranił. -...Podobało mi się to, kiedy byłeś niby naćpany narkotykami.- Wbił widelec w klopsik i włożył go do ust. -Hm... niezłe.

-Och! Więc się myliłeś, Norge? Jestem doskonałym kucharzem?

-...Nie naciskaj, Dane.

-W porządku, w porządku, nie będę naciskał; w każdym razie muszę skończyć lody.

-Lody?- Zapytał Tino. -Masz lody?

-Tak, zrobiłem trochę podczas robienia obiadu.

-Och, zrobiłeś o smaku mięty z  czekoladą?- zapytał podekscytowany Emil.

-Tak!

-Um, Mathias, Peter nie lubi mięty z czekoladą- powiedział Tino.

-Och, naprawdę? To źle; nie zrobiłem żadnego innego smaku. Jaka szkoda... heh

-Jezu, Mathias, nie musisz być takim chamem- mruknął Berwald.

-A dlaczego nie? Sposób, w jaki go rozpuszczasz, będzie większym kutasem niż ja.

-Chłopaki, wszystko w porządku- powiedział cicho Peter. Spojrzał na swój talerz, bojąc się spojrzeć Mathiasowi w oczy. -Nie mam nic przeciwko; a poza tym wujek Mathias ma rację: to obiad Emila, więc musimy jeść to, co lubi.- Wszyscy spojrzeli na Piotra, wstrząśnięci tym, jak ... taktownie brzmiał. Spodziewaj się Køhlera, który uśmiechał się uprzejmie do chłopca.

-C-cóż, Peter, to ... miłe z twojej strony- powiedział Tino, klepiąc Petera po głowie. -Jak słodko!

- Okej, więc skończycie obiad, a ja te lody dla was!- Wtrącił Matthias.

Wrócił do kuchni i podszedł do sorbetière na blacie, słuchając cichych odgłosów rozmów z jadalni. Podniósł wieko z wiaderka i spojrzał na zieloną masę usianą brązowymi kawałkami czekolady. -Jeszcze jeden składnik- wyszeptał do siebie, wyciągając mały, przezroczysty słoik. Odkręcił pokrywkę i posypał po lodach, opróżniając pół słoika, po czym odłożył przedmiot do szuflady. Ponownie założył pokrywkę na sorbetière i powoli przekręcił korbę, mieszając zawartość słoika z mrożonym deserem. Kiedy z jadalni dobiegały odgłosy sztućców ocierających się o puste talerze i westchnienia, Mathias wyjął z szafki pucharki na lody i łyżki.

-Mathias, to było po prostu pyszne!- Tino powiedział, kiedy Mathias zbierał talerze. -Gdzie nauczyłeś się gotować?

-Veneziano, duh- powiedział Emil.

-Właściwie to przepis, który sam opracowałem!- stwierdził Mathias, kładąc sorbetière na stole i rozdając miski. -Moi obywatele jedzą więcej makaronu niż Włosi.

-Naprawdę? Wow, pomyślałbym, że duńska kuchnia to po prostu piwo- zachichotał Emil.

- W porządku, więc kto chce tu trochę tych zajebistych lodów?

-Daj mi, stary!- Emil wyciągnął miskę.

-Och, jak uroczo- rozpływał się Lukas - Mały Emil chce swoją porcję lodów.

-Och, mój Boże, dlaczego się nigdy nie zamkniesz?!

- No cóż...- zachichotał Lukas. Spojrzał na swoją miskę lodów. -Hej, co to wszystko?- Podniósł łyżkę i szturchnął lody. Wśród kawałków czekolady znajdowało się coś mniejszego, prawie mikroskopijnego; wyglądało jak czarne kropki w  lodach waniliowych, ale lśniła czerwienią jak kryształ. Wszyscy przestali jeść lody, żeby zajrzeć do misek.

-Och, to są dziwne posypki poprawiające smak, które zaoferował mi Kiku- powiedział Mathias z gniewnym spojrzeniem. -Powiedział, że są one całkowicie bezpieczne i można je stosować na prawie każdy deser, aby było słodsze, a ponieważ zrobiłem lody, postanowiłem je dziś wykorzystać.

-Ale błyszczą...

-Wiem, dziwne, prawda? Kiku nie powiedział, dlaczego są takie, ale zgaduję, że to po prostu ozdoba na deser.

Lukas z wahaniem wziął małą łyżkę lodów i spróbował. Kiedy odkrył, że lody smakują dobrze, a nawet lepiej niż profesjonalnie zrobione w lodziarniach, zaczął jeść więcej. Wkrótce wszyscy skończyli spożywać lody, usiedli z pełnymi żołądkami.

-Najlepsze. Lody. Zawsze- stwierdził Emil, bawiąc się łyżką.

-Och, cóż, tak så meget- powiedział Mathias z ukłonem.

-Naprawdę, Mathias, nie wiedziałem, że masz talent do gotowania- powiedział Lukas.

-Czy mój talent daje mi jakieś dodatkowe przygody w nocy?- Mathias wyszeptał do ucha Lukasa.

Lukas odepchnął twarz Duńczyka. -Nie zapominaj, kretynie, zrobiłeś ten obiad, ponieważ zastrzeliłeś Emila...- zakrył usta, z powodu odbicia -Och, przepraszam- zakaszlał. Potem zmarszczył brwi. -C-co-?

Coś było nie tak z jego żołądkiem. Czuł się, jakby miał zaraz zwymiotować, ale zamiast tego, jego żołądek rozszerzał się i ściskał. Poczuł mrowienie, które przeniosło się do jego żył, a całe jego ciało zaczęło szaleńczo swędzić. Jego uszy wypełniały irytujące odgłosy, a jego umysł był uśpiony, że ​​wizja się rozmyła. Rozejrzał się dookoła, a mętne miny pozostałych powiedziały mu, że nie tylko on czuł się tak źle. Nie wiedział nawet, że zaczyna mdleć, dopóki Mathias nie położył mu ręki na ramieniu i nie uspokoił go.

-Norge? Hej, Norge, wszystko w porządku?- głos Matthiasa był lekko zniekształcony, zalewający ucho Lukasa.

-C-co-?- było wszystkim, co Lukas mógł powiedzieć.

Mathias uśmiechnął się do Lukasa. -Chyba zjedliście za dużo jedzenia- zachichotał. Podniósł Lukasa na pannę młodą i wyniósł go z jadalni.

Gdy para wyszła, Lukas zobaczył, że inni zemdlali, albo twarzą do stołu na płasko, albo głowami zwisającymi z tyłu krzeseł. Mathias zaniósł Bondevika na górę do sypialni, delikatnie położył majaczącego Norwega na swoim łóżku i ściągnął buty. Następnie podciągnął kołdrę do ramion Lukasa. Ostatnim obrazem, który Bondevik miał przed utratą przytomności, był Duńczyk, uśmiechając się do niego łagodnie.

Mathias poświęcił kilka chwil, by zobaczyć, jak Lukas śpi spokojnie, zasmucony efektami, które wywierały na jego kochanka, ale był zadowolony, że minie, gdy się obudzi. Mathias podniósł brodę Lukasa i pocałował go w usta. -Spoczywaj dobrze, mój kotku- Køhler odetchnął, kiedy zakończył pocałunek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top