>6<

W ciemnej piwnicy odgłosy szurania, jęczenia i przekleństw odbijały się echem od zimnych cementowych ścian. Mathias, zajął się podnoszeniem bezkształtnego czegoś przez ramię. Bał się, że ktoś go zauważy - zwłaszcza Tino. Musiał ukryć to przed nimi, ponieważ gdyby to zobaczyli, zadawali by wiele pytań, a Køhler nie chce, żeby wiedzieli.

Kiedy jakimś cudem dotarł do piwnicy, Mathias zaczął nieść to coś na górę, lecz ciężar spowalniał jego ruchy. Cholera, jak ciężkie może to być? Zastanawiał się sfrustrowany. Czy to dlatego, że jest wykonane ze stali? Otworzył drzwi, krzywiąc się, gdy usłyszał głośny huk. Stał nieruchomo. Kiedy nie usłyszał kroków ani głosów sugerujących, że ktoś się obudził i chciał zbadać nagły hałas, westchnął z ulgą i poszedł dalej. Gdy przed chwilą przechodził przez kuchnię, pasy się rozpięły, a zawartość z hukiem potoczyła po kafelkach kuchni.

-Kurwa mać!- Mathias syknął. Uklęknął i szybko zebrał drobne części, poświęcając trochę czasu, aby wytrzeć zaschniętą już krew. Następnie umieścił je w nylonowym kocu, zawinął je i ponownie zapiął paski.
————————————————————————
Dźwięk budzika w sypialni Tino i Berwalda zadzwonił głośno, gdy wybiła 8:30. Wyrwany ze swoich snów Fin sennie sięgnął po budzik, żeby wyłączyć to ustrojstwo. Następnie z powrotem położył się, opierając głowę na ramieniu Berwalda i przesuwając palcem po jego szczęce. Z uśmiechem obserwował śpiącego męża zauważając, że nosi „mistrzowski pas", który wygrał wczoraj. Nacisnął małą literę W na klamrze paska, cyrkonie błyszczały w porannym świetle, gdy się obracała. Kiedy skończył się bawić pasem, Tino usiadł i przeciągnął się.

*Wow, nie pamiętam tak dobrego snu, odkąd adoptowaliśmy Petera*, pomyślał. Wtedy coś mu się przypominało. Peter nie przyszedł do ich pokoju ostatniej nocy, jak zwykle.

*Czy z Peterem wszystko w porządku?*, zastanawiał się Tino. Po cichu wyszedł z łóżka, aby nie przeszkadzać mężowi, i podkradł się do drzwi sypialni. Przeszedł przez korytarz do pokoju Petera i otworzył drzwi. -Piotr?- zawołał  cicho. Wsunął głowę za drzwi. -Peter, wszystko w porządku?- Spojrzał na łóżko, lecz zguby nie było, -Może jest w łazience ...- Delikatnie zamknął drzwi i pobiegł do łazienki. Zapukał do drzwi. Kiedy nie dostał odpowiedzi, otworzył drzwi i nikogo tam nie było. Przeszukiwał górny poziom, ostrożnie otwierając drzwi, aby nie przeszkadzać pozostałym śpiącym Norykom.

-Tino, wszystko będzie dobrze- powiedział do siebie Väinämöinen, -Z-z Peterem wszystko ok...- Przez chwilę stał nieruchomo, próbując uspokoić swój umysł, aby nie wypełnił się obrazami Petera zranionego, posiniaczonego, samotnego i przestraszonego...

Tino pobiegł do swojej sypialni i wskoczył na łóżko, budząc Berwalda. -Berwald! Berwald, obudź się! BERWALD!

Szwed obudził się pod wpływem krzyku męża. Sięgnął po szklankę na stołku i ziewnął: -Tino, co się z tobą dzieje?!

-Berwald! Peter zaginął!

-...Co?

-Peter. Zniknął.

- Wątpię w to, Tino

- Berwald! Sprawdziłem wszystkie sypialnie, łazienki na górnym piętrze! Nie ma go!

-...Czy sprawdziłeś któryś z pokoi na niższych poziomach?

-...Nie

-Zatem dobranoc- Oxenstierna ponownie położył okulary na stole i walnął się na łóżko.

-Berwald, nie! To poważna sprawa!- Tino płakał, klepiąc męża w ramię. Szwed westchnął i usiadł, zakładając okulary na oczy. -Musimy szukać naszego syna!

-Tino, dlaczego myślisz, że jest w niebezpieczeństwie?

-Nie przyszedł nas obudzić ostatniej nocy, jak zwykle!

-...Dobra uwaga, ale może on właśnie dojrzewa i nie potrzebuje tak bardzo naszej opieki

-Ludzie nie dojrzewają z dnia na dzień, Berwald!

-On nie dorośnie jak będziesz ciągle go kontrolować- mruknął pod nosem Oxenstierna.

Tino zmrużył oczy. -...Co?

-Nic, chodźmy- powiedział pośpiesznie Berwald. Obaj zeszli z łóżka i wyszli z sypialni, a Tino szedł na czele. W pośpiechu wpadli w Emila, powodując, że obaj upadli na ziemię.

- O kurwa...- Jęknął Emil. -Co się stało, Tino?

-Przepraszam, przepraszam, przepraszam!- spanikował Tino, gdy wstał i podniósł Emila na nogi. -Przepraszam, spieszy mi się, ponieważ Peter zginął i nie możemy go nigdzie znaleźć, i myślę, że jest ranny i...

Berwald zatkał usta Tino. -Szukamy Petera, ponieważ nie przyszedł do naszego pokoju zeszłej nocy- podsumował.

-...Racja- ciągnął Emil. -Eee, Tino, naprawdę uważam, że powinieneś się uspokoić. Naprawdę nie rozumiem, jak Peter mógł wpaść w jakiekolwiek niebezpieczeństwo. To znaczy, jesteśmy w odizolowanej rezydencji pośrodku lasu, nie sądzę, żeby Peter byłby na tyle głupi, by samemu wyjść do lasu, gdzie są takie zwierzęta jak niedźwiedzie i wilki.

Tino strzepnął dłoń Berwalda z ust. -Nie mogę być pewien, że nic mu nie jest, dopóki go nie zobaczę, Emil!- Powiedział z frustracją

- Ugh... co tu się dzieje?- zapytał zmęczony głos Lukas, otwierając drzwi. Przetarł oczy i ziewnął.

-Peter zaginął i szukamy go- powiedział Berwald.

-Poważnie? Był tu wczoraj. Dokąd, do diabła, mógł iść?

-Nie wiem, ale myślę, że jeśli go nie znajdziemy, Tino może paść na zawał.

-Nie śmieszne, Berwald!- Väinämöinen wydął wargi.

-...nie będę mógł wrócić do łóżka, jeśli Peter nie zostanie odnaleziony, prawda?- Lukas westchnął. Berwald bez słowa kiwnął głową. -Okej, dobra, chodźmy więc poszukać tego dzieciaka.

-Och, dziękuję, Lukas!- Tino się rozpłakał, zamykając Lukasa w szczelnym przytulasie.

Lukas z grubsza go odepchnął. -Więc gdzie go szukałeś, Tino?- zapytał krótko Lukas, gotowy do przeszukania i wrócenia do łóżka.

-Przeszukałem drugi poziom, wszystkie pokoje, w których mógł się znaleźć, szukałem też w łazience i szafach...

-Czy sprawdziłeś niższe poziomy?

-...Nie.

Lukas potarł grzbiet nosa i westchnął ciężko. - W porządku, możemy zacząć szukać na dole. Dalej!- Poprowadził Tino i Berwalda do schodów i zatrzymał się. - Ty też, Emil- dodał, nie oglądając się za siebie. Islandczyk jęknął i podszedł do nich.

Na dole zaczęli szukać Petera, wołając jego imię i obiecując, że dadzą mu cukierki i zabawki, jeśli wyjdzie. Zajrzeli do łazienek, szaf, jadalni, pokoju gościnnego, pokoju poświęconego grom wideo i siłowni. Właśnie wtedy, gdy poszli przeszukać kuchnię, a później piwnicę, Mathias wszedł przez tylne drzwi, ubrany w ciemne spodnie i kamizelkę. Od butów po kolana był ubrudzony błotem i krwią. Gdy go zauważyli to gwałtownie się zatrzymali

-Co to jest do cholery?- powiedział Lukas, przerywając ciszę.

Mathias spojrzał na swój strój. -Błoto? Od ulewnego deszczu ostatniej nocy?- odpowiedział z wahaniem.

Lukas przewrócił oczami. -Chodziło mi o to, dlaczego jesteś przebrany w strój żołnierski, który zabił kogoś. Nieważne... Mathias, widziałeś Petera?

Przez chwilę jasny blask w oczach Køhlera zniknął, gdy jego wzrok był zamglony, a jego umysł powrócił do wspomnień, co wydarzyło się kilkanaście godzin temu. Gdy tylko jego umysł ogarnął się, jego uwaga wróciła. - Nie mogę wam powiedzieć... - odpowiedział Mathias wzruszając ramionami. -Nie spałem całą noc i wcale go nie widziałem. Dlaczego?

-Ponieważ zgubili bachora - powiedział Emil, wskazując kciukiem w stronę Berwalda i Tino.

-Hej! Nie zgubiliśmy Petera!- Tino splunął. -Po prostu spaliśmy i zauważyliśmy, że nie przyszedł do nas w środku nocy, jak zwykle. I nie jest bachorem!

-Zachowaj spokój i zjedz salmiakki, Tino- zachichotał Emil.

Tino gapił się na niego. -Czy właśnie powtórzyłeś tego pieprzonego mema?! W takim czasie?! Cholera, Emil, to nie jest żart!

-ZAMKNĄĆ MORDY!- Lukas krzyknął przez zaciśnięte zęby. Oczy miał wyłupiaste, a zaciśnięte pięści drżały. -Jest za wcześnie, żeby bolała mnie głowa!- Wszyscy zamilkli. -Dziękuję. Pomożesz nam znaleźć Piotra?

-Chyba mogę- powiedział niepewny Mathias. - Ale jeśli szedłeś piwnicą, mogę ci teraz powiedzieć, że go tam nie ma; byłem tam wcześniej.

-Zatem jest tylko jedno miejsce do przeszukania- stwierdził Berwald. -To znaczy, jeśli chcesz nas tam zaprowadzić, Mathias.

Duńczyk przechylił głowę z dezorientacją. -O czym mówisz?

„-Twój pokój porno...

-Co masz na myśli mówiąc o moim porno- och! Masz na myśli mój prywatny gabinet! Nie, nie może tam być, ponieważ jest zamknięty. Hej, poczekaj chwilę, co sprawia, że ​​myślisz, że mam tam porno?

-Po prostu wiemy.

-Cóż, nie wiesz, ponieważ to wiarygodny gabinet, którego używam do wszelkiego rodzaju ważnych rzeczy, takich jak papierkowa robota i czytanie. A facet taki jak ja może mieć swoją prywatność, nie musi być zboczona!

-Hej, czy wiedziałeś, że jedno na dwadzieścia dwoje dzieci pozostawionych samotnie lub zaginionych umiera z powodu nieobecności rodziców i braku interwencji?- Tino wtrącił się, a jego słodki ton był sardoniczny.

-...W porządku, w porządku, zabiorę was tam, ale mówię wam, że bez mojego klucza nie ma możliwości, aby ten malec mógł dostać się do środka.- Mathias poprowadził pozostałych Nordów do salonu i schodami do swojego gabinetu. Wyjąwszy klucz z kieszeni, otworzył drzwi i pchnął je.

W pokoju za biurkiem był Peter zwinięty w kłębek na krześle komputerowym. Ukrył twarz w kolanach i owinął ręce wokół nóg, a sądząc po cichych, stłumionych dźwiękach, które wydawał, był w głębokim śnie.

- Peter!- Tino się rozpłakał. Odepchnął Mathiasa, żeby dostać się do pokoju.

Głowa Petera podniosła się ku górze i rozejrzał się wokół. Kiedy jego oczy utkwiły w Tino, zerwał się z miejsca i podbiegł do niego. -Mamo- powiedział błagalnie, otwierając ramiona, by się przytulić. Tino ścisnął go mocno, przytulając głowę Petera do piersi.

-Cholera, Peter, gdzie byłeś?- powiedział Tino, gładząc włosy syna. -Martwiłem się...

-Rany, Tino, nie było go tylko przez cały dzień- powiedział Mathias. -Traktujesz tę matczyną sprawę zbyt poważnie.

-Mathias, nie drażnij Tino- ostrzegł Berwald.

-Ale to prawda-

-Mathias. Cicho. Teraz. Dla twojego dobra.

-No dobra...-zadrwił Mathias przewracając oczami.

-Dziękuję, Berwald- powiedział Tino. Następnie zapytał Petera: -Kochanie, co ty tu robisz?

-Tak, kurwa , co tu robisz, Peter?- Mathias wtrącił się. Skrzyżował ramiona i spojrzał na Petera z ostrym spojrzeniem. *Dalej, Peter, powiedz swojej miłej mamusi, co zrobiłeś ostatniej nocy*- pomyślał i uśmiechnął się szyderczo

Peter spojrzał na Mathiasa, chwilowo oszołomiony intensywnością ukrytą w niebieskich tęczówkach, jak gdyby był bezradnym królikiem osaczonym przez Wielkiego Złego Wilka. Usta mu zaschły, a wszystko, co wyszło, było małe: -Ja... ja... wpadłem tutaj...

-Wpadłeś tutaj? Jak?

-Otworzyłem zamek ...

-Dlaczego miałbyś to zrobić, Peter?- zapytał Tino łagodnym głosem. -Czy nie nauczyliśmy cię szanować cudzej prywatności i własności? Jeśli twój wujek nie chciał, aby ktokolwiek z nas tu był, to jest to. I co ci powiedziałem o otwieraniu zamków?

Peter po prostu skinął głową. -Tak, mamo, wiem... Przepraszam...- Nagle poczuł się bardzo słaby i zmęczony; chciał po prostu wrócić do pokoju i odpocząć, - Po prostu... Chciałem tylko wiedzieć, co tu jest, to wszystko...- Żołądek mu się skręcił, a nogi miał osłabione i zdrętwiałe, nie z powodu zmęczenia, ale z... tego.

Tino westchnął i potrząsnął głową z dezaprobatą. -Och, Peter, co ja mam z tobą zrobić, hm?- Ujął dłoń Petera. -Chodź, zrobię śniadanie

-Właściwie mamo, nie czuję się dobrze. Chcę po prostu iść spać.

Tino i Berwald wymienili spojrzenia. -Och, jesteś pewien, kochanie? Miałem zamiar zrobić jajecznicę z goframi z kawałkami czekolady i kawałkiem suszonego tuńczyka, to twoje ulubione danie.

-W porządku. Chcę spać...

Berwald wziął Petera w ramiona i wyniósł go, mrucząc kołysankę do ucha, a Peter oparł policzek na ramieniu Szweda. Kiedy wszyscy wyszli z pokoju, Mathias zawołał: -Ooo, chłopaki, mam dla was niespodziewaną zabawę!- Zamknął drzwi wraz z chórem zirytowanych jęków.

Nikt nie zauważył lepkiej różowej plamki, czyli mieszanki czerwonej niewinnej krwi i białego  nasienia, osadzonego na środku dywanu gabinetu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top