>13<

Peter biegł do utraty sił. Całe jego ciało wciąż było słabe przez porażenia prądem. Jego płuca płonęły z powodu potrzeby tlenu i odpoczynku, gdy szlochał niekontrolowanie nad utratą matki i ojca. Zaczął panikować przez nadchodzącą śmierć, zaczął dyszeć. Jego nogi gwałtownie wbijały się w ziemię, popychając go jak najdalej od potwora, który go ściga.

Tuż za dzieckiem biegł Mathias, myślał o tym, jak łatwiejsza jest ta gra, niż się spodziewał. Podobnie jak Peter, Køhler również odczuwał ból z powodu walki z dwoma mężczyznami w ciągu jednej nocy - z których jeden prawie go zabił - ale możliwość schwytania Petera i zakończenia rodziny Oxenstierna za jednym zamachem zmiażdżyła wyczerpanie i ból. Chłopiec był mały, słaby i tak powolny, że Mathias doszedł do wniosku, że nie trzeba wiele wysiłku, aby go zabić. W rzeczywistości, w tempie, w jakim ta gra się rozwija, nie minie tydzień a już wygra. Ta myśl wywołała uśmiech na jego ustach. Mathias zmniejszał odległość między sobą a Peterem, gdy tylko wchodzili na schody.

Słysząc zbliżające się za nim ciężkie tupanie, Peter wskoczył na poręcz schodów i zjechał na niższy poziom. Zeskoczył z poręczy i szybko spojrzał na wuja z przerażeniem w oczach, po czym zniknął w ciemności.

-Heh, mądry dzieciak- mruknął do siebie Duńczyk, gdy dotarł także do schodów. Wbiegł na ślepo do pokoju, mrużąc oczy, by znaleźć odrobinę ruchu lub cienia ciała dziecka, Mathias nie mógł znaleźć włącznika światła, przeklinając w myślach, że nie zadał sobie trudu zapamiętania choćby drobnych szczegółów jego domu. Głośno klasnął w dłonie i włączyły się aktywowane dźwiękiem światła.

-Biegnij, mały jelonku, biegnij ~!- Mathias gruchnął głośno. Znowu podążył za Peterem w półskokowym tempie, szybko zapalając światła w korytarzu. Ponownie jego oczy spotkały widok małego dziecka biegającego gorączkowo po życie, widoku, który wzmógł drapieżne skupienie i instynkty w jego umyśle tak bardzo, że mógł praktycznie poczuć, jak ślinka zwilża kącik wargi, jak u rysia, chcącego zasmakować pyszności młodego płowego mięsa.

-Zostaw mnie w spokoju!- Peter zapłakał przez ramię. Przestał biec, gdy zauważył drzwi wyrównujące ściany korytarza, i otworzył je. Zamknął za sobą i rozejrzał dookoła, przekonując się, że wbiegł do pokoju rekreacyjnego z kilkoma stołami bilardowymi, telewizorem z płaskim ekranem zamontowany wysoko nad stołem do hokeja, efektowny system dźwiękowy, kanapę pośrodku i wiele gier zręcznościowych umieszczonych wzdłuż ściany jak ogrodzenie przestrzeni gry.

Peter poszedł do jednej z gier arkadowych stojących wzdłuż przeciwległej ściany, zaczął przesuwać ją do przodu, gdy Mathias złapał za klamkę - jego serce gwałtownie przyspieszyło, maszyna prawie nie reagowała na czyny Petera, więc pośpiesznie wcisnął się w ciasną przestrzeń.

Mathias cofnął się o krok od drzwi i kopnął je, waląc piętą w klamkę, aż drewno wokół pękło. Jeszcze jeden kopniak i całkowicie by rozwalił drzwi, lecz otworzyły się i uderzyły w ścianę z hukiem, powodując, że Peter podskoczył i mocno przytulił kolana.

-Nie, nie, proszę, nie- Piotr modlił się w duchu. Powoli oddychał, aby uspokoić nerwy metodą, którą pokazał mu ojciec - wdech przez nos, trzymaj go, pomyśl o obrazie kojącym nerwy i wydech przez usta - ale utrzymywał czujność uszu dla psychola czającego się za nim w pokoju. Metoda ojca nie pomogła; z każdym krokiem serce Petera coraz szybciej biło.

Mathias stał pośrodku pokoju przed kanapą, zerknął na wiele gier arkadowych stojących wokół pokoju i potrząsnął głową, gdy jego oczy zatrzymały się na jednym, który wyglądał zbyt nie na miejscu spośród wszystkich pozostałych.

-Cholera, Peter, na pewno jesteś szybkim dzieckiem- zachichotał. Podszedł do stołów bilardowych i położył ręce pod jednym z jego brzegów. -Jesteś w rzeczywistości znacznie szybszy od swojego ojca, koleś. Trzeba przyznać, że jestem trochę zaskoczony, że mogłem nadążyć za tobą.

Peter wpatrywał się zmieszany w ziemię. Zagryzł dolną wargę i zesztywniał ramiona, przygotowując się do stłumienia swoich reakcji. Musi pozostać ukryty tak długo, jak to możliwe; miał nadzieję, że na wystarczająco długo, aby „wygrać" tę psychotyczną grę Mathiasa.

-Mam na myśli, tak, jestem tutaj, a ty jesteś tutaj, i chyba że jakimś cudem uda ci się mnie wyprzedzić i uciec z tego pokoju. Wciąż będę biegał za tobą, aby cię zabić, ale dałeś mi dobry pościg. Do diabła, myślę, że jesteś podobny do Ice, jeśli chodzi o bieganie.- Mathias przykucnął lekko i przygotował się, by przenieść ciężar na kolana. -Szkoda, że ​​świat nie będzie świadkiem tak niesamowitej prędkości, kiedy cię znajdę ...

Mathias mocniej chwycił się krawędzi stołu bilardowego. -TUTAJ!- Uniósł stół bilardowy i odwrócił go.

Mimo że Peter napiął całe ciało, aby zapobiec ujawnieniu jego położenia przez jakiekolwiek reakcje, cicho pisnął i wzdrygnął się, gdy stół bilardowy upadł na podłogę. -O mój Boże. O mój Boże, proszę, nie! Spokojnie!- panikował w myślach.

Spoglądając w dół na stół bilardowy do góry nogami, Mathias udawał rozczarowanie. -Huh, chyba tym razem się myliłem. W każdym razie o czym mówiłem? Och, właśnie tak!- Podszedł do następnego stołu bilardowego i przygotował się, by go wywalić. -Wiesz, nie do końca rozumiem, jak możesz być taki szybki, że ledwo cię złapałem, a jednak tej nocy nie mogłeś ode mnie uciec...

Peter sapnął i zaczął drżeć. -Tej nocy... nie... - Podskoczył ponownie, gdy w pokoju rozległ się kolejny trzask.

Mathias obszedł drugi odwrócony stół bilardowy i spacerował spokojnie, trzymając ręce w kieszeniach i upewniając się, że chodzi tak głośno, jak to tylko możliwe, w kierunku gry arkadowej, za którą ukrywał się Peter. -Myślę, że dobrą rzeczą w tym, że jesteś szybki, jest to, że sprawiasz mi więcej radości, niż bym się spodziewał. Chyba powinienem był się spodziewać największej zabawy od najdzikszego, najbardziej pomysłowego członka rodziny, szczególnie w przypadku niesamowitych gier, którą kazałeś mi bawić się z tobą...

-Nadal nie mogę pozwolić ci uciec, prawda?- Mathias poszedł do gry arkadowej niedaleko od miejsca, w którym był Peter, i położył za nią ręce. -Jeśli to zrobię, to po co tworzyć całą tę grę, prawda? Jestem w niej, aby ją wygrać , dzieciaku!

Dlaczego on to wszystko mówi? Peter zastanawiał się, gdy nagle zesztywniał. Przygotował się w samą porę, by powstrzymać płacz, gdy usłyszał kolejny huk.

Mathias wesoło zaczął strącać kolejne arkady. -To trochę szkoda, że ​​muszę cię zabić, jak tylko cię znajdę. Teraz, gdy o tym myślę, fajnie byłoby pozwolić ci uciec, abym mógł cię jeszcze ścigać, prawda? Daje nam więcej czasu, zanim nigdy więcej cię nie zobaczę. Może byłbym w stanie nauczyć cię jeszcze kilku rzeczy- Strącił drugą grę arkadową.

Peter sapnął ze zdziwienia i przytulił kolana do piersi. Zamknął oczy i ponownie wypróbował metodę Berwalda, tym razem oddychając coraz szybciej, gdy kroki zbliżały się coraz bliżej. Kiedy było coraz gorzej, Peter przycisnął dłonie do ust, aby zablokować ciężki oddech.

Køhler strącał kolejną grę zręcznościową, która była coraz bliżej miejsca, w którym ukrył się Peter, był w stanie wyraźnie zobaczyć róg piżamy chłopca rozłożony na podłodze w otwartym widoku. To była kolejna wskazówka, która pokazała Mathiasowi, gdzie jest Peter, chociaż w tym momencie tak naprawdę go nie potrzebował. -Wiesz, naprawdę podoba ci się lekcja, której nauczyłem cię tamtej nocy. Nigdy w życiu nie widziałem dziecka tak spokojnego!

-Tak naprawdę nie chciałem tego robić tak wcześnie - wiesz, zanim zaczął się ten cały pościg, ponieważ chciałem ocalić twoje ciało na później - ale w pewnym sensie zmusiłeś mnie do wcześniejszego zabicia ciebie.- Mathias zachichotał i kopnął palcem w dolny róg gry zręcznościowej. -A teraz bardzo się cieszę, że kontynuowałem gwałt. Muszę cię zdyscyplinować, kiedy twoja mama i tata tego nie zrobili, zamiast tego pozwalając ci zostać głośnym bachorem, który żarł za dużo cukru.

Mathias oblizał wargi, gdy wspominał. -...Heh, i poczułem smak tego, jak pyszne może być młode, piękne ciało, więc jest jeszcze jeden dobry powód, dla którego to zrobiłem. Nie mogę się doczekać kolejnego kęsa.

Peter nie chciał wiedzieć, co miał na myśli przez to wszystko; nie był do końca pewien, dlaczego jego wujek myślał, że jego ciało wydawało się być jakąś ucztą do zjedzenia, ale wiedział, że jeśli wspominanie tej nocy, kiedy Mathias go zgwałcił, było czymś innym, cała ta rozmowa o „pysznym ciele" a „kolejny kęs" to implikacje, które wstrząsnęły Petera.

-N-nie ...- Peter szlochał cicho. Jego kolana drgnęły gwałtownie, gdy dłonie chwyciły go za głowę, aby powstrzymać walenie w głowę. Jego żołądek skręcił się w obrzydliwy i bolesny węzeł. -Nie znowu ...- Czuł, jak jego pęcherz przygotowuje się do oddania moczu, gdy rozlega się kolejny trzask, a następnie wibracje pod nim, ponieważ cokolwiek robił Mathias, trzęsło podłogę. Co on robi ?

Kiedy Mathias zdecydował, że skończył trzymać Petera w napięciu, cicho podszedł do maszyny, za którą chłopiec się ukrył i oparł się o ścianę. Skrzyżował ręce i patrzył, jak Peter całkowicie traci panowanie nad sobą: kuca, chwyta głowę w dłonie, hiperwentyluje i spływające łzy po twarzy. Czekał cierpliwie, by zobaczyć, ile czasu zajmie Piotrowi zauważenie go stojącego obok niego; złapanie jego ofiary nie było tak zabawne, gdyby po prostu tam siedział, jak wtedy, gdy uciekał i czynił ją trudniejszą.

Peter przycisnął twarz do kolan, powoli kuląc się do przodu, gdy poczuł oszołomienie po swoim epizodzie paniki. -O mój Boże, umrę ... On mnie dopadnie ... Dlaczego on nam to robi? Co zrobiliśmy? Czy to dlatego, że powiedziałem im przez przypadek? Nie chciałem czekać...-Poza ciężkim dyszeniem Peter usłyszał lekkie stukanie w jego stronę. Co jest?

Peter zerknął spomiędzy kolan. Niedaleko duża stopa stukała o drewnianą podłogę. Spojrzenie Petera podążyło za stopą w górę, w czerwone kraciaste spodnie od piżamy, duże, stonowane ramiona złożone na zakrwawionej koszulce, a błękitne oczy wpatrywały się w niego z lekką niecierpliwością.

-Sup?

Peter sapnął i krzyknął, gdy się odwrócił i próbował uciec. Mathias szybko złapał Petera za kołnierz koszuli i przyciągnął go bliżej do siebie. Kiedy Peter wiercił się i szarpał za kołnierz, aby uwolnić go od Mathiasa, drugą ręką chwycił go za gardło i uniósł wysoko, śmiejąc się wewnętrznie z tego, jak lekkie było dziecko. Peter zwisał w powietrzu, wbijając paznokcie w dłoń, która ściskała jego tchawicę. Mathias podniósł drugą rękę do smukłej szyi wraz z pierwszą, powodując, że tchawica zamykała się mocniej i mocniej, dopóki Peter nie był pewien, że wkrótce umrze. Łzy i ślina Petera spływały na dłonie Mathiasa.

Patrząc na Petera, Duńczyk przechylił głowę w udawanym zainteresowaniu. W sposób, w jaki Mathias się uśmiechał był niemoralny.

-Hm, zastanawiam się, czy powinienem pójść dziś wieczorem? To znaczy, po prostu dobrze się bawiłem z Tino i jestem dość zmęczony. Ale cholera, ten dzieciak jest taki słodki! Czy powinienem go po prostu zabić i zachować jego ciało na jutro? Nie, robię to z Berwaldem. Może...- myślał Matthias.

-No cóż- zamruczał, w końcu przerywając ciszę. -To skończyło się dla ciebie dość szybko, co?

Peter machnął wargami i wypluł, próbując powiedzieć „nie".

Mathias upuścił Piotra i zbliżył się, sprawiając, że czubek ich nosa ledwie się dotykał. Peter poczuł, jak ciepły oddech Mathiasa ociera się o twarz, gdy powiedział ściszonym głosem: -To było zabawne, dopóki to trwało, dzieciaku. Wszystko było w porządku.- Potem wziął usta Petera, ssąc wargi i niechlujnie oblizując zęby z największą pasją, jaką mógł zebrać dla dziecka, które ledwie lubił.

Peter chciał krzyczeć. Cichy, skomlący hałas dudnił mu w gardle, gdy próbował krzyczeć o pomoc, próbował protestować, próbował oddychać, ale nie mógł. Ten pocałunek odciął ostatnią cząstkę powietrza, którą mógł zebrać.

W ostatnim wysiłku, by się uratować, Peter wykorzystał resztki sił, by kopnąć Matthiasa.

Może to było trudniejsze niż zamierzał Peter, może to było miejsce, w które wylądował, a może była to po prostu cała niespodzianka, ale Mathias nigdy nie spodziewałby się, że ktoś o lekkim ciele, małych kończynach i ogólnej niezdolności do podniesienia czegokolwiek cięższy niż 15kg, by wykonać kopnięcie, które przypominało stalowy młot wbijający się w jego klatkę piersiową. Mathias westchnął i zgiął się wpół, puszczając Petera. To było pewne, że miał kilka połamanych żeber.

Peter zwalił się na ziemię, leżąc nieruchomo i dysząc ciężko, gdy jego ciało zaczęło nabierać dużej ilości powietrza, aby nadrobić odcięcie. W jego głowie było mgliste uczucie, a jego wzrok był niczym więcej jak poruszającymi się plamami, ale kiedy jego płuca wypełniły się wystarczającą ilością tlenu i jego przepływ krwi ustabilizował się, mgła w mózgu Petera zniknęła i mógł znów myśleć racjonalnie. Peter wstał z podłogi i próbował uciec na swoich słabych nogach. Mathias wyrwał się z bólu fizycznego na tyle długo, by pamiętać, że miał dziecko do złapania i sięgnął do Petera, chwytając go za kostkę. Peter wrzasnął z przerażenia i rzucił się, by uwolnić się z uścisku Mathiasa, kopiąc Køhlera pod brodę wolną stopą i uderzając w miednicę.

- GNOJU!- Mathias krzyknął, gdy z jego ust wypadł ząb. Pomimo całego bólu pulsującego w jego ciele i uczucie nieprzytomności, Mathias trzymał się Petera i zajął pozycję klęczącą. Przyciągnął do siebie Petera, dysząc i sapiąc cicho, kiedy ukrywał, ile szkód poniosło jego ciało. Odwrócił głowę i wypluł grubą śluzę krwi na podłogę, po czym skierował wzrok na dziecko pod nim.

Krwawy uśmieszek pojawił się na twarzy Mathiasa. -Łał, mały smarkaczu, naprawdę walczyłeś więcej niż twoi starzy razem, ha ha!- Chwycił twarz Petera i uniósł ją do siebie, sycząc groźnie: -Udało ci się mnie wykończyć, nawet nie próbując walczyć!- Następnie uderzył głową Petera z powrotem na podłogę. -Szkoda, że ​​kurwa nienawidzę dzieci.

Peter skrzywił się, słysząc walenie w tył głowy, uderzające o podłogę. Chciał zemdleć od znoszenia tyle bólu w ciągu jednej nocy, ale jeden widok dał mu dość siły, by nie zasnąć i kontynuować walkę: Mathias usiłował przytrzymać Petera jedną ręką na piersi i zsunąć pas spodni za pomocą drugi, wystawiając się na widok chłopca.

-NIE!

Peter zerwał się z podłogi i uderzył pięścią w ramię Mathiasa. To uderzenie było ostatnim atakiem, z którym Mathias mógł sobie poradzić. Mathias upadł na bok i krzyknął z bólu, trzymając ramię i kuląc się, gdy ból po uderzeniu stalą i walce z dwoma dorosłymi mężczyznami w ciągu całej nocy w końcu narastał. Tak bardzo, że Mathias poczuł, że zaraz będzie nieprzytomny, z czego skorzystał Peter, stając na nogi i oddalając się od Mathiasa z maksymalną prędkością, jaką mógł zdobyć. Po wyjściu z pokoju Peter biegł szybciej, pozwalając ciału zamiast umysłu poprowadzić go tam, gdzie go zabrał; instynkt musiał przejąć kontrolę, ponieważ jego umysł pędził z tak wielkim strachem, że zaczynał widzieć białe światło, mimo że miał wyraźny obraz wszystkich tkanin i mebli, których musiał unikać.

Peter nie przerwał sprintu, nie zwolnił tempa, dopóki instynkt nie wciągnął go w coś, co wydawało się względnie bezpieczną szafą. Wchodząc do środka, Peter natychmiast zatrzasnął za sobą drzwi, ubrał na siebie ubrania, które były wystarczająco duże, aby owinąć całe jego ciało, i usiadł skulony na podłodze w szafie, zaciskając ubrania wokół niego, jak to kiedyś robił budził się w nocy, używając wielu warstw jako bariery ochronnej, aby go schronić, dopóki nie przyjdzie jego mama lub tata ...

Nie był bezpieczny. Część Petera wiedziała, że ​​nie jest bezpieczny, teraz, gdy zabójca ścigał ich wszystkich i jego rodzice nie żyli, nie pozostawiając nikogo, kto mógłby go chronić lub mu pomóc. Wiedział, że musi znaleźć lepszą kryjówkę niż pod dużym pakietem ubrań, które znalazł w szafie, ale było to na tyle bezpieczne, że mógł się uspokoić.

Peter zaczął stabilizować szybkość oddychania, próbując wdychać i wydychać powietrze przez nos i usta. Kiedy zarówno jego umysł, jak i serce zwolniły, był w stanie wyraźnie zebrać myśli, które napływały do ​​niego z każdej części jego umysłu. Wujek prawie go ponownie zgwałcił. Jego rodzice nie żyli. Był teraz sam, przestraszony. Ale przeżył noc. Uciekł ze szponów Mathiasa i wykonał kawał dobrej roboty, broniąc się, więc to pokazało, że nie był słaby, jak wszyscy mówili.

Peter zaczął płakać, leżąc na boku. Jego rodzice nie żyli, ale on żył i może walczyć. Miał szansę wyjść żywy, jeśli wystarczająco długo ukryje się przed Matthiasem. Od wewnątrz Piotr poczuł, że pęka mu ulga i żal, płacząc, że żyje i że nie ma rodziców; rodzice, których kochał i którzy kochali go ze wzajemnością, którzy się nim opiekowali i powtarzali mu raz po raz, że dorośnie i być może zyska niepodległość jako naród, nie żyją. Wraz ze strachem i samotnością pochłonęła go niska dawka przytłaczającej dawki adrenaliny i zasnął z policzkami przesiąkniętymi łzami.

Minęło zaledwie dziesięć minut, kiedy Mathias zemdlał, krew wciąż ściekała z kącika jego rozdziawionych warg. Kiedy się obudził, poczuł szarpnięcie ognistego bólu, które rozlało się po jego głowie i brzuchu. Pocierając brodę Mathias wstał z miejsca, w którym leżał, i podszedł do drzwi pokoju rekreacyjnego. Oparł się na progu, a w głowie mu się tak kręciło, że nie pozwalała mu prawidłowo chodzić. Wypluł jeszcze więcej krwi, zanim poszedł dalej, garbiąc się przez korytarz i mijając pokoje - mijając szafę, w której Peter błogo śpi. Wchodził na schody, jeden po drugim, z każdym krokiem czując się jak żużel przywiązany do nogi, który napełnił go bólami i mdłościami. Na ostatnim najwyższym poziomie Mathias przechodzi dalej, gdzie jego mglisty umysł był pewien, że jest sypialnią.

Skończył wędrówkę po schodach, zanim jego ciało nawet zaczęło wracać do zdrowia po silnych uderzeniach, których Mathias nigdy nie oczekiwał od kogoś tak drobnego jak mikronacja Peter, dzięki czemu jego wyczerpany i na wpół przytomny umysł pragnie odpoczynku; nie pamiętał, co go opętało do wspinania się po schodach w jego stanie innym niż możliwość spania w łóżku. Już miał iść do łóżka, by położyć swoje zmęczone ciało, gdy zauważył coś na podłodze w ciemności .

Dwa ciała w powoli rosnącej kałuży krwi, leżące obok siebie jak kochankowie, zarówno nieruchome, milczące i wpatrujące się w siebie. Jego oczy utkwiły w wyższym, Berwald, i wszelkie zmęczenie, które poczuł, natychmiast zniknęło. Prostując się, jakby tułów nie doznał wewnętrznych obrażeń, Mathias podszedł do młodszego brata i uklęknął obok niego. Przycisnął palec wskazujący i środkowy do szyji Berwalda tuż pod szczęką. Po odczuciu kilku pulsów - bardzo słabych i powolnych uderzeń, które wskazywały, że Berwald wciąż żyje, chociaż ledwie żył i umierał wolniej niż oczekiwał Mathias - Køhler z grubsza obrócił Berwalda na brzuch.

-Hej, Berwald, nie uwierzyłbyś, w kogo właśnie wpadłem!- Mathias syknął do ucha Berwalda, gdy podarł koszulę Oxenstierny do połowy pleców, wystawiając wiele ran kłutych na chłodne powietrze w pomieszczeniu. -Ten twój mały bachor, Peter! I kiedy go zobaczyłem, pomyślałem sobie: cóż, jak fajnie byłoby bawić się z moim małym adoptowanym siostrzeńcem po raz ostatni, zanim odejdzie do nieba z mamą i tatą, wiesz, aby spotkać się ze swoim twórcą i tym całym gównem, ale zgadnij co, Ber-Ber?

-Ten mały skurwiel uciekł. Heh, nie wiedziałem, że dzieciak był tak szybki! Na szczęście byłem w stanie dotrzymać mu kroku, ale czy wiesz, co się stało po tym, jak na niego polowałem? Kopnął mnie! kopnął mnie i uderzył pięścią i właściwie uciekł ode mnie! Czy możesz uwierzyć w to?!- Wsunął palce we włosy Berwalda, szarpiąc je, aby odwrócić twarz Berwalda do siebie i wpatrywać się w niebieskie oczy mętniejące śmiercią z każdą sekundą. -Oczywiście, że możesz w to uwierzyć! Ty i twój mały mężulek prawdopodobnie szkoliliście go, aby był takim niesamowitym wojownikiem czy coś. Powinieneś być cholernie dumny!

Mathias roztrzaskał twarz swojego młodszego brata o dywan, uśmiechając się z obłąkaną satysfakcją, gdy rozlewała się krew. Zdjął spodnie od piżamy Berwalda, a także własne. -Ale nie jestem zbyt dumny; zrobię to i pokażę mu, kto tu jest królem!- Wspiął się na Berwalda i zesztywniał biodrami, aby rozpocząć penetrację, ale zatrzymał się, gdy coś mu się przydarzyło. Spojrzał na Tino, którego martwe oczy patrzyły bez mrugnięcia. Martwy czy żywy, sprawił, że Mathias nie mógł się doczekać, kiedy ktoś patrzy, jak pieprzy, więc wyciągnął rękę i odwrócił głowę Tino, zanim zmusił całą swoją furię, ból i zażenowanie, że został pokonany przez dziecko.

-Cholera! I pomyśleć, że zamierzam... również cię zachować na jutro!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top