>9<

Na słabo oświetlonych niższych poziomach rezydencji Emil pokuśtykał przez piwnicę do pralni, trzymając kosz na brudne rzeczy między ramieniem a biodrem. (Emil to dobry chłopak pamiętajcie dop. aut.) Kiedy przeszedł przez drzwi, poszedł do połączonej ze sobą pralki i suszarki i upuścił kosz na ziemię. Odwrócił się plecami do pralki i oparł się o nią, wyjmując z kieszeni telefon. Stuknął kciukiem w ekran, aby otworzyć Twittera. Czekał, aż się załaduje, a następnie zalogował się na swoje konto i stuknął w pole tekstowe, aby utworzyć post.

„Ugh! Mam dość tych cholernych szwów! Szkoda, że ​​już nie mogę ich zdjąć! Na dodatek Lukas robi ze mnie cholerną ofiarę losu!"

Emil opublikował post i wylogował się z konta, położył telefon na suszarce i zabrał się do prania. Stanął na palcach, by sięgnąć do dużego pojemnika z detergentem, który stał na najwyższej półce, starał się ignorować piekące mrowienie wokół kostki. Otworzył detergent i użył nakrętki do odmierzenia potrzebnej ilości płynu, lecz nagle zaczął dzwonić telefon. Odłożył butelkę z płynem do prania. Podniósł wibrujące urządzenie, nie patrząc na to kto dzwoni i nacisnął zielony przycisk „Odbierz". Przyłożył telefon do ucha.

-Emil, co do cholery?!

-Wow, to jeszcze nie była pełna minuta, to twój nowy rekord!- Emil zachichotał. -Cześć, Kaoru~.

-Emil, dlaczego, do diabła, masz szwy? Co się, kurwa, stało?

-Rany, uspokój się...- upomniał go Steilsson. -Naprawdę musisz tak przeklinać?

Kaoru westchnął do telefonu. -Emil, co się stało? Boje się o ciebie!

Emil uśmiechnął się słodko, dotknięty zmartwionym tonem, z którym rozmawiał HongKong. -W porządku, w porządku, powiem ci. Wiesz, jestem u Danii z moimi braćmi.

-No i?

-A wiesz, że Mathias ma skłonność do robienia debilnych rzeczy w imię „braterskiej więzi"?

- Tak...?

Emil pochylił się nad pralką i oparł na niej łokieć, a drugą ręką trzymał telefon przy uchu -Cóż, kazał nam iść do lasu na polowanie z tymi naprawdę fajnymi karabinami, które dał mu szwajcarski koleś, a na...

-Emil ...- przerwał mu Azjata

-Och, um, r-racja. W każdym razie poszliśmy do lasu, szukaliśmy zwierząt do zabicia, ale ja spacerowałem po lesie i słuchałem piosenek. Najwyraźniej mam nogi podobne do tych jelenich, ponieważ Mathias mnie zastrzelił. Dwa razy.

-Dwa razy?!- Krzyknął Kaoru

-Tak. Z przodu i z tyłu mojej kostki. Boli jak diabli!- Emil się roześmiał.

-Emil, to nie jest śmieszne! (Dżejmil lubi czarny humor poprostu ;) dop.aut.)

Islandczyk przestał się śmiać i zmarszczył brwi; tak długo, jak spotykał się z Kaoru, nigdy nie słyszał, by Azjacie się tak łamał głos. Musi się naprawdę martwić. -H-hej, człowieku, wyluzuj, dobrze? To nie jest poważne.

-Naprawdę?

-Tak, naprawdę. Lekarz powiedział, że mam szczęście, ponieważ kulki otarły się o kilka warstw mięśni i ścięgien, tuż pod skórą lub czymś innym. Rana powinna się wkrótce zagoić.

-Jak szybko?

-On... lekarz powiedział, że potrzebuję około czterech do pięciu tygodni. Ponieważ jestem personifikacją Islandii, zgaduję, że potrzebuję tylko około trzech tygodni.

-Och, więc ile ci jeszcze zostało?

-Dwa tygodnie.

-Chwileczkę! Chcesz mi powiedzieć, że od tygodnia jesteś ranny i nie zadałeś sobie trudu, żeby mi powiedzieć ?! Co do cholery, Emil?!

-Hej! Język, Kaoru! I nie byłem w stanie tego zrobić, ponieważ jestem w lesie. Usługa połączeń tutaj jest taka chujowa; w jednej minucie jest w porządku, a potem brak zasięgu. Nic. Nie mogłem po prostu. Nie piszę SMS-ów ani nie rozmawiam z Tobą na Facebooku, nawet gdybym chciał.

-...A ty chciałeś, prawda?

Islandczyk znów się zaśmiał. -Oczywiście, że tak; tęsknię za tobą.

-Też za tobą tęsknię, skarbie- powiedział Kaoru; Emil mimo odległości, która ich dzieliła słyszał kochający uśmiech w jego głosie. Potem zatrzymał się. -...Wydaje się to jednak zbyt dziwne.

-Co?

-Fakt, że cię zastrzelił. Byłby to wypadek, gdyby padł jeden strzał, ale dwa? Z przodu iz tyłu? To po prostu zbyt podejrzane, brachu.

-Może były dwa strzały, ponieważ działo było zbyt potężne, aby zatrzymać go przy jednym strzale. Mam na myśli, Kaoru, te pistolety to karabiny półautomatyczne o dużej pojemności, a pociągnięcie za spust może raz wystrzelić cała amunicję. Miałem szczęście, że udało mi się uciec z dwoma kulami...- przerwał mu chichot Kaoru. -Co?

- Brzmisz jak jakiś dziwak Ach ha ha ha! ( No kurde Emil ci opowiada historie życia a ty się z niego śmiejesz. dop.aut) Ale wciąż czuję, że coś jest nie tak z tą całą historią o „przypadkowym strzale". Gdybym był tobą, obserwował bym go, Emil.

Steilsson zwiesił głowę. -Ugh, Kaoru, odpręż się, dobrze? Mathias przepraszał mnie, kiedy poszliśmy do szpitala iz powrotem; niósł mnie nawet na plecach i kazał mi zjeść co on zrobił.

-Zaraz, zrobił ci obiad? A ty wciąż żyjesz ?!

Emil wyciągnął za siebie nogę i zaczął stukać palcem w podłogę. -Na początku było całkiem w porządku. Zrobił to naprawdę niesamowite danie z makaronem z klopsikami i było nie z tego świata! Nigdy nie wiedziałem, że umie gotować. Ale potem... potem podał lody. Też były pyszne, i to był mój ulubiony smak, ale potem wszyscy ... zemdlaliśmy.- Pstryknął palcami. -Właśnie tak.

-Whoa. To takie dziwaczne...

-Wszyscy obudziliśmy się dzień później, na dodatek poczuliśmy się dziwnie. W rzeczywistości moje ciało nadal czuje się dziwnie. Czuje mrowienie i kłucie, jakby były we mnie jakieś małe robale elektryczne, które zatapiały moje pory lub coś.

-Naprawdę? Huh, to brzmi... tak znajomo... z jakiegoś powodu...

-Kaoru? Kaoru, haloo!

-Och, przepraszam! Odeszłem na sekundę. W każdym razie, jak się mają wszyscy?

-Chyba wszyscy mają się dobrze. Z wyjątkiem Petera. Z jakiegoś powodu zaczął zachowywać się naprawdę dziwnie. Nie jest już taki jak dawniej, zwłaszcza gdy Mathias jest w pobliżu. Jest cichy, bardzo dużo śpi i ciągle narzeka na ból pleców lub coś w tym rodzaju. Myślę, że kilka dni temu zaczął mieć nieregularną, krwawą biegunkę. ( Kurwiel coś ty zrobił temu dziecku dop.aut)- Emil aż się wzdrygnął.

-...Emil?

-Co?

-Nie jestem tego taki pewien, ponieważ nie jestem zawodowcem, ale wygląda na to, że Peter jest może... ranny, czy coś...

-Ranny? Co masz na myśli?

-Chodzi mi o to, że możesz mieć pedofila w rodzinie, Emil.

-Co? O czym ty do diabła mówisz? Nikt nie zrobiłby tego Peterowi!

-Emil, wysłuchaj mnie, dobrze?- Kaoru westchnął. -Pamiętam, jak czytałem książkę lub dwie z nudów, Wszystko, co robi Peter, pasuje do zgwałconego dziecka: nagle jest cichy, potrzebuje dużo snu z powodu braku energii, a nawet jest fizycznie chory. Powiedz mi, Emil, czy jest całkowicie wycofany i ma koszmary?

-Jak, do cholery, mam wiedzieć, czy ten dzieciak miał koszmary? Nie jestem jego rodzicem; nie przychodzi do mnie, jeśli ma zły sen.- Emil przerwał i odwrócił wzrok. -Zauważyłem jednak, że nie jest taki... „zabawny ", jak zwykle.

-Zgadza się, a powiedziałeś, że jest bardziej cichy, kiedy Mathias jest w pobliżu, prawda?

-Taa...? Zaraz, człowieku, Mathias nie zrobiłby czegoś takiego! Mam na myśli gnojka, który gwałtownie reaguje i zbyt mocno atakuje ludzi, szczególnie Petera, ale Mathias nie jest pedofilem! Znam go zbyt długo i nie jest typem, który krzywdzi ludzi w ten sposób, szczególnie małe bezbronne dzieciaki!

-Emil, to tylko możliwość...

-I ta możliwość jest błędna! Czy te same badania nie wykazały również, że te znaki nie oznaczają automatycznie, że dziecko cierpi z powodu molestowania?

-No tak, ale nadal...

-A ponieważ Mathias nie jest zboczeńcem, więc się mylisz! Może dzieciak tęskni za domem.

-Tęsknota za domem? Naprawdę? Emil, czy uważasz, że tęsknota za domem może być tak zła, że ​​powoduje krwawą biegunkę i ból pleców?

Islandczyk westchnął. -Kaoru, to wywołuje u mnie mdłości. Czy możemy przestać o tym rozmawiać?

-Dlaczego? Mathias cię nie dotykał, prawda?

-NIE! Nie zrobił tego, ponieważ nie zrobiłby czegoś takiego! Wiem, Kaoru, po prostu o tym wiem!

Zapadła cisza, gdy Azjata westchnął i pozwolił Emilowi ​​się uspokoić. -...Dobra, Emil, jeśli naprawdę tak jest, to nie będę dalej propagować tego pomysłu. Po prostu obiecaj mi, że będziesz uważał na Mathiasa i pozostaniesz bezpieczny.

-Kaoru-

-Proszę? Dla mnie! Żebym wiedział, że jesteś bezpieczny.

-Kaoru, on nie...

-Bardzo proszę...- Zawył Kaoru. Emil wyobraził sobie, jak Azjata wystawia dolną wargę w błagalnym wydźwięku. Ostatecznie dał się namówić.

-Ugh, w porządku! Obiecuję, że będę bezpieczny, dobrze?

-Dobrze... wiesz, że cię kocham, prawda?

Emil uśmiechnął się szeroko. -Heh, tak, wiem. Ja też cię kocham, ty manipulacyjny draniu.

-Och, dlaczego nazywasz mnie „manipulacyjnym"?

-Ponieważ użyłeś swojego uroczego żebrzącego głosu i wiedziałem, że zrobiłeś tą uroczą minę i wiesz, jak to sprawia, że ​​nie jestem w stanie powiedzieć „nie "!

-Heh heh heh, jesteś tylko szpachlą w moich rękach- zachichotał Kaoru.

-Wiesz, nie jest miło używać swoich umiejętności do złych celów?- odpowiedział Emil śpiewająco.

-Och, nie martw się, skarbie, wiesz, że robię tylko te rzeczy, które sprawiają, że czujesz się dobrze- mruknął Kaoru.

-Och, naprawdę, jakie „dobre rzeczy"?- Emil zamruczał.

-Cóż, nauczyłem się tej nowej rzeczy z...- Azjata przerwał

- Halo! Kaoru?- Powiedział Emil. -Heeej?- Spojrzał na ekran z napisem: „Brak zasięgu"

-Jaki chujowy telefon!- Islandczyk splunął na urządzenie, zanim schował je do kieszeni. Podniósł kosz z ubraniami, otworzył wieko pralki i wrzucił do środka ubrania. Wlał detergent, włączył maszynę i zatrzasnął wieko, gdy pranie się zaczęło. -Ugh, Kaoru skopie mi tyłek, kiedy mnie zobaczy.

Po pięciu minutach prania Emil rozejrzał się po pomieszczeniu, upewniając się, że jest na pewno sam i wyciągnął iPoda. Włączył urządzenie. Wybrał utwór z listy odtwarzania i włożył słuchawki. Gdy piosenka się zaczęła, zaczął trochę tańczyć, kołysząc się, mocno kiwając głową. Jego włosy delikatnie falowały pod wpływem ruchu. Kiedy zaczął się refren to śpiewał:

"For freedom we rise! Learn to fly, reach the sky! Legend will carry you for thousands of miles! Take a stand, hold the land. Make sure that everyone's ready to win! Flight and speed's all we need! Team up for battle, we fly! Fly! We fly! Gravity hurts!"

Zagubiony w muzycznym świecie Emil po raz kolejny nie wyczuł, że ktoś oglądał jego mały występ (Gdy Emiś go zobaczy to dostanie wpierdol dop.aut). Gdy piosenka przeszła do drugiej zwrotki, obserwator oparł się o próg w drzwiach pralni, z rękami skrzyżowanymi na piersi i szerokim uśmiechem na twarzy.

"Aw~! Creatures keep calling, reaching within. Stealthy they climb from the dark! Yeah-eh, yeah-eh. Searching for wisdom. Searching for truth. Show us the things you can do!"- Emil wskazał na przestrzeń przed sobą. "Maybe it's all up to you! You-oh! For freedom we rise! Learn to fly, reach the sky! Legend will carry you thousands of miles! Take a stand, hold the land. Make sure that everyone's ready to win! Flight and speed's all you need! Team up for battle we fly! Fly!"- Obserwator Emila podszedł do śpiewającego nastolatka, lecz Emil zaczął mocniej kiwać głową i grać na wymyślonej gitarze ( Jeju wyobraziłam sb takiego Emila i Matthiasa z miną „Dziecko co ty odpierdalasz" dop.aut.). Matthias stał za Emilem i włożył ręce do kieszeni, kiwając głową wraz z Islandczykiem i chichocząc. Właśnie kiedy wyciągnął rękę, by położyć rękę na ramieniu nastolatka, ten odrzucił głowę do tyłu i podniósł pięść do góry, kończąc solo gitary mocnym:

"FOR FREEDOM WE RIIIIIIIIISE! FOR FREEDOM WE RIIIIIIIIISE! FOR THOUSANDS OF MILES! OH, YEEEEEEEAH! YEAH, YEAH, YEAH-EH-EH-EH! YEEEEAH!"

Obserwator Emila podskoczył i cofnął rękę z głupkowatym, rozbawionym uśmiechem. Kiedy był pewien, że piosenka się skończyła, delikatnie chwycił Steilssona za ramię.

-Wah!- Emil krzyknął. Odwrócił się, mocno trzymając się za klatkę piersiową. -Co do... Mathias, co do cholery?!

Køhler wybuchnął śmiechem. -Och, Ice, nie wiedziałem, że masz takie zajebiste ruchy!

-Co ty tu do diabła robisz?- zapytał Emil, wyjmując słuchawki.

Mathias przechylił głowę i uniósł brew. -Uch... mieszkam tutaj?

Emil przewrócił oczami. -Miałem na myśli, co robisz tutaj w piwnicy?

-Em... to moja piwnica...?

Nastolatek warknął i odwrócił się do pralki. -Nie ważne.

-Och, stary, po prostu po coś szedłem- powiedział Mathias, targając włosy młodszego. -Właśnie zrobiłem sobie przerwę od instalacji WiFi i przyszłem tutaj po piwo. Lecz usłyszałem, jak wrzeszczysz tekst jak szalony pawian i zobaczyłem, jak tańczysz! Człowieku, fajnie było to zobaczyć!

-Idź stąd!

-Aw, nie dąsaj się!- wyższy położył rękę na ramieniu Emila i przybliżył się do niego. -Podobało mi się, wiesz. To był Cryoshell, prawda?

Emil pociągnął nosem. -Tak.

-Awww! Podoba ci się jeden z moich ulubionych zespołów! Zawsze wiedziałem, że uważasz, że jestem fajny!

-Och, zamknij się, Mathias!- powiedział Emil, odrywając rękę Køhlera. -To, że lubię duński zespół, nie oznacza, że ​​myślę, że jesteś fajny w jakiejkolwiek formie! Wciąż jesteś dla mnie idiotą!

-Och, zraniłeś mnie, Icey!- Mathias zaskomlał. Następnie mocno przytulił Emila do swojej piersi. -Ale nadal fajnie jest, że lubisz jeden z moich ulubionych zespołów! Jednak mamy coś ze sobą wspólnego!

-Jedynym powodem, dla którego lubisz ten zespół, jest taki, że pochodzi z twojego kraju! Czy kiedykolwiek słuchałeś ich piosenek? Próbowałeś je zrozumieć?

-Och, świetnie, kolejny niezależny hipster! Koleś, gdybym nie słuchał zespołu, nie wiedziałbym, czyją piosenkę „śpiewałeś", prawda? Więc uspokój się z tą całą pasją do muzyki lub jak do diabła się to nazywa.

Emil otworzył i zamknął usta, niepewny, jak odpowiedzieć na zniewagę. Postanowił odepchnąć Mathiasa, skrzyżować ramiona i skierować wzrok na niewidzialny przedmiot na podłodze. Cała ta sytuacja sprawiła, że Duńczyk się roześmiał i ponownie zmierzwił włosy Islandczyka. Emil odtrącił rękę Mathiasa.

-Och, nie obrażaj się, Ice!- Mathias powiedział kpiąco, ponownie sięgając po włosy Emila. -Wiesz, że cię kocham!

-Odejdź- splunął Steilsson, ponownie strzepując dłoń Mathiasa.

Køhler spojrzał na odepchniętą rękę i wzruszył ramionami. -No cóż, stary. W każdym razie, mimo że lubię Cryoshell, żadna z ich piosenek nie jest moją ulubioną piosenką wszechczasów.

Emil zerknął na Mathiasa kątem oka. -Naprawdę?

-Tak, naprawdę. Jest taka naprawdę stara piosenka, którą definitywnie kocham.- Mathias spojrzał w górę na sufit i w zamyśleniu postukał palcem w brodę. -Hm, nie pamiętam zespołu, który to napisał - może Divinity, Divine, Deville, nie wiem ( chyba Scala & Kolacny dop.aut)- ale to było niesamowite, Ice! Śpiewałem to Lukasowi kilkadziesiąt lat temu- Zakaszlał i zaśpiewał lekko ochrypłym głosem:

"I love myself. I want you to love me. When I feel down, I want you above me. I search myself. I want you to find me. When I forget myself, I want you to remind me. I don't want anybody else! When I think about you, I touch myself. Oh~! I don't want anybody else. Oh no, oh no, oh no~."

Emil wpatrywał się w Mathiasa z niesmakiem i jednocześnie rozbawieniem. -Cholera, poważnie?- Zaśmiał się po kilku chwilach ciszy. -Ta piosenka o masturbacji?

-Och, więc słyszałeś o tym?- Starszy zachichotał.

-Tak, faktycznie, Mathias. Nie zapominaj, że ja też byłem w tym okresie.- Emil zachichotał i potrząsnął głową. -Jednak dlaczego podoba ci się ta piosenka. Założę się, że gdyby Lukas nie istniał i że nikt inny nie chciałby cię przelecieć, po prostu masturbowałbyś się do swojego zdjęcia! (Dlaczego oni gadają o masturbacji O-o dop.aut)

-Och, daj spokój! Mógłbym znaleźć kogoś, kto mógłby się masturbować, gdybym nie miał mojego kociaka.

-Och, naprawdę? Kogo?

-Hmm, nie wiem dokładnie- Mathias wzruszył ramionami.

-Hmph! Dokładnie o to mi chodzi!- nastolatek odwrócił się do pralki i zajrzał do środka, żeby sprawdzić jak tam ubrania.

Mathias schował ręce do kieszeni i ze znudzonym spojrzeniem obserwował plecy Steilssona, nucąc melodię do piosenki i stukając stopami. Następnie zaczął cicho śpiewać piosenkę, przechylając głowę na boki. Kiedy zauważył, że Emil także kołysze głową, uśmiechnął się do siebie i zaśpiewał głośniej.

"You're the one who makes me come running. You're the sun that makes me shine. When you're around I'm always laughing. I wanna make you mine. I close my eyes and see you before me. Think I would die if you were to ignore me. A fool could see just how much I adore you. I'd get down on my knees. I'd do anything for you."

Emil zaczął kołysać się, śpiewając, chichocząc. Po prostu, jakby włożył słuchawki do uszu, Islandczyk byłby zbyt zagubiony w piosence, aby zauważyć, co się dzieje. Mathias podszedł bliżej, wykonując własny taniec. Spojrzał na chłopca.

"I don't want anybody else! When I think about you, I touch myself. Oh~! I don't want anybody else. Oh no, oh no, oh no~. Yeah~."

Powtarzał refren, obserwując, jak nieświadomy chłopak tańczy radośnie. Lekko przycisnął Emila do siebie i czekał, aż zareaguje negatywnie. Dla Matthiasa było zabawne to, że Emil podczas tańczenia, nieświadomie ociera się o krocze Mathiasa. Następnie powoli owinął ramiona wokół talii Emila i przyłożył usta do ucha.

- "I don't want anybody else,"- wyszeptał do ucha Emila, potem obciążył plecy nastolatka swoim ciężarem. -„When I think about you, I touch myself..."

Brak melodii w głosie Mathiasa przywrócił Emila do rzeczywistości. Próbował zdjąć ręce Mathiasa. -Matthias, co robisz?- zapytał śmiertelnie poważnym tonem.

-Śpiewam, a jak to wygląda?- Mathias odpowiedział.

-Nie, idioto, mam na myśli to.

-Och, to? Nic naprawdę, tylko to...- Mathias popchnął Emila na pralkę, ciężko oddychając mu do ucha. -Pokazuję ci, kogo bym dotykał, gdyby Lukasa nie było w pobliżu ...

-Ha ha ha, bardzo zabawne, głupku- Emil próbował się podnieść, ale Mathias nie dawał za wygraną. -M-Mathias, poważnie, zostaw mnie- Zaczął się wiercić w ramionach Køhlera, ale uścisk zaciskał się co sekundę. -Poważnie, Mathias!- Zamarł, gdy usłyszał niski, pogardliwy śmiech.

-Kto, kurwa, powiedział, że żartowałem?

-C-co? Koleś, puść!- Emil wbił palce w ramiona Mathiasa. Jednak bezskutecznie, ponieważ Duńczyk popchnął Emila całkowicie na pralkę. -Poważnie, przestań! Mathias! Co do cholery?! Przestań!- Zaczął panikować, gdy poczuł, jak duńskie dłonie sięgają po pasek. -Proszę...!

Mathias oderwał rękę od bioder Emila i włożył palce w włosy młodszego. -Rany, Ice, weź głęboki wdech, zanim zemdlejesz! Nie chce pieprzyć nieprzytomnego dzieciaka. Człowieku, to tak, jakbyś był prawiczkiem, czy coś w tym rodzaju. Czekaj, nie jesteś nim, prawda?

-Mathias, zejdź!

-Och, wow, poważnie ?!- Køhler zaśmiał się. -Serio tego nie robiłeś? A od jak dawna spotykasz się z tym dzieciakiem Kaoru? W porządku, słuchaj. Jeśli nie będziesz się rzucać, twój pierwszy raz będzie łagodniejszy, rozumiesz?

-Nie!- Emil krzyknął, gdy poczuł palce Mathiasa pod koszulą.
——————————————————————
Ugh, nie ma już jedzenia- Lukas zaklął pod nosem, leniwie idąc do kuchni. Lekko trzymał się za brzuch i wziął głęboki oddech, aby pozbyć się zawrotów głowy, które wciąż mu utrudniały normalne funkcjonowanie. Minął tydzień od wpadki z obiadem, który Mathias przygotował dla nich. Spowodował on, że wszyscy zachorowali i zemdlali dokładnie tam, gdzie siedzieli, ale po wybudzeniu od czasu do czasu pojawiały się bóle brzucha i nudności, lecz tym razem Lukas najbardziej ucierpiał. Co do diabła było w tych lodach ...?

Bondevik wyjął szklankę z szafki kuchennej i poszedł do lodówki. Wsunął głowę do środka, by odszukać piwo imbirowe.

-C-czekaj! Mathias, moje szwy!

Lukas wyciągnął głowę z lodówki i rozejrzał się po kuchni pytająco. -Czy to było ...?

-Nie martw się, to nie tak, że pieprzę twoją nogę czy coś. Po prostu się zrelaksuj.

-Mathias ...?- Zapytał siebie Lukas

-Mathias, nie rób tego!- Emil płakał. -Proszę...

Pomimo mdłości, które sprawiły, że chciał zwymiotować, podbiegł do drzwi prowadzących do piwnicy, a szklanka rozbiła się na podłodze za nim. (Rip szklanka [*] dop.aut) Wpadł do środka, podążając za głosami swojego młodszego brata i chłopaka.

-Ugh, Emil, przestaniesz zachowywać się jak bachor? Cholera, to tylko seks!

-Krzywdzisz mnie! Przestań! Ow! Przestań!

Lukas pędził przez labirynt półek z winami, zmieszany wieloma kierunkami, z których dobiegały krzyki

-Wiesz, zaczynam to lubić, kiedy tak się sprzeciwiasz!

-Cholera, gdzie oni są ?!- Lukas zaczął panikować. -Gdzie oni są? Zaraz... Emil powiedział, że zamierza prać ubrania! On musi tam być!

-Przestań! Puść! Nie dotykaj mnie! Mathias!

-Idę, Emil!- Norweg dostrzegł dużą smugę światła w drzwiach pralni.

-Mathias, przestań! Proszę! LUKAS!

Bondevik wbiegł do pralni i zwalił Mathiasa na ziemię. Raz, dwa, trzy razy uderzył pięścią w szczękę Køhlera, po czym szarpnął mężczyznę za kołnierzyk koszuli i warknął na twarz: -Co ty, kurwa robisz?!

-Ow! Lukas, uspokój się! Cholera, co się z tobą dzieje ?!- Mathias próbował odepchnąć niższego od siebie, ale Lukas odepchnął rękę i gwałtownie potrząsnął nim za kołnierzyk koszuli.

-Co ty kurwa robiłeś mojemu bratu?!- warknął Lukas, ponownie uderzając pięścią w szczękę Mathiasa.

-Lukas, czekaj!- Krzyczał Emil. Wziął Norwega za ramię i odciągnął go. -Nie rób tego!

Lukas patrzył na brata z niedowierzaniem. -Nie rób tego? Nie rób tego? ! Przychodzę tutaj bo mój młodszy brat prawie został zgwałcony a ty próbujesz mnie uspokoić?! Na dodatek go bronisz?!

-Gwałt? Norge, o czym ty kurwa mówisz?- Mathias krzyknął -Nie miałem zamiaru gwałcić Emila! Co to za bezczelność!

-A co to do cholery jest?!- Lukas szarpnął Emila przed Mathiasa i wskazał na rozczochrane włosy, rozpięty pas i niechlujnie ułożoną koszulkę.

-Po prostu żartowałem, dobrze? Chyba... Chyba zbyt się zagalopowałem, ale nie zamierzałem go gwałcić! Boże, Lukas, ty i twój cholerny umysł!

-Żartujesz?! Pierdol się! Powinienem cię, kurwa zabić!

-Przestań Lukas! Ma rację!- Błagał Emil, chwytając nadgarstek swojego starszego brata. -Po prostu... to po prostu znowu żartował, dobrze? Nie... nie zamierzał nic zrobić, znasz go, jest po prostu zbyt głupi, żeby wiedzieć, kiedy przystopować! Więc przestań!

-Ale Emil-!

-Lukas, przestań! Proszę!

W pokoju zapadła cisza, Emil i Lukas wpatrywali się w siebie. Mathias rozejrzał się między dwoma braćmi, niecierpliwie skrzyżowanymi rękami na piersi. Potem, z irytacją, popchnął Lukasa. -Ty, Bondevik i twoje cholernie pozbawione humoru umysły! Naucz się żartować!

Lukas odwrócił się na pięcie, by uderzyć Matthiasa, ale Emil go powstrzymał. -Hej, gdzie idziesz, dupku? Nie skończyłem z tobą!

-Tak, cóż, skończyłem z wami dwoma- powiedział Mathias w drzwiach. -Wracam na zewnątrz, aby dokończyć instalację Wi-Fi. Nie czekaj, skarbie.

Lukas wpatrywał się w Duńczyka, gdy on i jego młodszy brat stali w pralni. Emil zapiął pasek i przeczesał palcami włosy.

-...powinienem teraz zabić tego skurwysyna.- warknął Lukas w niezręcznej ciszy.

-A dlaczego miałbyś to zrobić, Lukas?- Zapytał młodszy

-Dlaczego ?! Emil, spójrz na siebie...

-Już ci mówiłem, że to tylko on się wygłupiał Znasz go wystarczająco długo, aby to wiedzieć!-Emil zaczął odchodzić, ale Lukas złapał go za nadgarstek i przyciągnął do siebie.

Lukas wziął głęboki oddech, aby się opanować, i powiedział niskim, stanowczym głosem: -Emil, wiem, co widziałem, a ty też wiesz. Jeśli Mathias miałby zrobić ci to, o czym myśle, to wtedy Ja jako twój starszy brat muszę cię chronić zabijając skurwysyna. Rozumiesz?

Emil chwycił go za nadgarstek i odpowiedział tym samym niskim, mocnym głosem: - Ja wiem, co się naprawdę wydarzyło, dobrze? Matthias przynajmniej nie jest już Wikingiem i powinieneś mnie zostawić w spokoju! Rozumiesz?!- Emil odwrócił się, by wyjść.

-Emil ...

-Lukas, proszę -powiedział Islandczyk; Lukas wyczuł w jego głosie strach i znużenie. -Proszę, po prostu... zostaw mnie w spokoju- Steilsson wyszedł z pralni, zostawiając Lukasa, który nadal się patrzył na oddalającego się chłopaka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top