>3,5<
Lukas poczuł, że Mathias jeszcze bardziej dociska jego miednicę i ciężko dyszy. -Cholera!- Lukas wrzasnął, uderzając w go nos. Z perspektywy był to dobry pomysł, aby uniknąć prawdopodobnie gwałtu, ale w tym momencie Lukas żałował, że to zrobił i zapomniał o kacu.
- Kurwa moja głowa!- Lukas syknął przez zaciśnięte zęby, chwycił swoją obolałą głowę, łzy zaczęły mu się zbierać w kącikach oczu, a jego ciało drżało od piekącego bólu. Tak bolała, że zaczął mieć zawroty głowy i mdłości.
-Ow, stary!- Mathias krzyknął. Złapał za krwawiący nos i spojrzał na Lukasa. -To boli!-
Lukas rzucił mu gniewne spojrzenie, na jakie pozwalał jego osłabiony stan.
Zbliżało się popołudnie, a słońce zaszło wysoko między sosnami i dębami, budząc zwierzęta i rośliny, które kwitły wśród drzew. Cała piątka Nordyków i Peter stali na szerokiej polanie otoczonej gęstym lasem, ale pewna dwójka nie obserwowała i nie komentowała malowniczych drzew. Lukas skrzyżował ramiona na piersi i niecierpliwie spojrzał na Matthiasa, podczas gdy Duńczyk pisał coś w notatniku i naciskał przyciski stopera. Grupa była ubrana w lekkie ubrania na sprint, mieli krótkie czarne spodenki z poliestru, wytrzymałe trampki do biegania i koszulki zaprojektowane tak, by przypominały ich flagi.
Po zapisaniu i przejrzeniu swoich bazgrołów Mathias spojrzał na resztę i uśmiechnął się ciepło. -Witam wszystkich! Cieszę się, że wyszliście dziś ze mną na zewnątrz!
-O czym ty mówisz, wujku Mathiasie?- powiedział Peter, odrywając uwagę od dzikiej przyrody. -Wyciągnąłeś nas z jadalni, gdy tylko skończyliśmy jeść śniadanie i zmusiłeś nas do założenia tej głupiej odzieży sportowej!-
Mathias spojrzał na przerywającego siostrzeńca, uśmiechając się przyjemnie, by ukryć irytację. -Cóż, jeśli masz jakiś problem, Petey, możesz wrócić do rezydencji i cieszyć się grami wideo lub czymś innym. W tym wyścigu i tak nie będziesz potrzebny.
-Wyścig? Będziemy się ścigać?- Zapytał Tino. Spojrzał na swoje ubranie. -Cóż, to by tłumaczyło te stroje...
Nie zauważył jednak, jak Emil wpatrywał się w niego, zanim uderzył go w dłoń, ani tego, jak Berwald uśmiechnął się do niego z rozbawieniem.
-Tak, to wyścig, aby zobaczyć, kto jest najszybszym biegaczem z naszej piątki- wyjaśnił Lukas Finowi. -Najwyraźniej ma to być „działalność związana z Nordic Brothers Bonding", ponieważ zwyczajne wyjście na film lub coś takiego byłoby zbyt nużące- Podkreślił swój sarkazm wywracając oczami.
-Aw, film! Byłoby bardzo fajnie!- stwierdził Tino. -Uwielbiam filmy...
-Uwielbiasz filmy tylko dlatego, że ty i twój mężulek moglibyście się pieprzyć w ciemnym zakątku teatru- mruknął niepewnie Emil. Lukas uśmiechnął się do niego ze współczuciem.
-Chwileczkę, dlaczego nie byłbym potrzebny w tym wyścigu?- Peter zastanawiał się na głos.
-Ponieważ to wiadome, że jesteś najwolniejszy w grupie- stwierdził Mathias, gdy od niechcenia zerknął na notatnik, tak naprawdę nie czytając treści. -Dzieci są zawsze wolniejsze niż dorośli.
Peter zmarszczył zaczerwienioną twarz. -Skąd, do cholery miałbyś to wiedzieć, gdybyś nigdy nie widział, jak uciekam?
-Peter! Przestań przeklinać!- Tino klepnął chłopca w ramię.
-Ale mamo, wujek Mathias jest duńskim palantem!- Peter zaskomlał, pocierając ramię.
-Ale czy to oznacza potrzebę przeklinania jak marynarz?
Peter spojrzał na swoje stopy. -... Nie
- No właśnie, teraz wróć do rezydencji i zostań w swoim pokoju.
Oczy Petera uniosły się z oburzenia. -Ale mamo, chcę wziąć udział w tym wyścigu i pokazać temu kutasowi, że się myli!
- Peter, powinieneś uszanować decyzję moją i twojego wuja. A teraz marsz do rezydencji!-Wskazał na budynek. Peter zwiesił głowę i zwrócił się w stronę willi, przy okazji kopiąc Mathiasa w kolano, po czym odbiegł.
Stojąc nieruchomo, jakby go nic nie zabolało, Mathias uśmiechnął się i jęknął: -To dobre wychowanie, Tino!
Tino uśmiechnął się dumnie. -Cóż, dziękuję!
Mathias skinął głową i spojrzał na całą grupę. -Tak więc, jak powiedział mój kochany Lukas, będziemy mieć niesamowity wyścig. Zasady są dość proste: biegnij po lesie, nie potykaj się o gałęzie i korzenie i spróbuj wrócić tutaj w jak najkrótszym czasie. Będę mierzyć czas z tym zarąbistym stoperem i zapisywać czas w notatniku. Ten, który wróci najszybciej, wygrywa oczywiście, a ponieważ jestem takim dupkiem, który lubi trzymać ludzi w napięciu, nie będę mówić czasu każdego z was, dopóki wszyscy nie przebiegną trasy!
-Teraz muszę wybrać trasę jaką chcę, więc oznaczę ją tymi flagami- przykucnął i przekopał się przez worek marynarski stojący obok jego stóp. Wyciągnął jaskrawoczerwone flagi z kolczastymi końcami i przyłożył jedną do ziemi przed sobą. -To jest punkt początkowy i końcowy. Jakieś pytania?
- Ja mam pytanie- Emil podniósł rękę. Następnie wskazał na twarz Mathiasa. - Po co ci ta chusteczka w nosie?
Mathias skrzyżował oczy, by spojrzeć na nos. Oba nozdrza były wypełnione zakrwawionymi kawałkami chusteczki. -Och? To nic takiego...- Odpowiedział, spoglądając na Lukasa.
-Naprawdę? Jesteś pewien? Ponieważ to wygląda naprawdę źle. Powinieneś je wymienić.
W każdym razie, zostańcie tutaj, a ja zaraz wrócę!- I po tym opuścił inne kraje nordyckie, aby umieścić flagi w odpowiednich miejscach, w tym samym czasie Tino rozpoczął małe ćwiczenia przygotowawcze, takie jak jogging w miejscu, podczas gdy Berwald obserwował go i starał się nie śmiać.
Kiedy sylwetka Matthiasa zniknęła między drzewami, Emil zwrócił się do Lukasa i powiedział mu cicho: - Hej, Lukas?
Lukas spojrzał na Emila, w końcu zauważając słabe cienie pod oczami. -Wow, wyglądasz na pobitego! Wszystko w porządku?
- Tch, więc teraz się pytasz? Pamiętasz, co robiłeś ostatniej nocy?- Emil spojrzał gniewnie i skrzyżował ramiona.
Oczy Lukasa rozszerzyły się, ale jego usta wciąż były ustawione w nieruchomej linii. Więc on też słyszał...
-Ugh, nieważne- powiedział Emil. -Muszę cię o coś zapytać
-Co?
-Co się stało z nosem Matthiasa? Zrobiłeś mu coś?
Lukas patrzył na drzewa -Nie, nic nie zrobiłem.
-Nie musisz kłamać, Lu, a poza tym słyszałem was dwoje dziś rano. Krzyczałeś na niego, łóżko trzeszczało i...- Emil pochylił się nad twarzą starszego, obniżając głos na ledwo słyszalny szept. - Lukas, bądź ze mną szczery. Czy próbował cię zgwałcić...?
-Nie!- Lukas syknął. - Wcale tak nie było! Był po prostu... był po prostu... zbyt czuły i mi to nie pasowało! To wszystko!
- No cóż, okej - powiedział Emil, ale jego oczy wyrażały zmartwienie.
- Emil, w porządku, naprawdę - powiedział Lukas z lekkim uśmiechem. To uspokoiło młodszego.
Mathias wrócił dwadzieścia minut później, kiedy biegł, stoper huśtał się dziko wokół jego szyi, a chusteczki zniknęły z nozdrzy. -Więc kto pierwszy?
-Zgaduję, że Tino- zasugerował Berwald. Uśmiechnął się, gdy Fin wystawił na niego język. -No cóż, dlaczego miałbyś wykonywać te wszystkie ćwiczenia?
-Tak, chciałbym pójść pierwszy- potwierdził Tino, klepiąc z irytacją Berwalda. Podszedł do flagi i uklęknął w pozycji wyjściowej, trzymając obie ręce przed sobą i jedną nogę nieco za drugą.
-W porządku!- Mathias ustawił stoper. -Na znak!- Tino musnął palcami po trawie. - Przygotuj się!- Tino uniósł pośladki w powietrze. - Start!
I Tino wystartował, determinacja i intensywna koncentracja stwardniały jego rysy twarzy. Wbiegł na zakręt, gdzie skręcił i zniknął w lesie. Słychać było cichy dźwięk zgniatanej trawy, łamane gałązki, a zwierzęta przerażone potencjalnym drapieżnikiem atakującym rozległy się w lesie.
-Twój mąż z pewnością lubi biegać, prawda?- zapytał Lukas Berwalda.
Szwed uśmiechnął się. -Robi to za każdym razem, gdy ma czas wolny. Jeśli mogę powiedzieć, myślę, że gdyby nie był personifikacją o tak nieludzkiej sile i zwinności, i gdyby jego szef na to pozwolił, Tino brałby udział w igrzyskach olimpijskich!
-Widać to- zachichotał Lukas.
Wkrótce Tino pojawił się po drugiej stronie zakrętu, a kiedy jego stopa tupnęła obok flagi, Mathias nacisnął przycisk stopera. Jego brwi uniosły się ze zdziwienia. -Wow, to było całkiem niezłe- powiedział sobie, bazgrając po notatniku. -Kto następny?
- Ja mogę- odezwał się Berwald. Zamienił się miejscami ze zdyszanym Tino i ustawił się do biegu. Jego pozycja była nieco niechlujna niż u Tino, z rękami i nogami nie tak mocno osadzonymi, a jego ciałem wyprostowanym, ale nie wydawało się to mieć znaczenia, gdy biegał na wezwanie Mathiasa. Pobiegł w drzewa, pochylając tors do przodu i mocno wbijając stopy w ziemię.
Mathias pociągnął nosem. -Feh, założę się, że zajmie mu to dużo czasu, on biegnie za wolno!
-Hej, nie mów tak o moim mężu!- wykrzyknął Tino, gdy jego oddech ustabilizował się. Zacisnął usta i krzyknął w stronę Berwalda - Biegnij Berry, biegnij! Możesz wygrać!
- Jestem Berwald!- krzyknął, powodując że ptaki uciekły. Mathias zaśmiał się i nie odrywał oczu od stopera.
Szwed wybiegł z lasu i zatrzymał się przy fladze. Mathias skrzywił się, gdy zapisywał czas Berwalda. -W porządku, kto następny?
Emil i Lukas spojrzeli na siebie, aż Lukas niechętnie podszedł do flagi. Pochylił się i położył jedną nogę prosto a drugą zgiętą, nie chciał przywiązywać tak dużej wagi i wysiłku do tego absurdalnego wyścigu.
-Na mój znak... Przygotuj się... Start!
Lukas zaczął, ale zatrzymał się gwałtownie, co spowodowało, że potknął się i przewrócił się. Spojrzał przez ramię na uśmiechniętego Duńczyka, gdy inni wybuchnęli śmiechem. -Mathias...warknął, wstając.
-Dobrze, dobrze!- Duńczyk zachichotał. Czekał, aż Lukas się ustawi do biegu, nagle krzyknął: - Biegnij, Norge!
Lukas wystartował tak szybko, jak tylko mógł, co było całkiem przyzwoite w oczach innych. Minął pierwszy zakręt i wszedł w pełny trzask drzew. Uwielbiał sposób, w jaki słońce świeciło pełnym widokiem w niektórych częściach, ale musiał zerknąć przez małe otwory w koronach drzew w innych częściach. Było pięknie, chłodne powietrze łaskoczące policzki Lukasa i odgłosy wiewiórek i ptaków rezonujące w jego uszach były spokojne. Lukas chciał po prostu zatrzymać się i cieszyć się scenerią, ale przypomniał sobie, że musi ukończyć wyścig, więc szybciej wbił nogi w ziemię.
Wyglądało na to, że Norweg podświadomie biegł tą trasą, zbliżał się do innych krajów nordyckich, nie widząc przy tym żadnych flag. Zwolnił przy ostatniej i wrócił do biegaczy.
- Łał, Norge, jesteś dosyć szybki - powiedział Mathias, rejestrując czas Lukasa. - W porządku, a nasz ostatni uczestnik: Emil Steilsson! Szybko!
Chłopak westchnął i przewrócił oczami. Podszedł do flagi i po prostu stał tam, trzymając ręce po bokach. Spojrzał niecierpliwie na Matthiasa. -... Dobrze?
-Uh, nie ustawisz się do biegu?- Zapytał Dan
-Dlaczego miałabym?
-Cóż, wiesz, aby uzyskać lepszą prędkość i siłę. Nie sądzę, że będziesz szybciej biegał, stojąc tak prosto.
-Stary, nie obchodzi mnie wyścig. Czy możesz po prostu włączyć stoper, abym mógł biec?- Emil nacisnął przycisk odtwarzania na iPodzie.
-Okej- Mathias wzruszył ramionami. Spojrzał na stoper. - Biegnij! Whoa!- Mathias omal nie upuścił notatnika, gdy Islandczyk wystrzelił z pełną prędkością.
W ciągu dziesięciu sekund - podczas gdy innym zajęło prawie trzydzieści sekund - Emil zniknął na pierwszym zakręcie, ale to wystarczyło, by pozostali Nordycy uchwycili coś, co przypominało migawkę z przebiegu Emila. Lukas, Tino, Berwald i Mathias widzieli, jak tors Emila pochyla się do przodu, a jego ramiona machają obok siebie. Jego smukłe nogi unosiły się i strzelały jak młot pneumatyczny, a palce stóp mocno wbijały się w trawę, a nie pięty, a czasem nawet stopy. biegł do przodu na palcach, jakby pływał. T-shirt w kształcie flagi podskakiwał na brzuchu, a jasne włosy opadały mu na twarz.
Wszyscy gapili się za nim z szeroko otwartymi oczami.
-... Cholera jasna- sapnął Mathias.
-Mój brat może biec?- Pomyślał Lukas. -Wow, kto by pomyślał...
Po chwili Emil był widoczny dla starszych Nordyków. Kiedy zatrzymał się przy fladze i wyciągnął swoje słuchawki, natychmiast zaczęli prawić mu komplementy i pochwały.
-Och, mój Boże, Emil, nigdy nie wiedziałem, że jesteś taki szybki!- Tino powiedział z podziwem: -To znaczy, to był szybki bieg! Jak długo to robisz?
- Jesteś niesamowitym biegaczem, Emil - powiedział Berwald, klepiąc go w ramię.
-Poważnie, Emil, jak długo biegasz i czy masz specjalnego trenera czy co?
- Braciszku, to było... wow...- sapnął Lukas. -To było wspaniałe!
-Okej, wszyscy patrzcie na mnie!- Mathias zawołał, machając wszystkim. -Odkąd Ice zakończył bieg możemy ogłosić wyniki i zwycięzcę. Teraz zobaczmy...- Przejrzał notatnik. -Dobra, zobaczmy, co tu mamy: Tino, twój czas wynosił cztery minuty i trzydzieści osiem sekund. Berry...
-Ber-Wald
-Ber-Wald, maj najgorszy wynik, cztery minuty i czterdzieści pięć sekund. Lukas, faktycznie pokonałeś Tino, trzy minuty i pięćdziesiąt osiem sekund, a Emil pokonał wszystkich z dwiema cholernymi minutami! Kurde, człowieku, czym jesteś, Flash ?!- Zmarszczył brwi, widząc proste wzruszenie ramion Emila. -Cóż, w każdym razie, teraz, przedstawię ci nagrodę!
-Nagroda? Była nagroda?- Zapytał Tino. Teraz żałował, że nie biegł szybciej, gdy usłyszał o upominku.
-Poczekaj, gdzie, u licha, znalazłeś czas na zdobycie nagrody? I dlaczego? Myślałem, że ten wyścig był zaimprowizowany!- zdziwił się Lukas
-W odpowiednim czasie, Norge. I tak, Tino, oto jest!- Mathias sięgnął do kieszeni szortów i wyciągnął coś, co wyglądało jak zwitek skóry. Kiedy go rozwinął, wszyscy przewrócili oczami.
-Obroża dla psa? To była nagroda?- Berwald wtrącił się sardonicznie.
-Cóż, w rzeczywistości jest to obroża dla kota wielkości człowieka i ma naprawdę fajną zawieszkę z przodu!- Mathias podrapał się po karku. -Właściwie to zrobiłem to dla Lukasa, ponieważ myślałem, że on wygra. Nie patrz tak na mnie, mój norweski kotku!
Emil wzruszył ramionami, wziął obrożę i obejrzał ją. Sapnął na zawieszkę. -Och, spoko, czy te kostki są zrobione z prawdziwych diamentów?!
-Cóż, nie. Byłoby to zbyt drogi-
-Słodkie!- Emil zapiął obrożę na szyi i dopasował rozmiar. -To jest zarąbiste! Nie mogę się doczekać, aż Kaoru to zobaczy!
-Wyglądasz fantastycznie, Emil!- Tino rozpromienił się.
-Naprawdę tak uważasz?
-Taa, jest całkiem ładna- powiedział Berwald.
Wszyscy otoczyli Emila, gratulując mu wygrania obroży i chwaląc jego niesamowite umiejętności biegania, wracając do rezydencji, z wyjątkiem Mathiasa, który musiał zostać, aby zebrać flagi, które umieścił. Spakował stoper do torby podróżnej i jeszcze raz rzucił okiem na wyniki wyścigu.
-Więc Emil jest najszybszym biegaczem, co?- Mathias uśmiechnął się złośliwie. -Ta informacja będzie bardzo pomocna...
>2163 słów<
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top