>15<
Woda rzeki była świeża i czysta, piękna jak jasny diament połyskujący w słońcu. Kiedy tryskała gwałtownym, ale równym strumieniem, rozbijając się o skały otaczające brzegi i trawę, Emil stał obok niego, ostrożnie wchodząc, by nie poślizgnąć się i nie spaść. Schylił się, żeby rozwiązać swoje trampki, podwinął spodnie i wyprostował się, zdejmując buty, wszedł do wody.
Kiedy jego palce po raz pierwszy zanurzyły się w wodzie - znacznie cieplejszej niż oczekiwano - Emil poczuł dreszcze przebiegające po jego kręgosłupie. To było bardzo dziwne; nawet gdyby woda była zimna, poradziłby sobie z tym bez żadnego problemu. Jednak nie myślał już o tym dziwnym wrażeniu; gdy tylko opuściło go uczucie zimna. Emil zamknął oczy i pozwolił, by temperatura go uspokoiła. Ciepło wody zebrało się u jego stóp i powoli wzrastało po całym ciele. Odchylił głowę do tyłu i nucił z przyjemności, gdy temperatura jego ciała stale rosła. Każdy organ w Emilu, a zwłaszcza jego serce, tętnił życiem na skutek tego pięknego wrażenia, tak bardzo, że Islandczyk czuł się oszołomiony i rozluźniony, a cały świat wokół niego - od sosnowych brzegów rzeki po trawniki i wodę.
Emil chciał zanurzyć całe ciało w wodzie - mimo że był w pełni ubrany - więc zaczął się zniżać. Najpierw jego kolana i zwinięty materiał zmoczyły się, gdy klęczał, potem wilgoć dotarła do połowy koszuli. Steilsson był teraz pod wodą z pochyloną głową, aby umożliwić dopływ powietrza; uczucie, którego doświadczało jego ciało - mrowienie w palcach u rąk i nóg, utracone napięcie w kończynach i brak zmartwień - tak go wypełniły. Aby dopełnić to uczucie i doświadczyć ostatecznego przyjemnego haju, Emil pochylił głowę wraz z resztą ciała.
Niesamowite uczucia, których doświadczał, były po prostu nie do opisania. Mógł tylko powiedzieć o wodzie, że gdyby był wierzący, powiedziałby, że niebo istnieje i już w nim pływa. Chciał wiecznie przebywać w cieple i wygodzie tej rzeki, nawet jeśli oznaczało to, że będzie musiał opuścić zimny ocean, do którego był przyzwyczajony. Wszystko, co wiązało się z rzeką, wydawało mu się takie wspaniałe, a przebywał w niej zaledwie minutę.
Ta minuta jednak nagle się skończyła. Tak szybko, jak pstryknięcie palców, ekstaza, w której płynął Emil, zniknęła. Albo, co bardziej prawdopodobne, został zmiażdżony przez intensywny węzeł, który skręcił się w okolicy miednicy. Niespodziewany ból uderzył tak mocno, że stracił oddech i przypadkowo wypił wodę.
Czuł się, jakby był w ogniu, jakby woda kłębiła się wokół niego, ale podobne do lawy ciepło było tylko w jego miednicy, spalając narządy. Im bardziej nasilał się ból, tym bardziej panikował i szarpał się, to bardziej zmniejszało jego dotlenienie. Uniesienie z przeszłości było teraz czystym zawrotem głowy, które sprawiało, że blask, który widział we wszystkim, był niczym więcej niż oślepiającym światłem, które kłuło jego oczy wraz z wodą. Miał umrzeć; Emil całe życie spędził otoczony wodą i pływając w niej, a teraz miał umrzeć przez utonięcie. Zawstydzenie, jakie odczuwał z powodu tak ironicznej myśli, potęgowało agonię na myśl o śmierci. Wszystko ściemniało, ale nie na tyle szybko, by wyrwać go z nędzy, ale stopniowo zmieniało się w odcienie szarości i błękitu,
Jako ostatnia, mimowolna próba wyjścia z wody, ciało Emila drgnęło sztywno, zanim...
...z głębokim, szybkim westchnieniem otworzył oczy. Wciąż było ciemno, tak samo ciemno jak rzeka, ale z jakiegoś dziwnego powodu nie wydawało się tak złowrogie. Jego serce wciąż biło; sen wpłynął na niego tak bardzo, że połowa jego umysłu wciąż była w trakcie snu i powoli był świadomy swojego obecnego stanu.
To był sen? - zastanawiał się Emil. Leżał nadal, dopóki nie nabrał czucia w kończynach. Zaczął się podnosić, ale tył jego głowy uderzył w coś twardego.
- Ow! Co do cholery?- Islandczyk jęknął. Sięgnął w górę, aby pocierać obszar, który przyjął uderzenie - zmuszając go do zgięcia ręki w niezręcznej pozycji, aby móc sięgnąć w tak niskim miejscu - i poruszył głową najlepiej, jak potrafił, aby się rozejrzeć. Sądząc po skrawku światła i po tym, co widział w świetle, od krawędzi kołdry z fantazyjnymi falbanami po bliski widok dywanu, Emil domyślił się, gdzie jest pod łóżkiem.
Utrzymując ciało nisko i płasko, Emil wyczołgał spod łóżka. Kiedy to zrobił, usiadł i oparł się o brzeg łóżka. Nagle poczuł jak zimna wilgoć ociera się o jego pachwinę. Potem do jego nozdrzy zaczął wpadać zapach moczu.
Co do cholery?!- mruknął Emil. Zajrzał między swoje uda. W kroku jego spodni od piżamy była mała mokra plama. W jakiś sposób widząc to miejsce i wąchając wydzielany przez nie zapach, ból miednicy, którego doświadczył podczas snu, przywrócił mu ulgę.
-Ugh, jak to się w ogóle dzieje?- Emil mruknął z zażenowaniem do siebie, potrząsając głową. -Jak to możliwe, że wciąż moczę?- Wstał powoli, aby nie obciążać pęcherza i nie narobić sobie większego bałaganu, i skierował się do drzwi. Wytarł senność z oczu, zastanawiając się, jak znalazł się pod łóżkiem. Poszedł korytarzem do łazienki, zamknął za sobą drzwi i stanął przed toaletą, żeby się odprężyć.
Po oddaniu moczu i spuszczeniu wody z toalety, Emil odwrócił się w stronę zlewu, aby umyć ręce. Zwrot był jednak zbyt szybki, ponieważ naruszył szwy w kostce.
-Agh! Kurwa!- syknął Islandczyk. Ukląkł i ostrożnie podwinął nogawkę spodni, żeby spojrzeć na szwy. Chociaż ból nie był tak męczący, jak na początku, nadal był przy najmniejszym złym ruchu, zmuszając Emila do podjęcia skrajnych środków ostrożności w przypadku czegoś tak prostego jak chodzenie lub obracanie się.
-Ugh- pomyślał Emil, opuszczając nogawkę spodni. To wszystko wina tego głupiego Duńczyka
Emil podskoczył na tę myśl, ponieważ przywołała wspomnienia poprzedniej nocy, kiedy wszystko było tak żywe i tak bliskie. Próba gwałtu na Emilu. Prawda o gwałcie Petera, który zwrócił Berwalda przeciwko jego bratu. Wstrząs elektryczny, który prawie ich wszystkich sparaliżował. Pogoń, która może oznaczać życie lub śmierć.
-O mój Boże... O mój Boże, nie...- Emil szybko wstał, jego oczy rozszerzyły się ze strachu. Gdy pozostałą senność zastąpił szok i odrodzony strach, Emil naprawdę dostrzegł kłopoty, w jakie się znalazł. Jak głupiec zapomniał, że życie jego i wszystkich było na łasce gwałciciela i zabójcy, którego głód krwi nie mógł być uzasadniony. Chłopak rozejrzał się po łazience w panice, a jego oczy zatrzymały się na stosie ubrań. Ubrania składały się z T-shirtów, par kraciastych spodni i skarpetek. Wszystkie rzeczy miały w sobie krew i rozdarcia.
-Mathias już zabił ?! KOGO?!- Emil zakrył usta dłonią i pochylił się, używając zlewu jako podpory, aby nie stracić przytomności i nie spaść na podłogę. Wdychał jak najwięcej płytkiego powietrza spomiędzy palców, a jego serce biło tak bardzo, że słyszał je w uszach. Zamknął oczy. Chłopie, nie panikuj, dobrze? Po prostu zobacz, czy tam jest, a jeśli nie, wróć pod łóżko. Poczekaj minutę.
Emil spojrzał na godzinę na swoim zegarku i spróbował przypomnieć sobie, która była godzina, kiedy Mathias zaczynał całą tę grę. ... Cholera, już jedenaście godzin. Ale czy on naprawdę oczekuje, że będziemy przenosić się do nowych kryjówek co dziesięć godzin, tak jak chciał? Kto w ogóle dałby się nabrać na taką sztuczkę?
Emil był teraz spokojniejszy, jak zawsze, gdy próbował przemyśleć sytuację. Kiedy zmartwienie się zmniejszyło, Islandczyk znalazł dość siły woli, by podejść do drzwi. Otworzył je na tyle szeroko, by wystawić głowę i sprawdzić korytarz; było tak cicho i pusto, jak wtedy, gdy wyszedł. Uciszył oddech i całą uwagę skupił na uszach; nasłuchiwał wszelkich dźwięków przypominających kroki, zamykane lub otwierane drzwi albo poruszane przedmioty, czegokolwiek, co oznaczało, że ktoś był poza domem - i miejmy nadzieję, że tą osobą nie był Matthias
Emil pchnął drzwi szerzej i wyszedł na zewnątrz. To było zbyt łatwe, tak łatwe, że Emil trochę się zaśmiał. Jeśli mógł teraz tak swobodnie wyjść, to jak Mathias spodziewał się schwytać ich wszystkich, skoro potrafili się schować gdziekolwiek, kiedy tylko mieli na to ochotę, zwłaszcza kiedy nie było go w pobliżu. Z ręką na klamce drzwi sypialni Emil ponownie rozejrzał się po korytarzu. Gdzie on w ogóle był?
Emil wzruszając ramionami, otworzył drzwi i usłyszał skrzypienie zawiasów. Podskoczył na dźwięk, gdy szybko zorientował się, że nie pochodzi z jego drzwi, ale gdzieś obok niego. Emil instynktownie skierował głowę w stronę miejsca, z którego dobiegało skrzypienie.
Mathias był dwie sypialnie dalej, wychodząc właśnie z progu, trzymając w rękach ciężko wyglądający sprzęt. Kiedy odwrócił się, by zamknąć za sobą drzwi, Mathias przyłapał Emila na wpatrywaniu się w niego, sprawiając, że poczuł, jak jego serce zatrzymuje się na chwilę, zanim szybciej uderzyło w jego klatkę piersiową. Już sam widok zabójcy tak blisko niego, wpatrującego się prosto w niego, podkopał wszelką nadzieję, jaką Emil czuł przed ukrywaniem i unikaniem Mathiasa na tyle długo, by wyjść z tej „gry" żywym. Emil czuł, jak temperatura w jego ciele gwałtownie spada, gdy jego mózg zdawał się wyłączać wszelkiego rodzaju czucia z jego kończyn; myśl o widoku tego szalonego mordercy dosłownie go sparaliżowała.
Zaczął biec w stronę Emila, a na jego twarzy malowało się niecierpliwe, ale zdeterminowane spojrzenie. Widząc, jak Mathias zbliża się do niego, Steilsson otrząsnął się z oszołomienia i pospiesznie udał się do sypialni, tak jak planował wcześniej. Zatrzasnął drzwi, aby spowolnić Mathiasa i rzucił się na łóżko. Stoczył się i wylądował na podłodze po przeciwnej stronie, w chwili gdy Køhler wtargnął do środka. Emil wślizgnął się pod łóżko.
Kiedy ostatnia widoczna część stopy Emila znalazła się pod łóżkiem, Mathias podszedł do miejsca, gdzie przetoczył się Emil i rozejrzał się po pokoju.
-Gdzie on, kurwa, poszedł?!- Emil zobaczył, jak stopy Mathiasa znikają z pola widzenia. Czekał na dźwięk otwieranych i zamykających się drzwi, co oznacza, że jest sam w pokoju i że zagrożenie minęło, ale nie było takiego dźwięku. Oczywiście, że nie nadejdzie; Emil musiałby być takim głupcem, by wierzyć, że Mathias po prostu wyjdzie bez dokładnego przeszukania pokoju tylko dlatego, że nie zauważył od razu swojego celu. Wkrótce zajrzy pod łóżko, a Emil przeklął siebie za to, że był tak krótkowzroczny i nie przemyślał na nowo swojej kryjówki.
Niemniej jednak Emil powstrzymał jęki i całą swoją energię włożył w nadzieję, że Mathias przeoczy łóżko - zapominając o tym - i niechcący zostawi Emila na kolejny dzień.
Duńczyk otworzył drzwi szafy i zajrzał do środka. Stał na palcach i spojrzał na półki, żeby zobaczyć, czy Emil wcisnął się w ciasną przestrzeń. Nie widząc nikogo w środku, Mathias odwrócił się, żeby sprawdzić biurko. Zatrzymał się w pół kroku, gdy jego nozdrza coś złapały. Wąchał mocniej powietrze i uniósł usta z obrzydzeniem.
- Czy to...siki? Ugh! Co do diabła?!- Mathias skrzywił się mocniej, odwracając się od szafy; im bardziej się odwracał, tym silniejszy był zapach, więc musiało być źródło...
Mathias wrócił do łóżka i ukląkł na nim, a odgłos skoku z łóżka sprawił, że Emil zesztywniał. Położywszy twarz na materacu, Mathias powąchał koc na wierzchu. Następnie wyciągnął go z powrotem, aby sprawdzić prześcieradła pod spodem. Żaden nie miał zapachu. Mathias odłożył koc z powrotem na miejsce i usiadł ze skrzyżowanymi nogami na łóżku, skrzyżował ręce na piersi i wpatrzył się w sufit, wchłaniając jeszcze więcej zapachu moczu. Wiedział, że Emil tu jest - dzieciak nie mógł iść dalej w tym jednym pokoju - a odór był zdecydowanie świeży.
Pod łóżkiem całe ciało Emila drgało. Drobny wypadek, który miał miejsce podczas snu, wymknął się Emilowi z pamięci tak szybko w tej chwili paniki, ale rażąca uwaga Mathiasa nie tylko przypomniała mu o czymś takim - i zauważył mdły zapach - ale także wymusiła realność jego śmierci. prosto w jego twarz. Mathias dowie się, gdzie ukrywa się Emil. Ma zamiar wywęszyć Emila, zajrzeć pod łóżko i wyciągnąć go, by wykorzystać go jako osobistą zabawkę erotyczną, zanim zakończy swoje życie. Emil przygryzł wargę, gdy jego drżące palce wbiły się słabo w dywan, aby zapewnić mu stabilność.
Och, proszę, nie chcę umrzeć ...!
Mathias zsunął się z łóżka i poprawił ubrania, żeby jego nowo odnaleziony skarb nie wyślizgnął się z zagięcia, w którym go schował. Podszedł do biurka i wyciągnął krzesło, żeby zajrzeć pod niego. Odsunął krzesło i rozejrzał się po pokoju, zastanawiając się, gdzie nastolatek mógłby się schować. Jego wzrok znów zatrzymał się na łóżku i w ciągu tych kilku sekund, kiedy na nie patrzył, coś zaskoczyło mu w głowie. Uderzył się w czoło i jęknął z frustracji.
-Cholera, to tak oczywiste - mruknął do siebie Mathias. Podszedł do łóżka i ukląkł u jego stóp, unosząc kołdrę, żeby się przyjrzeć. Zaledwie kilka cali dalej para stóp w skarpetkach trzęsła się z zaskakująco szybkimi wstrząsami. Wraz z widokiem stóp nadeszła pełna moc smrodu moczu. Mathias pokręcił głową. Ten zawsze był pod łóżkiem , od chowanego, kiedy był bachorem, aż do teraz ... Sięgnął pod łóżko i złapał jedną z kostek.
Kiedy chłód palców Mathiasa dotknął skóry kostki, Emil wrzasnął i podskoczył na kontakt. Zaczął kopać Mathiasa w rękę, ale tylko wzmocnił uścisk i zaczął wyciągać Emila. Steilsson wysunął się do połowy, wbił palce w dywan i próbował się wciągnąć z powrotem, kopiąc i panikując.
-Puścić mnie!- Emil płakał. -Puść! Nie rób tego! Mathias, proszę, nie!
Mathias parsknął śmiechem; sposób, w jaki słyszał czysty strach w błaganiach Emila, śmieszył go, a obserwowanie, jak Emil - a dokładniej mówiąc, jego tył - podskakuje w górę iw dół i szaleńczo się trzęsie, dodawało mu humoru. Mathias pokręcił głową; Emil naprawdę próbował uciec, ale Mathias ledwo wkładał w to jakąkolwiek energię, ponieważ bójka, którą toczył z Peterem i jego ojcami zeszłej nocy, wyczerpała go; wiedział, że Emil był trochę słabszy, ale nie aż tak słaby. Wciąż chichocząc do siebie, Mathias złapał za dół piżamy Emila i szarpnął ją w dół
Emil krzyczał i szybciej kopał nogami, walcząc z Mathiasem tak dziko, jak to tylko możliwe. Jedno z jego kopnięć uderzyło w szczękę Mathiasa, ale szkody wyrządzone jeszcze bardziej dotknęły Emila; uderzenie kopnięcia, wraz z ciągłym rozciąganiem kostki, spowodowało zerwanie jednego ze szwów. Emil jednak tego nie czuł, nie widział też małych kropelek krwi rozpryskujących się wszędzie. Mathias mnie znalazł! Nie chcę umrzeć! On mnie zgwałci! Nie, proszę!
Mathias wolną ręką potarł szczękę, chociaż podobnie jak Emil nie czuł bólu; był zbyt senny po bezsennej nocy - jednej z wielu - by cokolwiek poczuć. Bardziej zirytowało go dziecinne wymachiwanie się i krzyki Emila, co na początku było dla niego słodkie, ale teraz stawało się głupie i krępujące. Przewracając oczami, Mathias odwrócił Emila i wbił palce we włosy Emila, chwytając za nie. Niewielka jego część potrzebowała chwili, by docenić jego miękkość, wyobrażając sobie, jak świetnie będzie szarpać materiał, kiedy ponownie spróbuje Emila. Szarpnął za włosy i uderzył Emila w twarz grzbietem wolnej ręki, aby go znokautować, a przynajmniej uciszyć chłopca swoim ciągłym płaczem. To tylko pogorszyło reakcję Emila; krzyczał głośniej i mocniej miotał, przez co wyglądał jak zdezorientowane i szalone zwierzę.
Mathias ponownie przewrócił oczami i westchnął. Pomyślał, że ciężko będzie uzyskać z tego bonera. Zerwał się z kolan i przykucnął nad Emilem. Owinął dłonie wokół szyi Emila i mocno ścisnął, aby odciąć Emilowi tlen. Zaczęło działać: Chłopak z trudem łapał powietrze i prychał coś, co Mathias może tylko domyślać się protestów i błagań. Emil wkręcił się pod Mathiasa i wbił mu paznokcie w jego dłonie, ale zmniejszający się pobór powietrza sprawiał, że był zbyt słaby, by zadrapać go bolało.
Z każdą sekundą coraz bardziej oszalały, Emil przestał kopać tak mocno jak poprzednio, tylko zginając i nieuginając nogę pod Mathiasem. Ja ... Umrę ... pomyślał. Jego kolana ocierały się o udo Mathiasa, a Emil mógł dostrzec lekko zdziwiony, ale pobudzony wyraz twarzy Mathiasa. Pieprzony zboczeniec, nawet gdy kogoś zabija.
Mathias zagryzł wargę, koncentrując się. Chodź, jeszcze tylko kilka sekund ... Co on do cholery tam robi? Człowieku, który czuje się dobrze!
Emil poczuł, jak jego kolano ociera się o coś twardego, kiedy ponownie uniósł nogę. Ew, on się podnieca ... Po tym będzie używał mojego ciała. Chwileczkę ... Oszołomiony pomysłem z ostatniej chwili, Emil wykorzystał pozostałą siłę, jaką dysponowało jego ciało, aby jak najmocniej uderzyć Mathiasa w jego krocze. Uderzenie nie było tak mocne, jak chciał tego Emil, ale mimo to Mathias zawył z bólu i złapał się jego pachwiny. Po gwałtownym nabraniu powietrza Emil zareagował szybko i odepchnął od siebie Mathiasa. Na korytarzu Emil biegł bez celu, zbyt zdezorientowany, by myśleć o nowej kryjówce.
- Kurwa!- syknął Mathias. Zwinął swoje ciało i trzymał się siebie. Zaczekał, aż pulsujący ból ustąpi, po czym wstał i również wybiegł na zewnątrz. Oparł się o próg drzwi i rozejrzał się po korytarzu.
- Cholera, ten dzieciak porusza się szybko - mruknął Mathias. Wstrzymał oddech, żeby zrobić jak najmniej hałasu i nasłuchiwał. Kilka chwil później jego uszy wychwyciły lekkie, ale szybkie kroki z prawej strony. Zaśmiał się i podążył za dźwiękiem. Nie było mowy, żeby inny bachor uciekał od niego dwa razy z rzędu.
Kiedy skręcił za róg, Køhler zauważył Emila i przyspieszył. Islandczyk obejrzał się przez ramię, kiedy usłyszał, jak Mathias idzie za nim, a Duńczyk mógłby przysiąc, że usłyszał cichy, przerażony jęk dochodzący z ust nastolatka. Mathias znów się uśmiechnął; był o kolejny krok bliżej zwycięstwa.
Panika w Emilu powróciła, gdy zobaczył, jak blisko był Mathias, i biegnąc zastanawiał się, czy dalej biec, czy stać i walczyć. A może powinienem się poddać ... Nie! Emil pokręcił głową. Nie! Nie pozwolę temu obrzydliwemu draniu wygrać w ten sposób! Muszę ... OOF! Wpadł na ścianę. Emil dosłownie wpadł w ślepy zaułek najwyższego piętra, kiedy jego umysł był zbyt przepełniony paniką i wściekłością, by skupić się na tym, dokąd idzie.
Mathias parsknął śmiechem po tym, jak zobaczył, jak Emil uderza w ścianę. - Ha ha ha! Och, mój Boże, Emil, poważnie? Czy właśnie...? Bwah ha ha ha ha ha ha! Och, stary, to było przezabawne!- Zgiął się wpół i trzymał się boków, kontynuując rechot. -To tak jak wtedy, gdy byłeś mały i... WHOA!
Gdy Emil miał już skorzystać z nagłego rozproszenia uwagi i uciec, Mathias wyciągnął rękę i zablokował Emilowi drogę, chwytając go, zanim zdążył uciec. -Wow, było blisko, ty podstępny mały łajdaku!- Obejmując ramieniem biodra Emila, Mathias podniósł go.
-Cholera, Mathias, puść mnie!- Krzyknął Emil. Pchał i uderzał Mathiasa w ramię i kopał raz po raz.
Mathias mimo wszystkich ruchów trzymał Emila blisko ciała i szepnął Emilowi do ucha: -Hej, dzieciaku, już się boisz?- Przesunął wolną rękę w dół, aż zatrzymała się na kroczu Emila. -Czy naprawdę jesteś przerażony?
-NIEEEE!- Emil wrzasnął w głębi płuc. Islandczyk próbował odsunąć swój tors od Mathiasa tak daleko, jak to było możliwe, ale został uwięziony w ramionach, przez co mógł się tylko wiercić.
Mathias tylko zaśmiał się, przycisnął Emila z tyłu do jego krocza. Syknął, słysząc tarcie pośladków Emila na jego przodzie i zaczął opuszczać je oboje na podłogę. Miał dziecko, równie dobrze mógłby się nim cieszyć
Emil pojął, co robił Mathias. -Nie! Nie, przestań! - Wrzasnął Emil. Wił się gwałtownie pod ciężkim ciałem Mathiasa, szlochając, aż jego głos stał się ochrypły i wciąż szlochał, kiedy poczuł, jak palce zboczeńca wsuwają się w jego spodnie od piżamy. Serce Emila waliło gwałtownie, a jego szloch i płacz zamieniły się w hiperwentylację. Nie mógł już myśleć; każda część jego umysłu była gotowa stracić przytomność, zapaść w śpiączkę, żeby przynajmniej nie patrzeć, jak Mathias go gwałci, gdyby miał to przeżyć. Jednak tak się nie stało.
Zamiast tego, jego umysł instynktownie odwrócił głowę i uderzył Mathiasa tuż pod brodą.
- Ty suko!- wrzasnął Mathias.
Emil ponownie uderzył Mathiasa głową. Podniósł, zerwał się na równe nogi i pobiegł w kierunku najbliższego stołu, który zobaczył w chwili, gdy Mathias znów był tuż za nim.
-Emil, co do cholery... ?!
Emil złapał wazon na blacie stołu i uderzył nim w głowę Mathiasa. Wazon pękł i ponownie otworzył niektóre rany Mathiasa od ostatniego uderzenia meblami.
Mathias syknął i zatoczył się do tyłu. -Cholera!
-Odejdź ode mnie do diabła!- Emil ponownie obrócił wazon.
Mathias uniknął ataku i złapał Emila za nadgarstek. Wbił łokieć w szczękę Emila, powodując upuszczenie wazonu. Mathias stanął za Emilem i złapał go za szyję. Zaczął odciągać Emila, warcząc przez zaciśnięte zęby. -To jest to, jestem naprawdę zmęczony tobą, bachorze! Nie obchodzi mnie, czy muszę pieprzyć martwe ciało!
Przy wejściu do łazienki Mathias wepchnął Emila do wanny. Køhler złapał nastolatka za ramię i odwrócił go. Pochylił Emila do tyłu nad wanną. Używając włosów Emila, Mathias szarpnął je, aż głowa Emila znalazła się bezpośrednio pod wylewką wanny i przytrzymał jego włosy, aby utrzymać głowę na miejscu.
-Ponieważ jesteś następny, który umrze, chyba lepiej pokażę ci tę zgrabną sztuczkę przesłuchań, której ludzie Yao nauczyli mnie dawno temu- powiedział Mathias. Uśmiechnął się szaleńczo na widok przerażonego gapienia się Emila. -To trochę jak utonięcie, z wyjątkiem tego, że mogę wybrać, czy będziesz żyć, czy umrzesz. Nazywa się...- Przekręcił gałkę do gorącej wody... -Chińskie tortury wodne!
Kilka sekund później woda spotkała się z głową Emila, paląc jego skórę gorącą temperaturą i zatykając jego drogi oddechowe. Emil prychnął i zakaszlał; próbował odwrócić głowę od wody, ale uścisk jego włosów Mathiasa powstrzymał go przed tym. Emil krzyczał wewnętrznie, zarówno z powodu piekącej twarzy, jak i kłucia w nosie i gardle. W zamglonej wodzie Emil widział szaleńczy uśmieszek na twarzy Mathiasa.
-Dlaczego walczysz, Emil, co?- Mathias parsknął. -Myślałem, że wyspa taka jak ty kocha wodę! Myślałem, że ci się to podoba, co? Nie poradzisz sobie teraz?- Chwycił Emila za brodę i szorstko zanurzył go niżej w wannie. Wpadł na pomysł, Mathias wepchnął głowę Emila do wody, po czym pociągnął ją w górę i ponownie pod bieżącą wylewką, chodząc tam iz powrotem i obserwując, jak Emil trzepocze i płacze. Całe ciało przestało się ruszać i nie wydobywały się z niego żadne krzyki ani protesty.
Po zakończeniu walki Emila woda w wannie stała się na tyle spokojna, że Mathias mógł zobaczyć Emila po śmierci. Emil był taki spokojny; jego włosy falowały delikatnie w wodzie, a oczy miał zamknięte, jakby spał. Mathias wyciągnął chłopaka z przepełnionej wanny i położył go na podłodze, opierając plecy o wannę, podczas gdy woda spływała mu po ramionach. Mathias ukląkł przed ciałem i odgarnął mokre włosy z czoła Emila.
Mathias zaśmiał się cicho i pokręcił głową. -Szkoda, że musiałeś tak zginąć. Gdybyś tylko udowodnił mi, jak dobrym jesteś dzieckiem, prawdopodobnie... byś żył.- Przycisnął usta do ust Emila, przygryzając dolną wargę, zanim się odsunął. -Cóż, przynajmniej nadal jesteś gorący po śmierci.
Emil otworzył oczy. - PIERDOL SIĘ!- Krzyknął, uderzając Mathiasa prosto w nos.
Zszokowany obrotem wydarzeń, Mathias nie widział nadchodzącego uderzenia. Było ono tak mocne, że przyprawiło Mathiasa o zawrót głowy. Emil zamachnął się ponownie, a kiedy wylądował drugi cios, zerwał się na nogi tak szybko, jak to możliwe, na mokrej podłodze. Køhler szybko doszedł do siebie i złapał koszulę Emila, próbując ściągnąć go z powrotem na podłogę.
Emil poślizgnął się i przypadkowo upadł na Mathiasa. Upadek zmusił Duńczyka do cofnięcia się i uderzenia głową o wannę. Uwolniony z uścisku Mathiasa, Emil wybiegł z łazienki i biegł dalej, aż w końcu wybrał pokój, który uznał za wystarczająco daleko. Wszedł do środka, zamknął drzwi, wepchnął krzesło pod klamkę, aż mocno do niego przylegało, i odwrócił się. Miał zamiar poszukać innego miejsca do ukrycia się na wypadek, gdyby krzesło nie zadziałało, ale to, co zobaczył, gdy się odwrócił, załamało go.
Na podłodze obok siebie leżeli Berwald i Tino. Emil poczuł, że robi mu się niedobrze na ten widok: dwa martwe ciała przemoczone w dużej kałuży krwi, oba ze spodniami i bielizną ściągniętymi do samego końca oraz obrażeniami, jakie wyrządził im Mathias w swojej chorej przyjemności.
Emil objął brzuch i zacisnął dłoń na ustach, potrząsając głową z boku na bok i opadając na kolana. Kiedy ból przeszył nogę, spojrzał w dół i zobaczył, że jego kostka oblana jest jego własną krwią, a nici jego szwów pękły i zwisały luźno. Przeniósł rękę z brzucha do ponownie otwartej rany i chwycił ją słabo. To się nie dzieje; to musiał być koszmar. Emil lekko zwymiotował na swoją dłoń. Mathias by tego nie zrobił, nie w tym stuleciu. Wszyscy wyrosli z tej barbarzyńskiej natury, w tym Mathias, więc to musiał być kolejny koszmar.
Emil następnie położył się na boku w rosnącej kałuży z mokrego ubrania, wszystkie myśli o ukrywaniu się w pokoju zniknęły, gdy jego ciało trzęsło się od szlochu. Mathias to potwór.
Mathias jęknął, kiedy doszedł do siebie. Chwytając się za czoło, siedział nieruchomo i oddychał, aż podwójne widzenie stało się jednym. Poruszał się powoli, odwracając się w stronę wanny i klękając. Spojrzał w wodę i zobaczył w jej odbiciu mężczyznę chwytającego się za czoło, krew kapała mu między palce i tworzyła drobne zmarszczki na powierzchni.
Mathias złożył dłonie i zanurzył je w wodzie. Przemył twarz wodą i wstał. Podszedł do ręczników, wyrwał jeden z wieszaka i osuszył twarz i szyję. Nie zamierzał się wściekać, nie znowu. Musi tylko trochę pomyśleć.
-Dobra, nowy plan- powiedział Mathias, przyciskając ręcznik do rany, żeby zatamować krwawienie. Ponownie ocenić mocne i słabe strony moich pozostałych przeciwników i zobaczyć, gdzie popełniłem błąd, bo kurwa, żadne pieprzone bachory mi nie uciekną!
Mathias rzucił ręcznik na podłogę i rozwiązał mokry szlafrok, aby go zdjąć. Potem ciężki przedmiot wypadł z szlafroka i spadł na zalaną podłogę.
-O cholera!- Mathias szybko podniósł przedmiot i strząsnął z niego wodę. Otworzył go, żeby zobaczyć, czy w środku nie zaszły żadne uszkodzenia od wody, i westchnął z ulgą, gdy zobaczył, że jest w tak dobrym stanie jak poprzednio.
Przynajmniej ta część gry się nie powiodła.
Ale ja dawno nie wrzucałam rozdziałów. To dlatego ze odeszłam z fandomu hetalii, ale teraz mnie tak naszło żeby przetłumaczyć jeden rozdział i chyba postaram się regularnie wrzucać po jednym rozdziale ( 1 rozdział na tydzień)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top