>10<
Bez względu na to, jak twardy był materac, by odpowiadał jego potrzebom i jak puszysta była kołdra, Lukas nie mógł zasnąć. Odwrócił się na drugą stronę łóżka.
-Powinienem był zabić tego skurwysyna.
Co jeśli nie przyjdę na czas, by uratować Emila?
Czy Mathias go zaatakuje?
Czy Mathias naprawdę jest tego rodzaju mężczyzną?
Dlaczego Emil mnie powstrzymał?
Czy Emil ma się dobrze ...?
Bondevik usiadł na łóżku. Wstał z materaca i poszedł w kierunku drzwi. Musiał się dowiedzieć prawdy, prosto od Emila.
Cicho chodząc po korytarzu, Lukas podszedł do drzwi sypialni młodszego brata i przyłożył ucho, by zorientować się czy Emil śpi (by usłyszeć jak dżejmil śpiewa zwrotkę pana puffina z „With love from Iceland"dop.aut.) Kiedy ogarnął że Islandczyk śpi, Norweg spróbował otworzyć drzwi. Na szczęście były otwarte. Wsunął głowę do środka i przez chwile patrzył na łóżko. Lukas wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i bezszelestnie podszedł do śpiącego Emila. Usiadł na krawędzi łózka, następnie wyciągnął rękę, aby delikatnie potrząsnąć ramieniem brata, aby go obudzić.
-Czego chcesz, Lukas?- Emil przemówił, nie odwracając głowy.
Lukas opuścił rękę i odpowiedział: -Nie mogę spać.
-Nie będziesz spał ze mną!
-Nie, to nie tak. Nie mogę zasnąć bez rozmowy z tobą o czymś.
-Nie możesz z tym zaczekać do jutra?- zapytał Emil ze zmęczeniem. -Jest cholernie późno na rozmowy!
-Nie, nie mogę z tym zaczekać. Musimy porozmawiać o tym, co się dzisiaj wydarzyło...
-A co do cholery się stało, Lukas?
Bondevik poczuł, jak jego twarz drży z irytacji. -Wiesz, co się stało, Emil! Wiesz, coby się stało, gdybym nie zainterweniował!
Emil położył się na plecach i oparł na łokciach. -Lukas, on żartował, wiesz? Oboje wiemy, że Mathias jest idiotą, który za dużo żartuje; nie jest typem osoby, która by gwałciła, czy coś podobnego!
-On tak robił wcześniej!
-Ty też, ale nie pokazujesz tych cech Wikinga!
-To dlatego, że nie próbowałem zgwałcić ciebie ani nikogo innego!
-I on też nie próbował! Teraz pozwól mi spać!
-Dopóki nie przyznasz, ze próbował cię zgwałcić, nie pójdziesz.
Emil zadrwił i przewrócił oczami. -Jeśli jesteś tak cholernie pewny, że zamierza mnie zgwałcić, to dlaczego, do diabła...
-Ponieważ - przerwał mu Lukas - po pierwsze, jesteś jego ofiarą...
-Nie jestem jego...
-Po drugie, jeśli go skrzywdzę, po prostu znienawidzisz mnie za to, mimo że jest to mój braterski obowiązek. Po trzecie, najważniejsze dla ciebie jest zaprzeczenie temu, co się stało.
-Feh, mniejsza z tym- Emil odwrócił się na bok i naciągnął koc na głowę.
- Mniejsza z tym? Emil, czy to wszystko, co możesz powiedzieć, kiedy próbuję ci pomóc?
- Wyjdź stąd- powiedział Emil. -Zamknij drzwi jak wyjdziesz. Dzięki i dobranoc.
Lukas skrzyżował ramiona i skrzywił się. -Emil, nie wyjdę, dopóki ...
-Lukas, proszę - powiedział cicho Steilsson. -Po prostu zapomnij o tym, dobrze? Jestem wyczerpany i potrzebuję trochę snu.
-Jesteś wyczerpany emocjonalnie, ponieważ tłumisz strach i ból!
-Cholera jasna!- Emil wystrzelił. -Dlaczego, do cholery ciągle tu jesteś?! Wiesz co? Dobrze! Zostań tu na noc! Będę w innym pokoju!- Emil wyskoczył z łóżka, wyrwał poduszkę i podszedł do szafy, by wziąć zapasowy koc. (Ojjj Emil się obraził, lukaz musisz to naprawić dop.aut)
-Hej, gdzie ty idziesz?!- Lukas wstał szybko i podążył za nastolatkiem.
-Idę spać w którymś pokoju z zamkiem!- Emil otworzył drzwi sypialni i obejrzał się za siebie -Zostań tu i gadaj o gwałcie, ile chcesz, tylko mnie nie denerwuj!- Emil wyszedł z pokoju i zaczął iść korytarzem.
-Chwileczkę! Jeszcze nie skończyliśmy!- Lukas podążył za nim i złapał Islandczyka za ramię, odwracając go, by spojrzeć mu w oczy. -Emil, powiedz mi o tym! Jestem twoim bratem i chcę ci pomóc!
-Dlaczego, do cholery, ciągle nalegasz, abym ci powiedział o czymś, co się nie wydarzyło?!
-Potrzebowałeś mojej pomocy! Ty, kurwa wolałeś moje IMIĘ!
-To nic nie znaczy, do cholery!
-Whoa, co się dzieje?- Dwaj bracia odwrócili się w kierunku sennego głosu i zobaczyli, że Tino i Berwald idą w ich stronę, Fin przecierał oczy i ziewał. Na dodatek niósł na rękach Petera, oznacza to, że czwartą noc z rzędu znów spał w sypialni rodziców, aby uciec od koszmarów.
-To nic, Tino- mruknął Emil. -Przepraszam, że was obudziłem. Dobranoc.- Steilsson odwrócił się, by odejść, ale Lukas ponownie go powstrzymał.
-Nie, to nie jest nic . Próbuję porozmawiać z Emilem, aby mu pomóc, ale z nim się nie da w ogóle rozmawiać!
-W czym próbujesz mu pomóc?- zapytał Berwald pomimo swojej senności.
-Po prostu ma jakąś paranoje!- Emil wpatrywał się w oczy Lukasa. -Nic się nie stało.
-Powiedzenie „nic się nie stało" nie sprawi, że o wszystkim zapomnę- Lukas odpowiedział z tym samym jadem.
-O czym rozmawiacie?- zapytał Tino, jego umysł budził się coraz bardziej z ciekawości.
-O niczym!
- Przyłapałem Matthiasa w pralni na dole, próbującego zgwałcić mojego brata!
Rozległo się lekkie westchnienie. -Ty też, Emil?!
Cisza. Na twarzach starszych Nordyków widniał szok, wszyscy spoglądali na najmniejszą osobę ze wszystkich. Peter, zdając sobie sprawę, co powiedział, rozbudził się całkowicie i skulił na spojrzenia innych. Zacisnął mocno oczy. -O kurde! Dlaczego to powiedziałem? Wszyscy mają rację, nie wiem, kiedy się zamknąć!
-Peter, co to było?- Powiedział Tino.
Peter potrząsnął głową. -Nic, mamo.
-Nie, Peter, powiedziałeś coś. Co to było?
-Powiedział „ty też?"- powtórzył Berwald, przyglądając się synowi z troską w oczach.
Tino złapał Petera za ramię i obrócił go tak, aby stali naprzeciwko siebie. -Peter, co rozumiesz przez „ty też"?
-Nie miałem na myśli niczego- wyjąkał Peter. -Nawet tego nie powiedziałem!
-Peter, ukrywasz coś przed nami?- Zapytał Tino. Peter szybko potrząsnął przecząco głową, co sprawiło, że Fin westchnął. -Peter, proszę, powiedz mi prawdę. Czy twój wujek Mathias cię skrzywdził?
-Nie, nic zrobił ...-mruknął Peter, patrząc na podłogę.
Tino usłyszał jak mikronacja pociągnęła nosem i patrzył ze współczuciem, jak ramiona jego syna trzęsą się z niesłyszalnym szlochem. Gdy Berwald ocierał łzy najmłodszego, Tino opuścił się na kolanie i uniósł twarz Petera za brodę. -Spójrz na mnie.
Mikronacja zwróciła oczy w stronę twarzy matki.
-Peter, pamiętasz tę rozmowę, w której dorośli robili takie rzeczy dzieciom takim jak ty?- Peter pokiwał głową. -A kiedy twój ojciec i ja powiedzieliśmy ci, co to jest gwałt?- Peter ponownie skinął głową. -Czy pamiętasz, jak mówiliśmy, że jeśli coś takiego Ci się przytrafiło, musisz powiedzieć nam, abyśmy mogli ci pomóc?- Peter kiwnął głową po raz trzeci.
Tino otarł łzy z policzków Petera i delikatnie ściągnął dłoń syna z oczu, aby utrzymać kontakt wzrokowy. -Kochanie, wiesz, że twój ojciec i ja nigdy nie obwinilibyśmy cię za coś takiego, prawda? Wiesz, że możesz nam zaufać- Peter spojrzał na Tino zaszklonymi oczami i skinął głową, wydając cichy szloch w gardle. -Więc powiedz nam, powiedz mi, czy wujek Mathias cię zgwałcił?
-...Tak.
Tino wzdrygnął się na odpowiedź i poczuł, jak żołądek mu płonie gniewu, która osłabłaby, gdyby zapierdolił takiego drania jak Matthias, zamiast być jednym z niewielu wiarygodnych ludzi na świecie, który chroniłby jego rodzinę przed tego rodzaju horrorem - wykorzystuje zaufanie dziecka, aby go... zgwałcić. Biorąc drżący oddech, Tino opanował wszelkie formy furii przed swoim synem. On definitywnie boi się Matthiasa ...
Lukas zwiesił głowę i spojrzał na Emila kątem oka, widząc, jak wyraz jego twarzy przedstawia tyle emocji: szok, wstręt i ukrytą nutkę empatii. Może powinienem był podejść do tego tak, jak Tino...?
-Peter, kiedy to się stało?- zapytał Berwald spokojnym, pozbawionym emocji tonem; Tino wiedział, że Berwald również próbuje kontrolować swoją złość, ale jego przez jego drżące pięści było oczywiste, że Szwed również chciał zabić Matthiasa.
Peter pociągnął nosem i powiedział: -Pierwszy raz był tydzień temu, tak myślę...
Wszyscy szeroko otworzyli oczy na tę informację.
-Pierwszy raz?- zapytał Berwald. -Masz na myśli, że skrzywdził cię więcej razy?
-Mm-hm ...- Potem szloch, który trzymał w gardle, w końcu uciekł. Wskoczył w ramiona Tino i przycisnął twarz do ramienia Fina, głośno płacząc i drżąc.
Lukas znów spojrzał na Emila. -Więc w co teraz wierzysz?
Emil gapił się na załamanie najmłodszej osóbki i powoli pokręcił głową. -Mathias... on... nie chciałby... On nie jest...- Lukas go usłyszał. Delikatnie wziął Emila za rękę, przyciągając go do siebie, tak jak Tino.
Ponieważ w grupie nastąpiła niezręczna cisza, nie zauważyli, że Berwald cicho wymknął się do jakiegoś pokoju. Znajdowali się teraz w swoim własnym świecie, który był wystarczająco bezpieczny dla Petera lub Emila. Nagle usłyszeli głos Berwalda: - Zabije cię!
Wszyscy podnieśli głowy w kierunku krzyku, a następnie protestów Matthiasa i przewracania mebli.
-Co to było?!- wystraszony Emil krzyknął
-Gdzie jest Berwald?- powiedział Tino, rozglądając się.
-Berry, stary, co do cholery?!- Mathias krzyknął gdzieś z wyższego poziomu. -Przestań! Agh!
Lukas, Emil, Tino i Peter spojrzeli na siebie, po czym pobiegli przez korytarze do miejsca, z którego dochodził krzyk. Stali w drzwiach, patrząc, jak Berwald przytrzymuje swojego starszego brata za klatkę piersiową i uderza pięścią w szczękę Duńczyka. Raz czy dwa razy pięść Berwalda trafiła w oko i usta, sprawiając, że te rysy siniaków były równie ciemne jak jego szczęka. Cała czwórka miała wyrysowany szok i lekki strach; bardzo rzadko Berwald wybuchał złością.
Mathiasowi zaczęła lecieć krew z kącika ust, następnie wypluł ząb. Widząc Nordyków w drzwiach, krzyknął: -Lukas! Tino! Emil! Nie stójcie tak, zdejmijcie ze mnie tego psychola!- Berwald przeniósł dłoń z klatki piersiowej Mathiasa na gardło.
Nastąpiła cisza, a starsi Nordycy zignorowali prośbę Mathiasa o pomoc. Chcieli się z niego śmiać, kpić z niego i patrzeć, jak jego młodszy brat bije go za obrzydliwość, której się dopuścił, lecz coś było nie tak. A Tino wiedział, czym było to „coś", popatrzył się na syna. Peter zamarł w miejscu, w którym stał, jego małe ciało drżało od stóp do głów, a oczy rozszerzyły się i wypełniły przerażeniem.
Przez chwilę Tino zobaczył, jak wyglądał prawdziwy terror dziecka. Peter obserwował, jak jego ojciec wyzwala ten nieograniczony strumień wściekłości na brata, którego kocha. Lub kochał, widząc, jak oczy Berwalda są pozbawione miłości - nawet ludzkości - gdy patrzył na posiniaczoną twarz Matthiasa i wargi, próbujące nabrać powietrza.
-P-Papa?- Peter zaskomlał przez szczękające zęby, obserwując, jak jego ojciec staje się maszyną do zabijania.
-Berwald, przestań!- Tino wrzasnął. Wyglądał na bardziej zaskoczonego od Lukasa i Emila. Podbiegł do Szweda i przytrzymał rękę, lecz ją odrzucił.
Oxenstierna machnął głową w kierunku Fina, a oczy były żądne zemsty. -Co do diabła masz na myśli mówiąc „przestań"?!- warknął. -Sugerujesz, żebyśmy pozwolili temu dziecięcemu gwałcicielowi odejść?- Ponownie spojrzał na Mathiasa, widząc jego zdziwienie na nazwanie go „gwałcicielem dzieci". W krótkiej chwili Berwald warknął i zmrużył oczy, mrugając powiekami: -Zgadza się, wiemy, chory draniu!
-Nie sądzisz, że chcę, żeby ten zboczeniec zapłacił za to, co zrobił mojemu dziecku ?!- Tino syknął. -Tak, ale nie chcę, żeby Peter był bardziej zszokowany niż on!
-Co?
-Straszysz Petera!
Berwald spojrzał na resztę. Rzeczywiście, jego syn trzymał się Lukasa, trzęsąc się. Norweg objął go ramieniem. Berwald zmarszczył brwi przepraszająco i powoli wstał z brata, kopiąc go w żebra, po czym odszedł. Tino obserwował męża, po czym ponownie spojrzał na Køhlera. Pochylił się nisko nad zakrwawioną twarzą i wyszczerzył zęby z drapieżnym warknięciem.
-Masz tyle szczęścia, że Peter tu jest- syknął Väinämöinen. -W przeciwnym razie zarówno Berwald, jak i ja zabilibyśmy cię dokładnie tam, gdzie leżysz!- Potem wyprostował się i gwałtownie odwrócił na piętach. Podszedł do syna, obrócił go i powiedział surowym, ale łagodnym głosem: -Chodź, Peter, idziemy.
Mikronacja spojrzała z ciekawością na matkę. -Gdzie? Do pokoju?
-Tak, ale nie odpoczywamy. Chodź, pakujemy się. Wyjeżdżamy.
-Czekaj, co?- Mathias krzyknął, patrząc, jak inni Nordycy odwracają się, by odejść. Zerwał się na nogi i pobiegł za nimi. -Co masz na myśli mówiąc, że wyjeżdżasz?
-Wierzysz w to, że będziemy pod tym samym dachem co pedofil?!- Tino zaśmiał się bez humoru. Berwald złapał go za ramię i potrząsnął głową, dając znak Finowi, by go zignorował.
-Zaczekaj, mówisz serio? Czy poważnie uwierzyliście takiemu bachorowi, nie słysząc najpierw mojej wersji wydarzeń?!- Nadal celowo ignorowali Mathiasa. -I wiecie, że nie jestem chorym, sadystycznym gwałcicielem! Co z wami jest?- Poszedł do pokoju Lukasa i spanikował jeszcze bardziej, jak Norweg wyciąga walizkę z szafy i rzuca ją na łóżko. -Lukas, daj spokój, dlaczego do diabła miałbym zgwałcić dziecko, skoro mam chłopaka, co?
-Próbowałeś zrobić to samo mojemu młodszemu bratu wbrew jego woli- wydukał Lukas bez emocji, szarpiąc zamek, by otworzyć walizkę -Jesteś bardziej obrzydliwy, niż myślałem- Podszedł do szuflady i wyciągał swoje ubrania, wkładając je do walizki z przerażającym spokojem. -Aha, a tak przy okazji, to„ były chłopak ".
-Lukas, zarówno Emil, jak i ja, powiedzieliśmy ci, że żartowaliśmy! Dlaczego mi nie wierzysz, co ?!- Twarz Mathiasa na chwilę zbladła. -Czekaj, właśnie ze mną zerwałeś?
-Cieszę się, że jesteś wystarczająco bystry, aby tak szybko się do tego przyzwyczaić- powiedział złośliwie Bondevik. Włożył ostatnie ubranie do walizki, zamknął ją i usiadł na łóżku, by włożyć buty. -Przestań kłamać i po prostu zaakceptuj fakt, że twoje zboczone fantazje zostały ujawnione.- Wstał i podszedł, by wziąć płaszcz.
-Lukas, daj spokój! Nie jestem gwałcicielem ani pedofilem!
-Byłeś w czasach Wikingów, ale teraz widzę, że tak naprawdę wcale nie wyrosłeś z tej fazy- Lukas szarpnął walizkę z łóżka i przewrócił ją, by wynieść ją z sypialni. Mathias podbiegł za nim.
-Lukas!
-Mathias, zamknij się- Głos Lukasa był zimny, zimniejszy niż zwykle, przez co Køhler zamarł na chwilę. Bondevik obejrzał się przez ramię. -Zamknij się i bądź wdzięczny, że nikt z nas cię jeszcze nie zabił, ponieważ, zaufaj mi, chciałem. Nadal chcę.
-I ciesz się, że po prostu zostawiamy twój żałosny tyłek, nigdy nie wrócimy. Nie dzwoń do nas, nie pisz do nas, nie odwiedzaj nas lub cokolwiek w tym rodzaju, ponieważ nie sądzę, że będziesz miłe widziany.- Lukas poszedł do pokoju swojego brata, krzycząc: -Emil, jesteś gotowy?!
Mathias nadął policzki i zacisnął pięści u boku, gotów kontynuować kłótnię i zatrzymać swoich gości, ponieważ było za wcześnie, by plan się nie powiódł. Wzdychając głęboko, Duńczyk podjął decyzję i pobiegł do swojej sypialni. Ostrożnie podszedł do stolika nocnego, omijając porozrzucane kawałki rozbitych wazonów, które Berwald rozbił w swoim ataku wściekłości. Przeszukiwał jej zawartość, dopóki nie znalazł tego, czego szukał: prostego pilota, małego, czarnego, posiadającego tylko przycisk i przełącznik. Schował urządzenie do kieszeni i wybiegł z powrotem, gdy reszta zebrała się na korytarzu. Pospieszył za nimi i znów zaczął swą mowę.
-Chłopaki! Chłopaki! Przestańcie! Nie powinniście wychodzić! Czy naprawdę zamierzacie zerwać ze mną kontakt z powodu jakiegoś kłamstwa, które dziecko wymyśliło tylko po to, by sprawić kłopoty?
-Żadne dziecko nigdy nie wymyśliłoby czegoś tak haniebnego, kurwo- Tino splunął. Zatrzymał się, by uderzyć Mathiasa za bezczelność, ale ponownie Berwald wziął go za ramię i potrząsnął głową z dezaprobatą. Fin obdarzył Køhlera złośliwym wzrokiem, zanim ponownie zgodził się z mężem.
- Powiem, że odejście byłoby w tej chwili naprawdę złym pomysłem- ostrzegł Mathias. -Mądrze jest nie wychodzić z tych drzwi! Lukas!
Lukas mimowolnie zawahał się przez chwilę.
-Norge, proszę ...- cicho błagał Mathias.
-Mathias, nie powiedziałem ci już, żebyś się zamknął?!
Wszyscy zatrzymali się przy drzwiach i czekali, aż Berwald je otworzy.
-Berwald, serio, nie odchodź!
-Pierdol się, Mathias - mruknął Berwald, otwierając drzwi i przepuszczając innych.
Mathias wzruszył ramionami i potrząsnął głową. -UGH, w porządku! W takim razie będę musiał to zrobić ...- Wyjął pilota i nacisnął przycisk.
Po tym czynie pojawiła się podczerwień w każdym rogu rezydencji. Berwald podszedł do bariery. Nagle rozległ się głośne bzyczenie i zamarł.
-Berwald?- Zapytał Tino. -Berwald, co się stało?
-Aaaaaaaaaaagh!- Oxenstierna wrzasnął. Upadł na schody i gwałtownie drgał, a całe ciało otaczał błękit elektryczny.
-Berwald!-Tino rzucił się na męża, a potem upadł tuż obok niego.
-Tata mama!- Peter rzucił się do przodu po swoich rodziców, ale Lukas złapał go za ramię i odciągnął.
-Co do cholery?- Emil krzyknął, obserwując dwóch poszkodowanych. Potem usłyszał niski chichot za nimi wszystkimi. Spojrzał przez ramię i zobaczył, że Mathias uśmiecha się do siebie bezczelnie, z nonszalancko przechyloną głową. -Mathias, co to jest? Czy to robisz ?! Przestań!
Duńczyk ponownie pokręcił głową i przepchnął się, by dotrzeć do pary. Złapał ich kostki i zaciągnął z powrotem do rezydencji. Tino i Berwald nadal leżeli na dywanie, dysząc i pieniąc się. Peter i Emil uklękli obok nich i sprawdzili, czy wszystko w porządku. Lukas był jedynym, który patrzył na uśmiechniętego Duńczyka, wyzywająco krzyżując ramiona.
-Co im zrobiłeś?
Mathias machnął małym pilotem, nie przerywając uśmiechu. -Znasz Kiku?- zapytał. -Jest typem faceta, który będzie robił przysługi bez zadawania pytań, zwłaszcza jeśli te przysługi przyniosą mu w jakiś sposób korzyść. Nie zapytał nawet, kogo zamierzam użyć tych Intrabody ShockCollars ani dlaczego chciałem zgłosić się na ochotnika, wiedząc, że ja nie mam psów!- Westchnął i odwrócił wzrok. -Będę musiał mu powiedzieć, że są wadliwe, ponieważ wstrząsy są zbyt ostre, ale nieważne...
-Intrabody, co?- powiedział słabo Tino, podnosząc swój tors z podłogi, wciąż zbyt słaby od zaatakowania, aby wstać.
-„Intrabody ShockCollars" - powtórzył Mathias. Potem zamruczał w myślach. -Hmm, to trochę trudne do wyjaśnienia, więc zrobię co w mojej mocy, dobrze? Są to roboty w rozmiarze nano, które przepływają przez żyły tych, którzy je spożyją. Są aktywowane, gdy psy - lub, w waszym przypadku, ludzie - przechodzą przez barierę podczerwieni ustawioną wokół obwodu domu, wysyłając falę wstrząsu elektromagnetycznego w całym ciele. To nowy wynalazek, który wymyślił Kiku, aby zastąpić starą opaskę na szyję, i wygląda na to, że może sparaliżować nawet największe psy! Lub wy, jeśli wszyscy pozostaniecie poza granicą wystarczająco długo. Szkoda, jeśli chodzi o skutki uboczne to bóle brzucha, chociaż...
Po usłyszeniu opisu wstrząsów „Intrabody Shock" Lukas westchnął, gdy nagle sobie przypomniał o czymś: Spojrzał na swoją miskę lodów.-Hej, co to wszystko? - Wziął łyżkę i szturchnął lody. Wśród kawałków czekolady było coś mniejszego, prawie mikroskopijnego; wyglądało to jak czarna fasola lodów waniliowych
Czy to właśnie te rzeczy były w tych lodach? Zastanawiał się Lukas. Te małe roboty?
Wszyscy patrzyli na niego. Wszyscy zastanawiali się, czy Mathias grał na ich uczuciach lub robi głupiego psikusa, aby pokazać im, że nie zmienił się z sympatycznego, zabawnego faceta, którego wszyscy znali i kochali, na sadystycznego gwałciciela, który skrzywdził młodszych członków rodziny. Zastanawiali się, że może właśnie moment, który rozgrywał się przed wszystkimi - kiedy Berwald i Tino upadli na ziemię, drżąc i krzycząc ich ciała świeciły statycznym ceruleaninem. Ta sprawa wydawała się zbyt skomplikowana dla Duńczyka, a on jest tylko taki trudny, kiedy chce wymyślić dziwny żart. Berwald i Tino powoli wstali, nie odrywając oczu od Mathiasa. Szwed pochylił się, opierając dłonie na kolanach.
-Mathias, o co chodzi?- zapytał ostrożnie Tino, obejmując ochronnie ramiona Petera, okazując mu wsparcie.
Køhler zachichotał. -Och, to tylko mała gra, którą wymyśliłem jakiś czas temu, chciałem się z wami nią podzielić. To moja autorska wersja kotka i myszki, w której mogę was gonić po całym domu, a jeśli uda mi się was wszystkich złapać, zostanę królem! Szkoda, że wprowadzam tą grę wcześniej. Chciałem spędzić przynajmniej tydzień z moimi braćmi, zanim umrą. No cóż.
-...Co do cholery?- powiedział Emil w ciszy. -Mathias, żartujesz sobie? C-co nie?
Lukas niespodziewanie minął Emila, aby zabrać urządzenie z rąk Matthiasa i uratować ich wszystkich. Duńczyk potrząsnął głową i nacisnął przycisk. Wszyscy upadli na podłogę, ich ciała drgały. Mathias ponownie nacisnął przycisk i konwulsja ustąpiła, pozostawiając ofiary jęczące z bólu.
-Kolejną wspaniałą rzeczą jest to, że możesz z tego urządzenia korzystać w każdej chwili, gdy twoje zwierzę źle się zachowuje- powiedział Køhler. -Szczególnie niegrzeczne małe kocięta, które za bardzo atakują w ciągu jednego dnia. Teraz powiem wam zasady tej niesamowitej gry, który wymyślił mój zajebisty mózg (chyba chory. dop.aut). Są one bardzo proste. Po prostu biegasz i chowasz się, a może nawet walczysz, jeśli naprawdę chcesz przeżyć. Jeśli któryś z was dotrwa aż do końca tego tygodnia, wygra i może swobodnie odejść.
Teraz bardziej skomplikowana część gry: nie pomagamy sobie nawzajem -Spojrzał na Petera. -Cóż... myślę, że Peter może trzymać się ze swoją mamą, skoro ten bachor jest tak słaby. Nie ukrywać się w jednym miejscu dłużej niż dziesięć godzin. Nie trzymać się w grupach, ponieważ jest to po prostu niesprawiedliwe dla mnie i po prostu porażę was prądem. Możecie mieć coś do obrony, chociaż wątpię, czy wygracie~ Keh heh heh heh~!
-C-czekaj!- Emil przemówił, podnosząc głowę, by spojrzeć na Mathiasa. -Strzeliłeś mi w kostkę! Uważasz, że zagram w twoją głupią grę, skoro ledwo mogę biec?
Duńczyk wzruszył ramionami. -Musiałem wyrównać szanse dla was wszystkich. Byłoby niesprawiedliwe dla innych, gdybyście mieli do dyspozycji tak ogromną przewagę, prawda?
-A-ale...
-Spokojnie, Emil, nadal możesz biegać; Reasumując: ukrywanie-tak, broń-tak, bieganie-tak, walka-tak, pomaganie-nie, chyba że to Peter, ukrywanie się przez ponad dziesięć godzin - nie, praca w grupach - nie, a przeżycie - o godzinie 12:00 za siedem dni od teraz - wyjdzie na wolność- Spojrzał na zegarek. -Ponieważ czasem jestem litościwy, dam wam dziesięć minut na znalezienie kryjówki.
Chociaż pozostali Nordycy próbowali stanąć na własnych nogach po porażeniu prądem, nadal czuli się słabo po takim mocnym porażeniu.
-...Dziewięć minut i trzydzieści sekund ~!
Nadal klęczeli, sprawiając, że Mathias patrzył na nich z dezaprobatą. Niecierpliwie jęknął i ponownie nacisnął przycisk na pilocie, dając swoim ofiarom szybki impuls motywacyjny.
-Dziewięć minut- wydukał ponuro. -Ruszajcie się...Szybciej!
Mimo że przez pięć minut czuli się słabo, na dodatek byli wyczerpani kolejnymi wstrząsami elektrycznymi, wszyscy wykorzystali rezerwę siły. Stanęli na nogi i spojrzeli na siebie.
Mathias stał z założonymi rękami na piersi i mruczał przyjemnie, czekając na koniec czasu. Kiedy czas dobiegł końca, Køhler ruszył za nimi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top